Autor: | Pabur [ 28 Mar 2013 19:16 ] | |||||||||
Temat postu: | Malediwy - Sri Lanka 03.2013 | |||||||||
Malediwy – Sri Lanka 2013 06.03.2013 – 19.03.2013 Planowanie, planowanie, planowanie …a tu nagle pojawiła się całkiem dobra promocja Emirates i w dodatku z Warszawy. Po krótkim namyśle i szybkich decyzjach ustalone, lecimy, tylko gdzie ? W Warszawie zima w pełni choć w kalendarzu prawie wiosna, więc lecimy tam gdzie najcieplej trzeba się wygrzać. Czas jaki możemy wygospodarować to maksymalnie dwa tygodnie tak więc decyzja zapadła lecimy na Sri Lankę… ale, ale chociaż skoro można pokombinować z przylotem w jedno a powrotem z innego miejsca dlaczegożby nie zwiedzić czegoś jeszcze …tak więc powstał zarys - lecimy na Malediwy. Tam 5 dni a potem przelot na Sri Lankę i tam jeszcze 7 dni. Po lekturze przewodnika, wielu godzinach spędzonych na czytaniu „relacji z podróży” jak i wszelakich wpisów na forach (…nadal się nie przestraszyliśmy malkontenctwem naszych „podróżników”, że tam źle, że biją, że kradną a i słońce świeci za mocno, w wodzie się utopić można itp.), ustalony został szczegółowy plan, kilkadziesiąt maili, kilka rezerwacji i mamy hotel na Malediwach, pierwszą noc na Sri Lance i kierowcę, który z braku czasu na samodzielny objazd, przez 4 dni będzie z nami jeździł w zaplanowane przez nas tzw. „must see” a następnie nas porzuci gdzieś na południu. 6.03.2013 Wylot do Dubaju Nadchodzi właściwy dzień i wylatujemy z Warszawy jak by nie było z 1,5 godzinnym opóźnieniem. Samolot to Airbus A330-200 przyzwoity acz już widać, że wiele godzin wylatał. Po kilku godzinach lotu i po około godzinnym krążeniu nad Dubajem (korek w powietrzu) lądujemy, 5 godzin oczekiwania na lotnisku zlatuje w mig i startujemy tym razem Boeingiem 777-300ER do Male. 7.03 i 8.03 Male i Maafushi W Male lądujemy o 8:30 i czym prędzej zmierzamy do kontroli i po odbiór bagażu, prom na naszą wyspę Maafushi mamy o 10:00 z przystani po drugiej stronie Male. Spieszymy się ponieważ następny prom jest o 15:00 a nie chcemy spędzać połowy dnai na Male ponieważ w drodze powrotnej spędzimy tu kilka ładnych godzin. Wsiadamy na prom płynący z lotniska do Male (1 dolar od osoby, w rupiach jest taniej, ale że się spieszymy nie było czasu wymienić pieniędzy) wskakujemy do taksówki i za 3 dolary jedziemy do przystani Villingili, kierowca kompletnie nie zorientowany tłumaczy że prom na Maafushi jest tylko o 15:00 i nie ma innego. Wpadamy do kasy 9:50 kupujemy bilety (2$ osoba) i biegiem na prom. Po trochę ponad godzinie czasu dopływamy na Maafushi po drodze można zobaczyć jeden resort z domkami na wodzie. Dodatkową atrakcją jest możliwość przyjrzenia się lokalnej ludności (99% ludzi na promie). Na przystani miły Pan z karteczką hotelu (White Shell) czekał na nas po czym zaprowadził do hotelu. White Shell Beach Inn ma bardzo fajne położenie trochę na uboczu i nad samą wodą, chociaż niestety obok niego rozpoczęła się budowa kilkupiętrowego molocha i cały urok niedługo zniknie… Maafushi to lokalna wysepka, i od czasu kiedy może przyjmować turystów powstało tutaj kilkanaście hoteli i budują się następne, a wyspa jest niewielka w godzinę można obejść całą dookoła. Na samej wyspie nie ma dużo do roboty wystarczy jeden pełny dzień aby obejść i zwiedzić wszystkie zakamarki. Nam wyspa bardzo się spodobała - małe kolorowe domki i przemili ludzie naprawdę warto pospacerować i porozmawiać z tubylcami. Na wyspie znajdują się praktycznie 3 plaże, jedna typowo turystyczna przy hotelu Kaani Beach (absolutnie nie dla nas – tłum ludzi jak nad polskim morzem), druga przy White Shell (malutka bardziej ustronna) i trzecia po drugiej stronie wyspy dla miejscowych (co nie znaczy, że samemu nie można tam iść), niestety nam z braku czasu nie udało się popływać przy plaży dla miejscowych a właśnie tam podobno jest jedyna sensowna rafa na wyspie. Przy White Shell / Kani Beach czy innych rafa bardzo uboga praktycznie bez kolorów, życia podwodnego trochę jest ale bez większych wrażeń. Kolor wody jest niesamowity zwłaszcza po przeciwnej stronie wyspy od strony więzienia (6 – 7 odcieni niebieskiego/zielonego czy jakkolwiek te kolory się zwą - jest genialnie). Odpoczywamy dzień, w którym przypłynęliśmy i następny dzień po czym wybieramy się na wycieczki… 9.03 Wyspa Biyadhoo Niestety przed samym naszym wyjazdem jako, że był to szczyt sezonu najpierw resort ten wprowadził ograniczenie do 20 osób odwiedzających dziennie a następnie podniósł cenę wejścia na wyspę z 15 do 30 dolarów (dopłynięcie 20$). Sama wyspa jest bardzo ładna i zdecydowanie warta odwiedzenia – pomimo resortowego charakteru jest stosunkowo dziko porośnięta bujną roślinnością, jest dużo ustronnych miejsc gdzie można się rozłożyć i w spokoju popływać, dodatkowo ma całkiem fajny kawałek rafy po prawej stronie schodząc z pomostu do którego się przybija… Na skraju płytkiej wody jest ściana schodząca tak na 15-20 metrów koralowce wielobarwne i całe ławice przeróżnych ryb a w oddali skaczące delfiny… ![]() Ogólnie resort zdecydowanie polecam, bardzo fajny drobny biały piasek, bujna roślinność i przepiękny kolor wody… 10.03 Resort Kandooma Następnego dnia wybraliśmy się do resortu Kandooma (po przeczytaniu opinii na forach) gdzie chcieliśmy zobaczyć bardziej ekskluzywny resort… Wstęp na wyspę 100$ od osoby i można do tej kwoty korzystać z „atrakcji” resortu od jedzenia, przez masaże po, jeśli czas pozwoli, różne wycieczki. Jednak koszt wszystkiego wysoki masaże powyżej 100$ za osobę, wycieczki podobnie, natomiast jedzenie i napoje znośne (jak na resort wysokiej klasy) - pizza (bardzo dobra) 23$, obiad składający się z przystawki, zupy, drugiego dania, deseru i napoju ok 50$) inne napoje i drinki między 7 a 12 dolarów) Wyspa bardzo mocno przygotowana pod turystów, każdy centymetr zagospodarowany, mało bujnej roślinności i praktycznie kompletny brak rafy dostępnej z brzegu powoduje, że dla aktywnych osób robi się tam po godzinie po prostu nudno. Sam resort oczywiście przyjemny jednak absolutnie drugi raz byśmy się tam nie wybrali, a i przebywać tam dłużej niż 2-3 dni to już zupełnie nie ma sensu. No chyba, że ktoś lubi się rozłożyć na plaży czy w basenie i nic nie robić to na taki relaks jak najbardziej można polecić. 11.03 Maafushi – Male – Colombo Na wyspie jak i na całych Malediwach jedyne na co trzeba uważać to jak zwykle w tych rejonach kokosy, które zdarza się, że spadają z głośnym hukiem (na pewno nikt by nie chciał dostać 1,5 kg orzechem spadającym z kilkunastu metrów) a także na dosyć silne prądy oceaniczne, których można nie wyczuć swobodnie sobie snurkując. Odnośnie jedzenia to na Maafushi jedynym sensowny rozwiązaniem na kolację jest „VenturoMaledives” gdzie za 5$ można najeść się do upadłego i co najważniejsze całkiem smacznie, inne restauracje hotelowe są dosyć drogie i niezbyt smaczne a lokalnych brak. Jeśli chodzi o sklepy to jest kilka z podstawowymi produktami i pamiątkami. No i tak niestety czas zleciał nam w tempie nadchodzącego zmroku, który ok 18:30 od ładnego słoneczka w 20 minut przechodzi w całkowitą ciemność. O 7:30 rano wsiadamy na prom do Male gdzie spędzamy pozostały czas szwendając się a to po targu rybnym, a to po targu z owocami, a to spacerując po całkiem przyjemnych uliczkach stolicy. Wsiadamy na prom na lotnisko i o 16:20 wylatujemy na Sri Lankę do Colombo… Podsumowując: • Fantastyczny kolor wody • Bardzo sympatyczni uśmiechnięci ludzie Jedynym minusem są nasi kochani rodacy szmuglujący alkohol na wszystkie sposoby jakie się da, paradujący prawie nago w miejscach gdzie dla szacunku wypadałoby się zakryć i marudzący na wszystko dookoła od wolnej obsługi po brak schabowego ![]() Do Colombo przylatujemy po ponad godzinie lotu i po 18:00 podczas zmierzchu jesteśmy na lotnisku – tu szybka wymiana dolarów na rupie a następnie idziemy szukać transportu, po sporych targach jedziemy do naszego hotelu Silver Sands – hotel znajduje się paręnaście kilometrów od lotniska jest niedrogi, nad samym oceanem i jest w zupełności wystarczający jeśli ktoś poszukuje niedrogiego noclegu na jedną noc zaraz po przylocie. 12.03 Pinnawala – Sigiriya Następnego dnia spotykamy się z naszym kierowcą, który okazuje się być bardzo sympatycznym człowiekiem. Dammi, od teraz będzie naszym przewodnikiem przez najbliższe 4 dni. Pakujemy się do naszej Toyoty Hiace i jedziemy w stronę sierocińca dla słoni, po drodze zatrzymując się na plantacji ananasów oraz innych owoców i warzyw, po krótkiej przekąsce (m.in. ananas z solą i chili) i dalszej jeździe jesteśmy w sierocińcu… Wątpliwości były spore czy jechać bo podobno słonie cierpią, są na łańcuchach, są bite itp., i tu można się spierać i wysuwać mnóstwo argumentów za i przeciw jednak po chwili spędzonej tam uważamy, że warto odwiedzić to miejsce - zwłaszcza jeśli podróżują dzieci (były dwa słoniki pięciomiesięczne całe porośnięte na grzbiecie długimi włosami…). Zwierzęta mają przyzwoite warunki, nic specjalnie złego nie dało się zauważyć. Z Pinnawala udaliśmy się do Sigiriya - tutaj małe wtrącenie odnośnie jazdy samochodem po Sri Lance bo opinii jak to zwykle bywa jest mnóstwo i każda inna tak więc w mojej opinii: • Spokojnie można wynająć samochód samemu (potrzebne międzynarodowe prawo jazdy), jeśli ktoś pewnie się czuje za kierownicą, nie boi się dużego ruchu i jest uważny poradzi sobie spokojnie. • Jeśli ktoś nie ma czasu tak jak my na jeżdżenie, wynajmowanie itp. To samochód z kierowcą, który podpowie, opowie i wie jak najszybciej jechać jest lepszym rozwiązaniem. • Podróżowanie samochodem jest bardzo powolne średnia max 40 km/h choć transportem publicznym jeszcze powolniejsze. • Wypadków w porównaniu z Polską jest bardzo mało widzieliśmy jedną przygodę jak ciężarówka wjechała w ogrodzenie a przejechaliśmy ponad 1000km. (W Polsce jadąc nad morze czy w góry ZAWSZE na „7” jest jakiś wypadek). • Natomiast ruch w miastach jest typowo azjatycki od krów, psów, przez ludzi, motory, tuk-tuki, samochody, autobusy i co tylko się da w dodatku wszystko jedzie pod prąd ![]() W Sigiriya zdecydowanie warto się wspiąć (30$ za osobę) na „lwią skałę”. Polecam na samą górę, nie jest to aż takie ciężkie jak wydaje się po pierwszych kilkudziesięciu stopniach i praktycznie każdy choć odrobinę sprawny sobie poradzi, natomiast widok z góry bardzo fajny. Dodatkowo szereg małp, czy waranów biega wokoło. 13.03 Dambulla – Kandy – Nuwara Eliya Po długim dniu nocleg mamy w położonym na uboczu hoteliku, po nocy z jaszczurkami, poranna wizyta w Dambulli. Samo miejsce również przyjemne, złota świątynia bardzo mocno „plastikowa” tak samo jak i muzeum, natomiast po wejściu na górę do świątyni w skale jest już ciekawiej. Oczywiście przed samym wejściem trzeba zdjąć buty i zdeponować za 25 rupii od osoby u Pana w „przechowalni”, co bardziej przebiegli głównie nasi rodacy aby zaoszczędzić te kilkadziesiąt groszy zostawiali buty na uboczu pod drzewami oczywiście ku radości całych stad małp zabierających wszystko co się trafi ![]() Z Dambulli przejechaliśmy w szybkim tempie do Kandy gdzie nie wchodząc do środka (już zrobiło się dużo tych świątyń) obejrzeliśmy Świątynie Zęba Buddy, zwiedziliśmy miasto i skierowaliśmy się do Nuwara Eliya na nocleg. Po drodze gdzie tylko mogliśmy zatrzymywaliśmy się aby kupić owoce - od bananów, ananasów, papai po wszelakiego rodzaju czerwone banany, mangostany czy jack fruity, owoce przepyszne, słodkie, soczyste, a ananasów nigdzie takich nie jedliśmy… 14.03 Nuwara Eliya - Nanu Oya - (pociągiem) - Ella - Tissamaharama Miasteczko Nuwara Eliya nie było specjalnie urokliwe choć dojazd wzgórzami porośniętymi herbatą fantastyczny. Także widok wszystkich „polskich” warzyw i owoców jak marchewka, pietruszka czy truskawki był przyjemny. Choć kierowca był mocno zdziwiony, że nie chcemy wstąpić na pyszny koktajl z truskawek ![]() Około południa znaleźliśmy się na stacji kolejowej Nanu Oya skąd pociągiem udaliśmy się do miejscowości Ella (przejazd około 3 godziny, koszt 2,50zł / osoba). Wśród wyczytanych opinii na naszych forach przeważała opinia, że wcale nie taka ciekawa ta trasa jak ją opisują. Jednak według nas była fantastyczna, pociąg jedzie powoli wśród dolin i pól herbacianych przejeżdżając przez maleńkie wioski, niekiedy obok domków – „ulepionych” z gliny, bez żadnych dróg dojazdowych. Bardzo polecamy tą przejażdżkę zwłaszcza stojąc w otwartych drzwiach jeśli się uda miejsce zająć, bardzo fajne widoki… Z Ella po nieśmiertelnym rice & curry udaliśmy się do Yala National Park na poranne safari… 15.03 Yala NP (Safari) – Tangalle Kiedy kładliśmy się spać w Tissamaharama zaczęła się tropikalna ulewa, która trwała tak do godziny 5:00 rano, o której to wstaliśmy na safari, szybkie spotkanie z kierowcą i …zaczyna się szalony wyścig kierowców jeepów (duże nadużycie), bo kto pierwszy ten krócej stoi w kolejce po bilety i pierwszy rusza na trasę. Safari przyjemne (55$ jeep i ok 60zł za osobę bilet), jeździ się ok 5 godzin, zwierząt nie za dużo choć sporo ptaków, krokodyli, dzików, jeleni, kilka słoni, mangust, czy waranów można spotkać, niektórym się udaje spotkać leoparda czy śmiesznego kudłatego niedźwiedzia lankijskiego, widoki bardzo ładne polecam. Od tej pory już bez kierowcy znaleźliśmy się w Tangalle, gdzie planowaliśmy zobaczyć olbrzymie żółwie składające jaja na plaży w Rekawie. Dojazd Tuk-Tukiem po straszliwie wyboistej drodze (ogólnie drogi podobne jak te mniej remontowane po zimie w Polsce) spotkanie z podejrzaną ekipą „ichnich” ekologów, która pobiera opłatę (1000 rupii / osoba) po czym oczekiwanie aż „ekipa” znajdzie żółwia, przepięknie rozgwieżdżone niebo z wielkim wozem do góry kołami (prawie jak na mazurach przed nastu laty, tylko ten wóz…). Pojawia się mrugające światełko znaczy się żółw znaleziony, na początku było fajnie tylko ze 3 – 4 osoby poza nami, po czym im dłużej czekaliśmy tym więcej osób się schodziło aż w końcu kilkadziesiąt osób otoczyło jednego biednego żółwia (ok 100kg, metr długości) głośno debatując nad nim, fotografując z fleszem, prawie się przepychając aby być bliżej niego – biedny żółw był tak zestresowany, że po złożeniu i zakopaniu jaj zaczął wchodzić w betonowy falochron zamiast w stronę morza… inna sprawa, że to musi być gigantyczny wysiłek dla żółwia aby tymi niezdarnymi na lądzie „płetwo-łapami” przedostać się te kilkanaście metrów na brzeg. Jeśli czegoś miałbym nie polecać to nie słoni a właśnie żółwi, wydaje mi się, że ten żółw już nigdy na tą plażę nie wróci… 16.03 / 17.03 / 18.03 Mirissa - Welligama - Galle Po nocy w Tangalle (tu widać jeszcze w hotelach pozostałości po tsunami (wszystkie kable elektryczne są na wierzchu, stare sterczą ze ścian i sufitów) udaliśmy się do Mirissy (następnego dnia chcieliśmy popłynąć zobaczyć płetwale błękitne, które właśnie w tym okresie w okolicy przebywają. Znaleźliśmy całkiem niedrogi hotelik (2500 rupii/ pokój) tuż przy oceanie niemalże na plaży w Mirissie, okolica niestety typowo turystyczna, wszystkie hotele czy restauracje przygotowane pod turystów typu „all inclusive”, którzy poza obszar plaży i baru się raczej nie zapuszczają. Zdecydowanie nie polecam żadnej restauracji na plaży drogo, małe porcje i daleko im do tych tradycyjnych, które można znaleźć w mieście… Jeśli już ktoś musi jeść tam to proponuje wybierać gdzie najtaniej, bo wszędzie smakuje podobnie. Widoki bardzo ładne, szczególnie „ukryta plaża” za wzgórzem, jeśli ktoś nie może znaleźć wystarczy zapytać miejscowych i zaraz pokażą drogę, choć nawet bez pytania zaraz pokazują ![]() Następnego dnia udaliśmy się na wspomniane wielorybie safari (6000 rupii / osoba)… i tu kolejne rozczarowanie, bo oczywiście nie myśleliśmy, że będziemy „pływać” z wielorybami i głaskać je po grzebiecie, ale wiele godzin na wodzie w tłumie innych łodzi, wciśnięci w tłum pasażerów gdzie na okrzyk z jednej łodzi wszystkie z dzikim pędem w chmurze dymu i warkocie diesla płyną bo gdzieś pojawił się płetwal, nie było to ani ekscytujące ani przyjemne, widzieliśmy dwa płetwale ale to safari nie jest według mnie godne polecenia… (Choć czytałem gdzieś na forum, że ktoś widział „…taniec wielorybów z małymi, gdzie wszyscy w ciszy i skupieniu oglądali ten spektakl na końcu wieńcząc go brawami…”). Może nie mieliśmy szczęścia ![]() Ostatniego dnia naszego pobytu udaliśmy się poprzez Welligamę do Galle, Welligama to mała wioska z charakterem zatłoczona, głośna i kolorowa typowo lankijska jednym słowem przyjemna na spacer. Galle to bardzo duże miasto z bardzo ciekawym fortem holenderskim. Polecamy zagłębić się w małe uliczki z dawną europejską zabudową, to taka europejska starówka na końcu świata… A potem już tylko lotnisko, samolot (tu fajna niespodzianka Boeing 777-300ER wyprodukowany w 2012 roku, naprawdę fajny…), Dubaj, a następnie -5 stopni, śnieg, godzinę czekania na bagaż na lotnisku, i… zaczynamy kolejne plany na następną podróż ![]() Gdzie tym razem ? Tajlandia ? A może Japonia ? …tylko promocji jak niedawno szukać trzeba… A może jednak Nowa Zelandia ? Hmmm pomysłów jest sporo, czasu mniej… Podsumowując: Czas zleciał bardzo szybko, 14 dni jak okiem mrugnął, zdecydowanie pozytywne wrażenia, nowe doświadczenia i kolejne piękne miejsca, o których się tylko marzyło odwiedzone. Co zapamiętam ? Na Malediwach zdecydowanie przepiękny kolor wody tak jak wspominałem jeszcze, tylu odcieni nie widziałem i nawet się nie spodziewałem, że tyle może być, piękne plaże, przepiękne olbrzymie palmy kokosowe „kładące” się na ocean… Wspaniałe miejsce na relaks i wypoczynek… Sri Lanka natomiast na wypoczynek niekoniecznie, tu zdecydowanie objazd i zwiedzanie, przede wszystkim ze względu na kilka ciekawych zabytków, egzotyczną przyrodę i przede wszystkim ze względu na przemiłych ludzi, o których czytałem, że patrzą na białego tylko jak na worek z pieniędzmi a co ku mojej uciesze okazało się nieprawdą, oczywiście niektórzy chcą zarobić na nas i jest to zrozumiałe w biednym kraju, przecież i u nas pełno „parkingowych” ? Naprawdę bardzo mili, uczynni i uśmiechnięci ludzie. Co więcej ? Niezapomniany kolor pól herbacianych porastających wzgórza, naprawdę to trzeba zobaczyć… POLECAM! http://pabur.blogspot.com
|
Autor: | moniaklb [ 28 Mar 2013 20:09 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
Witam. Sama chcialam skorzystac z promocji wlasnie na te loty, niesety chlopak mial wtedy egzaminy i nie mozlismy jechac. chcialam sie zapytac ile wydales na Malediwach wliczajac posilki, chyba ze te byly wliczone w cene hotelu. |
Autor: | Coniferka [ 28 Mar 2013 22:24 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
Super relacja/Pozdrawiam .. ps.Nareszcie konkrety i zwięzłe informacje:) |
Autor: | Shadow [ 03 Kwi 2013 19:38 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
To 'coś' co trzyma w ręku ten mężczyzna to durian? |
Autor: | Pabur [ 03 Kwi 2013 20:29 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
To Jack Fruit: http://owocowka.blogspot.com/2009/11/jack-fruit.html Imponujące rozmiary miewa ![]() |
Autor: | Kasia6555 [ 03 Kwi 2013 20:48 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
super relacja...... |
Autor: | pralinka [ 04 Kwi 2013 17:12 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
Cudowna podróż i fantastyczne zdjecia, zazdroszcze ![]() Foto z niebieskim pociągiem wyjątkowo mnie urzekło. Zdjecia z wodą sa tez super. Podejrzewam, ze masz sporo zdjec z plazami i oceanem. Jak znasz photoshopa i masz ochote sie nim troche pobawic, mozesz stworzyc fajne efekty, takie jak np. TU. |
Autor: | Antia [ 04 Kwi 2013 18:05 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
pralinka napisał(a): Cudowna podróż i fantastyczne zdjecia, zazdroszcze ![]() Foto z niebieskim pociągiem wyjątkowo mnie urzekło. Zdjecia z wodą sa tez super. Podejrzewam, ze masz sporo zdjec z plazami i oceanem. Jak znasz photoshopa i masz ochote sie nim troche pobawic, mozesz stworzyc fajne efekty, takie jak np. TU. Po co robic ze zdjec grafiki??? Pytam sie odnosnie tych koszmarnie przerobionych zdjec. |
Autor: | Kasia6555 [ 04 Kwi 2013 18:09 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
Te zdjecia Pabur sa bardzo ładne...czy jest sens takie zdjecia przerabiać? |
Autor: | Pabur [ 04 Kwi 2013 18:32 ] |
Temat postu: | Re: Malediwy - Sri Lanka 03.2013 |
Zdjęć mam prawie półtora tysiąca z dwóch tygodni tego wyjazdu, 90% to przyroda, natura, zabytki, a kilka procent to zdjęcia na których my jesteśmy, nie miałbym czasu ani chęci do przerabiania tego co wykonane normalnym aparatem cyfrowym jest całkiem ładne. Ale dziękuję za sugestie. Pozdrawiam, P. |
Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |