Tania linia przyznaje, że wypłaca premie pracownikom, którzy złapią pasażera ze zbyt dużym bagażem podręcznym!
Amerykański przewoźnik zabrał głos w sprawie po tym, jak szerokim echem w mediach społecznościowych odbiło się nagranie z udziałem kilku pasażerów. Widać na nim, że mają pretensje do obsługi lotniska po tym, jak ich bagaże rzekomo nie spełniały standardów linii, jeśli chodzi o wymiar i wagę.
Na nagraniu widać, jak pasażerka wkłada swoją torbę do przegrody z limitem bagażu podręcznego i od razu można zauważyć, że mieści się w ustalonych ramach. Mogłoby się więc wydawać, że pretensje dotyczące konieczność dodatkowej zapłaty są uzasadnione. Przewoźnik wyjaśnił jednak, że w przegrodzie pomiarowej muszą się zmieścić wszystkie osobiste przedmioty podróżnych, a nie tylko bagaż podręczny. Chodzi więc np. o kurtkę, dodatkowy mały plecak czy nawet torebkę.
- Costa Dorada od 1937 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
- Wyspa Malta od 1957 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
- Wyspa Malta od 1897 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Ale to tylko część historii. Przedstawiciele Frontier Airlines w rozmowie z „The Independent” potwierdzili, że agenci linii otrzymują dodatkową premię za pobieranie opłat od pasażerów za bagaż ponadgabarytowy w wysokości 10 dolarów. Dlaczego? To proste – aby więcej zarobić.
– Opłata jest po prostu zachętą dla agentów obsługi klienta na lotnisku do pomocy w zapewnieniu zgodności z zasadami i równego traktowania wszystkich klientów. Każdy klient ma prawo do jednego bezpłatnego przedmiotu osobistego, który musi zmieścić się w mniejszej przegrodzie. Większość klientów płaci za swój bagaż z góry, a przed wylotem zapewniamy liczne przypomnienia i możliwości zrobienia tego po niższej cenie – przekazała linia.
Jako tani przewoźnik Frontier Airlines stara się obniżać ceny biletów na różne sposoby. W chwili rezerwacji linia informuje klientów, że mogą zabrać ze sobą bagaż osobisty w postaci małego plecaka czy torebki. Muszą one zmieścić się pod siedzeniem na pokładzie. W przeciwnym nakładana jest opłata, jakby przedmiot osobisty był bagażem rejestrowanym.
Tyle teorii. W praktyce loty tanimi liniami to niekończąca się walka pasażerów z przewoźnikami, w których jedni próbują przechytrzyć innych. Stąd ogromna popularność różnego rodzaju „lifehacków” i innych metod na ominięcie limitów dotyczących bagażu podręcznego.
I nie wiemy co prawda, czy podobne „prowizje” wypłacają swoim pracownikom Ryanair i Wizz Air, ale nie da się ukryć, że od czasu do czasu także w tych liniach następuje wzmożona aktywność w temacie sprawdzania rozmiaru bagaży podręcznych wśród pasażerów. Czy obie te rzeczy mają związek?
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?