To idealny czas na zmianę naszych złych nawyków podróżniczych! Często słono nas kosztują
Odwołane loty i sytuacja z koronawirusem powinny skłonić wielu podróżnych do przemyślenia tego, w jaki sposób rezerwują noclegi. Często okazuje się bowiem, że chcąc zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych, ostatecznie możemy stracić znacznie większe kwoty. Nie jest to jednak tylko kwestia koronawirusa – linie lotnicze też ostatnimi czasy lubują się w zmianach dat wylotów lub anulowaniu rejsów.
W ostatnich dniach koronawirus jest na ustach wszystkich – gwałtowny rozwój wirusa we Włoszech i kolejne przypadki choroby wykryte w wielu krajach Europy skłaniają wielu z nas do zmiany naszych podróżniczych planów. Nie chcemy Was straszyć ani na nic namawiać, każdy powinien podjąć decyzję o ewentualnym odwołaniu podróży we własnym zakresie – chcielibyśmy jedynie zwrócić Waszą uwagę na kwestię kosztów, a konkretnie tego, że podróż w dane miejsce to nie tylko cena biletu lotniczego, ale też np. noclegi.
W ostatnich latach podróżujemy coraz więcej, staliśmy się ekspertami w wyszukiwaniu tanich biletów, ale też tanich miejsc noclegowych, w czym pomaga nam mnóstwo serwisów rezerwacyjnych, oferujących mniejsze i większe promocje. Wciąż jednak czytamy w sieci liczne komentarze od ludzi, którzy zostali… na lodzie, z powodu tego, w jaki sposób zarezerwowali hotel czy mieszkanie przy okazji wyprawy. Głównym “grzechem”, powielanym najczęściej przez część podróżników jest to, że rezerwując nocleg, patrzymy tylko na cenę (ewentualnie lokalizację, czyli stosunek ceny do jakości), natomiast nie zawsze zwracamy uwagę na możliwości bezpłatnego anulowania rezerwacji. Ba, czasem robimy to w pełni świadomie, bo często taka opcja wiąże się z dodatkowymi kosztami. Zazwyczaj niewielkimi – rzędu kilkunastu złotych dziennie, ale mnożąc tę kwotę przez kilka dni powstaje nam duża sumka, więc… po co przepłacać? Potem budzimy się zaś z ręką w nocniku.
W przypadku koronawirusa możemy mówić o pewnym “szczęściu w nieszczęściu”, bo niektóre platformy rezerwacyjne takie jak Airbnb, wprowadziły specjalne zasady anulowania rezerwacji m.in. dla gości rezerwujących noclegi we Włoszech, Chinach czy Korei Południowej.
Lecisz tanimi liniami? Nie przyzwyczajaj się do dat
Ale przecież tego typu sytuacji jest więcej i często są one związane z polityką linii lotniczych. Weźmy ostatnią sytuację Wizz Aira, który miał w wakacje latać z Katowic do Malagi i nagle, z dnia na dzień, zdecydował o zawieszeniu tej trasy. Pasażerom zaś zaoferował możliwość lotów do Castellon, czyli… 740 kilometrów dalej. Jeśli ktoś wcześniej zainwestował w noclegi bez możliwości bezpłatnej zmiany lub anulowania rezerwacji, to ma teraz problem.
A takich przykładów jest więcej, bo tanie linie (zwłaszcza Wizz Air) lubują się w majstrowaniu przy rozkładach lotów – zmianie godzin czy nawet dat wylotów, co mocno komplikuje życie turystom.
Dlatego tak ważne jest dokładne studiowanie warunków darmowej zmiany rezerwacji lub jej anulowania. Ale można też postępować inaczej i na przykład… rezerwować noclegi w ostatniej chwili. To jest akurat sposób, który nie zawsze da się stosować. Jeśli więc wyjeżdżamy na wakacje w szczycie sezonu lub np. na jakiś festiwal czy ważne wydarzenie sportowe, gdzie do danego miejsca ściągnie wielu gości, to wiadomo, że im szybciej, tym lepiej, bo wraz z upływem dni ceny noclegów będą raczej rosły niż spadały.
Jeśli jednak wybieramy się gdzieś poza sezonem albo planujemy dużo przemieszczać się z miejsca na miejsce, to… taki sposób rezerwowania noclegów może nam zapewnić dużą elastyczność. Podoba Ci się gdzieś? Nie musisz się martwić, że jutro masz wykupiony nocleg w innym mieście, możesz gdzieś zostać chwilę dłużej itp.
Darmowe anulowanie przejdzie do historii?
Inna sprawa, że całkowicie bezpłatne odwoływanie rezerwacji może niedługo zostać mocno ograniczone. W zeszłym roku na naszych łamach pisaliśmy o raporcie firmy D-Edge, z której wynika, że klienci największych serwisów rezerwacyjnych w Europie średnio anulowali… prawie 40 procent wszystkich zarezerwowanych noclegów. A w przypadku takich serwisów jak HRS czy Booking.com, gdzie polityka bezpłatnego anulowania jest najbardziej liberalna, ten odsetek był jeszcze wyższy.
I właśnie tego typu serwisy mają być głównymi winowajcami faktu, że odsetek darmowych anulacji tak mocno wzrósł. W raporcie czytamy też, że hotelarze będą w najbliższym czasie próbowali ukrócić ten proceder. Na przykład poprzez… promowanie tańszych ofert, których nie można bezpłatnie odwołać. Czyli dokładnie w ten sposób, w jaki robią teraz. I tu koło się zamyka.
Czy warto w takim razie ryzykować? Wybór jak zawsze należy do Was.
A Wy w jaki sposób rezerwujecie noclegi? Patrzycie głównie na cenę czy stawiacie na elastyczność?