„One dollar, my friend!” odejdzie do lamusa. Koniec z nagabywaniem turystów, będą srogie kary
Egipski rząd postanowił wypowiedzieć wojnę naganiaczom, którzy usilnie próbują sprzedać pamiątki, przejażdżkę na wielbłądzie czy butelkę wody. Za nagabywanie turystów pod piramidami grozi wysoka grzywna.
To jedna z tych rzeczy, którą turyści często wymieniają jako najbardziej irytującą. Nachalni sprzedawcy – znani głownie z krajów arabskich czy Turcji, niektórych po prostu denerwują, a innych nawet przerażają. „One dolar, my friend” to już niemal kultowe hasło, które każdy podróżnik słyszał więcej razy niż „witamy na pokładzie, proszę zapiąć pasy”.
A Egipt, który od kilku sezonów usilnie walczy o powrót na listę najczęściej wybieranych wakacyjnych kierunków, chce umilić pobyt turystów. I zakazuje nagabywania. Przepisy odnoszą się nie tylko do sprzedawców, ale i wszelkich form żebractwa.
Na razie nowe prawo dotyczy terenów wokół stanowisk archeologicznych i muzeów m.in. piramid w Gizie. Kto nie dostosuje się do nowych wymogów i będzie próbował przekonać turystów, że to właśnie on ma najlepszą promocję w tym rejonie, zostanie ukarany grzywną – do ok. 1900 PLN. Nie można natarczywie sprzedawać, promować i oferować swoich usług – dokładnie tak określono w przepisach.
– Do tej pory nie było żadnego sposobu, by odstraszyć tych, którzy źle wpływają na turystykę – powiedział Khaled al-Anani, minister archeologii w rozmowie z Egypt Independent. –
Nikt więc nie zaproponuje nam już przejażdżki na wielbłądzie, nie będzie szedł za nami namawiając do zdjęcia z Beduinem ani nie będzie wpychał w ręce szklanej piramidki z brokatem. Oczywiście wielu turystów odetchnie z ulgą, ale trzeba pamiętać, że ta forma sprzedaży – choć uciążliwa – często była jedyną skuteczną. A miesięczne zarobki w Egipcie potrafią być żenująco niskie.
Teraz sprzedawcy mogą liczyć jedynie na dobrą wolę potencjalnych klientów, którzy dobrowolnie zdecydują się zabrać ze sobą sprzedawane pod zabytkami pamiątki. Początkowo kara miała być dwukrotnie wyższa, ale ostatecznie zdecydowano się poprzestać na mniejszej kwocie.
– To jest część tutejszej kultury, a wyższe kary nie wyeliminują zjawiska – przekonuje Ali Abdul Aal, przewodniczący Izby Reprezentantów. Musi istnieć wystarczająca świadomość sprzedawców, żeby całkiem zaprzestać takich praktyk – powiedział.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?