Autor: | Djorkaeff [ 21 Maj 2019 23:12 ] |
Temat postu: | Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w KUT |
Na początek kilka liczb: 3 odcinki podróży 2 kontynenty 1 dzień 0 noclegów ![]() No dobrze, ale dlaczego na jeden dzień? Gruzja? No a dlaczego nie? ![]() ![]() Ale do rzeczy. Wyszedłem z domu w piątek o 21, po kilku minutach stawiłem się na dworcu Gdynia Główna. I tu pojawia się problem. Problem, który trochę przewidziałem, bo początkowo chciałem nawet wrzucić relację live, ale obawiałem się że relacja zakończy się na podróży opóźnionym pociągiem i jednodniówce we Wrocławiu. No właśnie, pociąg „Rozewie” miał być opóźniony o 15, 25, 30, następnie 40 minut... po tym ostatnim komunikacie uznałem, że jeśli opóźnienie wzrośnie do ponad 50 minut, to odpuszczam. W końcu, miałem być we Wrocławiu Głównym o 4.57, a lot miałem o 6.25. Ale tu uśmiechnęło się do mnie szczęście, bo opóźnienie zmalało do 25 minut i pociąg w końcu przyjechał. A niech to, ryzykuję, powinien nadgonić. Ostatecznie udało się, do Wrocławia dotarłem z 15-minutowym opóźnieniem po godzinie 5. Wcześniej zamówiony Uber postanowił zarobić 10 zł poprzez anulowanie kursu, zamiast poczekać na mnie 3 minuty, musiałem więc liczyć na kolejny. Całe szczęście, następny przyjechał już po minucie i po niecałych dwudziestu minutach jestem na lotnisku. 5.40, jeszcze jest czas żeby się chwile ponudzić. ![]() nadmorska miejscowość Poti Lot trwał 3,5 godziny, większość czasu to sen, potrzebny po nocce w pociągu. Wysiadając wiedziałem, czego się spodziewać – przewidywane były 33 stopnie i takie też było odczucie o godzinie 12 miejscowego czasu. Jedyne zaskoczenie to bardzo mocny wiatr, rzadko mamy taki nad morzem. W tym wypadku ratował on sytuację w taki upał. Krótka kontrola paszportowa i już mogłem przedrzeć się przez tłum taksówkarzy, który nie dawał spokoju. Ale ja już miałem bilet na Georgian Bus, 5 GEL i godzina odjazdu wyznaczona na 12.30. Jak się za chwilę okazało, godzina ta jest tylko teoretyczna, skończyło się na 25 minutach siedzenia w busie nagrzanym jak piekarnik i obserwowaniu kierowców, którzy raz to rozmawiali, raz to siadali za kierownicą z papierosem w ustach, by po chwili wysiąść. Kiedy już ruszyliśmy, dalej można było odczuć ciekawe różnice – po drodze z lotniska do miasta mijaliśmy stacje benzynowe opanowane przez krowy, a kierowca urządzał sobie wyścig z innymi użytkownikami ruchu drogowego. Poprosiłem o wysadzenie mnie przy dworcu autobusowym/ kolejowym nr 2. ![]() ![]() Tam było wszystko, czego potrzebowałem na początek pobytu. Szybkie zakupy w Sparze, w tym czurczechele do zabrania do domu, kawa i przede wszystkim internet w McD oraz mnóstwo taksówek. Plan był taki: pojechać do klasztorów Gelati i Motsameta, a podróż zakończyć na katedrze Bagrati w Kutaisi. Spojrzałem na forum, zapytałem sprzedawców w Maku i mniej więcej wiedziałem jaką cenę zaproponować taksówkarzowi. Problem jednak taki, że o ile z młodymi ludźmi bez problemu dogadywałem się po angielsku, o tyle z taksówkarzami trzeba było zaszaleć z rosyjskim. A ja niestety, jeśli chodzi o inne języki słowiańskie, to lepiej mi idzie z kaszubskim niż rosyjskim. Ale nic, szybka nauka liczb przy kawie pomogła i już wiedziałem, że ten „sorok” to nic obraźliwego, tylko kierowca życzy sobie 40 GEL za ten kurs. Niby dwa razy więcej niż proponowałem, ale nadal niecałe 60 zł za ponad dwie godziny jazdy po górach i pagórkach, nie brzmi to źle. Zamiast smażyć się na słońcu próbując coś dukać, wsiadłem do samochodu i ruszyliśmy. Niestety, upał w nie najnowszym samochodzie, tamtejszy sposób jazdy i ruch drogowy, a także kręte drogi nie działały dobrze na moje samopoczucie. Na szczęście śniadanie zostało ostatecznie na swoim miejscu i po jakimś czasie mogłem już wysiąść przy klasztorze Gelati, położonym najdalej od miasta. Monastyr powstał już w XII wieku i oferuje piękne freski i ikony, a również malownicze położenie i niesamowitą atmosferę w środku. Równie wielu jest tam pielgrzymów/wiernych, jak i turystów, więc czuć klimat. Do tego brodaci księża i ich śpiewy oraz podniosły sposób czytania. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Ciąg dalszy nastąpi ![]() |
Autor: | marcino123 [ 22 Maj 2019 07:39 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Dobrze zwariowany pomysł ![]() Szacun, za jego realizację. |
Autor: | cypel [ 22 Maj 2019 09:47 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Panie jaka to Azja skoro Australia jest w eurowizji ![]() a jednodniówka elegancka i dzięki za inspirację, jak landryna zjedzie trochę z cen to skoczę do Kutaisi po wino i sulguni |
Autor: | Djorkaeff [ 22 Maj 2019 09:55 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
No musi być trochę clickbait w tytule ![]() |
Autor: | NikodemFM [ 22 Maj 2019 16:51 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
A dopiero co wczoraj patrzyłem na mapę USA i mówię sobie: "polecieć na 1 dzień do USA"? Nie no, niemożliwe, żeby inny kontynent tak szybko zdobyć. A tu proszę ![]() ![]() |
Autor: | wawerek [ 22 Maj 2019 17:13 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Podziwiam ludzi, którzy w jeden dzień odpalają takie numery. |
Autor: | wasil10 [ 22 Maj 2019 17:16 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Ja również. Szacunek za pomysł, wykonanie i inspiracje. Mam jednak pewne zastrzeżenia co do relacji. Krótko, kilka zdjęć i tona polubień. Niektórzy nieźle się produkują, fajnie piszą i mają przepiękne zdjęcia i kończą z 5-6cioma. Żeby nie zniechęciło ich to jeszcze bardziej ![]() I żeby nie było, nie umniejszam nic tej relacji i zasługuje na tyle łapek w górę, ale inne też! ![]() |
Autor: | Szyn3k [ 22 Maj 2019 17:23 ] |
Temat postu: | Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w KUT |
Bo czasem warto trzymać się przysłowia: „co za dużo, to niezdrowo”. Ja wolę osobiście krótkie i zwięzłe relacje okraszone niewielką liczbą zdjęć. ![]() Nie znaczy to, że nie doceniam pracy autorów długich relacji. Najzwyczajniej w świecie zdarza się, że jest brak czasu na zapoznanie się z nimi - i jak widzę, że na pierwszy rzut oka przeczytanie całej zajmie mi 2 godziny, to odpuszczam ![]() |
Autor: | NikodemFM [ 22 Maj 2019 17:50 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Prawda jest taka, że jak ktoś będzie chciał zrobić podobna trasę to będzie szczegółowo czytał daną relację, żeby poznać wszelkie wskazówki i żeby czegoś się dowiedzieć ![]() ![]() |
Autor: | Djorkaeff [ 06 Cze 2019 22:48 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Po odwiedzeniu klasztoru Gelati, wróciłem do taksówki, po drodze starannie omijając gryzące się trzy bezpańskie psy. Zakupiłem jeszcze magnes za 3 GEL przy stoisku z pamiątkami, w samym Kutaisi później okazało się że pamiątki są raczej droższe. Droga do klasztoru Motsameta była równie kręta jak poprzedni odcinek, a do tego zakupiona wcześniej gruzińska lemoniada nagrzała się w upale i smakowała jak fatalna zupa. Na szczęście przejazd był krótki i po wyminięciu kilkunastu krów, zatrzymaliśmy się tuż przy torach. Tu niespodzianka, sądziłem że będę musiał ten kawałek iść pod górę, a tymczasem monastyr znajduje się nieco w dół od linii kolejowej. Już na samym początku krótkiej przechadzki zahaczyłem o mały cmentarz, trochę różniący się wyglądem od naszych. ![]() ![]() Kilkadziesiąt kroków w dół docieram do klasztoru, mniejszego niż Gelati, ale chyba ładniej położonego. Z prawej strony są piękne widoki na kanion rzeki Tskaltsitela, w oddali można dostrzec kościół Mtavarangelozi położony na samej górze zalesionego wzgórza. Sam zaś klasztor Motsameta posiada grobowce dwóch gruzińskich książąt, Dawita i Konstantina, męczenników później uznanych za świętych. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Na miejscu odbył się już lub dopiero miał odbyć ślub, dlatego sporo gości pozowało do zdjęć. Ja przysiadłem na jakiś czas obserwując odświętnie ubranych miejscowych i relaksując się w ciekawych okolicznościach przyrodniczo-historycznych. Po kilkunastu minutach nastała pora na powrót do Kutaisi i odwiedzenie ostatniego miejsca sakralnego w planie, czyli katedry Bagrati. Znałem katedrę Bagrati ze zdjęć, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jej obecny wygląd to sprawa całkiem świeża. Tymczasem już tablica przy bramie wejściowej pokazuje jak kilkadziesiąt/kilkanaście/kilka lat temu wyglądało to miejsce, jeszcze w połowie zeszłego wieku były to ruiny. I rzeczywiście, jeśli przyjrzeć się bliżej, to tylko mała część murów wygląda na oryginalne, reszta to rekonstrukcja zakończona w 2012 roku. Rekonstrucja według UNESCO na tyle naruszająca integralność pierwotnych fundamentów, że instytucja usunęła katedrę dwa lata temu ze swojej Listy Światowego Dziedzictwa. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Decyzja jaka by nie była, nie zmienia faktu, że w tym miejscu również czuć powiew historii. W środku zachowała się część fresków, a akurat odbywająca się msza dodała miejscu podniosłą atmosferę. Po zwiedzeniu, zrobiłem małą przerwę przy katedrze, podziwiając widok na miasto i góry Małego Kaukazu. Przy okazji okazało się, że ser który kupiłem wcześniej, i który wyglądał zupełnie jak nasze warkocze oscypkowe, był zupełnie niezjadliwy, twardy i włóknisty. A to oznaczało, że koniec z oszukiwaniem żołądka, czas wybrać się na jakieś dobre gruzińskie jedzenie. ![]() Cerkiew św. Jerzego ![]() W drodze z Bagrati do centrum zahaczyłem jeszcze o kościół świętego Jerzego. Większość trasy prowadziła w dół, a tuż po przejściu rzeki Rioni wszedłem do informacji turystycznej. I to był bardzo dobry wybór, internet śmigał, toaleta była normalna, a dodatkowo mogłem za darmo wydrukować boarding pass na lot powrotny. I to właśnie chyba są te zmiany, które widać na przestrzeni ostatnich lat – w czasie tego jednego dnia nie trafiłem na żadną toaletę typu dziura w ziemi ani nie miałem problemu dogadać się z młodymi osobami po angielsku. Pewnie na razie dotyczy to miast, ale czy jeszcze niedawno tak to wyglądało nawet w miastach? ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() W każdym razie głód dalej dawał o sobie znać, wybrałem się do restauracji El Depo, która jest nieco na uboczu. Rozkopane ulice, krzywe chodniki, ale to właśnie sugerowało, że niekoniecznie będzie tam masa turystów. Byłem jedynym turystą, klientela i obsługa typowo miejscowa (zero uśmiechu, niecierpliwość, ale nie że nieuprzejmość). Uraczyłem się chinkali i chaczapuri oraz miejscowym piwem. Porcje były tak wielkie, że 2/3 chinkali wziąłem na później i starczyło mi to potem na dwa kolejne posiłki. I to wszystko za 12 GEL. ? ![]() ![]() Tuż obok restauracji Najedzony, dwie godziny do autobusu lotniskowego, w sam raz żeby spokojnie przejść się po mieście. Nadal bardzo ciepło, więc sporo czasu spędziłem nad rzeką, obserwując kolejkę linową przewożącą ludzi nad rzeką. Całkiem przyjemnie jest również w parku centralnym, nie mogło się też obyć bez wizyty przy fontannie na placu Agmashenebeli, powstałej w 2011 roku. Znajduje się na niej 30 figurek, głównie zwierząt. Są to kopie dużo mniejszych figurek odnalezionych w całej Gruzji przy okazji wykopalisk archeologicznych. ![]() Logo AC Milan zdecydowanie oszpeca miasto, no ale rozumiem, Kacha Kaładze zrobił swoje ![]() ![]() ![]() ![]() O godzinie 20 miałem umówiony transport Georgian Busem na lotnisko. Wcześniej potwierdziłem mailowo, że będę czekał przy informacji turystycznej, zawsze zgłasza się dokładny adres. Z jednej strony wygodne, bo odbierają cię z konkretnego miejsca, ale z drugiej strony, tak naprawdę kierowca kilka razy krąży po centrum miasta, a cały przejazd trwa jakieś 45 minut. Na lotnisku panował ogólny bałagan, terminal jest rozbudowywany, ale póki co wszyscy tłoczą się w niewielkiej, starszej części. Gruzini mają osobną kolejkę do kontroli bezpieczeństwa, ale o tym dowiedzieć się można dopiero po 10 minutach stania w kolejce, bo w tym tłoku przepływ informacji nie działa zbyt dobrze. Całe szczęście, po kontroli okazuje się że zimne napoje na lotnisku są w niezłej cenie, a w moim plecaku nadal znajduje się sporo chaczapuri. Starczyło też na posiłek po wylądowaniu, już przed godziną 2 w Gdańsku. Do Gdyni wracałem „imprezowym” SKM o godzinie 2.10 i siatka po rzeczonym chaczapuri okazała się równie przydatna co wcześniej sam posiłek, bo jedna z imprezowiczek z Sopotu nie była w najlepszej formie. Tym bohaterskim akcentem, ratując stan podłogi trójmiejskiego pociągu, zakończyłem tę jednodniową wyprawę. ![]() Czy warto? Zdecydowanie tak, oczywiście trzeba lubić taką formę podróży, ale na pewno wymusza ona dobre zaplanowanie dnia i wyznaczenie konkretnego planu. Już wiem, że kraj zachęca do ponownej wizyty i będzie to na pewno wizyta dłuższa. ![]() Jutro wrzucę jeszcze podsumowanie wydatków. |
Autor: | Tomo14 [ 06 Cze 2019 23:10 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Szkoda, że z Warszawy nie ma takich opcji bo chętnie bym wyskoczył zjeść coś dobrego w Gruzji. |
Autor: | spejson911 [ 07 Cze 2019 02:38 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Super pomysł ![]() ![]() |
Autor: | Hose [ 07 Cze 2019 07:36 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Tomo14 napisał(a): Szkoda, że z Warszawy nie ma takich opcji bo chętnie bym wyskoczył zjeść coś dobrego w Gruzji. Da radę, wylot o 9 z Okęcia (wt, cz, so), powrót po północy do Katowic lub Gdańska ![]() |
Autor: | Tomo14 [ 07 Cze 2019 08:16 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
@Hose kusisz ![]() |
Autor: | Djorkaeff [ 07 Cze 2019 10:16 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
To jeszcze wydatki: ![]() W kategorii "gotówka" wliczone np. taxi za 40 GEL, obiad za 12 GEL oraz prezenty/pamiątki, więc tu można sporo odliczyć jak chce mieć się obraz wydatków niezbędnych. ![]() |
Autor: | Cerro [ 07 Cze 2019 15:13 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Super wycieczka i fajna, zwięzła relacja. Całkiem sporo odwiedziłeś jak na tak krótki czas w moim odczuciu. ![]() Wysłane z ![]() |
Autor: | kumkwat_kwiat [ 07 Cze 2019 15:49 ] |
Temat postu: | Re: Jeśli dziś sobota to jestem w Azji, czyli jednodniówka w |
Tomo14 napisał(a): Szkoda, że z Warszawy nie ma takich opcji bo chętnie bym wyskoczył zjeść coś dobrego w Gruzji. Chyba z warszawy jest najlepiej. Wylot w piątek LO 723 o 22:30, w TBS o 4 rano. Taka godzina, że śniadanie zjesz w Kazbegi spokojnie. Powrót w niedzielę LO 724 o 4:55. Bez nocki a 24h na miejscu. ![]() |
Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |