Już 3 największe grupy lotnicze w Europie każą dopłacać do biletów. Teraz dołącza kolejna!
Nowe opłaty będą wprowadzone od 1 kwietnia 2018 roku dla wszystkich, którzy będą kupowali bilety przy użyciu trzech największych systemów dystrybucji: Amadeusa, Sabre i Travelport. Opłata wynosi 11 EUR w każdą stronę podróży, niezależnie od liczby odcinków. Oznacza to, że kupując za pośrednictwem GDS bilet w dwie strony, trzeba będzie dopłacić 22 EUR.
Air France to kolejny duży europejski przewoźnik, który zdecydował się na ten krok. Jako pierwsza dopłaty za bukowanie biletów przy użyciu GDS-ów wprowadziła we wrześniu 2015 roku Lufthansa (opłata wynosi tam 16 EUR za każdy odcinek lotu). Z kolei 1 listopada takie same dopłaty wprowadziły British Airways i Iberia, czyli linie lotnicze z grupy IAG – w tym przypadku dopłata wynosi 8 GBP.
W sumie więc dopłaty wprowadziły wszystkie największe linie lotnicze w Europie, wyłączając Ryanaira, który i tak przecież prowadzi sprzedaż bezpośrednią.
Czemu linie lotnicze decydują się na taki krok? Wszystkie jasno wskazują, że przyczyną są spadające przychody ze sprzedaży biletów lotniczych, a także wysokie koszty podpięcia do globalnych systemów dystrybucji i bardzo wysokie prowizje tych pośredników.
Branża się buntuje
Dopłaty do biletów nie oznaczają, że ceny biletów wzrosną, a przynajmniej nie bezpośrednio. Z GDS-ów korzystają bowiem przede wszystkim agencje turystyczne, biura podróży i inni pośrednicy. Decyzja kolejnych przewoźników ma ich zachęcić do kupowania biletów bezpośrednio od linii lotniczych, z pominięciem pośrednika. Tam żadnych dodatkowych opłat nie będzie.
Czy to dobra decyzja ze strony Air France i KLM? Na pewno dość ryzykowna. Jak niedawno pisaliśmy na Fly4free.pl, pośrednicy mogą przerzucić dodatkowe opłaty na klientów, więc ich oferta będzie mniej konkurencyjna. Z usług agentów korzystają zaś często klienci biznesowi, czyli najbardziej wartościowi dla linii lotniczej. Z drugiej strony – do sojuszu przeciw Amadeusowi i innym GDS-om przystępuje coraz więcej dużych graczy. Jak wyliczył serwis Skift, dzięki decyzji Air France i KLM już 20 proc. wszystkich biletów rezerwowanych na całym świecie za pośrednictwem Amadeusa jest obarczonych dopłatami na rzecz linii lotniczych.
Według branżowych portali oznacza to poważne problemy dla GDS-ów, a zwłaszcza dla Amadeusa. Nie jest wykluczone, że ten największy system rezerwacyjny na świecie podejmie kroki prawne przeciwko przewoźnikom, którzy mieli się zobowiązać do zapewnienia takich samych warunków jak w sprzedaży bezpośredniej oraz przy korzystaniu z pośredników.
„Te systemy zarabiają na liniach lotniczych fortunę”
Ale GDS-y od dawna stanowią poważny problem dla linii lotniczej. Gdy w 2015 r. rozmawiałem na ten temat z ówczesnym prezesem LOT, Sebastian Mikoszem, ten mocno kibicował Lufthansie, która takie dopłaty wprowadziła jako pierwsza.
– To może być początek rewolucji, bo te systemy zarabiają na liniach lotniczych fortunę (…) Gdy do Lufthansy dołączy choćby jeden większy gracz, to cała branża popłynie za nimi jak małe rybki za dużym rekinem. Bo w tej zmianie chodzi też o to, żeby ludzie wiedzieli, dokąd płyną pieniądze z biletów. Pasażer może nie mieć świadomości, że z biletu kosztującego 1000 PLN nam zostaje realnie około 350 PLN, a reszta idzie na różne prowizje. Z tego, co nam zostaje, musimy jeszcze opłacić załogę, amortyzację i paliwo.