Horała o zakazie lotów: Najważniejsze, by polski hotelarz zarabiał
Na razie na liście krajów z zakazem lotów do Polski nie będzie podziału Hiszpanii na część kontynentalną i wyspiarską. – Większym problemem jest to, że do nas nie przylatują goście (…). Ważniejsze jest to, by to polski hotelarz, polski sprzedawca zarabiał – powiedział na antenie Polsat News Marcin Horała, wiceminister infrastruktury.
W rozmowie na antenie Polsatu Horała raz jeszcze tłumaczył zmiany wytycznych w nowym rozporządzeniu o zakazie lotów, który będzie obowiązywał od 16 września. Przypomnijmy, że polski rząd zdecydował się na podniesienie progu zachorowań dla krajów wpisywanych na listę z 60 do 90 przypadków na 100 tys. Mieszkańców w ciągu ostatnich 14 dni. Oznacza to, że z listy z zakazem lotów skreślone zostaną m.in. Luksemburg, Kosowo, Albania, Malta czy Rumunia.
Wciąż na liście będzie znajdowała się za to Hiszpania, gdzie ten współczynnik jest znacznie wyższy od dopuszczalnego, jednak wbrew apelom branży turystycznej, z listy nie zostaną skreślone Wyspy Kanaryjskie. Dlaczego?
– Nie cała polska turystyka Wyspami Kanaryjskimi stoi. Podział Hiszpanii na regiony byłby trudny dlatego, że Europejskie Centrum Chorób Zakaźnych nie prowadzi statystyk regionalnych – powiedział Horała.
Odpowiedział też na zarzuty o to, że zakaz lotów jest pozbawiony logiki w sytuacji, gdy do Hiszpanii można np. dojechać autokarem.
– Poszkodowana jest komunikacja lotnicza, dlatego że jest najłatwiejsza i najszybsza. Ryzyko przeniesienia dużej liczby zakażeń do Polski wynika zarówno z prawdopodobieństwa zakażenia się na miejscu (jest ok. 12 razy większe niż obecnie w Polsce), ale również ze skali tego ruchu między państwami i prędkości wymiany ludzi – powiedział Horała.
Jednocześnie dodał, że utrzymanie ruchu autokarowego jest konieczne ze względu na “szanowanie strefy Schengen oraz to, żeby nie niszczyć ludziom ich życiowych planów”.
– Nie jest tak, że musimy zbudować jakiś “chiński mur”, ale żeby zmniejszać skalę wymiany ludności, dopóki tam jest taka zła sytuacja – powiedział.
"Najważniejsze, by polski hotelarz zarabiał"
Jak dodał, z punktu widzenia polskiej branży turystycznej istotniejsze jest to, że to do Polski nie przylatują zagraniczni goście.
– Znacznie ważniejsze jest, by polski hotelarz, polski sprzedawca zarabiał – powiedział Horała.
I faktycznie, zagraniczni turyści zdają się omijać Polskę, co widać po dramatycznych danych choćby z Krakowa. W zeszłym tygodniu podano oficjalne statystyki – wynika z nich, że w II kwartale, a więc w okresie od kwietnia do końca czerwca Kraków odwiedziło ledwie 2,9 tys. zagranicznych turystów (liczone są tylko osoby, które nocowały w mieście). To aż o 99,2 procent mniej niż rok temu. Równie fatalne są statystyki dla turystyki krajowej – liczba wszystkich turystów w tym okresie to ledwie 43,4 tysiąca osób, czyli o 94 procent mniej niż rok temu.
– Poza tym nawet gdyby liczba polskich gości zrównoważyła ubytek cudzoziemców, finansowo i tak nie wyszłoby na to samo. Polacy wydają dwa–trzy razy mniej. Sami organizują sobie pobyt, docierają do atrakcji turystycznych – mówi na łamach “Wyborczej” Piotr Laskowski, prezes Krakowskiej Izby Turystyki.
Inna sprawa, że do połowy czerwca granice Polski były praktycznie zamknięte dla obcokrajowców, w okresie od połowy marca obowiązywał też całkowity zakaz lotów międzynarodowych.