Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 13 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 21 Maj 2024 18:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 442
Loty: 1262
Kilometry: 2 520 628
platynowy
Obiecałem sobie dawno, że pokażę dzieciom trochę prawdziwej Afryki. I to nie tylko parki narodowe i wspaniałe zwierzęta z bliska ale także ludzi, jak żyją w tej części świata. Dzieciaki wyrobione, już trzeciego świata trochę zakosztowały ale w Afryce równikowej jeszcze nie były.
Na majówkę postanowiłem więc wrzucić mały kamyczek do tego ogródka czyli pojechać do Kenii. Pomysł jak zwykle narodził się trzy tygodnie wcześniej kiedy przerzucając wyszukiwarki znalazłem dobre ceny biletów do Nairobi KLMem i AirFrance z Warszawy.
No ale majówka to najniższy sezon – końcówka pory deszczowej. Czy da się zobaczyć zwierzęta w parkach z bliska? Lwy, bawoły, hipopotamy - w ogóle Wielką Piątkę? Jaka jest wtedy pogoda? Czy da się spać w namiotach? Odpowiem na te pytania w tej relacji 😊
Tak, będzie widać Kilimandżaro w Parku Amboseli..

Image

Tak, lwów jest pod dostatkiem w Masai Mara …

Image

Tak, wyprawa udała się znakomicie – dzieci zachwycone!

Trochę technikaliów. Na początek wykluczyłem samodzielne wynajęcie i prowadzenie samochodu tak jak np. w Namibii. Jest to technicznie możliwe w Kenii ale jadę sam z żoną i trójką dzieci. Taka wyprawa w Afryce ma większy sens, kiedy jadą co najmniej dwie ekipy, zawsze to bezpieczniej, można się wspomagać w odcinkach off-roadowych (a takich jest sporo).
Prostsza opcja to wynajęcie samochodu z kierowcą. I poszedłem tym tropem. Średnie ceny to około 200euro za dzień za przedłużaną terenową Toyotę Landcruiser, do tego kilka opłat ubezpieczeniowych, wynajęcie kwater w parkach, wejściówki do parków (np. Masai Mara to 80USD od osoby za dobę), paliwo no i wyżywienie. Wychodzi i tak kupę kasy od rodziny. Afryka nie jest tania jak już chyba wszyscy wiedzą.
W moich planach jest 5 pełnych dni w Kenii, zaplanowałem przede wszystkim Masai Mara, potem w miarę po drodze jezioro Nakuru i koniecznie park Amboseli aby spojrzeć na Kilimandżaro, na które wszedłem dokładnie rok temu. Na Tsavo już nie ma czasu.
W końcu uległem namowom lokalnego biura, z którym negocjowałem na whatsappie i umówiłem się na flat fee za ogarnięcie całego mojego planu. Wybrałem noclegi – w parkach w namiotach plus w miarę przyzwoity jeden nocleg w Nakuru i …. Afryka wita😊
Do Kenii zabiera nas KLM z Warszawy z krótką przesiadką w Amsterdamie. Wylot o 6 rano a w Nairobi lądujemy tym pięknym Dreamlinerem o 21-ej.

Image

Odpowiednio wcześnie wyrobiłem eTA. Kenia zniosła wizy dla Polaków ale zamian za to jest obowiązkowe eTA, robię się je przez stronkę i kosztuje 30USD od osoby.
Nairobi wita nas deszczową pogodą i temperaturą około 20C. Właśnie przeszły przez ten kraj gigantyczne ulewy i sporo miejsc jest objętych powodzią.

Image

Ponieważ lądujemy wieczorem, pierwszy nocleg planuję niedaleko lotniska, przez bookina. W miarę tani apartament (320zł na 5 osób) na zamkniętym osiedlu dla ekspatów. Dostaliśmy duże mieszkanie z czterema pokojami i dwoma łazienkami. Nasz host, Clara załatwiła nam jeszcze podwózkę z lotniska. Płaciłem jej zdalnie przez lokalną apkę płatniczą PesaPal przy użyciu Revoluta. Klucze dał nam ochroniarz i bezproblemowo spędziliśmy noc. Podstawowym wyposażeniem apartamentu jest zestaw świeczek i zapałki 😊 co dobitnie pokazuje jakie tu są podstawowe problemy.
Widoczek z balkonu jest śliczny z rana:

Image

O 7 rano spod osiedla odbiera nas Martine, nasz umówiony kierowca. Pakujemy się do typowej toyotki landcruiser przebudowanej na pojazd do zwiedzania parków, mamy otwierany i podnoszony dach i porządne opony MT-ki.

Image

Przejeżdżamy przez Nairobi zbudowaną przez chińczyków obwodnicą, która jest płatna i w miarę pusta oraz łapiemy zaraz potem na śniadanie kurczaki w lokalnej knajpce przy stacji benzynowej.

Image

Obok przy drodze leży przewrócona ciężarówka. Taki widok będzie nam towarzyszył jeszcze kilka razy. Ruch drogowy jest szalony, wyprzedzanie na trzeciego to norma. Martine prowadzi niewzruszony ale wiele razy zaliczamy pobocze aby po prostu uciec z drogi przed wyprzedzającą z naprzeciwka ciężarówką. Po prostu trzeba nie patrzeć na drogę bo człowiek może dostać co chwila zawału.

Image

Mijamy wioski i miasteczka, gdzie przy drodze wszyscy wszystkim handlują. Po drodze widzimy też pola kukurydzy i pszenicy. Region jest żyzny i widać, że rolnictwo jest tu podstawą lokalnej gospodarki

Image

Image

Przed nami Wielki Rów Tektoniczny, rozległa dolina biegnąca przez pół wschodniej Afryki:

Image

Image

Image

Zjeżdżamy w dół, gdzie leżą wielkie afrykańskie parki narodowe. Czytaliśmy o powodziach w Kenii, na szczęście jesteśmy parę dni po i widzimy już tylko skutki w paru miejscach.

Image

Image

Image

Image

Osobówki mają problemy ale my przejeżdżamy bezproblemowo

Image

Przy okazji powodzi oglądamy marabuty i dławigady afrykańskie

Image

Jest południe, zanim dojedziemy do Masai Mara miałem koncepcję odwiedzenia wioski Masajów. Zagaduję z Martine i proszę go o zabranie nas to takiej prawdziwej wioski, nie skansenu dla turystów. Martine zapewnia mnie oczywiście, że do takiej nas zawiezie ale dzwoni gdzieś od razu i podejrzewam, że ustawia tę wizytą.
Nie mylę się niestety, zjeżdżamy z drogi i jedziemy w pole. No cóż, wioska jest jak najbardziej prawdziwa, Masajowie też ale … no zdążyli się przygotować.

Image

Wita mnie pięknie ubrany i pomalowany lokaleski Masaj i płynną angielszczyzną opowiada mi jak tu mają ciężko z edukacją i potrzebują wsparcia finansowego a konkretnie po 25USD od osoby. Wyjmuje telefon (przez moment myślałem, że to nowy Iphone15 Pro) i wymienia się ze mną numerem na whatsapp
No tak, wiedziałem, że tak się skończy i byłem nawet na to przygotowany. Jest nas pięcioro więc próbuję opędzić temat banknotem 100-dolarowym, o dziwo udaje się.
No cóż, chciałem aby dzieciaki zobaczyły prawdziwych tubylców i mamy prawdziwych tubylców ubranych i pomalowanych w tradycyjny sposób. To, że zrobili to pół godziny przed naszym przyjazdem świadczy tylko o sprawnym marketingu i chęci zarobienia na turystach.

Image

Jesteśmy więc w prawdziwej wiosce przystrojonej i przerobionej na nasz przyjazd. Odwiedzimy jeszcze kilka takich wiosek po drodze (już za darmo) i one wszystkie będą tak wyglądać. My zapłaciliśmy a w zamian dostajemy folklorystyczny show. Czy jest on autentyczny? W pewnym sensie tak z zastrzeżeniem, że życie wśród Masajów poszło do przodu i pewnie już tak się na co dzień nie malują.
Zauważam jeszcze jedną prawidłowość, podróżowałem trochę po Afryce i widziałem, że przy takiej wizycie pierwsze aktywują się dzieci. Obskakują przyjezdnych, dają się fotografować i generalnie mają zawsze ucieszone michy.
Tutaj jest inaczej, grupka dzieci siedzi razem na ziemi, naburmuszona i zajmuje się sobą. Wyglądają jakby ktoś im zabrał pół godziny temu komórki i kazał udawać, że dobrze się bawią bez nich 😊

Image

No ale w końcu przebrani Masaje robią nam pokaz i przyznaję, podoba się nam bardzo

Image

Image

Image

Image

W czerwonych i różowych strojach chodzą też na co dzień, ten kolor podobno najlepiej odstrasza dzikie zwierzęta.

Image

Kobiety, a jakże, też tańczą dla nas

Image

Image

Image

Image

Idziemy zwiedzać samą wioskę a właściwie to zbiorowisko chat otoczonych palisadą dla ochrony przed dzikimi zwierzętami.

Image

Image

Image

Image

Do jednej można wejść, ciemno tam jak…. w ciemnicy.

Image

Image

Image

Oczywiście jest i wizyta w straganie z pamiątkami. Te wyroby znajdują się na wszystkich targowiskach w Kenii i Tanzanii i podejrzewam, że robi je jakaś chińska firma na zamówienie.

Image

No na końcu jakieś dzieciaki jednak do nas podeszły

Image

Image

Image

Image

W sumie to nawet było bardzo sympatycznie, moja młodzież zobaczyła coś naprawdę tubylczego.
Dojeżdżamy do bramy parku Masai Mara, jesteśmy jedynym samochodem na wjazd.

Image

Image

Zanim Martine ogarnie bilety robię trochę fotek lokaleskom, które coś próbują sprzedawać

Image

Image

Image

No i wjeżdżamy do Masai Mara, do zachodu słońca około 3 godziny więc na pierwszy dzień będzie ok. Od razu za wjazdem stada zebr i bawołów afrykańskich:

Image

Image

Pogoda jest dobra z przebijającym się słońcem ale z wiszącymi chmurami na horyzoncie, od rana ani razu nie padało

Image

Bardzo szybko wypatrujemy pierwsze lwy, jeszcze daleko od drogi. Martine mówi nam aby się nie przejmować, jutro zobaczymy ich znacznie więcej

Image

Te parę godzin schodzi nam na swobodnym przejechaniu kawałka parku bez pogonią za konkretnymi zwierzętami. Widzimy więc stada gazeli Thomsona, impali, żyrafy a nawet w sadzawce całkiem blisko hipopotamy.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Gepard albo leopard (bardzo daleko):

Image

Image

Jest także sporo słoni

Image

Image

Image

Image

Słońce zachodzi a my jeszcze zaliczamy hieny, topi oraz antylopy eland.

Image

Image

Image

Image

To wszystko, mimo, że bardzo atrakcyjne, jest tylko preludium do następnego dnia, gdzie będziemy w parku od 6 rano.
Czas na kwaterę, nasz camp jest tuż za drugą bramą, tam są też prawdziwe wioski masajskie, gdzie trwa tak zwana proza życia

Image

Śpimy na Enchoro Widlife Camp

Image

Image

Mamy obszerne namioty w których znajdują się łazienki i wygodne łóżka z moskitierami.

Image

Image

Na campie pusto, oprócz nas jest jeszcze tylko jeden samochód z turystami. Serwują obiadek z bemarów, dzieci zadowolone bo nie ma konkurencji więc można zjeść po dwie porcje 😉

Image

Idziemy spać zmęczeni pierwszym dniem. Śpię cudownie spokojnie i dobrze….

Stay tuned…
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
22 ludzi lubi ten post.
FUX uważa post za pomocny.
 
      
Sylwester w Kopenhadze za 804 PLN. Loty z Gdańska + hotel w centrum Sylwester w Kopenhadze za 804 PLN. Loty z Gdańska + hotel w centrum
Jesienna wycieczka do Pragi za 696 PLN. Loty z Gdańska + 2 noce w hotelu Jesienna wycieczka do Pragi za 696 PLN. Loty z Gdańska + 2 noce w hotelu
#2 PostWysłany: 21 Maj 2024 18:59 

Rejestracja: 23 Wrz 2019
Posty: 995
Loty: 31
Kilometry: 83 839
A lwy kto po nocy odganiać będzie?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 21 Maj 2024 19:08 

Rejestracja: 22 Cze 2012
Posty: 697
Loty: 26
Kilometry: 67 603
srebrny
Widzę, że niezależnie jakie plemię afrykańskie, żelazny pkt, czyli rozpalanie ognia przy pomocy drewna i tarcia, musi być:). Wcześniej widzieliśmy to u Masajow, w tym roku w wiosce pokazowej Damara :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 21 Maj 2024 20:27 

Rejestracja: 29 Lip 2011
Posty: 52
Nie wiem dlaczego nie pokazuje się 6 pierwszych zdjęć. Pierwsze które widać to to z Chiken Inn
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 24 Maj 2024 16:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 442
Loty: 1262
Kilometry: 2 520 628
platynowy
W nocy pada deszcz, nawet momentami intensywnie ale nie robi to na nas żadnego wrażenia. Pobudka o 5.30 na śniadanie, chmurki się rozstępują i zaraz wyjdzie słońce.
Przekraczamy bramę parku kilka minut po 6 rano i będziemy mieli calutki dzień na spokojnie na poszukanie fajnej zwierzyny.
Od razu za bramą bawoły

Image

Wyszedł nam na ścieżkę szakal, nic sobie nie robił z samochodu, zero strachu

Image

Martine pyta nas czy chcemy zobaczyć więcej lwów, jasne – wszyscy mamy wielką ochotę na lwy.
Zwiedzanie parku Masai Mara w niskim sezonie ma jeszcze jedną zaletę. Praktycznie nie ma innych turystów. Przez cały dzień naliczyłem 15 innych samochodów, z którymi się spotykamy w różnych miejscach w parku.
Martine twierdzi, że w wysokim sezonie w Masai Mara potrafi jeździć ponad 150 – 200 samochodów z turystami. O zgrozo! Nawet jak są jakieś fajne zwierzęta blisko drogi to te kilkadziesiąt samochodów robi korek na godziny. Martine opowiada, że niejednokrotnie zdarza się, że jak już się dopcha to lew lub lampart dawno sobie poszedł w krzaki.
No ale my wypatrujemy lwa, Martine gdzieś tam dzwoni i zaraz gna w konkretne miejsce w parku
Jesteśmy akurat sami i przejeżdżamy wolno wokół gęstych zarośli. No jak on wypatrzył pierwszego lwa to ja nie mam pojęcia:

Image

Dosłownie kilka metrów od drogi. Przypatruje się nam, Martine trochę hałasuje silnikiem i …. wyłazi z tych krzaków na sawannę

Image

Piękny :)

Image

W końcu kładzie się do nas tyłem wyraźnie obrażony, że wygoniliśmy go z krzaków.
Martine opowiada, że lwy polują głównie w nocy. Rano są już najedzone i lubią sobie poodpoczywać na słoneczku lub w spokoju w krzaczorach.
Co ciekawe młode lwy skutecznie polują głównie na antylopy i zebry a jak się starzeją to tracą szybkość. I wtedy takie lwy muszą poszukać bardziej powolnych ofiar. Stąd wypady starszych osobników poza park w poszukiwaniu łatwej zdobyczy wśród wiosek Masajów. I to nie tylko bydła zagrodowego ale też ludzi.
Mijamy inny samochód, kierowcy sobie gadają i Martine wiezie nas w inne miejsce pokazać gniazdo lwów, gdzie są małe. Proszę bardzo, widok z pierwszej linii:

Image

Image

Znowu ktoś do niego dzwoni i Martine pyta czy mamy ochotę zobaczyć ich jeszcze więcej? No lwów nigdy nie za mało.
Jedziemy i nagle spotykamy dwie lwice, jedna leży w trawie a druga rozparta jest na samej drodze

Image

W pewnym momencie z odległej kępy traw podnosi się dorodny samiec i zbliża do jednej z przeciągających się panienek.

Image

W mgnieniu oka wydaje ryk i skacze!

Image

No cóż, prawo natury…

Image

Image

Chyba wszyscy zadowoleni. Nie muszę dodawać, że odbyło się to niecałe 3 metry od nas….

Image

Image

Image

Najwyraźniej trawa jest za mokra więc wszystkie lwy przenoszą się na drogę. Jedna kładzie się praktycznie na naszych kołach.

Image

Image

Przez otwarte okienko mogę ją prawie dotknąć tak jest blisko. O tak, zapach lwów będę pamiętał do końca życia… No i moja rodzinka też 😊

Image

To jest właśnie Masai Mara w porze deszczowej ;)
Zwierząt jest mnóstwo praktycznie co kilkanaście minut coś podziwiamy. Nie ma niestety ogromnych stad jak podczas wielkiej migracji.
No raz coś widać, w oddali wielkie stado bawołów:

Image

Podziwiamy za to mniejsze grupy słoni:

Image

Image

Image

Pawiany

Image

Image

Wspaniałe żyrafy, spotkaliśmy je blisko kilkakrotnie a raz trzeba było poczekać aż zejdą ze ścieżki

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Na antylopy napatrzyliśmy się pierwszego dnia więc stada impali i gazel Thomsona nie robią już takiego wrażenia ale piękny kob śniady czyli waterbuck prezentuje się znakomicie

Image

Zebry w dużych ilościach

Image

Image

A tu bawolec Coke’a

Image

Jest bardzo dużo topi

Image

O niezliczonych guźcach, kryjących się często w trawie nie wspomnę

Image

A co to takiego zielonego lezie przez drogę? A to kameleon!

Image

Gnu też jest sporo, zarówno samotnych jak i w stadach

Image

Mangusty spotkaliśmy tylko raz

Image

Hiena coś upolowała

Image

Dojeżdżamy do końca Masai Mara czyli granicy z Tanzanią

Image

Dalej ten sam park nazywa się już Serengeti. Niestety rzeka graniczna przez powodzie zerwała mostek i plan przeprawy łódką upadł. Jeździmy dalej podziwiając przepiękne krajobrazy i nowe gatunki.
Ale nie tylko zwierzęta są atrakcją parku. Dookoła nas jest też przepiękny i kolorowy świat ptaków. Jednymi z najliczniejszych są błyszczaki, zarówno rudobrzuche jak i purpurowosterne

Image

Image

Image

Image

Image

Dzierzby znane również w Europie

Image

Dzioborożce kafryjskie

Image

Image

Czajka szponiasta

Image

Co jakiś czas widzimy stada sępów

Image

A to wielki i przepiękny sekretarz

Image

Kraska liliowopierśna to jeden z najbardziej kolorowych ptaków w parku

Image

Image

A tu perliczka

Image

Frankolin czerwonogardły

Image

Nie mogło zabraknąć strusi - pan i pani strusiowa na spacerze...

Image

Image

No i na końcu moje ulubione żurawie – koronniki szare. Są w godle i na fladze Ugandy oraz na samolotach Uganda Airlines

Image

Robi się dobrze po 15-tej jak niebo zasnuwa się chmurami i zaczyna kropić deszcz. Chyba mamy już dość i wracamy powoli do campu.
Ale ale – coś wielkiego chodzi w oddali – to hipopotamy

Image

Chowają się w wodzie ale co chwila się wynurzają.

Image

Image

Image

Koniec tego zwiedzania, było mnóstwo emocji i widzę uśmiechnięte twarze mojej dziatwy 😊
A to najważniejsze. Zwierzęta są na prawdę na wyciągnięcie ręki to jest także niesamowite!
Wracamy do naszych namiotów na odpoczynek, następnego dnia jeszcze parę godzin w Masai Mara i przejazd do Nakuru.

c.d.n.
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
 
      
#6 PostWysłany: 29 Maj 2024 14:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 442
Loty: 1262
Kilometry: 2 520 628
platynowy
Znowu pobudka o 5.30 ale ponieważ wcześniej poszliśmy spać nie jest to problem, jestem super wyspany. Zbieramy graty i po śniadaniu żegnamy Enchoro Wildlife Camp.
Do bramy parku jest około 500m, wieczorem i w nocy znowu padało i droga nam trochę rozmiękła. Przejechanie tego krótkiego odcinka wymaga sporych umiejętności i naprawdę dobrych opon. Przed nami jedzie inny busik:

Image

My oczywiście dobrą terenówką dajemy radę

Image

Ale obok ekipa Masajów już czekała na „dobrowolną” pomoc w wyciąganiu z największego błota 😊

Image

Znowu brama Masai Mara.

Image

W parku będziemy jeszcze około 2 godzin.

Image

Zwierzęta te same, już bez ganiania za lwami. W pewnym momencie obserwujemy samotnego słonia zbliżającego się do ścieżki

Image

Ładny widoczek jeszcze z balonami w tle więc się zatrzymaliśmy. To chyba się mu nie spodobało bo wszedł na drogę i ruszył żwawo w naszym kierunku.

Image

Martine jest zaniepokojony, cofamy się trąbiąc. Słoń odpowiada swoim trąbieniem i dalej napiera wachlując mocno uszami.

Image

W końcu odpuszcza i schodzi na bok, jak go mijaliśmy to jeszcze przeraźliwie zatrąbił groźnie w naszą stronę. Taka przygoda na koniec Masai Mary 😊

Ruszamy w 6 godzinną trasę do Nakuru. Po relatywnie płaskim odcinku od miejscowości Narok zaczyna się odcinek górzysty. Wyjeżdżamy z rowu tektonicznego w góry. Najwyższy punkt drogi był na 2900m n.p.m.
Dookoła żyzne tereny środkowej Kenii.

Image

Tutaj uprawia się pszenicę, kukurydzę ale także i herbatę i kawę. Po drodze mijamy niezliczone wioski i miasteczka. Zabudowa wszędzie jest podobna – króluje blacha falista:

Image

Image

Ale dla mnie najciekawsi są ludzie. Ponieważ przez wsie jedziemy wolno więc robię trochę fotek

Image

Image

Image

Maj to jest tutaj jeden z najzimniejszych miesięcy, nic dziwnego, że ludzie poubierani w ciepłe kurty i czapki zimowe.

Image

Image

Image

Nie przeszkadza to chodzić na bosaka oczywiście

Image

Mnóstwo dzieci do nas macha i cieszy michy.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Tu wyraźnie usłyszeliśmy co wołali: „white people, white people…..” Moje dzieciaki w szoku!

Image

Dojeżdżamy do bramy Parku Narodowego Lake Nakuru, wpisanego na listę UNESCO.

Image

Cennik, jest trochę taniej niż w Masai Mara ale dalej sporo. Nie zmaterializowały się jeszcze zapowiadane duże podwyżki dla zagranicznych turystów.

Image

Jemy tu lunchyk pudełkowy pod drzewkiem na którym posiłek umilają nam błyszczaki

Image

Park Nakuru jest mały w porównaniu do Masai Mary i zjedziemy go w całe popołudnie. Zaczynamy od równin ze stadami zwierząt, głównie antylop, gazeli i bawołów

Image

Image

Pani „pumbowa” z blond fryzurą i dzieciakami

Image

Tutaj oprócz rozległej sawanny jest też las

Image

Image

Bardzo blisko nas przepiękny kob śniady

Image

A tutaj udało się ustrzelić bardzo ciekawe ptaki – parę wikłaczy olbrzymich. Mają bardzo śmieszne zwyczaje godowe, stado samców z tymi długimi ogonami podskakuje w wysokiej trawie aby zaimponować samiczce. Ja zrobiłem fotę już po godach

Image

Jedną z atrakcji parku Nakuru są nosorożce czarne. Rzeczywiście widzimy parę osobników z daleka i jeździmy długo i namiętnie aby namierzyć jakiegoś blisko. Niestety bez powodzenia. Ten samotnik był najbliżej gdzie udało się podjechać:

Image

Image

Centralną część parku stanowi jezioro Nakuru na którym żyją wielkie populacje pelikanów i flamingów.

Image

Image

Niestety flamingów nie obserwujemy (są gdzie hen po drugie stronie) za to pelikanów jest bardzo dużo:

Image

Image

Image

Jeszcze jeden fajny gatunek małpy: blue balls monkey czyli kotawiec sawannowy

Image

A dlaczego nazwa „blue balls” ? No właśnie dlatego 😉:

Image

Tu ustrzeliłem pięknego zimorodka srokatego

Image

Oprócz tego sporo „klasycznej” zwierzyny praktycznie na samej drodze, zebry, bawoły i pawiany

Image

Image

Image

Tuż przed samym wyjazdem jeszcze dorodny Pan Guziec:

Image

Park Lake Nakuru kończy się właściwe w centrum drugiego co do wielkości miasta Kenii czyli Nakuru:

Image

Tutaj mamy jedyny na wyprawie nocleg w hotelu. No całkiem przyzwoity hotel wybrałem i polecam, Eastmark Hotel Nakuru. Jest praktycznie cały pusty więc wita nas nawet sam właściciel upewniając się, że wszystko jest ok. Mamy w cenie kolację i śniadanie ale że jest jeszcze chwila to zabieram rodzinkę na spacer po mieście (upewniwszy się, że Martine odjechał na swoją kwaterę bo prosił nas solennie abyśmy sami nigdzie nie chodzili!)

Image

Dzieciaki chodzą po ulicy nie mogąc się nadziwić temu syfowi i bałaganowi, no tak wygląda w miarę cywilizowana Afryka przecież. Ale wszyscy dookoła są mili i się uśmiechają.
Trafiamy na bazar, gdzie córka odkrywa stoisko z bransoletkami….

Image

No tak, zostawiam tu „pokaźną” kwotę 😉 Wyszło po 4,5zł za jedną bransoletkę. Dla porównania w wielkich stoiskach dla turystów po drodze podobne bransoletki chodzą po 30-50zł !
Ale dalsze zwiedzanie miasta przerywa nam nagłe oberwanie chmury. Mamy wprawdzie kurtki przeciwdeszczowe ale na to, co leje się z nieba nie pomaga nawet parasolka! Prawdziwy „torrential rain”. Musimy schronić się po okapem miejscowego budynku razem z tubylcami. Miasto zamiera, po ulicach przelewają się rzeki wody dosłownie w 15 minut od rozpoczęcia ulewy.
Do hotelu mamy 200m ale wyjść na ulicę to jak wskoczyć do strumienia z wodą. Idziemy wobec tego na kawkę do knajpki obok. Tu kolejny szok cenowy. Filiżanka kawy kosztuje po przeliczeniu…. 40 groszy!! No ewidentnie trafiliśmy na lokal tylko dla miejscowych.
Po pół godzinie deszcz przestaje padać i 10 minut później na ulicy już nie ma śladu dużej wody. Tak to wygląda, trzeba po prostu przeczekać.

Jutro czeka nas wielogodzinny przejazd w kierunku parku Amboseli i Kilimandżaro.

Stay tuned!
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 02 Cze 2024 14:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 442
Loty: 1262
Kilometry: 2 520 628
platynowy
Z Nakuru do Parku Amboseli jest ponad 360km. W warunkach afrykańskiego ruchu drogowego zajmie nam to około 8 godzin. Wyjeżdżamy więc wcześnie rano zaraz po śniadaniu i staramy się przebić przez najbardziej zatłoczoną drogę Kenii – szlak z Mombasy przez Nairobi aż do granicy ugandyjskiej.
Mijamy po drodze Lake Elementaita, przepięknie położone wśród gór:

Image

Odpuszczamy Lake Naivasha, obok jest krater wulkanu Longonot:

Image

Mijamy znowu Nairobi pustą obwodnicą (jest płatna więc cały ruch idzie obok) i w ciągłym sznurze ciężarówek tniemy w kierunku Mombasy. Dopiero za Emali jest skręt z trasy na południe w kierunku Kilimandżaro i parku Amboseli. Martine oczywiście wyprzedza co się da jak szalony, czasami na trzeciego. Zupełnie nie reaguje na uwagi, że nas się nigdzie nie śpieszy.

Jedziemy przez małe miejscowości, gdzie kwitnie handel przyuliczny, trasą tranzytową przejeżdża bardzo dużo ciężarówek więc gdzie tylko można na ulicy stoją sprzedawcy. Oferują towar ryzykując życiem:

Image

Image

Image

Image

Ludzi wożą tu bardzo kolorowe busiki, oklejone ciekawymi napisami.

Image

Image

Image

Image

Zajeżdżamy w końcu na nasz ostatni nocleg – Nyati Safari Camp
Dojazdówka do campu jest totalnym off-roadem, po drodze trafiamy na stado żyraf i zebr. No jesteśmy dobre 3 kilometry od bramy parku:

Image

Image

Image

Image

Spotykamy też miejscowe kobiety zbierające chrust na opał

Image

Image

Zostawiamy w campie tylko graty, jemy szybki obiadek i pędzimy do bramy parku Amboseli, jest dopiero 15-sta:

Image

Opłaty takie same jak w parku Lake Nakuru:

Image

Image

Na niebie niesamowite zjawiska pogodowe, z jednej strony świeci słońce a na horyzoncie pojedyncze ściany deszczu, wygląda to nieziemsko

Image

Park Amboseli to jedna wielka sawanna poprzedzielana mokradłami i jeziorami.

Image

W pewnym momencie wydaje nam się, że widzimy dym, czy to pożar sawanny? Podjeżdżamy bliżej i okazuje się, że to pojedyncze diabełki pyłowe podrywane przez wiatr, sypie piachem na wszystkie strony!

Image

Image

Nagle wiatr się wzmaga i na naszych oczach formuje się wielkie tornado pyłowe. Zjawisko jest tak niesamowite, że stoimy w pojeździe z rozdziawionymi ustami.

Image

Jest dosłownie kilkaset metrów od nas i obraca się majestatycznie.

Image

Widok jest fantastyczny, jeszcze z tłem z chmurami burzowymi na horyzoncie.

Image

Trwa to tylko kilkanaście minut i kolumna piachu rozpada się nagle.

Image

Image

Jesteśmy tu zupełnie sami, w całym parku są może jeszcze ze trzy samochody. Zwierząt jest akurat jak na lekarstwo, pojedyncze antylopy, zebry i ptaki. Sporo jest ładnych żurawi – koronników szarych

Image

Gonimy gdzieś aby zobaczyć lwa ale jest zbyt daleko na dobre ujęcie, przemyka między zaroślami i siada do nas tyłem.

Po burzy piaskowej dopada nas gargantuiczna ulewa, która trwa równiutkie 10 minut i spłukuje cały piasek z naszego samochodu. Potem wychodzi jeszcze słońce i odsłania się fragment Kilimandżaro, które gdzieś tu w okolicy góruje nad horyzontem

Image

Image

Zapada zmierzch i wracamy do campu bogatsi o nowe doświadczenia, tym razem z niesamowitą przyrodą, która potrafi wytworzyć takie szokujące zjawiska pogodowe.

Image

Image

Image

Śpimy w namiotach posadowionych na wysokich podmurówkach, tłumaczą nam, że to w obawie przez lwami. Trochę się uśmiecham bo wydaje mi się, że to taka opowieść na dodanie „klimatu” do tego miejsca. Oj.. jak bardzo się mylę przekonam się już następnego dnia 😊

c.d.n.
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
13 ludzi lubi ten post.
rob_sad uważa post za pomocny.
 
      
#8 PostWysłany: 04 Cze 2024 18:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 442
Loty: 1262
Kilometry: 2 520 628
platynowy
Ostatni dzień wita dobrą pogodą, która już nas nie opuści aż do odlotu. Bo dziś już wracamy, wieczornym lotem z Nairobi przez Paryż do Warszawy. Pytam dzieciaków czy chcą coś jeszcze zobaczyć – ależ tak! Są napaleni na kolejny dzień odglądania przyrody i zwierząt w parku, jestem dumny!
Ale dopiero o 6 rano po szybkim śniadanku ruszamy zobaczyć w świetle dnia atrakcje parku Amboseli.

Przy śniadaniu lokalesi coś mocno podnieceni, twierdzą, że w nocy lwy podeszły pod obóz i trzeba było interweniować! No ale jak to? Jesteśmy parę kilometrów od bramy parku przecież? Uśmiecham się pod nosem z niedowierzaniem.
Wczoraj nie zwróciłem uwagi ale na wjeździe mamy bramkę wyposażoną w wystające druty i dookoła kampu pełno ogrodzenia
z drutami na sztorc. To właśnie przeciw lwom i słoniom.

Image

Image

Odjechaliśmy może 500m od bramy i nagle…

Image

No są, leniwie przechodzą obok dwa osobniki…. Uuuups, a jednak z nas nie żartowali!

Image

Image

Ledwo wjechaliśmy do parku a już napatoczyło się nam spore stado słoni

Image

Ładnie wyglądają na tle balonów (taka przejażdżka balonem rano kosztuje 400usd za 1,5 godziny)

Image

Obserwujemy młode z matkami

Image

Duży samiec podchodzi do nas ale nie zachowuje się agresywnie

Image

Image

Stado postanawia przeciąć nam drogę, podjechało też kilka innych samochodów

Image

Image

No tak, tutaj pełna symbioza

Image

No i w końcu chmury się rozstępują i jest!

Image

Pokazuje się nam Kilimandżaro prawie w całej okazałości. Widok zaiste imponujący

Image

A ja tam właśnie wszedłem dokładnie rok temu, na majówkę (dla chętnych link do relacji tutaj: https://www.fly4free.pl/forum/na-dachu-afryki,213,171134 )

Image

Podążamy ścieżkami parku w kierunku jezior i mokradeł, po drodze ptactwo – głównie czaple siwe

Image

Image

Image

Image

Stado impali przechadza się po naszej drodze, samce walczą nic sobie z nas nie robiąc

Image

"ten kto wygra będzie mój!" ;)

Image

Mijamy samotnego Masaja, jak się tu zabłąkał w parku?

Image

Przy pierwszych rozlewiskach obserwujemy stada flamingów, tu jeszcze z daleka

Image

Image

Przy jednym z jeziorem jest górka, która jest punktem widokowym, prowadzi do niej wąska i grząska grobla, można wejść na piechotę na szczyt

Image

Image

Image

I kolejna niespodzianka przyrodnicza: nektarniki przypominające bardzo kolibry:

Image

Image

A tu wielka ważka

Image

Obok taplają się hipopotamy

Image

Jeden wychodzi sobie z wody na posiłek

Image

Image

Nad hipciami przelatuje akurat stado pelikanów

Image

Image

Image

Dookoła sporo ptaków, mija nas bielik afrykański, świeżo po polowaniu

Image

Czapla nadobna

Image

I jerzyk

Image

W oddali kolejne stada słoni

Image

W końcu oglądamy stado flamingów z bliska, przepiękne te ptaki są w takiej gromadzie

Image

Image

Image

Kilka poderwało się do lotu

Image

Image

Objeżdżamy jezioro i kierujemy się z powrotem w kierunku bramy

Image

Po drodze pełno zwierzyny i ptaków, kolejne antylopy:

Image

Image

Tutaj drop olbrzymi

Image

Ciekawy bawolik białogłowy

Image

A na koniec jeszcze jeden koronnik szary – tych było tu kilkanaście

Image

Koniec zwiedzania, spędziliśmy dziś w Amboseli prawie 5,5 godziny. Przy bramie żegnają nas wesoło dzieci miejscowych kobiet sprzedających pamiątki. Tu było chyba najtaniej je kupić, baba chytrze mnie podeszła ze swoją czystą polszczyzną „u mnie taniej niż w Biedronce” 😊

Image

A tego słonia spotkaliśmy dobre 5 kilometrów od bramy parku, Martine twierdzi, że te słonie i lwy są wielkim utrapieniem miejscowej ludności

Image

Mijamy wioskę Kimana, gdzie na całej szerokości jezdni rozłożył się bazar, aż ciężko przejechać. Ale ja za to mam pole do robienia fotek:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Te trzy tuktuki były po prostu przepiękne

Image

Kolejna klimatyczna stacja benzynowa

Image

Image

Image

Wracamy do Nairobi tą samą zatłoczoną drogą, po drodze różne rzeczy można zobaczyć.

Image

Na szczęście lotnisko w Nairobi znajduje się od strony wyjazdu na Mombasę więc nie wpadamy w zakorkowane o tej porze miasto. Żegnamy się z Martine serdecznie, bardzo fajny kierowca, który bardzo się dla nas starał.
Wbijam jeszcze z ekipą do wypasionego Plaza Premium Longue (na PP).

Image

Są i dobre wiadomości dla miłośników znikających powoli B747! Otóż będzie jeszcze można długo i tanio polatać Jambojetem 😉

Image

Wsiadamy o 11 w nocy w B787 AirFrance i po krótkiej przesiadce w Paryżu docieramy bez przygód do Warszawy.
Ależ dzieciaki są zachwycone tą podróżą 😊 Nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z nimi i polecić wam taki właśnie wypad a pora deszczowa nie straszna w majówkę!
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off
16 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#9 PostWysłany: 05 Lip 2024 01:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Cze 2015
Posty: 11
Loty: 2
Kilometry: 17 572
Super wyprawa i relacja 👌👍 Pochwalisz się jakim aparatem robiłeś takie piękne zdjęcia?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#10 PostWysłany: 08 Lip 2024 08:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 442
Loty: 1262
Kilometry: 2 520 628
platynowy
@PiotrNH - zdjęcia zwierząt to w większości Sony a7 III z obiektywem Tamron 28-200 ale jest też sporo fotek robionych Iphonem 13Pro
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 10 Sie 2024 11:44 

Rejestracja: 08 Sty 2015
Posty: 1
Niesamowita relacja i przepiękne zdjęcia. Przeżyliście Państwo wspaniałą przygodę. Ja także planuję taką przeżyć na początku lutego 2025 zabierając do Kenii 2 moich dzieciaków i żonę. Czy podzieli się Pan namiarem na kierowcę? Czy Kierowcę załatwiał Pan osobno a osobno w ramach oferty z lokalnego biura noclegi, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałem? Serdecznie pozdrawiam.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 14 Sie 2024 20:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2011
Posty: 442
Loty: 1262
Kilometry: 2 520 628
platynowy
Tu namiar do naszego kierowcy Martina +254723442842 kontakt przez Whatsapp oczywiście. Pogadaj z nim i napisz co się konkretnie interesuje. Pisałem w relacji o cenach więc będziesz miał pogląd które opcje są najbardziej opłacalne.
_________________
Image

"Turysta to ktoś, kto już od przyjazdu myśli o powrocie do domu, podczas gdy podróżnik nie wie, czy w ogóle wróci"
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 25 Sie 2024 19:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2012
Posty: 249
Loty: 375
Kilometry: 694 576
niebieski
piękne foty :-)
_________________
pozdrawiam:

Image

https://mojeflagi.blogspot.com/
Góra
 Profil Relacje PM off
hiszpan lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 13 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group