Boeing zdecydował o uziemieniu wszystkich samolotów 777, które mają konkretny typ silnika Pratt & Whitney PW4000. Decyzja została podjęta po sobotniej awarii w jednym z samolotów United Airlines. W trakcie lotu z lotniska w Denver silnik zapalił się i tracił kolejne elementy.
Do awarii doszło w sobotę, 20 lutego. Samolot lecący do Honolulu na Hawajach, krótko po starcie zaczął stwarzać problemy. Jeden z dwóch silników zapalił się, a jego fragmenty zaczęły spadać na ziemię. Podjęto decyzję o zawróceniu na lotnisko w Denver i ostatecznie maszynie udało się bezpiecznie wylądować. Nie ucierpiał też żaden z 241 pasażerów, którzy byli na pokładzie.
Incydent nie przeszedł jednak bez echa. Niemal od razu dochodzenie zleciła Federalna Administracja Lotnictwa i zapowiedziała, że zbada „zdolność samolotów Boeing 777 do lotu”. Jednak jeszcze zanim zdążyła ogłosić jakiekolwiek decyzje, United Airlines zdecydowało, że dobrowolnie uziemi 24 samolotu tego typu, które są częścią ich floty. Decyzję w tej sprawie podjął również Boeing. Koncern lotniczy zalecił uziemienie wszystkich maszyn, które mają ten sam typ silnika – Pratt & Whitney PW4000. Na świecie we wszystkich liniach lotniczych jest 69 takich samolotów.
Firma obiecała również, że będzie współpracować z władzami federalnymi, by wypracować procedury bezpiecznego powrotu „trzech siekier” na niebo.
To już kolejne problemy Boeinga w ostatnim czasie. Dopiero kilka tygodni temu udało się zdobyć ponowną certyfikację dla Boeingów 737 MAX, które były uziemione od przez blisko dwa lata po katastrofach w Indonezji i Etiopii. Boeing otrzymał też z tego powodu gigantyczną karę finansową – FAA zdecydowała, że koncern musi zapłacić aż 2,5 mld USD – w tym 1,77 mld odszkodowanie dla klientów Boeinga, którzy musieli uziemić MAX-y oraz 500 mln USD na odszkodowania dla rodzin ofiar. Kilkanaście dni temu okazało się również, że samolot, który miał być perełką w ofercie Boeinga – model 777x, może wejść do użytku dopiero za… 4 lata. Początkowo premiera miała mieć miejsce w czerwcu 2020 roku.