O’Leary za rok może odejść z Ryanaira! Media huczą od plotek – jego następcą ma być dawny śmiertelny wróg z największej konkurencji
W najnowszej książce o kontrowersyjnym szefie Ryanaira pojawiła się informacja, że Michael O’Leary może odejść z firmy już w 2019 roku. Równie zaskakująca jest informacja o tym, kto miałby zająć jego miejsce. Plotki podsyca zresztą sam O’Leary, który oficjalnie twierdzi, że wcale nie jest pewien, czy chce podpisać nową umowę z linią lotniczą.
Trudno wyobrazić sobie Ryanaira bez jej charyzmatycznego szefa,bo jest on w niej praktycznie “od zawsze”. Ryanair powstał w 1984 roku, a O’Leary pojawił się w firmie w 1987 roku jako doradca prezesa zarządu.
Sam został prezesem w 1994 roku i od tego czasu dzierży władzę w firmie. Można go lubić, ale też nienawidzieć, jednak fakty są takie, że w ciągu kilkunastu lat sprawił, że tani przewoźnik stał się największą linią lotniczą w Europie.
Teraz okazuje się, że O’Leary może odejść z firmy.
Plotki krążą od miesięcy
Informacje o możliwej zmianie pojawiły się przy okazji promocji książki “Michael O’Leary: Turbulent Times For The Man Who Made Ryanair” autorstwa Matta Coopera, która na dniach wejdzie do księgarń. Czytamy w niej, że O’Leary poważnie zastanawia się nad przejściem na emeryturę i od kilku miesięcy szuka odpowiedniego człowieka, który mógłby go zastąpić. W siedzibie Ryanaira plotkuje się na ten temat przynajmniej od wakacji.
Według mediów, O’Leary chciałby, aby schedę po nim przejął człowiek z zewnątrz, który sprawdził się w innych warunkach i odniósł sukces. I jest dwóch kandydatów na to miejsce.

Willie Walsh - największy rywal, który budzi szacunek
Według mediów sam Michael O’Leary chciałby, aby zastąpił go Willie Walsh – obecny szef International Airlines Group, czyli jednego z największych koncernów lotniczych w Europie, w skład którego wchodzą m.in. British Airways, Level, Iberia czy Aer Lingus. Obaj panowie przez lata przerzucali się w mediach złośliwościami na temat prowadzonych przez siebie linii lotniczej (Walsh wcześniej był prezesem British Airways), jednak prywatnie bardzo się lubią, a O’Leary bardzo szanuje Walsha za jego zawodowy dorobek. Poza tym – Walsh też jest Irlandczykiem, więc powrót do Dublina miałby być dla niego naturalną sprawą. Według mediów i autora książki O’Leary miał przekonywać Walsha do tego, aby w przyszłym roku przejął Ryanaira.
Jest też drugi kandydat, o którym było głośno w zeszłym roku.

Specjalista od spraw trudnych
Tym człowiekiem jest Peter Bellew, który jesienią zeszłego roku został dyrektorem operacyjnym irlandzkiej linii. On z kolei zna Ryanaira jak własną kieszeń – pracował w irlandzkiej linii przez 14 lat i odszedł z niej w 2015 roku. Przeniósł się wówczas do Malaysia Airlines, a jego zadaniem miało być naprawienie nadszarpniętego wizerunku przewoźnika, którego 2 samoloty w 2014 roku zostały zniszczone – jeden w wyniku katastrofy na Oceanie Indyjskim, drugi zaś został zestrzelony na terytorium Ukrainy przez separatystów. Bellew był w Malaysia Airlines początkowo wiceprezesem, a od lipca 2016 roku objął obowiązki prezesa.
Do Ryanaira wrócił, by wyciągnąć firmę z największego kryzysu w historii. Chodzi o zeszłoroczną aferę z zaległymi urlopami pilotów, który który doprowadził do anulowania prawie 20 tys. rejsów i zostawienia na lodzie 800 tys. pasażerów.
Irlandzkie media spekulowały wówczas, że Bellew zgodził się z fotela prezesa przenieść na znacznie mniej prestiżowe stanowisko, bo obiecano mu, że gdy załagodzi kryzys z pracownikami, będzie mógł w przyszłości zająć stanowisko O’Leary’ego.
O’Leary też podsyca plotki
Prezes Ryanaira coraz głośniej przebąkuje na temat tego, że koniec jego kariery w linii jest bliski. Jego obecny kontrakt kończy się w 2019 roku. W zeszłym tygodniu ogłosił, że raczej nie jest zainteresowany podpisywaniem nowej 5-letniej umowy, a raczej chciałby ją podpisać tylko na rok. Stało się to po spotkaniu udziałowców Ryanaira, przed którym w mediach było głośno o tym, że obecna polityka O’Leary’ego nie podoba się wielu z nich. Jej wyrazem było to, że ponad 30 proc. udziałowców sprzeciwiło się ponownemu wyborowi na stanowisko szefa rady nadzorczej Davida Bondermana. Sygnał jest w tej sytuacji dość czytelny, bo to zaufany człowiek O’Leary’ego, piastujący to stanowisko od 22 lat.
Sam szef Ryanaira tylko podsycił spekulacje.
– Nie mam pojęcia, kiedy będę miał dość. Lubię pracować dla tej firmy i nie robię tego, dla pieniędzy, które zarabiam. Tak długo jak długo jest to dla mnie ciekawe, nie widzę powodów, aby nie kontynuować tego, co robię – powiedział O’Leary.
Ale zaraz potem dodał, że nie chce odpisywać nowej umowy z Ryanairem na 5 lat.
– Byłbym bardzo zadowolony, gdybym mógł mieć 12-miesięczny kontrakt, który co roku mógłby być odnawiany. Przecież nie zniknę z dnia na dzień, mamy 4 proc. udziałów w Ryanairze. Ale nie jestem pewien czy umowa na 5 lat to dobre rozwiązanie. Oznacza ono, że po zakończeniu umowy będę miał już 62 lata. I nie sądzę, żeby pani O’Leary była szczęśliwa, jeśli podpiszę umowę na kolejne 5 lat – mówi w swoim stylu szef Ryanaira.