Horała: Lotnisko w Modlinie ma potencjał, żeby utrzymać się na rynku
Z Marcin Horałą rozmawialiśmy przy okazji środowej konferencji prasowej zorganizowanej z okazji ogłoszenia rozpoczęcia procesu włączenia PPL w struktury CPK. Podczas spotkania padło pytanie o przyszłość lotniska w Modlinie, zwłaszcza.w kontekście szybkiego startu lotniska w Radomiu. Co na temat przyszłości tego portu i ewentualnych inwestycji sądzi Horała?
– Jeśli mielibyśmy zdefiniować główny problem Modlina, to jest to umowa z niskokosztowym przewoźnikiem, będąca w istocie jego dotowaniem. Gdy ta umowa się skończy, a niedługo to będzie miało miejsce, to czy i na jakich warunkach zostanie zawarta nowa umowa, zdefiniuje model ekonomiczny lotniska w Modlinie. Bo model, w którym do każdego pasażera dokłada się podatnik, samorząd czy państwo, żeby zarabiał na tym tylko prywatny właściciel linii, to model, na który my się nie piszemy – powiedział Horała.
- Majorka od 1962 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
- Alanya od 1690 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
- Costa del Sol od 1657 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
A co z potencjalnymi inwestycjami w Modlinie, o których mówi się od lat?
– Zobaczymy. Lotnisko w Modlinie póki co twórczo podważa teorię polskiego rynku lotniczego, która mówi, że mniej więcej od poziomu miliona pasażerów rocznie lotnisko zaczyna wychodzić na swoje. A oni przy 3 milionach pasażerów rocznie przynoszą straty, a im więcej pasażerów, tym większa jest strata, bo tak jest skonstruowana umowa handlowa. Pojawia się więc pytanie czy ta rozbudowa jest konieczna, bo na przykład duża liczba pasażerów wynika tylko ze stawek zawartych w tej umowie? Jeśli główka kapusty kosztuje 5 zł, a ja otworzę sklep i będę ją sprzedawał po 4 zł, to będę notował straty. Z drugiej strony jeśli ta główka kapusty będzie kosztowała 5,10 zł to zacznę zarabiać, ale tak wielu klientów już nie będzie – to jest pytanie otwarte. Najpierw konieczne jest więc uporządkowanie sytuacji handlowej, wyjście z tej skrajnie niekorzystnej umowy. Wtedy zobaczymy jak wygląda model finansowy i perspektywy i zobaczymy, czy taka rozbudowa ma sens. Moim zdaniem Modlin jako regionalny port dla północnego Mazowsza ma potencjał, żeby utrzymać się na rynku. Jeszcze przez wiele lat nie będzie miejsca na Lotnisku Chopina dla ultralowcostów w stylu Ryanaira, który musiałby tu płacić nie tylko więcej niż w Modlinie, ale i więcej niż w Modlinie, gdyby stawki opłat były uczciwe. Ale potencjał jest: pewnie z kierunków na południe od aglomeracji warszawskiej tego klienta przejmie lotnisko w Radomiu, północ pozostanie przy lotnisku w Modlinie i być może jakoś to się zepnie. Ale jeszcze raz: pierwszą daną jest umowa z Ryanairem na normalnych, ludzkich i uczciwych warunkach. Na tej podstawie można zbudować model przychodowy i zobaczyć czy inwestycje na lotnisku są niezbędne i czy będzie z tego jakikolwiek zysk – mówi Horała.
– To lotnisko ma swój cennik, jest przydział slotów, więc jeśli przewoźnik będzie chciał się tu pojawić, to zapraszamy. Z pewnością takie linie jak Ryanair liczą na pewne rabaty i to też jest w Radomiu możliwe, choć na pewno nie na takich warunkach jak w Modlinie, gdzie im więcej pasażerów, tym większa strata dla lotniska, bo to jest bez sensu. Ale na uczciwych warunkach? Zapraszamy – powiedział Horała.