Nadchodzi konkurencja dla Ubera i autobusów! Za kurs zapłacimy jak za… bilet
Nowa usługa mytaxi to tzw. pooling, czyli zbieranie do jednego samochodu kilku pasażerów, których trasy w jakimś stopniu pokrywają się ze sobą. Podróż może więc potrwać chwilę dłużej, ale w zamian będzie sporo tańsza niż przejazd „tradycyjną” taksówką – cena takiego przejazdu może być nawet o 40 proc. niższa od standardowych korporacji, co jednocześnie oznacza, że mytaxi może poważnie zagrozić Uberowi.
– Z naszych analiz wynika, że warszawiacy w zamian za niską cenę są skłonni korzystać z takiej usługi. Zakładam, że będziemy nawet w stanie konkurować z komunikacją miejską o pasażerów – mówi w rozmowie z „PB” Krzysztof Urban, prezes myTaxi w Polsce. I zapowiada, że mytaxi, które obecnie oprócz Warszawy działa też w Krakowie, może wkrótce zawitać do kolejnych miast, np. Wrocławia i Poznania.
Szczegóły nowej oferty mytaxi przedstawi podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Warszawie. Będziemy na niej obecni i opiszemy szerzej, co przewoźnik ma do zaoferowania.
Warszawa jest pierwszym miastem w Europie, gdzie taka usługa jest wprowadzana, jednak w USA czy Azji od kilku kwartałów takie rozwiązania stosują najpopularniejsze firmy przewozowe jak Uber czy Lyft.
Mytaxi nie jest jedyną firmą, która rzuca wyzwanie Uberowi. Pod koniec sierpnia swoją ofertę w Polsce znacząco odświeżyła estońska platforma Taxify, która działa na podobnych zasadach jak Uber. To już drugie podejście firmy do naszego kraju – pojawiła się w Polsce w grudniu 2016 roku, ale nie podbiła rynku. Teraz ma być inaczej, bo Estończyków wspiera potężny chiński kolos Didi Chuxing, który jest odpowiednikiem chińskim odpowiednikiem Ubera. Swoje „drugie życie” w Polsce Taxify rozpoczęło z przytupem: w promocji oferowało przejazdy w cenie 60 groszy za kilometr i 2 PLN opłaty startowej.