Fly4free.pl

Zapomnij o konserwach i gotowaniu. Kulinarna rozpusta w Chorwacji to obowiązkowy punkt wakacji

Foto: nadisja/Shutterstock

Co zjeść w Chorwacji? Zabierać jedzenie z Polski czy zdecydować się na restauracje? Czego koniecznie spróbować? Podpowiadamy.

Wakacje w Chorwacji często mają smak zabranych z Polski zapasów. Konserwy, słoiki z gołąbkami, pasztet i magiczne fixy-mixy typu dolej-wodę-i-miej-pycha-obiad-jak-u-mamy wypełniają po brzegi auta mijane po drodze. Tymczasem Chorwacja, podobnie jak całe Bałkany ma do zaoferowania niezwykłe kulinarne doświadczenia. I być może będą one kosztować odrobinę więcej niż makaron i sos z proszku przywieziony z ojczyzny, ale zapewniam – będziecie je wspominać przez lata wycierając ślinkę z brody.

Tutejsza kuchnia to mieszanka śródziemnomorskich smaków z typowymi bałkańskimi potrawami, więc mogłoby się wydawać, że to tylko grill, owoce morza i lekkie sałatki. I nie można powiedzieć, że tak nie jest. Ale międzynarodowych wpływów było o wiele więcej – przepisy i składniki przyjeżdżały chociażby z Węgier, Turcji, Grecji, Francji. Dlatego Chorwacja nie raz potrafi zaskoczyć. Soli używa się tu więcej niż w Wieliczce, cukru też nikomu nie żałują. Do tego stopnia, że kilkakrotnie w restauracjach widziałam, jak chorwackie mamy i babcie dosładzały swoim chorwackim pociechom…  coca-colę.

Poza tym obłędne desery, przekąski które wypełniają czas na plaży, genialne szynki, dobre sery. Dużo mięsa, jeszcze więcej owoców morza, ryby w nieprzyzwoitych ilościach. Je się dużo i często, chętnie biesiaduje, jeszcze chętniej bierze dokładki. Mówiąc wprost: to nie jest kraj dla słabych ludzi. I to w nim jest najlepsze.

mięso chorwacja
Foto: csp/Shutterstock

Dla mocnych zawodników

Mięso. Produkt, który traktuje się tu w najlepszy z możliwych sposobów. Przygotowuje z sercem, na milion sposobów, bez ograniczania tłuszczu, który jest nośnikiem smaku, z setkami doskonałych przypraw.

Najbardziej znane w Polsce są ćevapčići – paluszki z mięsa mielonego smażone lub grillowane. Pulchniutkie, z charakterystyczną mieszanką przypraw, spotykane są na całych Bałkanach w kilku wersjach. Są przepyszne i niemal bezwiednie sięga się po jednego za drugim. Zwykle nie ma szans, by wytrwały na talerzu chociaż kwadrans.

Z mięsa mielonego robi się też pljeskavicę – coś w rodzaju kotleta czy burgera, z tym że używa się do niego trzech rodzajów mięsa – wieprzowiny, wołowiny i jagnięciny. Zresztą ta ostatnia króluje na chorwackich stołach i naprawdę warto najeść się jej tu na zapas.

Małe owieczki przerabiane są chociażby na ražnjići – szaszłyki albo na setki potraw sa žara, czyli z grilla. Na wyspach Hvar, Korčula i Brač serwuje się vitalac – jelita nadziane podrobami jagnięcymi i upieczone na grillu. Smakuje zdecydowanie lepiej niż brzmi. Szkoda byłoby przegapić też pasticada s njokima, czyli danie serwowane przede wszystkim w Dalmacji. Filet z cielęciny marynuje się w occie, by później przez wiele godzin dusić go w czerwonym winie.

W kulinarnym piekle jest osobne miejsce dla turystów, którzy byli w Chorwacji i zignorowali mięsne przepisy. I nikt mi nie udowodni, że nie. Dlatego nie ma co ryzykować.

owoce morza chorwacja
Foto: Fineart1/Shutterstock

Morskie królestwo

Ale prawdziwy chorwacki raj jest gdzieś indziej. Kryje się w wodzie i za sprawą lokalnych kucharzy, trafia na talerze turystów. Nie można przegapić orada i skuša sa žara, czyli grillowanej dorady i makreli. Do tego ostrygi, homary, langusty, małże i koniecznie ośmiornice. Chorwaci doskonale wiedzą, jak obchodzić się z takimi niezwykłymi produktami.

Bardzo często w restauracyjnym menu znajdziecie półmisek owoców morza. I warto się na niego zdecydować, bo spróbujecie wszystkiego i na pewno nie wyjdziecie głodni. Na listę trzeba też wrzucić brodet – danie, na które składa się kilka rodzajów ryb serwowanych z aromatycznym i przepysznym sosem, crni rizot – czarne risotto barwione kałamarnicą i skampi na buzaru – owoce morza gotowane na białym winie z dodatkiem czosnku i bułki tartej, a czasem także pasty paprykowej.

To właśnie Chorwacja lata temu nauczyła mnie jeść owoce morza. Wcześniej byłam przekonana, że ich nie lubię.

owoce morza chorwacja
Foto: JGA/Shutterstock

Pomiędzy posiłkami… przekąski!

Niezbyt smakowicie brzmiący burek to tutejsza klasyka. Idealna na głód pomiędzy głównymi posiłkami, ale podobno niektórym wystarcza też za obiad. Cienkie warstwy ciasta filo przełożone są solidną porcją nadzienia – najczęściej mięsa, sera albo szpinaku.  Całość piecze się i sprzedaje na porcje niemal na każdym rogu. Wygląda tak sobie, ale smakuje rewelacyjnie.

Na bazie ciasta robi się też Štrukli – pieczone lub gotowane ciasto przypominające trochę to, które znamy z pierogów, wypełnia się twarogiem i śmietaną. Szukacie czegoś na ostro? Świetnie się składa. Soparnik, wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego Chorwacji, to pikantny placek wypełniony botwiną. Warto też skusić się na faszerowaną paprykę albo kapustę.

Koniecznie kupcie sobie też pršut – soloną, suszoną na słońcu szynkę i paški sir – słony i twardy ser owczy. A wszystko to można przelać rakiją – mocnym alkoholem z destylowanych owoców i niezliczoną ilością tutejszych win. Na plaży bez trudu dostaniecie też kultowe nadmorskie przekąski – gotowaną kukurydzę, orzeszki, mrożone napoje i pyszne lody.

Słodkich przekąsek też nie brakuje. Arancini to kandyzowane skórki pomarańczy, paprenjaci to orzechowo-miodowe ciasteczka, kroštule przypomianją nasz chrust (czy tam faworki), a fritule to coś w rodzaju smażonych na głębokim oleju maleńkich pączków z dodatkiem nalewek.

burek chorwacja
Foto: Fotokon/Shutterstock

Czy to się opłaca?

Chorwacja nie jest jednym z tych ultra tanich krajów, w których możesz jeść pięć obiadów, a potem jeszcze dopchać dwoma deserami. Za obiad w restauracji trzeba zapłacić mniej więcej 70 do 120 HRK (od 40 do 90 PLN) od osoby. Za burek czy inne porcjowane dania ok. 10-14 HRK (6-8 PLN). Gałka lodów kosztuje ok. 8 HRK (5 PLN). Oczywiście każdy znajdzie coś dla siebie, bo lokale mają różne ceny, różny poziom i różny wystrój. Jeśli nie zależy wam na zdjęciach na Instagrama, na pewno traficie do świetnych, niewielkich restauracji, które turyści ignorują na rzecz tych przy samych portach.

Ale, jak mawiał Bartoszewski, „nie wszystko, co warto się opłaca, ale nie wszystko co się opłaca, warto”. I tak jest właśnie z Chorwacją. Można wieźć zapasy, zaoszczędzić pieniądze i pół urlopu spędzić w kuchni. Ale można też wydać trochę więcej i wspominać obłędne smaki, których nie sposób odtworzyć w Polsce.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Czytając Pani artykuły podejrzewam , że doskonale korzysta Pani z wiadomości znajdowanych w internecie i podrzuca jako przeżyte osobiście. Czy Pani wie co się dzieje kiedy wsypie się cukier do coca-coli?Proszę spróbować i opisac swoje przeżycie
HandSome, 4 lipca 2018, 15:27 | odpowiedz
Avatar użytkownika
dokładnie, takie zapchajdziury jak nie ma o czym pisać typu "przecież to nie problem spakować się w 6 kg plecaczek" czy "może to nie ultra-tani kraj ale 90zł za obiadek dla osoby to nie dramat". autorka chyba dawno w Chorwacji nie była bo ceny, zwłaszcza w sezonie urywają tam głowę. zatem artykuły pisane przez podróżnika palcem po mapie lub nabitego kasą snoba choć najpewniej klepane na masę przeklepywanki z innych artykułów...
nowart, 5 lipca 2018, 10:05 | odpowiedz
Avatar użytkownika
"chorwackie mamy i babcie dosładzały swoim chorwackim pociechom…  coca-colę" - rozumiem że tak dla zabawy? Czy też zabrakło cudzysłowu?
Project4, 7 lipca 2018, 11:39 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ryba (mniej więcej połowa dorady) + frytki + sałatka + dwa kieliszki białego wina - cirka about 25E na os.Piza od 40-70kun - całkiem niezłe Generalnie fajnie się czyta, ale ryby i owoce morza są naprawdę dość drogie jak na nadmorski kraj -  1kg ryby w restauracji to koszt od 150-300 kun. Dość tanie są mule - bo mają tego sporo - ok. 25-30 kun w knajpie za porcję (zwykle ok. 0,5kg)Może ktoś był lub jest i może odpisać jak to wygląda w trakcie sezonu.
siedar, 17 lipca 2018, 21:12 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Cena jedzenia zależy przede wszystkim od tego gdzie je zamawiamy. W znanych i obleganych kurortach cena rośnie wprost proporcjonalnie do zmniejszającej się odległości od centrum, którym bardzo często jest port. Cena ryb zależy od gatunku, cena krewetek od ich wielkości - akurat to proste. Od kilkunastu lat jeżdżę na wczasy na chorwacką wyspę Pag i zatrzymuję się w maleńkiej wiosce gdzie lody na plaży kosztują 6 kun za gałkę (w 2005 kosztowały 3 kuny) a ciepły burek prosto z piekarni przyniesiony na plażę przez pracownika piekarni 8 kun, natomiast pizza z bardzo drogim pażskim serem, prsutem i rucolą dla 2 osób 70 kun.Dla porównania ta sama pizza kosztuje 2x tyle kilka kilometrów dalej w znanym kurorcie, ale i tam można zjeść pyszne kalmary z sosem tatarskim za jedyne 35 kun/porcja tylko trzeba po prostu szukać miejsca, które nie wygląda jak milion dolarów.  Na szczęście w marketach i na rybnych targach o świcie można kupić wszystko to co podają w restauracjach i zrobić samemu jesli szuka się mega oszczędności i ma ochotę mieszać w garach, no może poza jagnięciem z rożna.
markiza70, 18 lipca 2018, 16:29 | odpowiedz
Avatar użytkownika
 
markiza70 Cena jedzenia zależy przede wszystkim od tego gdzie je zamawiamy. W znanych i obleganych kurortach cena rośnie wprost proporcjonalnie do zmniejszającej się odległości od centrum, którym bardzo często jest port. Cena ryb zależy od gatunku, cena krewetek od ich wielkości - akurat to proste. Od kilkunastu lat jeżdżę na wczasy na chorwacką wyspę Pag i zatrzymuję się w maleńkiej wiosce gdzie lody na plaży kosztują 6 kun za gałkę (w 2005 kosztowały 3 kuny) a ciepły burek prosto z piekarni przyniesiony na plażę przez pracownika piekarni 8 kun, natomiast pizza z bardzo drogim pażskim serem, prsutem i rucolą dla 2 osób 70 kun.Dla porównania ta sama pizza kosztuje 2x tyle kilka kilometrów dalej w znanym kurorcie, ale i tam można zjeść pyszne kalmary z sosem tatarskim za jedyne 35 kun/porcja tylko trzeba po prostu szukać miejsca, które nie wygląda jak milion dolarów.  Na szczęście w marketach i na rybnych targach o świcie można kupić wszystko to co podają w restauracjach i zrobić samemu jesli szuka się mega oszczędności i ma ochotę mieszać w garach, no może poza jagnięciem z rożna.
Cześć, Wybieramy się na Pag w sierpniu, możesz zdradzic gdzie jest ta wioska? Z przyjemnością zajrzymy i skosztujemy tych dobroci :)PozdrawiamMarek
tlenek3, 21 lipca 2018, 10:07 | odpowiedz
Avatar użytkownika
 
markiza70 Cena jedzenia zależy przede wszystkim od tego gdzie je zamawiamy. W znanych i obleganych kurortach cena rośnie wprost proporcjonalnie do zmniejszającej się odległości od centrum, którym bardzo często jest port. Cena ryb zależy od gatunku, cena krewetek od ich wielkości - akurat to proste. Od kilkunastu lat jeżdżę na wczasy na chorwacką wyspę Pag i zatrzymuję się w maleńkiej wiosce gdzie lody na plaży kosztują 6 kun za gałkę (w 2005 kosztowały 3 kuny) a ciepły burek prosto z piekarni przyniesiony na plażę przez pracownika piekarni 8 kun, natomiast pizza z bardzo drogim pażskim serem, prsutem i rucolą dla 2 osób 70 kun.Dla porównania ta sama pizza kosztuje 2x tyle kilka kilometrów dalej w znanym kurorcie, ale i tam można zjeść pyszne kalmary z sosem tatarskim za jedyne 35 kun/porcja tylko trzeba po prostu szukać miejsca, które nie wygląda jak milion dolarów.  Na szczęście w marketach i na rybnych targach o świcie można kupić wszystko to co podają w restauracjach i zrobić samemu jesli szuka się mega oszczędności i ma ochotę mieszać w garach, no może poza jagnięciem z rożna. Możesz podać nazwę tej wioski? Wybieramy się na Pag w sierpniu i chętnie spróbujemy specjałów o których piszeszPozdrawiamMarek
tlenek3, 21 lipca 2018, 10:13 | odpowiedz
Avatar użytkownika
 
markiza70 Cena jedzenia zależy przede wszystkim od tego gdzie je zamawiamy. W znanych i obleganych kurortach cena rośnie wprost proporcjonalnie do zmniejszającej się odległości od centrum, którym bardzo często jest port. Cena ryb zależy od gatunku, cena krewetek od ich wielkości - akurat to proste. Od kilkunastu lat jeżdżę na wczasy na chorwacką wyspę Pag i zatrzymuję się w maleńkiej wiosce gdzie lody na plaży kosztują 6 kun za gałkę (w 2005 kosztowały 3 kuny) a ciepły burek prosto z piekarni przyniesiony na plażę przez pracownika piekarni 8 kun, natomiast pizza z bardzo drogim pażskim serem, prsutem i rucolą dla 2 osób 70 kun.Dla porównania ta sama pizza kosztuje 2x tyle kilka kilometrów dalej w znanym kurorcie, ale i tam można zjeść pyszne kalmary z sosem tatarskim za jedyne 35 kun/porcja tylko trzeba po prostu szukać miejsca, które nie wygląda jak milion dolarów.  Na szczęście w marketach i na rybnych targach o świcie można kupić wszystko to co podają w restauracjach i zrobić samemu jesli szuka się mega oszczędności i ma ochotę mieszać w garach, no może poza jagnięciem z rożna.
Jak nazywa sie ta miejscowość?
tlenek3, 21 lipca 2018, 10:16 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »