LOT w końcu wejdzie mocniej do portów regionalnych! Będą nowe trasy i konkurencja dla Ryanaira i Wizz Aira
Miniony rok LOT może zaliczyć do udanych – narodowy przewoźnik uruchomił kilka ciekawych kierunków (m.in. do Taszkentu czy Rijadu), a według wstępnych szacunków z jego usług skorzystało ok. 10,5 mln pasażerów. Jednocześnie jednak narodowy przewoźnik będzie zmuszony do lekkiego skorygowania swojej strategii, która zakłada całkowite skupienie się na swoim hubie na Lotnisku Chopina. Bez zmiany tego podejścia dalsze wzrosty będą bardzo trudne, bo Okęcie jest już teraz zapchane po brzegi. A jego rozbudowa, która ma doprowadzić do zwiększenia przepustowości do ok. 30 mln pasażerów rocznie, ma się rozpocząć wiosną 2026 roku i potrwać 3 lata. W rozmowie z Fly4free.pl Dorota Dmuchowska z LOT przyznaje, że już teraz na Chopinie bywa ciężko pod kątem operacyjnym.
- Monastir od 1999 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
- Pafos od 2469 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
- Monastir od 1972 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
– Przepustowość lotniska w Warszawie jest z pewnością dla nas dużym wyzwaniem, ale staramy się, by nie wpływała mocno na nasze operacje. Na razie lotnisko zwiększyło nieco swoje parametry koordynacyjne, więc liczymy na to, że sloty jeszcze nie będą dla nas dużym ograniczeniem w nadchodzącym sezonie, natomiast zdarzają się już trudne sytuacje np. podczas remontu drogi startowej i wprowadzonych w tym czasie ograniczeń operacyjnych. Widzieliśmy wówczas, szczególnie po statystkach punktualności, że było to uciążliwe dla nas i dla pasażerów – mówi Dorota Dmuchowska.
Co w takim razie zrobi LOT? Narodowy przewoźnik planuje wyjście poza Warszawę, co powinno przełożyć się na nowe połączenia z innych polskich lotnisk.
– Z pewnością chcemy trochę mocniej zaznaczyć naszą obecność jako LOT, w portach regionalnych. Chodzi nie tylko o konkurowanie z tanimi liniami, ale też mocniejsze akcentowanie swojej obecności i uzupełnianie oferty tranzytowej przez Warszawę, bo widzimy, że jest zapotrzebowanie na loty po Europie z dużych lotnisk regionalnych. Patrząc na liczby przewiezionych pasażerów to po prostu ma sens i może być rentowne. I na pewno będziemy chcieli to wykorzystać – mówi członkini zarządu LOT ds. operacyjnych.
Jak będzie to wyglądało w praktyce? LOT nie planuje stworzenia drugiego mini-hubu w Polsce ani klasycznych baz operacyjnych. Co w takim razie?
– Już teraz mamy w naszej siatce dużo połączeń, gdzie spora część naszej floty nocuje na lotniskach w Polsce i Europie. Na pewno będziemy chcieli utrzymać, a nawet wzmocnić ten trend i połączyć to jednocześnie – tam, gdzie będzie to możliwe – z obsługą techniczną naszych samolotów, by nieco odciążyć nasze głównego dostawcę obsługi w Warszawie, który też ma ograniczone możliwości. Będziemy więc chcieli zwiększyć liczbę nocowań samolotów wraz z obsługą techniczną w bazach takich jak LS Technics w Pyrzowicach, Gdańsku czy Krakowie – mówi Dmuchowska.
Kiedy pasażerowie z portów regionalnych odczują pierwsze efekty tej zmiany?
– Powoli już w tym roku, a na pewno w 2026, gdy kolejne samoloty zaczną dołączać do naszej floty. Patrzymy realnie na harmonogram dostaw i możliwości Boeinga, który ma nam dostarczyć 13 nowych samolotów. Zakładamy, że zaczną one się pojawiać w naszej flocie nie wcześniej niż po nadchodzącym sezonie letnim, ale nie wykluczamy, że termin ten może nawet zostać nieco przesunięty. Dlatego 2026 rok to będzie czas, gdy z tą całą flotą nowych, większych, samolotów nie będziemy się już w stanie pomieścić na Okęciu, nawet biorąc pod uwagę fakt, że w tym samym czasie zaczniemy proces zdawczy części samolotów z floty Embraer – mówi Dmuchowska.