Zmiany w limitach bagażu, odszkodowaniach, a nawet trasach. Presja pasażerów na linie ma wielką moc!
W ubiegłym tygodniu Wizz Air Abu Dhabi zdecydował się wycofać z jednej z najbardziej kontrowersyjnych decyzji ostatnich miesięcy. Przypomnijmy bowiem, że zgodnie z systemem przewoźnika, już w październiku miały ponownie wystartować codzienne połączenia z Abu Dhabi do Rosji. Wynikało to przede wszystkim z tego, że inni przewoźnicy w Zatoce Perskiej latają do Rosji bez skrępowania.
Djerba od 2284 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Kreta Zachodnia od 2609 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Teneryfa od 2409 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Odwieszenie trasy, która zniknęła z rozkładów w efekcie rosyjskiej agresji na Ukrainie, wywołało prawdziwą burzę. Wielu klientów zapewniało, że w tej sytuacji nie zdecyduje się już na korzystanie z usług Wizz Aira i otwarcie namawiało do bojkotu przewoźnika. W końcu więc Wizz Air… ugiął się pod presją.
Presja zadziałała, lotów do Rosji nie będzie
W piątek, 19 sierpnia linia ogłosiła, że zmienia decyzję i nie wznosi jednak lotów do Rosji. Nie powiedział jednak wprost, że chodzi o kontrowersje, które wywołała zapowiedź wznowienia trasy do Moskwy.
Początkowo Wizz Air próbował przecież mocno bronić się w mediach społecznościowych przed falą krytyki, jaka spływała na niego z całego świata. Przewoźnik podkreślał, że loty do Rosji obsługuje Wizz Air Abu Dhabi, czyli spółka zarejestrowana w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nie ma więc mowy o łamaniu sankcji nałożonych przez UE.
W końcu jednak, po zaledwie 10 dniach od pojawienia się w rozkładzie lotów, Wizz Air ogłosił nową decyzję. Jako oficjalny powód podano tajemnicze „ograniczenia w łańcuchach dostaw”. Ale warto przypomnieć, że… to nie pierwsza sytuacja, w której przewoźnik ugina się pod presją klientów – choć faktycznie, zdarza się to raczej rzadko.
Ryanair też się parę razy uginał
Jedną z najważniejszych sytuacji, w której przewoźnik poszedł po rozum do głowy, było zachowanie Ryanaira na początku pandemii koronawirusa. Najpierw linia w ogóle nie chciała zwracać pieniędzy za odwołane loty, a obsługa klienta była na dramatycznym poziomie. Później Ryanair oferował jedynie vouchery (w przeciwieństwie do Wizz Aira, który już wtedy dawał wybór zwrotu pieniędzy lub voucherów), ale i na nie trzeba było czekać długie tygodnie. W końcu dramatyczne opinie, które lawinowo spływały ze wszystkich możliwych stron i wszystkimi kanałami sprawiły, że Ryanair zabrał się do roboty. Linia ogłosiła, że zatrudniła mnóstwo nowych pracowników do obsługi klienta, określiła konkretne terminy, do których rozwiąże nierozwiązane reklamacje, a nawet pomagała uporać się z rezerwacjami zrobionymi u pośredników.
Ale to nie jedyny przykład. Ryanair ugiął się też chociażby w sprawie słynnych już „kartkówek”, które musieli zrobić pasażerowie podróżujący z RPA, żeby… udowodnić swoją narodowość. Zasada była tym bardziej kontrowersyjna, że rzecznik Ryanaira przyznał wprost: kto nie będzie w stanie go wypełnić, musi się liczyć z odmową wejścia na pokład. Ostatecznie jednak po nagłośnieniu sprawy, Ryanair zrezygnował z zaskakującego kwestionariusza.
Podobnie było też z polityką bagażową, którą stosował Ryanair wobec osób podróżujących z Izraela. W czasach, gdy na pokład można było jeszcze bezpłatnie wziąć dwa bagaże podręczne, przewoźnik pewnego dnia zaskoczył wszystkich zmianą w regulaminie, która przewidywała obowiązek nadawania większego z nich do luku. Było to kłopotliwe, ale bezpłatne, a nadania można było dokonać zarówno przy stanowisku odprawy jak i przy gate’ach. No chyba, że wracałeś właśnie z Izraela. Był to bowiem jedyny kierunek, w którym takie nadanie kosztowało dodatkowe 40 EUR. I nie dało się tego uniknąć – chyba, że komuś naprędce udało się dokupić usługę priority boarding. I choć Ryanair tłumaczył, że zmiana zasad nastąpiła wyłącznie w Izraelu ze względu na nowe przepisy bezpieczeństwa, to izraelski Urząd Lotnictwa Cywilnego zdementował tę informację, informując, że z ich strony nic się w tej kwestii nie zmieniło. Ostatecznie Ryanair wycofał się z tej zasady.
Na niewiele się to jednak zdało, bo niewiele później i tak polityka bagażowa została wywrócona do góry nogami, a dwa bezpłatne bagaże podręczne przeszły do historii i wywołują jedynie sentymentalny uśmiech.
Były też raczej… małe skłony i refleksje po czasie
Czasem presja dotyczy jednak o wiele mniejszych spraw lub wywiera tylko niewielki skutek. Tak było na przykład w przypadku lotów Air Serbia. Serbskie linie były ostatnimi w Europie, które nie zawiesiły bezpośrednich lotów do Rosji. Presja na zmianę w siatce połączeń była tak duża, jak popyt na loty. W efekcie przewoźnik postanowił zadowolić wszystkie strony jednocześnie, bowiem… jedynie zmniejszył liczbę połączeń.
Jedną ze spraw dotyczących dużo drobniejszych spraw była natomiast kwestia rozrywki pokładowej w Delta Airlines. Społeczność LGBT była oburzona wycięciem niektórych scen związanych z miłosnymi uniesieniami pomiędzy osobami tej samej płci w filmach „Booksmart” i „Rocketman”. W końcu po nagłośnieniu sprawy, do IFE wróciły filmy w oryginalnej wersji. American Airlines musiały natomiast wycofać się z reklamy lotów do Krakowa opartych o doświadczenie… picia polskiej wódki. Takie przedstawienie Polski nie spodobało się w naszym kraju, a amerykańska linia zdecydowała się wycofać spot i przeprosić za nierozsądne podejście.
Dla równowagi warto jednak przypomnieć, że w równie wielu sprawach linie się… nie ugięły. A i my jako pasażerowie, niejednokrotnie zarzekamy się, że już nigdy nie skorzystamy z usług danego przewoźnika, choć rzeczywistość pokazuje, że pierwsza lepsza promocja potrafi diametralnie zmienić nasze podejście. Na łamach Fly4free.pl przypominaliśmy nawet kiedyś największe skandale Ryanaira, które wywołały oburzenie i miały zagwarantować mu odpływ klientów, ale… nigdy tak się nie stało.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?