Autor: | hiszpan [ 21 Maj 2024 18:37 ] |
Temat postu: | Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Obiecałem sobie dawno, że pokażę dzieciom trochę prawdziwej Afryki. I to nie tylko parki narodowe i wspaniałe zwierzęta z bliska ale także ludzi, jak żyją w tej części świata. Dzieciaki wyrobione, już trzeciego świata trochę zakosztowały ale w Afryce równikowej jeszcze nie były. Na majówkę postanowiłem więc wrzucić mały kamyczek do tego ogródka czyli pojechać do Kenii. Pomysł jak zwykle narodził się trzy tygodnie wcześniej kiedy przerzucając wyszukiwarki znalazłem dobre ceny biletów do Nairobi KLMem i AirFrance z Warszawy. No ale majówka to najniższy sezon – końcówka pory deszczowej. Czy da się zobaczyć zwierzęta w parkach z bliska? Lwy, bawoły, hipopotamy - w ogóle Wielką Piątkę? Jaka jest wtedy pogoda? Czy da się spać w namiotach? Odpowiem na te pytania w tej relacji 😊 Tak, będzie widać Kilimandżaro w Parku Amboseli.. Tak, lwów jest pod dostatkiem w Masai Mara … Tak, wyprawa udała się znakomicie – dzieci zachwycone! Trochę technikaliów. Na początek wykluczyłem samodzielne wynajęcie i prowadzenie samochodu tak jak np. w Namibii. Jest to technicznie możliwe w Kenii ale jadę sam z żoną i trójką dzieci. Taka wyprawa w Afryce ma większy sens, kiedy jadą co najmniej dwie ekipy, zawsze to bezpieczniej, można się wspomagać w odcinkach off-roadowych (a takich jest sporo). Prostsza opcja to wynajęcie samochodu z kierowcą. I poszedłem tym tropem. Średnie ceny to około 200euro za dzień za przedłużaną terenową Toyotę Landcruiser, do tego kilka opłat ubezpieczeniowych, wynajęcie kwater w parkach, wejściówki do parków (np. Masai Mara to 80USD od osoby za dobę), paliwo no i wyżywienie. Wychodzi i tak kupę kasy od rodziny. Afryka nie jest tania jak już chyba wszyscy wiedzą. W moich planach jest 5 pełnych dni w Kenii, zaplanowałem przede wszystkim Masai Mara, potem w miarę po drodze jezioro Nakuru i koniecznie park Amboseli aby spojrzeć na Kilimandżaro, na które wszedłem dokładnie rok temu. Na Tsavo już nie ma czasu. W końcu uległem namowom lokalnego biura, z którym negocjowałem na whatsappie i umówiłem się na flat fee za ogarnięcie całego mojego planu. Wybrałem noclegi – w parkach w namiotach plus w miarę przyzwoity jeden nocleg w Nakuru i …. Afryka wita😊 Do Kenii zabiera nas KLM z Warszawy z krótką przesiadką w Amsterdamie. Wylot o 6 rano a w Nairobi lądujemy tym pięknym Dreamlinerem o 21-ej. Odpowiednio wcześnie wyrobiłem eTA. Kenia zniosła wizy dla Polaków ale zamian za to jest obowiązkowe eTA, robię się je przez stronkę i kosztuje 30USD od osoby. Nairobi wita nas deszczową pogodą i temperaturą około 20C. Właśnie przeszły przez ten kraj gigantyczne ulewy i sporo miejsc jest objętych powodzią. Ponieważ lądujemy wieczorem, pierwszy nocleg planuję niedaleko lotniska, przez bookina. W miarę tani apartament (320zł na 5 osób) na zamkniętym osiedlu dla ekspatów. Dostaliśmy duże mieszkanie z czterema pokojami i dwoma łazienkami. Nasz host, Clara załatwiła nam jeszcze podwózkę z lotniska. Płaciłem jej zdalnie przez lokalną apkę płatniczą PesaPal przy użyciu Revoluta. Klucze dał nam ochroniarz i bezproblemowo spędziliśmy noc. Podstawowym wyposażeniem apartamentu jest zestaw świeczek i zapałki 😊 co dobitnie pokazuje jakie tu są podstawowe problemy. Widoczek z balkonu jest śliczny z rana: O 7 rano spod osiedla odbiera nas Martine, nasz umówiony kierowca. Pakujemy się do typowej toyotki landcruiser przebudowanej na pojazd do zwiedzania parków, mamy otwierany i podnoszony dach i porządne opony MT-ki. Przejeżdżamy przez Nairobi zbudowaną przez chińczyków obwodnicą, która jest płatna i w miarę pusta oraz łapiemy zaraz potem na śniadanie kurczaki w lokalnej knajpce przy stacji benzynowej. Obok przy drodze leży przewrócona ciężarówka. Taki widok będzie nam towarzyszył jeszcze kilka razy. Ruch drogowy jest szalony, wyprzedzanie na trzeciego to norma. Martine prowadzi niewzruszony ale wiele razy zaliczamy pobocze aby po prostu uciec z drogi przed wyprzedzającą z naprzeciwka ciężarówką. Po prostu trzeba nie patrzeć na drogę bo człowiek może dostać co chwila zawału. Mijamy wioski i miasteczka, gdzie przy drodze wszyscy wszystkim handlują. Po drodze widzimy też pola kukurydzy i pszenicy. Region jest żyzny i widać, że rolnictwo jest tu podstawą lokalnej gospodarki Przed nami Wielki Rów Tektoniczny, rozległa dolina biegnąca przez pół wschodniej Afryki: Zjeżdżamy w dół, gdzie leżą wielkie afrykańskie parki narodowe. Czytaliśmy o powodziach w Kenii, na szczęście jesteśmy parę dni po i widzimy już tylko skutki w paru miejscach. Osobówki mają problemy ale my przejeżdżamy bezproblemowo Przy okazji powodzi oglądamy marabuty i dławigady afrykańskie Jest południe, zanim dojedziemy do Masai Mara miałem koncepcję odwiedzenia wioski Masajów. Zagaduję z Martine i proszę go o zabranie nas to takiej prawdziwej wioski, nie skansenu dla turystów. Martine zapewnia mnie oczywiście, że do takiej nas zawiezie ale dzwoni gdzieś od razu i podejrzewam, że ustawia tę wizytą. Nie mylę się niestety, zjeżdżamy z drogi i jedziemy w pole. No cóż, wioska jest jak najbardziej prawdziwa, Masajowie też ale … no zdążyli się przygotować. Wita mnie pięknie ubrany i pomalowany lokaleski Masaj i płynną angielszczyzną opowiada mi jak tu mają ciężko z edukacją i potrzebują wsparcia finansowego a konkretnie po 25USD od osoby. Wyjmuje telefon (przez moment myślałem, że to nowy Iphone15 Pro) i wymienia się ze mną numerem na whatsapp No tak, wiedziałem, że tak się skończy i byłem nawet na to przygotowany. Jest nas pięcioro więc próbuję opędzić temat banknotem 100-dolarowym, o dziwo udaje się. No cóż, chciałem aby dzieciaki zobaczyły prawdziwych tubylców i mamy prawdziwych tubylców ubranych i pomalowanych w tradycyjny sposób. To, że zrobili to pół godziny przed naszym przyjazdem świadczy tylko o sprawnym marketingu i chęci zarobienia na turystach. Jesteśmy więc w prawdziwej wiosce przystrojonej i przerobionej na nasz przyjazd. Odwiedzimy jeszcze kilka takich wiosek po drodze (już za darmo) i one wszystkie będą tak wyglądać. My zapłaciliśmy a w zamian dostajemy folklorystyczny show. Czy jest on autentyczny? W pewnym sensie tak z zastrzeżeniem, że życie wśród Masajów poszło do przodu i pewnie już tak się na co dzień nie malują. Zauważam jeszcze jedną prawidłowość, podróżowałem trochę po Afryce i widziałem, że przy takiej wizycie pierwsze aktywują się dzieci. Obskakują przyjezdnych, dają się fotografować i generalnie mają zawsze ucieszone michy. Tutaj jest inaczej, grupka dzieci siedzi razem na ziemi, naburmuszona i zajmuje się sobą. Wyglądają jakby ktoś im zabrał pół godziny temu komórki i kazał udawać, że dobrze się bawią bez nich 😊 No ale w końcu przebrani Masaje robią nam pokaz i przyznaję, podoba się nam bardzo W czerwonych i różowych strojach chodzą też na co dzień, ten kolor podobno najlepiej odstrasza dzikie zwierzęta. Kobiety, a jakże, też tańczą dla nas Idziemy zwiedzać samą wioskę a właściwie to zbiorowisko chat otoczonych palisadą dla ochrony przed dzikimi zwierzętami. Do jednej można wejść, ciemno tam jak…. w ciemnicy. Oczywiście jest i wizyta w straganie z pamiątkami. Te wyroby znajdują się na wszystkich targowiskach w Kenii i Tanzanii i podejrzewam, że robi je jakaś chińska firma na zamówienie. No na końcu jakieś dzieciaki jednak do nas podeszły W sumie to nawet było bardzo sympatycznie, moja młodzież zobaczyła coś naprawdę tubylczego. Dojeżdżamy do bramy parku Masai Mara, jesteśmy jedynym samochodem na wjazd. Zanim Martine ogarnie bilety robię trochę fotek lokaleskom, które coś próbują sprzedawać No i wjeżdżamy do Masai Mara, do zachodu słońca około 3 godziny więc na pierwszy dzień będzie ok. Od razu za wjazdem stada zebr i bawołów afrykańskich: Pogoda jest dobra z przebijającym się słońcem ale z wiszącymi chmurami na horyzoncie, od rana ani razu nie padało Bardzo szybko wypatrujemy pierwsze lwy, jeszcze daleko od drogi. Martine mówi nam aby się nie przejmować, jutro zobaczymy ich znacznie więcej Te parę godzin schodzi nam na swobodnym przejechaniu kawałka parku bez pogonią za konkretnymi zwierzętami. Widzimy więc stada gazeli Thomsona, impali, żyrafy a nawet w sadzawce całkiem blisko hipopotamy. Gepard albo leopard (bardzo daleko): Jest także sporo słoni Słońce zachodzi a my jeszcze zaliczamy hieny, topi oraz antylopy eland. To wszystko, mimo, że bardzo atrakcyjne, jest tylko preludium do następnego dnia, gdzie będziemy w parku od 6 rano. Czas na kwaterę, nasz camp jest tuż za drugą bramą, tam są też prawdziwe wioski masajskie, gdzie trwa tak zwana proza życia Śpimy na Enchoro Widlife Camp Mamy obszerne namioty w których znajdują się łazienki i wygodne łóżka z moskitierami. Na campie pusto, oprócz nas jest jeszcze tylko jeden samochód z turystami. Serwują obiadek z bemarów, dzieci zadowolone bo nie ma konkurencji więc można zjeść po dwie porcje 😉 Idziemy spać zmęczeni pierwszym dniem. Śpię cudownie spokojnie i dobrze…. Stay tuned… |
Autor: | FUX [ 21 Maj 2024 18:59 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
A lwy kto po nocy odganiać będzie? |
Autor: | KKL [ 21 Maj 2024 19:08 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Widzę, że niezależnie jakie plemię afrykańskie, żelazny pkt, czyli rozpalanie ognia przy pomocy drewna i tarcia, musi być:). Wcześniej widzieliśmy to u Masajow, w tym roku w wiosce pokazowej Damara |
Autor: | janusz [ 21 Maj 2024 20:27 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Nie wiem dlaczego nie pokazuje się 6 pierwszych zdjęć. Pierwsze które widać to to z Chiken Inn |
Autor: | hiszpan [ 24 Maj 2024 16:22 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
W nocy pada deszcz, nawet momentami intensywnie ale nie robi to na nas żadnego wrażenia. Pobudka o 5.30 na śniadanie, chmurki się rozstępują i zaraz wyjdzie słońce. Przekraczamy bramę parku kilka minut po 6 rano i będziemy mieli calutki dzień na spokojnie na poszukanie fajnej zwierzyny. Od razu za bramą bawoły Wyszedł nam na ścieżkę szakal, nic sobie nie robił z samochodu, zero strachu Martine pyta nas czy chcemy zobaczyć więcej lwów, jasne – wszyscy mamy wielką ochotę na lwy. Zwiedzanie parku Masai Mara w niskim sezonie ma jeszcze jedną zaletę. Praktycznie nie ma innych turystów. Przez cały dzień naliczyłem 15 innych samochodów, z którymi się spotykamy w różnych miejscach w parku. Martine twierdzi, że w wysokim sezonie w Masai Mara potrafi jeździć ponad 150 – 200 samochodów z turystami. O zgrozo! Nawet jak są jakieś fajne zwierzęta blisko drogi to te kilkadziesiąt samochodów robi korek na godziny. Martine opowiada, że niejednokrotnie zdarza się, że jak już się dopcha to lew lub lampart dawno sobie poszedł w krzaki. No ale my wypatrujemy lwa, Martine gdzieś tam dzwoni i zaraz gna w konkretne miejsce w parku Jesteśmy akurat sami i przejeżdżamy wolno wokół gęstych zarośli. No jak on wypatrzył pierwszego lwa to ja nie mam pojęcia: Dosłownie kilka metrów od drogi. Przypatruje się nam, Martine trochę hałasuje silnikiem i …. wyłazi z tych krzaków na sawannę Piękny W końcu kładzie się do nas tyłem wyraźnie obrażony, że wygoniliśmy go z krzaków. Martine opowiada, że lwy polują głównie w nocy. Rano są już najedzone i lubią sobie poodpoczywać na słoneczku lub w spokoju w krzaczorach. Co ciekawe młode lwy skutecznie polują głównie na antylopy i zebry a jak się starzeją to tracą szybkość. I wtedy takie lwy muszą poszukać bardziej powolnych ofiar. Stąd wypady starszych osobników poza park w poszukiwaniu łatwej zdobyczy wśród wiosek Masajów. I to nie tylko bydła zagrodowego ale też ludzi. Mijamy inny samochód, kierowcy sobie gadają i Martine wiezie nas w inne miejsce pokazać gniazdo lwów, gdzie są małe. Proszę bardzo, widok z pierwszej linii: Znowu ktoś do niego dzwoni i Martine pyta czy mamy ochotę zobaczyć ich jeszcze więcej? No lwów nigdy nie za mało. Jedziemy i nagle spotykamy dwie lwice, jedna leży w trawie a druga rozparta jest na samej drodze W pewnym momencie z odległej kępy traw podnosi się dorodny samiec i zbliża do jednej z przeciągających się panienek. W mgnieniu oka wydaje ryk i skacze! No cóż, prawo natury… Chyba wszyscy zadowoleni. Nie muszę dodawać, że odbyło się to niecałe 3 metry od nas…. Najwyraźniej trawa jest za mokra więc wszystkie lwy przenoszą się na drogę. Jedna kładzie się praktycznie na naszych kołach. Przez otwarte okienko mogę ją prawie dotknąć tak jest blisko. O tak, zapach lwów będę pamiętał do końca życia… No i moja rodzinka też 😊 To jest właśnie Masai Mara w porze deszczowej Zwierząt jest mnóstwo praktycznie co kilkanaście minut coś podziwiamy. Nie ma niestety ogromnych stad jak podczas wielkiej migracji. No raz coś widać, w oddali wielkie stado bawołów: Podziwiamy za to mniejsze grupy słoni: Pawiany Wspaniałe żyrafy, spotkaliśmy je blisko kilkakrotnie a raz trzeba było poczekać aż zejdą ze ścieżki Na antylopy napatrzyliśmy się pierwszego dnia więc stada impali i gazel Thomsona nie robią już takiego wrażenia ale piękny kob śniady czyli waterbuck prezentuje się znakomicie Zebry w dużych ilościach A tu bawolec Coke’a Jest bardzo dużo topi O niezliczonych guźcach, kryjących się często w trawie nie wspomnę A co to takiego zielonego lezie przez drogę? A to kameleon! Gnu też jest sporo, zarówno samotnych jak i w stadach Mangusty spotkaliśmy tylko raz Hiena coś upolowała Dojeżdżamy do końca Masai Mara czyli granicy z Tanzanią Dalej ten sam park nazywa się już Serengeti. Niestety rzeka graniczna przez powodzie zerwała mostek i plan przeprawy łódką upadł. Jeździmy dalej podziwiając przepiękne krajobrazy i nowe gatunki. Ale nie tylko zwierzęta są atrakcją parku. Dookoła nas jest też przepiękny i kolorowy świat ptaków. Jednymi z najliczniejszych są błyszczaki, zarówno rudobrzuche jak i purpurowosterne Dzierzby znane również w Europie Dzioborożce kafryjskie Czajka szponiasta Co jakiś czas widzimy stada sępów A to wielki i przepiękny sekretarz Kraska liliowopierśna to jeden z najbardziej kolorowych ptaków w parku A tu perliczka Frankolin czerwonogardły Nie mogło zabraknąć strusi - pan i pani strusiowa na spacerze... No i na końcu moje ulubione żurawie – koronniki szare. Są w godle i na fladze Ugandy oraz na samolotach Uganda Airlines Robi się dobrze po 15-tej jak niebo zasnuwa się chmurami i zaczyna kropić deszcz. Chyba mamy już dość i wracamy powoli do campu. Ale ale – coś wielkiego chodzi w oddali – to hipopotamy Chowają się w wodzie ale co chwila się wynurzają. Koniec tego zwiedzania, było mnóstwo emocji i widzę uśmiechnięte twarze mojej dziatwy 😊 A to najważniejsze. Zwierzęta są na prawdę na wyciągnięcie ręki to jest także niesamowite! Wracamy do naszych namiotów na odpoczynek, następnego dnia jeszcze parę godzin w Masai Mara i przejazd do Nakuru. c.d.n. |
Autor: | hiszpan [ 29 Maj 2024 14:21 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Znowu pobudka o 5.30 ale ponieważ wcześniej poszliśmy spać nie jest to problem, jestem super wyspany. Zbieramy graty i po śniadaniu żegnamy Enchoro Wildlife Camp. Do bramy parku jest około 500m, wieczorem i w nocy znowu padało i droga nam trochę rozmiękła. Przejechanie tego krótkiego odcinka wymaga sporych umiejętności i naprawdę dobrych opon. Przed nami jedzie inny busik: My oczywiście dobrą terenówką dajemy radę Ale obok ekipa Masajów już czekała na „dobrowolną” pomoc w wyciąganiu z największego błota 😊 Znowu brama Masai Mara. W parku będziemy jeszcze około 2 godzin. Zwierzęta te same, już bez ganiania za lwami. W pewnym momencie obserwujemy samotnego słonia zbliżającego się do ścieżki Ładny widoczek jeszcze z balonami w tle więc się zatrzymaliśmy. To chyba się mu nie spodobało bo wszedł na drogę i ruszył żwawo w naszym kierunku. Martine jest zaniepokojony, cofamy się trąbiąc. Słoń odpowiada swoim trąbieniem i dalej napiera wachlując mocno uszami. W końcu odpuszcza i schodzi na bok, jak go mijaliśmy to jeszcze przeraźliwie zatrąbił groźnie w naszą stronę. Taka przygoda na koniec Masai Mary 😊 Ruszamy w 6 godzinną trasę do Nakuru. Po relatywnie płaskim odcinku od miejscowości Narok zaczyna się odcinek górzysty. Wyjeżdżamy z rowu tektonicznego w góry. Najwyższy punkt drogi był na 2900m n.p.m. Dookoła żyzne tereny środkowej Kenii. Tutaj uprawia się pszenicę, kukurydzę ale także i herbatę i kawę. Po drodze mijamy niezliczone wioski i miasteczka. Zabudowa wszędzie jest podobna – króluje blacha falista: Ale dla mnie najciekawsi są ludzie. Ponieważ przez wsie jedziemy wolno więc robię trochę fotek Maj to jest tutaj jeden z najzimniejszych miesięcy, nic dziwnego, że ludzie poubierani w ciepłe kurty i czapki zimowe. Nie przeszkadza to chodzić na bosaka oczywiście Mnóstwo dzieci do nas macha i cieszy michy. Tu wyraźnie usłyszeliśmy co wołali: „white people, white people…..” Moje dzieciaki w szoku! Dojeżdżamy do bramy Parku Narodowego Lake Nakuru, wpisanego na listę UNESCO. Cennik, jest trochę taniej niż w Masai Mara ale dalej sporo. Nie zmaterializowały się jeszcze zapowiadane duże podwyżki dla zagranicznych turystów. Jemy tu lunchyk pudełkowy pod drzewkiem na którym posiłek umilają nam błyszczaki Park Nakuru jest mały w porównaniu do Masai Mary i zjedziemy go w całe popołudnie. Zaczynamy od równin ze stadami zwierząt, głównie antylop, gazeli i bawołów Pani „pumbowa” z blond fryzurą i dzieciakami Tutaj oprócz rozległej sawanny jest też las Bardzo blisko nas przepiękny kob śniady A tutaj udało się ustrzelić bardzo ciekawe ptaki – parę wikłaczy olbrzymich. Mają bardzo śmieszne zwyczaje godowe, stado samców z tymi długimi ogonami podskakuje w wysokiej trawie aby zaimponować samiczce. Ja zrobiłem fotę już po godach Jedną z atrakcji parku Nakuru są nosorożce czarne. Rzeczywiście widzimy parę osobników z daleka i jeździmy długo i namiętnie aby namierzyć jakiegoś blisko. Niestety bez powodzenia. Ten samotnik był najbliżej gdzie udało się podjechać: Centralną część parku stanowi jezioro Nakuru na którym żyją wielkie populacje pelikanów i flamingów. Niestety flamingów nie obserwujemy (są gdzie hen po drugie stronie) za to pelikanów jest bardzo dużo: Jeszcze jeden fajny gatunek małpy: blue balls monkey czyli kotawiec sawannowy A dlaczego nazwa „blue balls” ? No właśnie dlatego 😉: Tu ustrzeliłem pięknego zimorodka srokatego Oprócz tego sporo „klasycznej” zwierzyny praktycznie na samej drodze, zebry, bawoły i pawiany Tuż przed samym wyjazdem jeszcze dorodny Pan Guziec: Park Lake Nakuru kończy się właściwe w centrum drugiego co do wielkości miasta Kenii czyli Nakuru: Tutaj mamy jedyny na wyprawie nocleg w hotelu. No całkiem przyzwoity hotel wybrałem i polecam, Eastmark Hotel Nakuru. Jest praktycznie cały pusty więc wita nas nawet sam właściciel upewniając się, że wszystko jest ok. Mamy w cenie kolację i śniadanie ale że jest jeszcze chwila to zabieram rodzinkę na spacer po mieście (upewniwszy się, że Martine odjechał na swoją kwaterę bo prosił nas solennie abyśmy sami nigdzie nie chodzili!) Dzieciaki chodzą po ulicy nie mogąc się nadziwić temu syfowi i bałaganowi, no tak wygląda w miarę cywilizowana Afryka przecież. Ale wszyscy dookoła są mili i się uśmiechają. Trafiamy na bazar, gdzie córka odkrywa stoisko z bransoletkami…. No tak, zostawiam tu „pokaźną” kwotę 😉 Wyszło po 4,5zł za jedną bransoletkę. Dla porównania w wielkich stoiskach dla turystów po drodze podobne bransoletki chodzą po 30-50zł ! Ale dalsze zwiedzanie miasta przerywa nam nagłe oberwanie chmury. Mamy wprawdzie kurtki przeciwdeszczowe ale na to, co leje się z nieba nie pomaga nawet parasolka! Prawdziwy „torrential rain”. Musimy schronić się po okapem miejscowego budynku razem z tubylcami. Miasto zamiera, po ulicach przelewają się rzeki wody dosłownie w 15 minut od rozpoczęcia ulewy. Do hotelu mamy 200m ale wyjść na ulicę to jak wskoczyć do strumienia z wodą. Idziemy wobec tego na kawkę do knajpki obok. Tu kolejny szok cenowy. Filiżanka kawy kosztuje po przeliczeniu…. 40 groszy!! No ewidentnie trafiliśmy na lokal tylko dla miejscowych. Po pół godzinie deszcz przestaje padać i 10 minut później na ulicy już nie ma śladu dużej wody. Tak to wygląda, trzeba po prostu przeczekać. Jutro czeka nas wielogodzinny przejazd w kierunku parku Amboseli i Kilimandżaro. Stay tuned! |
Autor: | hiszpan [ 02 Cze 2024 14:04 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Z Nakuru do Parku Amboseli jest ponad 360km. W warunkach afrykańskiego ruchu drogowego zajmie nam to około 8 godzin. Wyjeżdżamy więc wcześnie rano zaraz po śniadaniu i staramy się przebić przez najbardziej zatłoczoną drogę Kenii – szlak z Mombasy przez Nairobi aż do granicy ugandyjskiej. Mijamy po drodze Lake Elementaita, przepięknie położone wśród gór: Odpuszczamy Lake Naivasha, obok jest krater wulkanu Longonot: Mijamy znowu Nairobi pustą obwodnicą (jest płatna więc cały ruch idzie obok) i w ciągłym sznurze ciężarówek tniemy w kierunku Mombasy. Dopiero za Emali jest skręt z trasy na południe w kierunku Kilimandżaro i parku Amboseli. Martine oczywiście wyprzedza co się da jak szalony, czasami na trzeciego. Zupełnie nie reaguje na uwagi, że nas się nigdzie nie śpieszy. Jedziemy przez małe miejscowości, gdzie kwitnie handel przyuliczny, trasą tranzytową przejeżdża bardzo dużo ciężarówek więc gdzie tylko można na ulicy stoją sprzedawcy. Oferują towar ryzykując życiem: Ludzi wożą tu bardzo kolorowe busiki, oklejone ciekawymi napisami. Zajeżdżamy w końcu na nasz ostatni nocleg – Nyati Safari Camp Dojazdówka do campu jest totalnym off-roadem, po drodze trafiamy na stado żyraf i zebr. No jesteśmy dobre 3 kilometry od bramy parku: Spotykamy też miejscowe kobiety zbierające chrust na opał Zostawiamy w campie tylko graty, jemy szybki obiadek i pędzimy do bramy parku Amboseli, jest dopiero 15-sta: Opłaty takie same jak w parku Lake Nakuru: Na niebie niesamowite zjawiska pogodowe, z jednej strony świeci słońce a na horyzoncie pojedyncze ściany deszczu, wygląda to nieziemsko Park Amboseli to jedna wielka sawanna poprzedzielana mokradłami i jeziorami. W pewnym momencie wydaje nam się, że widzimy dym, czy to pożar sawanny? Podjeżdżamy bliżej i okazuje się, że to pojedyncze diabełki pyłowe podrywane przez wiatr, sypie piachem na wszystkie strony! Nagle wiatr się wzmaga i na naszych oczach formuje się wielkie tornado pyłowe. Zjawisko jest tak niesamowite, że stoimy w pojeździe z rozdziawionymi ustami. Jest dosłownie kilkaset metrów od nas i obraca się majestatycznie. Widok jest fantastyczny, jeszcze z tłem z chmurami burzowymi na horyzoncie. Trwa to tylko kilkanaście minut i kolumna piachu rozpada się nagle. Jesteśmy tu zupełnie sami, w całym parku są może jeszcze ze trzy samochody. Zwierząt jest akurat jak na lekarstwo, pojedyncze antylopy, zebry i ptaki. Sporo jest ładnych żurawi – koronników szarych Gonimy gdzieś aby zobaczyć lwa ale jest zbyt daleko na dobre ujęcie, przemyka między zaroślami i siada do nas tyłem. Po burzy piaskowej dopada nas gargantuiczna ulewa, która trwa równiutkie 10 minut i spłukuje cały piasek z naszego samochodu. Potem wychodzi jeszcze słońce i odsłania się fragment Kilimandżaro, które gdzieś tu w okolicy góruje nad horyzontem Zapada zmierzch i wracamy do campu bogatsi o nowe doświadczenia, tym razem z niesamowitą przyrodą, która potrafi wytworzyć takie szokujące zjawiska pogodowe. Śpimy w namiotach posadowionych na wysokich podmurówkach, tłumaczą nam, że to w obawie przez lwami. Trochę się uśmiecham bo wydaje mi się, że to taka opowieść na dodanie „klimatu” do tego miejsca. Oj.. jak bardzo się mylę przekonam się już następnego dnia 😊 c.d.n. |
Autor: | hiszpan [ 04 Cze 2024 18:30 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Ostatni dzień wita dobrą pogodą, która już nas nie opuści aż do odlotu. Bo dziś już wracamy, wieczornym lotem z Nairobi przez Paryż do Warszawy. Pytam dzieciaków czy chcą coś jeszcze zobaczyć – ależ tak! Są napaleni na kolejny dzień odglądania przyrody i zwierząt w parku, jestem dumny! Ale dopiero o 6 rano po szybkim śniadanku ruszamy zobaczyć w świetle dnia atrakcje parku Amboseli. Przy śniadaniu lokalesi coś mocno podnieceni, twierdzą, że w nocy lwy podeszły pod obóz i trzeba było interweniować! No ale jak to? Jesteśmy parę kilometrów od bramy parku przecież? Uśmiecham się pod nosem z niedowierzaniem. Wczoraj nie zwróciłem uwagi ale na wjeździe mamy bramkę wyposażoną w wystające druty i dookoła kampu pełno ogrodzenia z drutami na sztorc. To właśnie przeciw lwom i słoniom. Odjechaliśmy może 500m od bramy i nagle… No są, leniwie przechodzą obok dwa osobniki…. Uuuups, a jednak z nas nie żartowali! Ledwo wjechaliśmy do parku a już napatoczyło się nam spore stado słoni Ładnie wyglądają na tle balonów (taka przejażdżka balonem rano kosztuje 400usd za 1,5 godziny) Obserwujemy młode z matkami Duży samiec podchodzi do nas ale nie zachowuje się agresywnie Stado postanawia przeciąć nam drogę, podjechało też kilka innych samochodów No tak, tutaj pełna symbioza No i w końcu chmury się rozstępują i jest! Pokazuje się nam Kilimandżaro prawie w całej okazałości. Widok zaiste imponujący A ja tam właśnie wszedłem dokładnie rok temu, na majówkę (dla chętnych link do relacji tutaj: https://www.fly4free.pl/forum/na-dachu-afryki,213,171134 ) Podążamy ścieżkami parku w kierunku jezior i mokradeł, po drodze ptactwo – głównie czaple siwe Stado impali przechadza się po naszej drodze, samce walczą nic sobie z nas nie robiąc "ten kto wygra będzie mój!" Mijamy samotnego Masaja, jak się tu zabłąkał w parku? Przy pierwszych rozlewiskach obserwujemy stada flamingów, tu jeszcze z daleka Przy jednym z jeziorem jest górka, która jest punktem widokowym, prowadzi do niej wąska i grząska grobla, można wejść na piechotę na szczyt I kolejna niespodzianka przyrodnicza: nektarniki przypominające bardzo kolibry: A tu wielka ważka Obok taplają się hipopotamy Jeden wychodzi sobie z wody na posiłek Nad hipciami przelatuje akurat stado pelikanów Dookoła sporo ptaków, mija nas bielik afrykański, świeżo po polowaniu Czapla nadobna I jerzyk W oddali kolejne stada słoni W końcu oglądamy stado flamingów z bliska, przepiękne te ptaki są w takiej gromadzie Kilka poderwało się do lotu Objeżdżamy jezioro i kierujemy się z powrotem w kierunku bramy Po drodze pełno zwierzyny i ptaków, kolejne antylopy: Tutaj drop olbrzymi Ciekawy bawolik białogłowy A na koniec jeszcze jeden koronnik szary – tych było tu kilkanaście Koniec zwiedzania, spędziliśmy dziś w Amboseli prawie 5,5 godziny. Przy bramie żegnają nas wesoło dzieci miejscowych kobiet sprzedających pamiątki. Tu było chyba najtaniej je kupić, baba chytrze mnie podeszła ze swoją czystą polszczyzną „u mnie taniej niż w Biedronce” 😊 A tego słonia spotkaliśmy dobre 5 kilometrów od bramy parku, Martine twierdzi, że te słonie i lwy są wielkim utrapieniem miejscowej ludności Mijamy wioskę Kimana, gdzie na całej szerokości jezdni rozłożył się bazar, aż ciężko przejechać. Ale ja za to mam pole do robienia fotek: Te trzy tuktuki były po prostu przepiękne Kolejna klimatyczna stacja benzynowa Wracamy do Nairobi tą samą zatłoczoną drogą, po drodze różne rzeczy można zobaczyć. Na szczęście lotnisko w Nairobi znajduje się od strony wyjazdu na Mombasę więc nie wpadamy w zakorkowane o tej porze miasto. Żegnamy się z Martine serdecznie, bardzo fajny kierowca, który bardzo się dla nas starał. Wbijam jeszcze z ekipą do wypasionego Plaza Premium Longue (na PP). Są i dobre wiadomości dla miłośników znikających powoli B747! Otóż będzie jeszcze można długo i tanio polatać Jambojetem 😉 Wsiadamy o 11 w nocy w B787 AirFrance i po krótkiej przesiadce w Paryżu docieramy bez przygód do Warszawy. Ależ dzieciaki są zachwycone tą podróżą 😊 Nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z nimi i polecić wam taki właśnie wypad a pora deszczowa nie straszna w majówkę! |
Autor: | PiotrNH [ 05 Lip 2024 01:32 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Super wyprawa i relacja 👌👍 Pochwalisz się jakim aparatem robiłeś takie piękne zdjęcia? |
Autor: | hiszpan [ 08 Lip 2024 08:51 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
@PiotrNH - zdjęcia zwierząt to w większości Sony a7 III z obiektywem Tamron 28-200 ale jest też sporo fotek robionych Iphonem 13Pro |
Autor: | osiem1984 [ 10 Sie 2024 11:44 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Niesamowita relacja i przepiękne zdjęcia. Przeżyliście Państwo wspaniałą przygodę. Ja także planuję taką przeżyć na początku lutego 2025 zabierając do Kenii 2 moich dzieciaków i żonę. Czy podzieli się Pan namiarem na kierowcę? Czy Kierowcę załatwiał Pan osobno a osobno w ramach oferty z lokalnego biura noclegi, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałem? Serdecznie pozdrawiam. |
Autor: | hiszpan [ 14 Sie 2024 20:02 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
Tu namiar do naszego kierowcy Martina +254723442842 kontakt przez Whatsapp oczywiście. Pogadaj z nim i napisz co się konkretnie interesuje. Pisałem w relacji o cenach więc będziesz miał pogląd które opcje są najbardziej opłacalne. |
Autor: | kriss [ 25 Sie 2024 19:30 ] |
Temat postu: | Re: Masai Mara na majówkę z dzieciakami |
piękne foty |
Strona 1 z 1 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni) |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |