Za rok LOT może przeskoczyć do stajni Airbusa! Rozważa A220 i naprawdę DUŻE maszyny
– Nie chcę wzbudzać niepotrzebnej sensacji rzucając liczbami, ale mogę powiedzieć tylko tyle, że będzie to zdecydowanie duże zamówienie – mówi Rafał Milczarski, prezes LOT. Wkrótce przewoźnik ogłosi zamówienie na nowe samoloty i choć nie przekreśla szans Boeinga, to jasno mówi, że LOT bardzo interesują też maszyny największego rywala: pod uwagę brane są Airbusy A220 oraz konkurent Dreamlinera, czyli Airbusy A350 w konfiguracji -900 i -1000.
Uziemienie Boeingów 737 MAX to problem dla wielu linii lotniczych, w tym LOT – zgodnie z harmonogramem, przewoźnik powinien mieć obecnie we flocie już 9 samolotów tego typu. Zamiast tego ma 5 – wszystkie są obecnie uziemione. W przeciwieństwie do Ryanaira i innych przewoźników, LOT nie zawiesza co prawda połączeń, ale problem i tak jest poważny – przewoźnik wynajmuje od innych linii starsze i wysłużone maszyny, brakuje też rezerw we flocie przewoźnika.
Nie tylko więc w LOT zadają sobie pytanie, kiedy MAX-y znów zaczną przewozić pasażerów?
– Decyzja w tej sprawie nie należy do nas. Z tego, co słyszymy wynika, że MAX-y mogą wrócić do eksploatacji za kilka miesięcy, być może jeszcze pod koniec tego roku – mówi Rafał Milczarski.
Jednocześnie LOT przygotowuje się już do kolejnego zamówienia na nowe samoloty – zarówno szerokokadłubowe jak i odrzutowce o zasięgu regionalnym. Czy uziemienie MAX-ów wpłynęło na utratę zaufania do Boeinga i czy może oznaczać, że LOT zwróci się na przykład w stronę Airbusa?
– To, co się stało z pewnością nadwątliło zaufanie całej branży lotniczej do Boeinga i nigdy nie powinno się stać, ale z drugiej strony nie mam wątpliwości, że gdy ten samolot w końcu zostanie dopuszczony do lotów, będzie on zdecydowanie najbezpieczniejszą maszyną na świecie. Jesteśmy obecnie w trakcie procedury wyboru kolejnych maszyn, które zasilą naszą flotę i rozważamy zarówno samoloty Boeinga jak i Airbusa – mówi Milczarski.
Jakie konkretnie samoloty chciałby zamówić LOT? Prezes Milczarski mówi, że w przypadku samolotów szerokadłubowych przewoźnik będzie wybierał między Dreamlinerem 787-9 i 787-10, a Airbusem A350 w konfiguracji 900 lub 1000.
– Decyzję podejmiemy na podstawie analizy, który samolot będzie najlepiej odpowiadał potrzebom LOT-u i która oferta będzie dla nas najkorzystniejsza – mówi Milczarski.

To bardzo ważna deklaracja nie tylko dlatego, że wierny dotąd Boeingowi LOT rozważa zmiany i odejście od Dreamlinerów, które są obecne w jego flocie od 2012 roku. Także dlatego, że LOT chce postawić na znacznie większe samoloty niż te, którymi obecnie dysponuje. W tej chwili największe Dreamlinery LOT, czyli model 787-9 zabierają na pokład 294 pasażerów w 3-klasowej konfiguracji, tymczasem model 787-10 zabiera na pokład od 330 do 440 pasażerów, zaś A350-1000 – od 350 do 410 osób.
Skąd ten pomysł? Postawienie na większe samoloty może być też dla LOT sposobem na rozwiązanie problemów z zapychającym się Lotniskiem Chopina.
Nie ulega też wątpliwości, że przewoźnik potrzebuje nowych maszyn nie tylko dla Warszawy, bo planuje też intensywny rozwój w Budapeszcie. Kilka dni temu w stolicy Węgier Milczarski przyznał, że od przyszłego roku chciałby zacząć latać z Budapesztu do Nowego Jorku codziennie, co przy utrzymaniu lotów do Chicago (wrócą w sezonie letnim) i Seulu właściwie przesądza, że LOT zbazuje tu drugiego Dreamlinera. A to pewnie nie koniec, bo LOT chce stąd otwierać kolejne dalekie trasy. Jak mówi prezes LOT, także takie, które nie będą dostępne z Warszawy.

A220 vs Embraer E2 - kto wygra?
Ale nowe zamówienie będzie też dotyczyć mniejszych odrzutowców o regionalnym zasięgu, a tu wybór będzie jeszcze ciekawszy.
– W tym przypadku będziemy wybierać między Airbusem A220 w modelu 100 lub 300 oraz Embraerem E2 – mówi Milczarski.
Szczególnie ciekawa wydaje się ta pierwsza opcja, bo Airbusy A220, czyli dawne Bombardiery CSeries (zmieniono nazwę po przejęciu programu przez Airbusa) uchodzą za najbardziej ekonomiczne samoloty na świecie, z niższymi kosztami eksploatacji, zużyciem paliwa i emisją szkodliwych substancji w stosunku do konkurentów. Model A220-100 zabiera na pokład od 108 do 133 pasażerów, a A220-300 – od 130 do 160 osób.
Ogłoszenie decyzji może nastąpić w przyszłym roku, jednak na razie prezes LOT nie chce zdradzać żadnych szczegółów.
– Nie chcę wzbudzać niepotrzebnej sensacji rzucając liczbami, ale mogę powiedzieć tylko tyle, że będzie to zdecydowanie duże zamówienie – mówi.
Czy Waszym zdaniem LOT powinien przejść do Airbusa?