Jordania jest piękna, ale rujnuje kieszeń? Sprawdzamy, czy to faktycznie drogi kraj!
Nie ma wątpliwości, że Jordania – po pandemicznej przerwie – znów pnie się na szczyt zainteresowania wśród polskich podróżników. Tanie loty, które można kupić nawet za niewiele ponad 100 zł w dwie strony, zachęcają do wyjazdu, a spektakularna Petra, przepiękna rafa koralowa i ciekawa kuchnia, tylko utwierdzają w przekonaniu, że to dobra decyzja. A potem zaczynasz planować wydatki, próbujesz spiąć budżet i odkrywasz, że bilety to była właściwa kropla w morzu potrzeb.
„Dlaczego w tych wszystkich relacjach nikt nie mówi o tym, jaki to drogi kraj?” – napisała kiedyś jedna z naszych czytelniczek.
Sprawdźmy więc, na co faktycznie trzeba szykować solidny budżet, jakie są ceny w Jordanii, ile kosztuje jedzenie, paliwo i wstęp do atrakcji turystycznych i wspólnie rozstrzygnijmy, czy da się tu przyjechać niskobudżetowo?
Sharm El Sheikh od 2680 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Korfu od 2033 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Cypr Północny od 2309 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Atrakcje, czyli o jednym z najdroższych zabytków świata
Pierwsze wydatki zaczynają się już na granicy. Zła wiadomość jest taka, że Polacy wciąż potrzebują wizy, aby wjechać do Jordanii, a ta kosztuje 40 JOD (ok. 250 PLN). Na szczęście jest też dobra wiadomość – wizę można otrzymać też bezpłatnie, jeśli spełnisz odpowiednie warunki. Szczegółowy poradnik na ten temat opublikowaliśmy dwa miesiące temu. lub kupić ją w pakiecie z Jordan Passem. Zapamiętajcie tę nazwę, za chwilę opowiem o nim więcej.
Kolejny drogi etap to zwiedzanie. Chcesz wycisnąć Jordanię jak lokalny sprzedawca pomarańcze, z których powstanie jeden z najlepszych soków jakie piłeś w życiu? To czas rozbić skarbonkę, bo z drobniakami nie zaszalejesz.
Sam wstęp do Petry to minimum 50 JOD (310 PLN). UNESCO zobowiązuje i w efekcie jest to jeden z najdroższych zabytków na świecie. Jeszcze więcej wydasz, jeśli (zupełnie słusznie!) chcesz kupić bilet na 2 lub 3 dni – odpowiednio 55 (340 PLN) i 60 JOD (370 PLN). A przecież nie samą Petrą Jordania stoi. Właśnie dlatego dużo lepiej jest zainwestować w Jordan Pass. Specjalna karta pozwala ci wejść bezpłatnie do ponad 40 atrakcji w całym kraju. Do tego zwalnia ona z opłaty wizowej (pod warunkiem, że spędzasz w Jordanii przynajmniej trzy noce). Jordan Pass kosztuje od 70 do 80 JOD (430-490 PLN). Drogo, ale zwraca się już przy samym bilecie do Petry i wizie (50+40 JOD).

Kolejny solidny wydatek to wycieczki po Wadi Rum. Najpopularniejsza i najlepsza opcja to pakiet „dzień i noc na pustyni”, który oferują wszystkie firmy w okolicy. W ich cenie mamy całodniową wycieczkę, noc na jednym z licznych campów i wyżywienie (kolację i śniadanie). Przeciętnie za taką przyjemność trzeba zapłacić od 50 JOD (choć są i organizatorzy, którzy liczą sobie nawet po 100 JOD od osoby). Tańsze są wycieczki bez noclegu. Na przykład za 2-godzinny objazd jeepami zapłacisz już od 20 JOD, a za 6-godzinny ok. 35 JOD.
No dobrze, na razie brzmi to jak koszmar niskobudżetowego turysty, ale… już po bólu. Teraz naprawdę będzie tylko lepiej!
Transport – są różne opcje, ale szykuj albo portfel albo cierpliwość
Transport publiczny to zakała Jordanii, ale to nie znaczy, że w ogóle nie działa! Powiedziałabym raczej, że jest jeszcze duże pole do popisu, jeśli chodzi o jego rozwój. Najlepszą i najpewniejszą opcją autobusową jest firma Jett. Na przykład 10 JOD zabierze cię do Petry z Ammanu i za 15 JOD z Akaby. Bilety możesz kupić przez internet na ich stronie internetowej lub u kierowcy.Największy problem to częstotliwość, bo na wielu popularnych trasach autobus kursuje tylko raz dziennie.
Dużo tańszą opcją jest znalezienie kompanów i wspólne wynajęcie samochodu. Szybka symulacja na rentalcars pozwoli znaleźć ci auto za ok. 670 PLN za tydzień. Najbardziej standardowy objazd całej Jordanii z jej najważniejszymi atrakcjami to nieco ponad 900 km. Załóżmy spalanie 7l/100 km i przy aktualnej cenie paliwa – ok. 1,2 JOD – wychodzi ok. 75 JOD (460 PLN). Przy czterech współpasażerach auto i benzyna wyjdzie zaledwie 280 PLN na osobę.

Do wyboru masz też korzystanie z długodystansowych taksówek. Za trasę z lotniska w Ammanie do miasta trzeba liczyć ok. 15-20 JOD, z lotniska w Akabie do miasta ok. 10 JOD. Przejazd między Ammanem a Wadi Musa to koszt ok. 40-50 JOD, a z Petry do Wadi Rum ok. 40 JOD.
Ostatnia opcja to specjalna oferta firmy Jett skierowana bezpośrednio do turystów. Obejmuje bilety na specjalne autobusy, a także transfery prywatne i mniejsze busy na wyłączność. W takiej opcji autobus z Ammanu do Petry kosztuje 18 JOD w jedną stronę lub 24 JOD, jeśli kupimy bilet tam i z powrotem tego samego dnia. Z Ammanu nad Morze Martwe dojedziesz za 10 JOD, a objazd z Ammanu do Jerash i z powrotem to koszt 15 JOD.
Jedzenie – tutaj nie musisz oszczędzać!
Mam natomiast świetne wieści dla gastroturystów. Jordania w kategorii ulicznego jedzenia jest absolutnym rajem, a i małych – niezbyt drogich – lokalnych restauracji nie trzeba tu długo szukać. Oszczędzaniu sprzyja też kultura mezze, czyli zamawianie dużej ilości przystawek do podziału wśród współbiesiadników. To idealna opcja do poznawania wielu smaków i napełniania brzucha bez konieczności zaciągania kredytu hipotecznego.
Przeciętnie ceny za talerzyk hummusu, pasty z bakłażana, sałatek i wielu innych pyszności (które opisywałam już w relacji z Jordanii) wahają się od 1 do 1,5 JOD. Za tyle samo kupisz cały stosik falafeli. Shawarma to koszt 3-5 JOD, a dania główne w restauracjach bez trudu znajdziesz za 5-7 JOD. Masz ochotę na prawdziwą ucztę? Przykładowo za 30 JOD w Akabie można zjeść ogromną tacę ryb i owoców morza, która z nawiązką zaspokoi apetyt kilku osób. Baklawę i inne tego typu desery kupuje się na wagę, zwykle już za ok. 4,5-5 JOD za kilogram.

Nie wiem, dlaczego miałbyś jeść w McDonald’sie, ale wiem, że niektórzy lubią to miejsce jako punkt cenowego odniesienia, więc dla porządku uprzejmie donoszę, że powiększony zestaw (frytki, cola, BigMac) to koszt 4 JOD.
Drogi jest natomiast alkohol, a jego dostępność ograniczona. W wielu restauracjach nie ma go w ogóle w karcie, a tzw. „liquor store”, czyli sklepy, w których możesz go kupić, też nie czekają na każdym rogu. Na piwo trzeba przygotować ok. 1,5-2,5 JOD, a na wino 8-12 JOD. Butelka wódki czy lokalnego rumu to wydatek przynajmniej 15-20 JOD.
Chcesz taniej? Ćwicz przed lustrem targowanie!
Nie wykluczam, że ktoś z was już rozgrzewa klawiaturę, żeby się tu wyzłośliwiać, że „ciekawe gdzie za tyle” albo wręcz odwrotnie miło pochwalić się, że – „a ja to zapłaciłem 2 razy mniej za to i tamto”. Ale spokojnie – to ten moment, w którym przypomnę, że w większości miejsc (oczywiście poza zabytkami czy dużymi marketami) ceny bywają elastyczne niczym rozgrzana w rękach plastelina, z której można ulepić absolutnie wszystko.
Czy to dobrze? Nie jestem tu obiektywna, bo nie będę ukrywać – gdzieś w głębi duszy tli się we mnie iskierka „starej handlary”, a wiele bliskich mi osób twierdzi, że byłabym w stanie (nomen omen) piasek arabowi na pustyni sprzedać. Coś musi tylko tę iskrę odpalić, a nic nie działa lepiej niż tutejsze bazary. Efekt? Próbuję, smakuję, negocjuję – często równie teatralne, co druga strona transakcji – choć oboje wiemy, że to nie jest do końca na serio. Ze swoich lekcji arabskiego, ku własnej rozpaczy, pamiętam już tylko alfabet, podstawowe zwroty, uprzejmości i liczby. To jednak w zupełności wystarczy, by zmiękczyć niejedno bazarowe serce i często wynegocjować naprawdę przyjemne ceny.

Polecam więc odpowiednio planować, współdzielić koszty, ale też przyswoić kilka zdań, poćwiczyć przed lustrem udawane oburzenie na pierwotnie zaproponowaną cenę i bawić się tym, że ta bywa mocno umowna. Nic ci tak nie obniży kosztów wyjazdu, jak porządne pertraktacje – zacięte niczym wtedy, gdy na podwórku wymienialiśmy karteczki z Herkulesem za te z Kate i Leo z Titanica. A gwarantuję, że i wspomnienia będą równie wspaniałe!