Kolejne piękne miejsce stawia na turystów „premium”. Chcą tylko takich gości, którzy będą dużo wydawać
Niechęć mieszkańców Wysp Kanaryjskich do zbyt dużej liczby turystów daje się we znaki coraz bardziej. W ostatnich tygodniach było to bardzo mocno widoczne – na murach i ścianach zaczęły się pojawiać napisy skierowane do podróżnych, nierzadko z użyciem wulgaryzmów, których przesłaniem było zniechęcenie ich do odwiedzin. Przed dwoma tygodniami z kolei zorganizowano „największą w historii Teneryfy demonstrację” pod hasłem „Wyspy Kanaryjskie mają swoje granice. Za zmianą modelu!”.
- Costa del Sol od 1799 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
- Costa Brava od 1719 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
- Korfu od 1664 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Teraz okazuje się, że nie chodzi o sam fakt natłoku turystów, a częściowo o to, że… wydają zbyt mało. Jak czytamy w serwisie „Euronews”, w ostatnich miesiącach władze Teneryfy mocno skupiły się na promowaniu wyspy na rynku północnoamerykańskim. W okresie od stycznia do września ubiegłego roku liczba podróżnych z USA wyniosła ponad 26 tys., co oznaczało wzrost o 35 proc. w porównaniu do poprzedniego roku.
Choć nie są to imponujące liczby w kontekście łącznej liczby turystów na Teneryfie (5,6 mln w całym 2023 roku), to dostrzeżono, że właśnie turyści z USA są „lepsi”, ponieważ wydają więcej pieniędzy. Bo tak należy rozumieć działania organizacji Tenerife Tourism, która w ostatnich miesiącach kilkukrotnie promowała wyspę podczas różnych kongresów turystycznych w USA.
Jednym z przykładów jest ponowne uruchomienie bezpośrednich połączeń na Teneryfę z Newark, które potrwają od 1 czerwca do 25 września, a ich celem ma być „zaspokojenie rosnącego popytu na podróże ze Stanów Zjednoczonych”. Docelowo, jak informuje Euronews, celem Tenerife Tourism jest uruchomienie całorocznych lotów, dzięki którym turyści z USA mogliby odwiedzać wyspę przez cały rok. Ich większe wydatki skłaniają ku wnioskowi, że są znacznie milej widziani na wyspie niż chociażby Brytyjczycy, których natłok był jednym z powodów organizacji niedawnej demonstracji.
Inne kraje również stawiają na zamożnych turystów
Teneryfa nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o miejsca, w których preferuje się bogatszych turystów. Już na początku 2022 roku, gdy pandemia nie stanowiła już tak dużego problemu, na bardziej zamożnej grupie odwiedzających skupiono się w Nowej Zelandii. Minister turystyki tego kraju wyraził wówczas chęć przyciągnięcia „turystów wysokiej jakości” zamiast podróżujących z plecakiem i ograniczonym budżetem. Uruchomiono nawet specjalne kampanie promocyjne, skierowane wyłącznie do tych, którzy są w stanie zostawić w kraju więcej pieniędzy.
Podobne działania podjęto w Japonii. Tamtejsza Agencja Turystyki wybrała 10 „modelowych” obiektów turystycznych, które wspomoże w rozwoju bazy noclegowej i atrakcji dla podróżnych. Celem tego było uświadomienie, że kierunkiem docelowym zamożnych odwiedzających wcale nie muszą być jedynie duże metropolie, jak Tokio czy Osaka, ale także mniej znane i popularne regiony.
Z jednej strony dyskryminacja turystów, którzy preferują bardziej budżetowe podróże, może być frustrująca i zadziwiająca. Z drugiej jednak strony opisane powyżej przykłady pokazują, że władze poszczególnych krajów w ten sposób starają się walczyć z nadmiarem turystów przy jednoczesnym zachowaniu wpływów do budżetu na odpowiednio wysokim poziomie.