Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 6 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 15 Sty 2025 17:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2423
Loty: 902
Kilometry: 2 014 620
HON fly4free
Na początku grudnia myślałem, że skończyłem latanie na 2024, ale firma ogłosiła darmowy ostatni tydzień grudnia dla wszystkich i korciło mnie by gdzieś ruszyć. Problemem oczywiście było wpasować się w wolne 25-31.12, bo 2 stycznia miałem już bilet do Kamerunu.
Obserwowałem czartery, bo samoloty rejsowe w tym czasie to dramat cenowy. Zasadniczo w grę wchodziło Goa, Gambia lub Republika Zielonego Przylądka. Już byliśmy zdecydowani na Indie, bo pojawiła się cena 1200, ale jak się zabrałem za kupowanie to zniknęły. Potem pojawiła się Gambia za 1970 zł i tam zdecydowaliśmy się polecieć. Bilety kupione na tydzień przed.

Umawiam na kolejny dzień wizytę do lekarza medycyny by zaszczepić dzieciaki na żółtą febrę i wziąć receptę na malarone. Szukam też intensywnie noclegów, a przede wszystkim samochodu na miejscu. Po długich szukaniach znalazłem tylko 1 wolny samochód w jednej wypożyczalni aż po 2000 zł/tydzień. Ułożyłem plan na dotarcie do St. Louis na północy Senegalu i zadowoleni wsiedliśmy w Enter Air w 7-godzinny bezpośredni lot.

Taki czarter to super sprawa. Maxy są całkiem wygodne, jedzenie na pokładzie w akceptowalnej cenie, ale najważniejsze jest to, że w 7h lądujemy w innym świecie.

Ten inny świat, czyli Gambia, na dzień dobry wita podatkiem przylotowym 20$ lub euro (można płacić kartą). Wszyscy mają się ustawić w kolejce do zapłaty zanim dadzą paszporty. Z uwagi na wózek, wpuszczają nas bez kolejki. Jeszcze tylko odbiór bagażu i idziemy po samochód. Ten jedyny, który mogliśmy wypożyczyć to stary SUV Lincoln sprowadzany z USA. Trup niesamowity. Na dzień dobry nie odpalił :). Podnieśli maskę, podłączyli pod inny akumulator i klapa nie chciała się już zamknąć :). A potem tylna otwierała się i od razu zamykała i trzeba było trzymać by nie walnęła w głowę.

A jak już odpalił to paliły się 4 kontrolki (w tym silnika) i pikały alarmy. Powiedziałem by nas podrzucili do naszego B&B i go naprawili zanim ruszymy w drogę.

Drugi dzień zaplanowany był na odpoczynek, więc nie spieszyło nam się z samochodem. Korzystamy z (zimnego) basenu w naszym B&B i odwiedzamy strip w Senegambii. To taki kawałek ulicy z knajpkami. Pełno Polaków (w końcu przyleciały Katowice i Warszawa w jednym czasie wczoraj), knajpy mają wypisane polskie menu i każdy znajdzie coś dla siebie w przystępnej cenie.

Gdy popołudniu idziemy w stronę parku małp Bijilo i po drodze łapie nas nasz samochód. Odpala i zamyka się przednia klapa, ale reszta dalej nie działa. Trudno, Afryka.

W parku naciągnęli nas jeszcze na banany i orzeszki dla zwierząt, a szefu chciał jeszcze dorzucić przewodnika. Zbędny wydatek.

A małpki fajne :). Dla dzieciaków super zabawa.

Image

Image

Image

Image

Małpki nie są agresywne i czekają ładnie aż dostaną coś do jedzenia.

Image

Są tu też red colobus i mieszańce. Czerwonych jest mało, ale udało nam się spotkać na drzewie jak się iskały.

Image

Image

Wszędobylskie jaszczurki:

Image

I jeszcze trochę karmienia:

Image

Image

Image

Zaglądamy jeszcze wieczorem na plażę. Ładna i czysta. Woda dość ciepła, jak ktoś lubi to może posiedzieć. Taki kurort wakacyjny :)
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image


Ostatnio edytowany przez cart, 19 Sty 2025 22:25, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
19 ludzi lubi ten post.
Gadekk uważa post za pomocny.
 
      
Przygoda w Tajlandii: Phuket i Chiang Rai w jednej podróży od 2933 PLN. Wyloty z 2 miast Przygoda w Tajlandii: Phuket i Chiang Rai w jednej podróży od 2933 PLN. Wyloty z 2 miast
Majówka w Grecji: Korfu na 7-dniowe all inclusive od 2691 PLN. Wyloty z 4 miast Majówka w Grecji: Korfu na 7-dniowe all inclusive od 2691 PLN. Wyloty z 4 miast
#2 PostWysłany: 16 Sty 2025 10:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2423
Loty: 902
Kilometry: 2 014 620
HON fly4free
Kolejnego dnia chcieliśmy przejechać do Toubakouta w Senegalu, po drodze odwiedzając park Fathala. To tylko 80 km drogi, ale po drodze był prom i granica.
Do promu w Banjul dojechaliśmy w 15 minut i podjechałem od strony jak nawigacja prowadziła. Tu był pan i powiedział, że to droga dla VIP i jak chcę tędy przejechać to muszę dogadać się z szefem.
Pojechałem do normalnej kolejki i stanąłem. Kompletnie nic się nie ruszało. Trasę obsługuje jeden starutki prom Kunta Kinteh i wygląda na to, że zabiera około 20 samochodów co godzinę oraz ogromną ilość ludzi.

Image

Cóż. Idę na bramkę do gościa i pytam jak to przyśpieszyć. Pan zaprowadził do kasy po bilet i pyta się ile dam do przyśpieszenia. Zaproponowałem 400 dalasi (niecałe 6$) i pan wyglądał na bardzo zadowolonego. Podjechałem więc z powrotem do kolejki dla VIP i przejechałem. Potem nakrzyczał na mnie jakiś duży pan w białym mundurze, ale jak usłyszał, że już zapłaciłem to się uspokoił.

Moją kolejką wjeżdżało więcej samochodów niż zwykłą. Była trochę walka by wjechać za bramę. Potem dalsze czekanie i po 5h (!!!) udało nam się przekroczyć do Barra. Zrujnowało nam to kompletnie plan, ale przynajmniej jesteśmy po drugiej stronie. Skutecznie też wyleczyłem się z próbowania jechania tędy z powrotem. Najbliższy most jest 120 km na wschód.

W Barra na szybko oglądamy Fort Bullen - jedna z kilku lokalizacji pod wpisem Unesco odnośnie niewolnictwa w Gambii. Fort w środku jest w remoncie, a z zewnątrz jak to bywa jest "very basic".

Image

Image

Chłopaki trochę biegają po okolicznej plaży, a my oglądamy jak miejscowi próbują trafić w owoce baobabu.

Do granicy z Senegalem to kolejna chwila. Granica jest bardzo chaotyczna, wygląda na to, że mnóstwo ludzi chodzi bez żadnego ładu, ale jak przyjechaliśmy samochodem to kierują nas na postój i pokazują, gdzie trzeba się zgłosić. Oprócz zwykłego okienka, musiałem pójść z tyłu by dostać jakiś papier, że wyjeżdżam samochodem z Gambii.

Po senegalskiej stronie to samo. Jak już chciałem odjeżdżać to powiedzieli, że mam się zgłosić do jeszcze jednego okienka po passage. Pokazuję papiery samochodu i prawo jazdy, a oni, że moje prawo jazdy jest złe i mi nie wydadzą. Trochę się wkurzyłem. Opcją było, aby jakiś lokales na siebie zarejestrował i nas woził po Senegalu, ale ten co się napatoczył to chciał za dużo kasy.

Okazało się potem, czego nie wiedziałem, że do Senegalu wymagane jest międzynarodowe prawo jazdy. W ilu krajach widziałem ten wymóg i zawsze jeździłem na polskim prawku... No ale tu się uczepili i koniec.

Dzień zbliżał się ku końcowi, do Toubakouta jest tylko 30 km, dzieci zmęczone, więc postanawiam jechać na przypał. Oczywiście zgarnęli nas na pierwszym checkpoincie.
Poczekaliśmy chwilę na eskortę i zawieźli nas do urzędu celnego w Toubakouta.

Powiem tylko, że negocjacje trwały z 2h, brał w nich udział właściciel naszego hotelu i jego pomocnik. Udało mi się zbić mandat z 300k na 100k CFA (700 zł). Piękny prezent na moje urodziny tego dnia, dzień katastrofa.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
 
      
#3 PostWysłany: 16 Sty 2025 23:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2423
Loty: 902
Kilometry: 2 014 620
HON fly4free
Wieczorem, jak już kurz opadł, musieliśmy przerobić cały plan. Oryginalny to pojechanie do Dakaru i potem na północ do Saint Louis. My niestety musieliśmy wracać na granicę i ten czas zagospodarować inaczej.
Nikt mi nie kazał jednak wracać z samego rana, więc pomyśleliśmy, że weźmiemy jeszcze rejs na Deltę Saloum oraz park Fathala, który mieliśmy widzieć wczoraj.

Po przerobieniu finalny plan wyglądał tak:

Załącznik:
gambia.jpg
gambia.jpg [ 148.8 KiB | Obejrzany 384 razy ]


Jedziemy na nadbrzeże i tam czeka już łódka. Delta Saloum to ogromne rozlewiska ze wspaniałym ptactwem, wpisane na listę Unesco.

Image

Ma ogromne ilości namorzyn. Wpływamy w jeden z kanałów i podziwiamy.

Image

Image

Image

Co ciekawe, jak jest odpływ, to jest sezon do zbierania ostryg. Oblepiają one sporą część namorzyn. Miejscowi stoją w wodzie i zbierają setkami kilogramów. A ja głupi potem płacę w EU grubą kasę ;-)

Image

Raj dla ptaszków. Niestety pelikany głównie można spotkać wieczorem. Mieliśmy mieć rejs wczoraj wieczorem, ale już nie było czasu.

Image

Ostrygi:

Image

Image

Kolejnym osobliwym miejscem w Delcie Saloum jest wyspa muszelkowa. Jest całkiem duża, rosną na niej drzewa i jest szlak. Ciekawe jak to powstało...

Image

Image

Image

Image

Spacerujemy tu trochę.

Image

Po 2h wracamy do samochodu. Wymeldowujemy się i jedziemy do Parku Fathala. To prywatny park. Można zwiedzać z własnym 4x4, ale trzeba mieć przewodnika. Płacę 100 euro za nas i w oczekiwaniu na wolnego przewodnika oglądamy żółwie i krokodyle przy recepcji.

Image

Image

W końcu dołącza do nas pani przewodnik i jedziemy. Safari trwa niecałe 2h. Już po chwili oglądamy jedynego nosorożca w parku! Była para, ale ponoć pan nosorożec pewnego dnia nie był w nastroju i rogiem zabił swoją towarzyszkę...

Image

Oglądamy też inne zwierzaki. Tu zebra, którą złapałem z kupą w powietrzu ;-)

Image

Image

Stadko bawołów leśnych. Różnią się przede wszystkim rogami i są trochę mniejsze.

Image

Image

Image

Żyrafy natomiast nie bardzo chciały się pokazać. Siedziały w krzakach i udało mi się zrobić tylko takie zdjęcie:

Image

Na powrocie jeszcze antylopa, która chłodziła się w bajorze:

Image

I w tym samym miejscu nosorożec. Udało nam się właściwie zobaczyć wszystkie zwierzaki.

Image

Dla starszych dzieci (powyżej 150 cm) można wejść do wybiegu z lwami. My oczywiście nie mogliśmy.

Wracamy do granicy. Reflektuję trochę ten Senegal i w sumie jestem zadowolony, że wjechałem pomimo tej kary. Udało mi się zobaczyć dwie najważniejsze rzeczy na południu i jak kiedyś wrócę do Dakaru to pojadę prosto na północ.

Procedura przechodzi szybko i jesteśmy z powrotem w Gambii. Nasz cel to Jufureh i wyspa Kunta Kinteh. Najpierw jednak bez rezerwacji udaje się zdobyć domek w jedynym tu miejscu noclegowym. Aby dotrzeć na wyspę, trzeba zapłacić za łódkę i za wstęp. Łódka ma pełno wody i przecieka, więc decyduję się tylko ja i starszy syn. Kapoki są, więc można zaryzykować.

Image

Wyspa jest strategicznie położona na rzece Gambia i dlatego zbudowano tu fort.

Image

Dużo z niego nie zostało, ale są makiety rekonstrukcyjne i opis, że rezydowało tam kilkadziesiąt osób.

Image

Image

Image

Image

Na brzegu jeszcze oglądamy inne pozostałości związane z niewolnictwem z wymownym pomnikiem:

Image

Plażą wracamy na nocleg.

Image
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
16 ludzi lubi ten post.
 
      
#4 PostWysłany: 18 Sty 2025 11:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2423
Loty: 902
Kilometry: 2 014 620
HON fly4free
Po śniadaniu jedziemy w stronę wschodnią Gambii. Droga jest dobra, ruch mały. Jeżdżą przede wszystkim bardzo zdezelowane busy i niestety wiele z nich stało albo zepsutych na stałe, albo było naprawianych po drodze.
W praktycznie każdej wiosce jest check point i oczywiście każdy mundurowy chce zamienić z nami kilka słów. Jeden nawet koniecznie chciał zostać moim przyjacielem i żeby mu podać mój whatsapp do przysłania zaproszenia do Polski. Dałem mu jakiś zmyślony numer, ciekawe do kogo napisze...

W Farafeni znajdujemy jakąś restaurację. Ogólnie jest mega problem by coś zjeść na prowincji, więc pomimo dość wczesnej pory decydujemy się na lunch. Miasteczko tętni życiem, jak to w Afryce - wszyscy wszystko i wszędzie sprzedają. Jest nawet spory supermarket, gdzie udaje mi się wymienić euro oraz byliśmy trochę w szoku widząc cały dział nabiału produktami z Polski! Było mleko łaciate, jogurty, masło, różnej maści serki, a nawet lody. Ciekawe jak to się opłaca importować tyle drogi.

Dojeżdżamy w końcu do Wassu. To jedno z kilku miejsc w Senegambii z tzw. stone circles. W Wassu jest kilka takich kręgów. Płacimy jakieś grosze za wstęp, przewodnik pracuje za tipa.

Image

Te kręgi powstawały aż przez 1500 lat! Początkowo nie wiadomo było po co i dlaczego, aż w końcu odkopali jakieś czaszki i zaczęły się badania. Wygląda na to, że było to miejsce pochówku ważniejszych osób w tamtych społecznościach.

Image

Te małe kamyczki położone na monolitach to ponoć kładli głównie odwiedzający, na szczęście.

Image

Monolity wycinano kilkaset metrów dalej z litej skały i transportowano. Wiele z nich upadło z uwagi na warunki atmosferyczne, ale nikt tego nie restoruje.
To jak są stare widać tutaj, gdy drzewo, które wyrosło pośród kręgu.

Image

Niedaleko, na maps.me, w Kuntaur, zobaczyłem, że jest zaznaczony punkt łódek na szympansy i hipopotamy. To tylko kilka kilometrów, więc postanawiamy tam podjechać. Okazuje się, że są łódki i za 40 euro możemy mieć wszyscy 2h wycieczkę łodzią. Szympansy gwarantują, a hipopotamy nie są pewni, bo one cały czas się ruszają.

Image

Kilka rodzin szympansów zostało tu relokowanych i wypuszczonych na wyspach na rzece Gambia. Bardzo ładnie się przyjęły i się rozmnażają. Trochę ich szukaliśmy i w końcu się udało:

Image

Siedzą w koronach drzew, więc nie było łatwo zrobić jakieś sensowne ujęcia.

Image

Image

Image

Jeden z nich na szczęście zszedł bardzo nisko i się zaprezentował. Rangerzy od czasu do czasu je dokarmiają, więc z ciekawości schodzą bliżej.
Trzymamy jednak mimo wszystko dystans z łódki, bo ponoć jak się bliżej podpływa to one tego bardzo nie lubią.

Image

Image

Płyniemy w drugie miejsce. Tam też udaje się zobaczyć rodzinę. Jest nawet klatka, z której wypuszczają szympansy na wolność.

Image

Ten szympans to szefu drugiej rodziny.

Image

Z szympansów jak widać byliśmy bardzo zadowoleni :). Hipopotamów niestety nie widzieliśmy, ale to nic. Pewnie i tak byłoby widać tylko wystające uszy z wody.

Jedziemy do Janjabureh na nocleg. Zarezerwowałem na bookingu jakby się wydawało ładny hotel. Tak naprawdę to bungalowy położone pięknie nad rzeką. Połowa jeszcze w budowie.
Najpierw jednak czekaliśmy ponad 1.5h na jedzenie, a potem z rozbrajającą szczerością powiedzieli, że u nich nie ma ciepłej wody jeszcze (sam domek i łazienka bardzo ładne).
Po naszych uwagach, że jak można prowadzić hotel za 80 euro bez ciepłej wody, pani przyniosła czajnik elektryczny i duże wiadro. W tym momencie zabrakło prądu, więc zrobiło się też śmiesznie.
Po kilku minutach prąd jednak wrócił i trzeba było umyć się z wiadra.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
hiszpan uważa post za pomocny.
 
      
#5 PostWysłany: 19 Sty 2025 11:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2423
Loty: 902
Kilometry: 2 014 620
HON fly4free
Janjanbureh (albo Georgetown) położone jest na spore wyspie na rzece Gambii. Tutaj, jak i w wielu innych miejscach w Afryce Zachodniej, było miejsce wywozu niewolników.
Dużo zabytków z tego czasu nie zostało. Slave House jakoś się jeszcze trzyma, ale reszta jest w totalnej rozsypce.

Image

Jest też freedom tree:

Image

Wracamy w stronę stolicy. Wynajmujemy apartament przy samym stripie. Mamy właściwie 2 dni do zabicia, bo już nie ma co tu robić. Korzystamy trochę z basenu, ale woda jest zimna. Ciekawością jest, że na dach budynku obok regularnie przylatują sępy.

W przedostatni dzień wybieramy się na południowy kraniec Gambii do farmy drapieżników. Miejsce założył jakiś biały, który ratował węże i inne stworzenia. Miejsce nie jest jakoś super przyjemne, bo większość zwierzaków przetrzymywanych jest w kamiennych kręgach. No ale dla dzieciaków trochę atrakcji.

Image

Image

Image

Niektóre węże i kameleony pozwalają brać na ręce.

Ostatni dzień to już zupełne nudy. Samolot mamy dopiero wieczorem, wymeldowujemy się o 12 i jeździmy po okolicach by jeszcze coś zobaczyć, ale nic ciekawego nie ma. Dla nas, którzy dość intensywnie spędzają czas na wyjazdach to trochę męczarnia. Gambia to taki kraj na 3 dni, resztę turnusu trzeba przeleżeć na plaży ;-)

Po powrocie miałem 5 dni odpoczynku i znowu pakowałem się do Afryki, ale o tym w następnej relacji.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
 
      
#6 PostWysłany: 23 Sty 2025 17:21 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Wrz 2011
Posty: 2663
Loty: 245
Kilometry: 299 855
Ta wyspa na której byłeś Kunta Kinteh (kiedyś używana nazwa Wyspa Świętego Andrzeja) była przez chwile we władaniu Kurlandii która natomiast wtedy była lennem Rzeczypospolitej. Więc na upartego taka dawna quasi- kolonia Polski w Afryce.

Jak zawsze fajna relacja :)
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 6 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group