Czytelnicy Fly4free.pl w akcji! Esencja podróżowania, czyli jesteście wszędzie
Autobus z Krakowa do portu lotniczego Katowice-Pyrzowice. Chłopak z wypchanym plecakiem rozmawia przez telefon, opowiadając, że jest już w drodze na lotnisko, leci do San Salvadoru. Kończy rozmowę, spogląda na mój plecak podręczny z logiem Fly4free, widzę, że chce coś powiedzieć. Kończy się na porozumiewawczym uśmiechu.
Amsterdam, lotnisko Schiphol. Siadam w fotelu Dreamlinera, pakując się na początek klasy ekonomicznej. Przede mną blisko 11 godzin trasy do Meksyku. Rząd za mną siedzi trójka Polaków, sądząc po mowie, pochodzą ze Śląska. Mężczyzna ma odpalony tablet ze… stroną główną Fly4free.pl, przegląda ostatnie artykuły.
Nie mówię, kim jestem – zamiast tego pytam, co tutaj robią. Okazuje się, że lecą na Kubę. Skorzystali z „el burrito deal”, który opublikowaliśmy kilka miesięcy temu. A na stronie głównej prezentowana jest właśnie oferta z tanimi biletami czarterowymi – głośno zastanawiają się, czy chcą z tego skorzystać i czy cena oraz dostępność się utrzyma, jak wylądują w Meksyku i będą mieć chwilę przerwy.
Meksykańskie impresje
Mexico City, port lotniczy, 4 rano. Czekam na końcu sporej kolejki do saloniku, który otwierają już za moment. Mam blisko 5 godzin przerwy w podróży, chcę chwilę odpocząć, napić się czegoś ciepłego, zjeść śniadanie. Wchodzę do środka, szukam wolnego miejsca, rzucam swój plecak… i słyszę obok język polski.
Marcelina i Janek lecą do Peru, mają przed sobą blisko 23 godziny oczekiwania na kolejny lot, więc postanowili wykupić sobie wejście do saloniku i przeczekać ten czas w komfortowych warunkach.
Skąd się dowiedzieli o biletach? Z… Fly4free.pl 😉
– Kiedyś już byliśmy w Azji dzięki Wam. 2 lata temu spędziliśmy tam trochę czasu, bilety kupiliśmy tuż po przeczytaniu artykułu na stronie głównej, zapłaciliśmy po kilkaset PLN – opowiada Janek, na co dzień zajmujący się zawodowo sportem: jest wiceprezesem spółki organizującej m.in. Mistrzostwa Europy na Żużlu. – To niesamowite, że można lecieć na drugi kontynent za tak małe pieniądze.
Podpytuję ich, jak wyglądało ich planowanie podróży.
– Chodziła nam po głowie dosyć mocno Kuba – opowiada Marcelina, była fotomodelka, aktualnie dziennikarka sportowa. – I gdy zobaczyliśmy, że można tam polecieć za 600 PLN, nie zastanawialiśmy się nawet przez sekundę.
– Zaraz, ale mówicie że lecicie do Peru, a nie na Kubę?
– Zagapiliśmy się trochę. Znaleźliśmy dogodny dla nas termin, próbowaliśmy zarezerwować bilety przez jednego z pośredników, ale odrzucało transakcję. I baliśmy się, że nigdzie nie polecimy. Popatrzyliśmy więc w komentarze pod waszym artykułem, komu udało się kupić bilety, zobaczyliśmy że wchodzi Peru za dosłownie 80 PLN więcej… więc nastąpiła szybka zmiana planów.
– Tym razem się udało?
– Tak, płatność przeszła błyskawicznie, bilety wylądowały na mailu, mogliśmy się zająć myśleniem, co będziemy w Peru robić.
– Wiecie, że ta okazja na niezwykle tanie bilety, które były wynikiem błędu cenowego linii Aeromexico, ma nawet swoją nieoficjalną nazwę?
– Tak? Jaką?
– El burrito deal.
– (śmiech) No proszę, fajnie!
Marcelina i Janek nie są nałogowymi czytelnikami Fly4free.pl, nie znają różnych sztuczek i trików, które pozwalają na obniżenie ceny biletów albo na kreatywne wykorzystanie czasu.
– Fajnie, że udało nam się kupić tak tanio bilety z Amsterdamu do Peru. Ale nie wiedzieliśmy zbytnio, jak tanio ogarnąć dolot z Polski, czekaliśmy prawie do ostatniej chwili i w rezultacie za trasę Warszawa-Amsterdam w dwie strony zapłaciliśmy 1400 PLN, prawie tyle samo, co za odcinek Holandia-Peru – mówi Janek – Tutaj, w Meksyku mamy długą przesiadkę, więc kupiliśmy jednorazowe wejście do saloniku za 25 USD od głowy i będziemy tu koczować.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl / pixia
Słyszę ową cenę i łapię się za głowę. 1400 PLN za pierwszy odcinek podróży? Reaguję od razu.
– Janek, ale mogliście ten dolot do Amsterdamu mieć za ułamek kwoty, którą wydaliście.
– Stary, niezbyt się na tym znamy. Byłoby super, jakbyście kontynuowali opisywanie takich deali. Dla początkujących: co robić po zakupie, jak ewentualnie składać tani dolot do miejsca startu, aby nie zapłacić jak za zboże.
– Wiesz, na naszym forum został stworzony specjalny wątek dla tych, którzy kupili bilety w tej „promocji” Aeromexico. Tam jest mnóstwo przydatnych informacji.
– Super, tylko widzisz, my nawet nigdy nie byliśmy na forum, my tylko czytamy stronę główną. Może warto byłoby uzupełniać potem artykuł o link do takiego podforum? Takich zielonych podróżników na pewno jest więcej.
– Janek, kurde, to jest naprawdę fajny pomysł!
Zostawiam Marcelinę i Janka, wcześniej podpowiadając im, że szkoda czasu na koczowanie w saloniku: do centrum stolicy Meksyku można się dostać bardzo szybko i tanio komunikacją publiczną, a kilkanaście godzin w zupełności wystarczy na wycieczkę po Mexico City: Zocalo, piękne uliczki, świetne jedzenie. To wszystko także było opisywane w wątku na forum Fly4free.pl…
A Marcelinę radzę zapamiętać… i oglądać za kilka miesięcy w jednej ze stacji telewizyjnych nowy, nietypowy program sportowy. Będzie główną prowadzącą.
Panama, not „papers”
Wyjście z portu lotniczego w Panama City. Duszno jak w piekarniku. Jestem pierwszy raz w Panamie, ostatnio słychać o nich w kontekście trzech wydarzeń: afery „Panama Papers”, awansu piłkarzy na mundial oraz przyszłorocznych Światowych Dni Młodzieży, które mają się tutaj odbyć.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Potykam się o krzywy krawężnik i z trudem łapię równowagę. W sumie na szczęście, bo dzięki temu spojrzałem w prawą stronę. A tam para, na oko 25-latków, mówiąca do siebie po czesku, czeka na chicken-busa (specyficzny rodzaj transportu lokalnego), trzymając w ręce… wydruk z wątku na forum Fly4free.pl.
Uśmiecham się do nich, pokazuję logo portalu na moim plecaku, wyciągam kciuk, życząc powodzenia w dalszej podróży.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Kanał Panamski i cebula deal
Parking przed śluzą, podchodzi do mnie młody Niemiec.
– Chcesz kupić bilet na zwiedzanie Kanału Panamskiego? W kasie kosztuje 15 USD, sprzedam za połowę ceny.
– On jest ważny?
– Tak, przez cały dzień. Oni nie odrywają kodu kreskowego z biletu, więc jak ktoś już zwiedzi, to może na parkingu znaleźć innego turystę i oddać mu taki bilet.
– Czyli płacę tobie połowę ceny, wchodzę na tym bilecie i… co dalej?
– Jak to co? Jak skończysz zwiedzanie i będziesz już na parkingu, szukasz turysty wyglądającego na europejczyka i oddajesz mu bilet za połowę ceny. Wiesz, że tylko obcokrajowców tak golą? Panamczycy płacą za bilet 5 razy taniej!
– A ty skąd wziąłeś swój?
– Od Polaka, przyjechałem autobusem z Panama City tutaj, do Miraflores, zaczepił mnie na parkingu.
Kupiłem. Wykorzystałem. Oddałem kolejnej osobie, Kanadyjczykowi, za połowę ceny nominalnej. Był zadowolony. Muszę to koniecznie opisać w relacji z tej wyprawy 😉
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
W oparach absurdu
3 dni później, okolice Almirante. To definitywnie koniec świata. Mała wioska, w której nie ma nic, poza promem kursującym na rajskie wyspy Bocas del Toro. I taksówkami wodnymi dla tych, którzy się na prom spóźnili.
Jose jest człowiekiem odpowiedzialnym z ramienia kilku hoteli i hosteli za transport z wyspy Colon do granicy z Kostaryką. Poznałem go na wyspie, szukając alternatywy do łapania stopa do Sixaola lub jazdy autobusem.
– Człowieku, relaks to podstawa. My tutaj jesteśmy bardzo zrelaksowani, nigdzie się nam nie śpieszy – opowiada Jose, szczerząc w uśmiechu swoje śnieżnobiałe zęby. – Wy, gringos, macie zegarki. My mamy czas. Dużo czasu. Chcesz piwo?
…i tak sobie rozmawiamy po angielsku, czekając aż przypłynie jeszcze jedna łódka z wyspy Colon. Jose jest gadułą, buzia mu się nie zamyka.
– Ostatnio poznałem sporo Polaków tutaj. Dziwne, bo wcześniej ich nie było prawie w ogóle. Z Europy to Holendrzy, Niemcy, Francuzi. Ale Polaków nie było.
– A po czym poznajesz moich rodaków?
– (śmiech) Wyglądają jak Ty. Nie znają hiszpańskiego, nie mają walizek, tylko plecaki, nie szastają forsą tylko pytają, gdzie mogą tanio i dobrze na Bocas del Toro zjeść. No i są mniej spięci niż inni z Europy – mówi Jose.
– Jose, teraz jeszcze przez pewien czas będziesz mógł tutaj spotkać więcej niż zwykle Polaków. Była fajna okazja na tanią podróż m.in. do Panamy.
– Ekstra, stary! Ja lubię poznawać nowych ludzi, popatrz tutaj, to moja dziewczyna, z Kanady. Poznałem ją właśnie podczas transportu na granicę.
– I jesteście razem na odległość?
– Obiecała, że przyleci. Na razie jest WhatsApp. Ale się na mnie gniewa, bo ostatnio dwie głupoty zrobiłem.
– Jakie?
– Ściąłem dredy. I z kumplami rzucaliśmy bananami Chiquity do wody, wywaliła się ciężarówka blisko drogi.
– Po co?
– Z nudów. Było śmiesznie. Relaks, człowieku 😉
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Duma
Park Narodowy Manuel Antonio, kostarykańskie wybrzeże Pacyfiku. Siedzę na tarasie, piszę ten artykuł. Ciekawski kot włazi mi na stół, zaglądając w ekran i przeszkadzając w pisaniu. Właśnie skończył padać szybki tropikalny deszcz, zaczyna być parno.
Rex, właściciel hotelu, pokazuje mi rezerwacje z Booking.com na najbliższe tygodnie. Widzę kilka z nich, z nazwiskami kończącymi się na -ski… i nie muszę sprawdzać, czy to nasi rodacy.
Rex opowiada, że kilka dni temu nocowała tutaj grupka Polaków, którzy przylecieli do Gwatemali i mieli plan przez trzy tygodnie jeździć po Ameryce Centralnej, wracając do Europy z San Jose w Kostaryce. Mówi, że wspominali o bardzo tanich biletach lotniczych, które upolowali na jakimś portalu piszącym o promocjach.
– Coś z lataniem za darmo. 100 tys. colonów za bilet (ok. 700-800 PLN – przyp. red.). Tyle to płacę za lot z San Jose do Cartageny w Kolumbii. Czujesz, przyjacielu?
Tak, czuję. Dumę z naszych czytelników.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Podróżować znaczy żyć
To niezwykłe uczucie. Jesteś na drugim końcu świata… i widzisz ludzi, czytających twoje artykuły. Którzy aktywnie korzystają z wrzutek, publikowanych przez moich kolegów z redakcji. Osoby publikujące relacje z wyjazdów na naszym forum, dzielące się pomysłami na tanie podróżowanie, podpowiadające co warto zobaczyć, a co sobie darować.
Podróżników, którzy widząc logo Fly4free albo słysząc polski język, chcą rozmawiać, pomagać.
Podróżujcie. Korzystajcie. Zwiedzajcie. I koniecznie dzielcie się swoimi przeżyciami z innymi. Dajecie nam siłę i motywację. Do zobaczenia, gdzieś w trasie! 😉