Fly4free.pl

Cenzura, blokady „Fejsa” i YouTube. W tych krajach nie nacieszysz się internetem na urlopie

Foto: Antonio Guillem / Shutterstock
Coraz więcej krajów cenzuruje i blokuje serwisy oraz treści, jakie mogą być prezentowane w internecie. Sprawdź, jakie ograniczenia napotkasz, wyjeżdżając do innych państw.

Zagraniczny wyjazd nie jest pewnie czasem, gdy dostęp do internetu jest najbardziej pożądaną rzeczą na świecie, ale pewnie warto od czasu do czasu rzucić okiem na Facebooka, albo dać znać rodzinie na Messengerze, że u nas wszystko w porządku. Niestety, nie wszystkie kraje pozwalają na korzystanie z tych popularnych aplikacji. Ograniczenia stosują też państwa popularne wśród turystów. A co gorsza, coraz więcej krajów zamyka „furtki”, dzięki którym można było obchodzić blokady niektórych serwisów.

Rosja mówi „niet”, Chiny też

Dość powszechnym i prostym sposobem na ominięcie zakazów stosowanych w wielu krajach są aplikacje typu VPN (Virtual Private Network), które pozwalają „oszukiwać” agendy rządowe w danym kraju i wchodzić na zakazane strony. To swoisty tunel, który zapewnia internaucie anonimowość i pozwala mu omijać np. blokady na niektóre strony w danych krajach. I co ciekawe – przez lata władze krajów cenzurujących internet przymykały oczy na VPN. Teraz się to zmieni. Gdzie? Choćby w Rosji, która od 1 listopada zablokuje wszystkie aplikacje tego typu.

– Nie wprowadzamy żadnego nowego prawa. Chodzi tylko o ograniczenie dostępu do informacji, które już teraz były zakazane przez miejscowe prawo – mówi Leonid Levin z parlamentarnej komisji, która przygotowała projekt ustawy, przegłosowany i podpisany w bardzo szybkim tempie przez Władimira Putina.

Blokowanie VPN to problem przede wszystkim dla rosyjskich internautów, którzy tracą w ten sposób możliwość bycia anonimowymi w sieci, ale i obcokrajowcy będą mieli problem z dostaniem się na wiele stron internetowych. W Rosji od 2012 roku istnieje indeks stron zakazanych – początkowo blokowane miały być strony dotyczące produkcji i używania narkotyków czy dziecięcej pornografii, ale z czasem indeks rozszerzył się na szereg stron politycznych, m.in. oponentów prezydenta Putina i obecnej władzy panującej w Rosji.

Podobnie ma się sytuacja w Chinach, gdzie od lat zablokowane są główne media społecznościowe jak Facebook, Twitter, Instagram czy YouTube. Blokowanych jest też wiele zachodnich serwisów informacyjnych, jak „New York Times” czy „Wall Street Journal”. Blokowane są też oczywiście wszystkie treści antyrządowe, a wyszukiwarki takie jak Google blokują próby dowiedzenia się czegoś o trudnych kartach z historii, np. masakry na placu Tiananmen w 1989 roku. Ale przez lata VPN-y były po cichu tolerowane. A właściwie nawet nie po cichu, skoro otwarcie korzystały z nich uczelnie czy media. Teraz ma to się zmienić – kilka tygodni temu rząd w Pekinie ogłosił, że daje największym operatorom komórkowym 14 miesięcy na zablokowanie dostępu do sieci VPN wszystkim abonentom. Zablokowany dostęp do VPN mają mieć też obcokrajowcy. Sieci VPN nie znikną jednak zupełnie – dalej będą mogły z nich korzystać niektóre instytucje, jednak każda z nich będzie musiała wystąpić o zgodę do rządowej agendy.

Co gorsza, współpracę z Chinami podjęły globalne korporacje. Takie jak Apple, który usunął wszystkie VPN-owe aplikacje z chińskiej wersji AppStore.

– Oczywiście, wolelibyśmy nie usuwać aplikacji, ale przestrzegamy prawa w każdym kraju, w którym prowadzimy interesy – próbował tłumaczyć prezes Apple, Tim Cook.

Z kolei presji Rosjan uległo Google, którego słynna wyszukiwarka przez kilka tygodni wylądowała na zakazanym indeksie.

Są jednak kraje, w których mimo zakazów, VPN-y wciąż hulają aż miło.

Takim modelowym przykładem jest Iran, który jak przystało na kraj rządzony przez religijnych fanatyków, blokuje wszystko, co zachodnie, a zwłaszcza amerykańskie. I tak – zablokowane są serwisy internetowe, Facebook, Twitter, ale też popularne polskie portale informacyjne jak Gazeta.pl, Onet czy Wirtualna Polska. Co jednak ciekawe – w Iranie jedynym legalnym medium społecznościowym jest Instagram, na którego punkcie Irańczycy, zwłaszcza ci młodzi, mają bzika. Według nieoficjalnych danych, na Instagramie konta ma ok. 33 mln Irańczyków (co robi tym większe wrażenie, gdy wiemy, że Iran ma ok. 80 mln mieszkańców). Irańczycy są więc mistrzami hasztagów, selfików i wszelkiej instagramowej aktywności, a konserwatywny rząd patrzy na to przez palce. Przynajmniej do momentu, gdy nie są łamane prawa szariatu, np. kobiety nie pozują do zdjęć bez nakrycia głowy, za co przewidziane są kary.

O skali popularności sieci VPN najlepiej świadczy fakt, że aż 17 mln Irańczyków ma konta na zakazanym przecież Facebooku. Absurd tej sytuacji jest tym większy, że wielu ministrów, polityków i członków rządu ma na Facebooku i Twitterze pozakładane swoje oficjalne konta.

Równie wielką popularnością cieszy się także legalny Telegram, czyli odpowiednik Facebookowego Messengera – korzysta z niego ponad 20 mln mieszkańców Iranu.

Facebook i Skype, a także inne serwisy społecznościowe jak Viber czy Snapchat są też zablokowane w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Tu jednak znacznie mocniej niż w Iranie kontrolowane są VPN-y. A raczej sposób, w jaki z nich korzystamy – jeśli zostaniemy złapani na korzystanie z aplikacji w sposób naruszający prawo, możemy zapłacić słoną grzywnę, a w skrajnych przypadkach trafić do aresztu.

W Turcji czasem blokują, czasem nie…

Regularnie najpopularniejsze strony blokuje też reżim prezydenta Erdogana, który traktuje Facebooka, Twittera, a nawet YouTube jako zagrożenie narodowego bezpieczeństwa. To jeszcze można zrozumieć, bo Facebook i Twitter odegrały znaczącą rolę przy okazji wybuchu „arabskiej wiosny”, gdy ludzie przez internet zwoływali się w Egipcie czy Tunezji na antyrządowe demonstracje.  Czym jednak Turkom zawiniła Wikipedia? Popularna encyklopedia została pod koniec kwietnia zablokowana w Turcji i dostęp do niej jest dostępny dzięki VPN-om. W oficjalnym komunikacie turekciego rządu czytamy, że „Wikipedia bierze udział w kampanii dezinformacji organizowanej przez międzynarodowe media, które godzą w dobre imię Turcji”.

Kto jeszcze cenzuruje internet?

Poważne ograniczenia w dostępie do mediów społecznościowych i niektórych stron internetowych mają miejsce m.in. w Arabii Saudyjskiej czy Katarze. Facebook czy Twitter są od czasu do czasu blokowane w Egipcie, Tunezji i… Wietnamie.

Jedną z najczęściej blokowanych usług są jednak serwisy VoiP, takie jak Skype. Z serwisu nie można korzystać m.in. w Jordanii i większości krajów arabskich. Serwis blokuje też wielu dostawców internetu w takich krajach jak Meksyk i Brazylia, gdzie Brasil Telecom próbuje w ten sposób przekonać abonentów, by korzystali z jej własnych usług głosowych.

Przez pewien czas głośno było też o zablokowaniu Facebooka w Tajlandii, jednak ostatecznie serwis Marka Zuckerberga poszedł na ugodę z rządem w Bangkoku. Chodziło bowiem o zablokowanie kilkuset stron z obrazkami godzącymi w majestat kraju i stanowiącymi… tak, zgadliście – zagrożenie dla narodowego bezpieczeństwa. To pokazuje, że w Tajlandii także świetnie działa cenzura, która blokuje treści niezgodne z oficjalną linią rządu. A także takie, które potencjalnie mogłyby takie treści publikować, np. duża część zachodnich mediów.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
"Iran, który jak przystało na kraj rządzony przez religijnych fanatyków"... to już popłynąłeś grubo. W takim razie Watykan jest rządzony przez katolickich fanatyków
tunczaj, 2 sierpnia 2017, 22:55 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Etiopia w ciagu ostatniego roku dostep do intenetu ma powiedzmy erratic mocno.
sofizmat, 3 sierpnia 2017, 10:38 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jeśli komuś na urlopie potrzebny do szczęścia jest internet to współczuję.
Maciej87, 3 sierpnia 2017, 10:42 | odpowiedz
porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »