Brak map Google, lina przy łóżku i szacunek dla… kupy, czyli witajcie w Korei Południowej!
Mapy Google nie działają
Nie planowałam lecieć do Korei Południowej. Wypad do Seulu to była szybka decyzja. Siedzieliśmy z Wojtkiem w Osace i przeglądaliśmy siatkę połączeń. Trafiliśmy na przewoźnika Peach. Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda Seul i czy choć trochę przypomina japońskie miasta. Bilety kosztowały nas 822 zł / 2 osoby + bagaż 25 kg. Jakie były nasze pierwsze wrażenia?
Pierwsza ważna sprawa – w Seulu nie działają Mapy Google. To znaczy, włączają się, ale nie pokazują szczegółowych informacji. Próba wyznaczenia drogi do naszego hotelu udała się, ale zrobiliśmy to trochę na tzw. czuja. Pozycja użytkownika i siatka ulic się wyświetla, ale Google nie jest w stanie wyznaczyć trasy z precyzyjną odległością i wyszczególnieniem kolejnych kroków.
Śmiganie na Mapach Google w Korei trochę przypomina poruszane się z klasyczną papierową mapą w rękach. Strzałka niby się przesuwa, ale musimy ciągle się upewniać, czy na pewno idziemy we właściwym kierunku. W Seulu jest też problem z nazwami przystanków autobusowych i linii metra. Google teoretycznie podpowiada nazwy, ale nie pokrywają się one z nazwami przystanków w lokalnych aplikacjach do nawigacji.
Będąc w Seulu, warto mieć zainstalowane dwie aplikacje: KakaoMap i Naver Map. Dają dostęp do bardziej szczegółowych danych i nazw, które pokrywają się z rzeczywistymi. Większość komunikatów jest niestety w języku koreańskim, ale podstawowe informacje nawigacyjne są w języku angielskim. Ustawianie trasy na tych aplikacjach wymaga ćwiczenia i cierpliwości, zwłaszcza jeśli w podróży korzystacie wyłącznie z Map Google.
- Costa Brava od 1890 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Costa Brava od 1543 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Costa Brava od 1779 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Kierowcy w Seulu – uważajcie na nich!
Zdziwiła nas kultura jazdy w Seulu – a raczej jej… brak. Byliśmy przekonani, że w Korei Południowej kierowcy będą równie wyrozumiali, co w Japonii. Z naszych obserwacji wielu Koreańczyków zachowuje się agresywnie na drodze. Ich manewry są szybkie. Często w ogóle nie czekają, aż pieszy bezpiecznie przejdzie po pasach. Momentami na przejściach dla pieszych odczuwaliśmy vibe Azji Południowo-Wschodniej.
Najwięcej emocji wzbudzili w nas kierowcy miejskich autobusów. Oni w ogóle nie mają skrupułów. Momentami czuliśmy się jak worki ziemniaków rzucone luzem na pakę. Nagła zmiana pasa czy gwałtowne hamowanie? Dla kierowców w Seulu to norma.
Lina ewakuacyjna przy hotelowym łóżku
Kiedy w pokoju hotelowym w pobliżu łóżka odkryliśmy walizkę z zestawem do ewakuacji, nie mogliśmy w to uwierzyć. Okazało się, że lina ewakuacyjna to obowiązkowe wyposażenie wysokich budynków w Korei Południowej. W razie pożaru lub innej poważnej awarii uniemożliwiającej ucieczkę windą bądź schodami należy skorzystać z takiej właśnie liny. Przy oknie zamocowany jest (ukryty za kotarą) solidny uchwyt (hak?), przez który należy ją przełożyć.
Koreańczycy są mocno wyczuleni na kwestie bezpieczeństwa – może dlatego w pokoju mieliśmy głośniki, przez które codziennie puszczali nam jakieś komunikaty?
Z tego, co udało mi się dowiedzieć, lina ewakuacyjna jest regularnie sprawdzana, a instrukcje korzystania z niej dostępne w skrzynce wraz z liną. Nie mam pojęcia, jak często dochodzi do pożarów wieżowców w Korei, ale do dziś czuję lekki niepokój na myśl o zestawie do ewakuacji.
Wychylając się przez okno z 11. piętra, nie byłam przekonana, co do ewentualnej ewakuacji. Być może w sytuacji zagrożenia nawet bym o tym nie myślała. Choć wizja samodzielnej ucieczki po linie z takiej wysokości wciąż wydaje mi się przerażająca.
Seul – światowa stolica… chirurgii plastycznej
Seul to raj dla wielbicieli kosmetyków i pielęgnacji. Prawie na każdej ulicy znajdują się sklepy z koreańskimi kosmetykami, w których przeważa aloes, śluz ślimaka i zielona herbata. W Korei dbanie o skórę to ważna część codziennej rutyny zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Koreańskie kosmetyki są hitem na całym świecie. Wystarczy rozejrzeć się po naszych polskich drogeriach, gdzie powstają działy tylko z koreańską pielęgnacją.
Seul jest też światową stolicą… chirurgii plastycznej. Zwłaszcza bogata dzielnica Gangnam-gu wypełniona jest klinikami poprawiającymi urodę. Jednym z najpopularniejszych zabiegów jest operacja powiek, która ma na celu uzyskanie „podwójnej powieki”.
Słyszałam już o fenomenie koreańskiej pielęgnacji. Jednak zdziwiło mnie, że centrum wygląda jak jeden wielki salon urody. Na dzielnicy handlowej Myeong-dong sklepów z kosmetykami i maseczkami jest więcej niż barów z jedzeniem. Nawet się nie zorientowałam, kiedy sama wróciłam do hotelu z torbą po brzegi wypełnioną koreańskimi maseczkami i kremami z filtrem.
Pani Jogurcik (Yakult ajummas)
Jeśli znacie Wiolę z kanału YouTube „Pierogi z Kimchi”, na pewno kojarzycie Panią Jogurcik. Nawet nie wyobrażacie sobie mojej radości, gdy zobaczyłam ją na własne oczy! Kto to taki? Pani w średnim wieku, która sprzedaje m.in. jogurty i mleko bezpośrednio ze swojej zmotoryzowanej lodówki. W Korei Południowej takich Pań Jogurcik jest ponad 10 tysięcy.
Spacerując po Seulu, często można się na nie natknąć, gdy mkną swoimi małymi pojazdami elektrycznymi. Yakult ajummas po raz pierwszy w Korei pojawiły się w latach 70. – dziś są ważną częścią koreańskiej tożsamości kulturowej. Obecny wózek, na który każda ajumma musi mieć prawo jazdy, wprowadzony został w 2014 roku. Wcześniej wózki pchane były przez nie ręcznie.
Koreański wiek i wymiana uprzejmości
Przylatując tu, wiedziałam jedno – Koreańczycy są rok starsi od reszty świata. W koreańskiej kulturze, gry rodzi się dziecko, uznaje się, że w tym dniu ma już… rok. Wiek koreański dotyczy bowiem także czasu spędzonego w łonie matki. Na tym komplikacje się nie kończą. Koreańczycy zawsze kończą kolejny rok życia 1 stycznia. Jeśli więc urodzą się 31 grudnia, już będą mieć rok, a 1 stycznia dwa lata. Nie jeden dzień – dwa lata!
Warto pamiętać, że w Korei ludzie nie skaczą sobie w objęcia, gdy się witają. Tak samo raczej nie wyciąga się rąk na powitanie czy pożegnanie. W Korei każdy się kłania. Czasem wystarczy dłużej skinąć głową lub głębiej się ukłonić, co na pewno zostanie docenione. Pieniądze czy kartę kredytową powinno się podawać obiema rękoma.
Nie jest oczywiście tak, że nikt się nie przytula – robią to pary, rodzina i bliscy przyjaciele. Jednak na co dzień uprzejmości z innymi ludźmi wymienia się w postaci mniejszych lub większych ukłonów.
Szacunek dla kupy
Niewiele osób wie, że Koreańczycy od długiego czasu zafascynowani są wszystkim, co wiąże się z… kupą. Sen o niej to niemal proroctwo bogactwa! Na ulicznych straganach znaleźć można słodkie przekąski w kształcie kupy.
W dzielnicy Insadong jest też np. Poop Cafe – kawiarnia z motywem kupy. Jest w niej pełno pamiątek w wiadomym kształcie. Niektóre napoje serwowane są zaś w kubkach w kształcie… toalety. Mają ich na miejscu ograniczoną liczbę, więc warto zapytać o „kawę w kibelku” przed złożeniem zamówienia. Smacznego!
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?