Fly4free.pl

Koniec ciasnoty w samolotach? Organ nadzoru lotniczego narzuca liniom minimalne rozmiary foteli w samolotach. Co z Polską i innymi krajami?

Fotele w samolocie
Foto: iChzigo / Shutterstock

Czyżby początek zmian, które mogą ukrócić zapędy linii lotniczych do coraz większego upychania pasażerów w kabinach swoich samolotów? Dzisiaj USA, jutro cały świat?

Ciasno, ciaśniej, samolot. Ta reguła od dłuższego czasu znajduje potwierdzenie w przypadku lotów w klasie ekonomicznej lub na pokładzie maszyn tanich linii lotniczych. Czy musimy pokornie kulić się w fotelu, przyciągając swoje nogi bliżej tułowia i chcąc zmieścić się w wąskiej przestrzeni dzielącej rzędy siedzeń w samolotach? Idzie nowe – na początku w Stanach Zjednoczonych.

Ale tak jak było z innymi regulacjami lotniczymi, niekiedy reguły wprowadzane w USA stawały się obowiązującym standardem na całym świecie. Zatem: co z tymi fotelami?

Rewolucja w przepisach?

Słyszeliście o FAA? To amerykański organ nadzoru lotniczego (Federal Aviation Administration), który jest częścią rządowego Departamentu Transportu Stanów Zjednoczonych. Jego zadaniem jest regulacja i nadzór wszystkich aspektów lotnictwa cywilnego w USA.

Amerykańska Izba Reprezentantów przyjęła kilka dni temu ustawę, która reguluje sporą część działań i finansowania FAA. Dlaczego z punktu widzenia pasażerów na całym świecie jest to istotny fakt? Ponieważ w morzu zmian (dokument liczy ponad 1200 stron) znajduje się pewien „drobiazg”. To mała zmiana, która może stanowić wielką różnicę. A dotyczy… minimalnej odległości między kolejnymi rzędami foteli w samolotach.

Będzie wygodniej?

Przymiarki do wprowadzenia takich regulacji trwają od lat. Osoby, które pamiętają warunki, w jakich latało się jeszcze 20-30 lat temu, doskonale wiedzą, o co chodzi.

Dość powiedzieć, że tylko w Stanach Zjednoczonych przez ostatnie 40 lat pasażerowie musieli przyzwyczaić się do znaczących zmian w zakresie odległości między rzędami foteli.

Fotele w samolocie
Foto: Bizi88 / Shutterstock

Jak było kiedyś? Średnia odległość wynosiła 35 cali (ok. 88,9 cm). A jak jest teraz? Cóż, chyba czas schudnąć – odległość ta wynosi średnio już tylko 31 cali (ok. 78,7 cm). To aż 10 cm różnicy! A to nie koniec zmian, fotele w samolotach stały się węższe: kiedyś pasażerowie mogli liczyć na 45,7 cm, teraz (średnio) na 41 cm.

Nowe regulacje, przyjęte przez izbę niższą amerykańskiego Kongresu przytłaczającą większością głosów (398 do 23) zmieniają reguły tej gry. Koniec z dowolnym zagęszczaniem miejsc w samolotach – FAA dostanie rok czasu, aby ustalić minimalny poziom odległości między rzędami foteli w samolocie. Co za tym idzie, przewoźnicy operujący na rynku Stanów Zjednoczonych będą musieli dostosować się do tych zasad.

Co w przypadku, gdy posiadane przez nich samoloty występują w konfiguracji foteli, gdzie owa odległość między rzędami będzie mniejsza niż wyznaczone minimum? Dana linia lotnicza będzie musiała dokonać zmian w swoich samolotach (mówiąc wprost „odsunąć” fotele od siebie)… nawet kosztem zmniejszenia liczby oferowanych siedzeń.

Z punktu widzenia przewoźników, gdzie każde dodatkowe miejsce jest cenne – bo generuje zyski – to może być bardzo odczuwalna (finansowo) zmiana.

Ulga dla pasażerów?

Skąd się wzięły plany tych poprawek, które mogą być zbawienne dla podróżnych (zwłaszcza tych wysokich) i ich kolan? U ich podstaw leży bezpieczeństwo.

Ciasnota w samolotach może utrudniać ewentualne akcje, podejmowane w sytuacjach awaryjnych, takich jak na przykład pożar na pokładzie.

Wnętrze samolotu
Foto: Matej Kastelic / Shutterstock

* * *

Linie lotnicze ripostują, że „upakowanie” foteli nie wpływa na tego typu kwestie bezpieczeństwa. Przedstawiciele wnioskodawców są odmiennego zdania. Steve Cohen stwierdził:

– Ludzie stają się coraz więksi, a siedzenia coraz mniejsze. Jest oczywiste, że nie można ewakuować samolotów w wymaganym czasie.

Co ma wspólnego USA z resztą świata?

Dlaczego kwestie związane z amerykańskim rynkiem lotniczym są tak ważne? Ponieważ historia pokazuje, że wiele regulacji, wprowadzanych na początku tylko w Stanach Zjednoczonych, szybko stawało się standardem na całym świecie, w tym w Polsce. Być może nasi młodsi czytelnicy tego nie pamiętają, ale jeszcze nie tak dawno temu w samolotach można było np. swobodnie palić.

Rzeczą normalną były gęste kłęby dymu papierosowego, spowijające kabinę. W niektórych liniach lotniczych (na przykład w naszym rodzimym PLL LOT) można było palić w części rzędów. Tama postawiona przez Stany Zjednoczone tego typu „aktywności” podczas lotu samolotem (w 1990 r. zakaz objął większość lotów krajowych, od 2000 r. został rozszerzony na wszystkie loty) była kamyczkiem, który poruszył lawinę.

Aktualnie palenie jest zabronione praktycznie we wszystkich cywilnych liniach lotniczych na świecie. I nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której nasz współpasażer wyciąga paczkę Marlboro i zaczyna palić podczas lotu…

Wprowadzenie minimalnego poziomu odległości między fotelami zapewne czekałby ten sam los: na początku Stany Zjednoczone – potem, stopniowo, cały świat. A tanie linie lotnicze rozpoczęłyby żałobne lamenty nad starymi, dobrymi czasami… gdy zagęszczanie miejsc w samolocie (w celu zwiększenia liczby przewożonych pasażerów) było normą.

Fotele w Ryanair
Foto: bestravelvideo / Shutterstock

Stan bieżący

Dyskutując na ten temat, warto również zwrócić uwagę na fakt, że owa przestrzeń podczas podróży samolotem (definiowana m.in. przez ilość wolnego miejsca na nogi, szerokość fotela oraz dostęp do podłokietnika) jest nieco złudna. Wydaje się Wam, że prym w „pakowaniu po sufit” swoich maszyn wiodą tani przewoźnicy? Niekoniecznie!

Jak już pisaliśmy na naszych łamach, nie jest to regułą. Luksus i „raj” w klasie ekonomicznej dla naszych nóg znajdziemy u meksykańskiego przewoźnika Interjet – 86 cm to naprawdę dużo miejsca. Co słychać w tym temacie u takich światowych tuzów jak Lufthansa, British Airways czy KLM? Otóż nie wygląda to zbyt ciekawie, ponieważ linie te oferują średnio 78 cm przestrzeni.

I tutaj małą laurkę można wystawić naszemu rodzimemu PLL LOT, gdzie odległość między fotelami to średnio 81 cm (podobnie jak w Emirates, Finnair czy Air France).

* * *

Co ciekawe, temat „zagęszczenia” miejsc łatwo prześledzić chociażby na przykładzie popularnego Boeinga 737. Tanie linie lotnicze (na przykład Ryanair), które dysponują wersją 737-800, zabierają na pokład blisko 190 pasażerów. W pierwotnym projekcie pierwszej wersji 737 umieszczono zaś… 87 siedzeń – i praktycznie od razu linie lotnicze (m.in. Lufthansa) wnioskowały o zwiększenie liczby foteli do 100.

Fotele w samolocie Ryanair
Foto: Nicolas Economou / Shutterstock

Wracając na koniec do głównego wątku: z ciekawością będziemy śledzić dalsze losy projektu, który nakazuje amerykańskiej Federalna Administracja Lotnictwa ustalenie minimalnej odległości między rzędami foteli w samolocie.

Coś czujemy, że będzie to początek małej rewolucji…

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
A później będzie lament, że ceny biletów wzrosły. Więc po co się tak zachwycać? Jak ktoś ma długie nogi to Ryanair nie wybiera. Proste. Tak trudno to zrozumieć?
Wiktoria01, 1 października 2018, 22:31 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Czekam na pomysł segregacji ludzi na wysokich i niskich i dopasowanie do ich wzrostu miejsc w samolocie. ? Michael O. nie zawiedź mnie.
krużnyj, 2 października 2018, 9:18 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Większych bzdur nie czytałem. To znaczy, że ludzie mają podróżować samolotem jak bydło? Przeczytaj dobrze artykuł. Problem nie dotyczy tylko tanich linii.  W tanich liniach nikt nie narzeka bo świadomie decyduje się na obniżenie komfortu za relatywnie niska cenę. Kiedyś leciałem z Australii British Airways Boeingiem 747.  Mam 187 cm wzrostu i ważę 85 kg. Czyli nie jestem wielkoludem z otyłością.  Przez cały lot musiałem siedzieć ukosem, bo normalnie nie mieściły mi się kolana w przestrzeni  pomiędzy moim siedzeniem a oparciem z przodu. Za bilet zapłaciłem 5800 zł. Ani tanio, ani komfortowo, ani tanie linie.  Taka polityka przez normalne linie lotnicze jest stosowana aby wymusić na pasażerach kupowanie miejsc w klasie biznes, które sa horrendalnie drogie i często w czasie lotu są w większości puste. Niestety większość ludzi czy 98% populacji to konformiści, którym jak Pani albo Oni powiedzą, że tak trzeba to w czasie kilunastogodzinnego lotu będą wisieć pionowo podwieszeni pod sufitem aby jakiś złodziej mógł jeszcze bardziej zarobić. Gdyby proporcje były odwrócone na świecie cały czas trwałyby rewolucje :) Problem w tym, że przy zwiększeniu odstępów na nogi i co za tym idzie zmniejszeniu ilości siedzeń w kabinie, koszt biletu wzrośnie relatywnie niewiele. Natomiast znacznie wzrosną koszty operacyjne przewoźnika. Ostatecznie problem jest taki, że zarząd zamiast wypłacić sobie premię na koniec roku w wysokości 500 tys. USD, będzie mógł wypłacić sobie jedynie 480 tys. USD. Ale dzięki takim osobom jak Ty mogą czuć się bezpiecznie :)))
Wiktoria01 A później będzie lament, że ceny biletów wzrosły. Więc po co się tak zachwycać? Jak ktoś ma długie nogi to Ryanair nie wybiera. Proste. Tak trudno to zrozumieć?
Skorp88, 2 października 2018, 9:27 | odpowiedz
Avatar użytkownika
To tak trudno było skorzystać z innej linii? Załamuje mnie takie roszczeniowe myślenie. Jak wsiada Pan do autobusu to też narzeka, że nie ma miejsca siedzącego jak w taksówce?
Skorp88 Większych bzdur nie czytałem. To znaczy, że ludzie mają podróżować samolotem jak bydło? Przeczytaj dobrze artykuł. Problem nie dotyczy tylko tanich linii.  W tanich liniach nikt nie narzeka bo świadomie decyduje się na obniżenie komfortu za relatywnie niska cenę. Kiedyś leciałem z Australii British Airways Boeingiem 747.  Mam 187 cm wzrostu i ważę 85 kg. Czyli nie jestem wielkoludem z otyłością.  Przez cały lot musiałem siedzieć ukosem, bo normalnie nie mieściły mi się kolana w przestrzeni  pomiędzy moim siedzeniem a oparciem z przodu. Za bilet zapłaciłem 5800 zł. Ani tanio, ani komfortowo, ani tanie linie.  Taka polityka przez normalne linie lotnicze jest stosowana aby wymusić na pasażerach kupowanie miejsc w klasie biznes, które sa horrendalnie drogie i często w czasie lotu są w większości puste. Niestety większość ludzi czy 98% populacji to konformiści, którym jak Pani albo Oni powiedzą, że tak trzeba to w czasie kilunastogodzinnego lotu będą wisieć pionowo podwieszeni pod sufitem aby jakiś złodziej mógł jeszcze bardziej zarobić. Gdyby proporcje były odwrócone na świecie cały czas trwałyby rewolucje :) Problem w tym, że przy zwiększeniu odstępów na nogi i co za tym idzie zmniejszeniu ilości siedzeń w kabinie, koszt biletu wzrośnie relatywnie niewiele. Natomiast znacznie wzrosną koszty operacyjne przewoźnika. Ostatecznie problem jest taki, że zarząd zamiast wypłacić sobie premię na koniec roku w wysokości 500 tys. USD, będzie mógł wypłacić sobie jedynie 480 tys. USD. Ale dzięki takim osobom jak Ty mogą czuć się bezpiecznie :)))
Wiktoria01 A później będzie lament, że ceny biletów wzrosły. Więc po co się tak zachwycać? Jak ktoś ma długie nogi to Ryanair nie wybiera. Proste. Tak trudno to zrozumieć?
Wiktoria01, 2 października 2018, 23:09 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »