Ponad 8 godzin w ciasnocie. Najdłuższe trasy małymi samolotami – lepiej się przyzwyczajaj!
Linie lotnicze testują naszą cierpliwość, otwierając coraz dłuższe trasy w wąskokadłubowych samolotach typu Boeing 737 czy Airbus A321. Ale już teraz zdarzają się połączenia, które z wygodą nie mają wiele wspólnego – zobacz, które linie najmocniej sprawdzają naszą wytrzymałość.
Nieistniejąca już linia WOW Air zapisała się w pamięci fanów lotnictwa kilkoma rzeczami: oryginalną, fioletowo-różową kolorystyką, ultra tanimi biletami do USA i… pobiciem rekordu świata w długości lotu samolotem wąskokadłubowym. 23 stycznia 2018 roku należący do Islandczyków Airbus A321 pokonał dystans 6942 kilometrów między Reykjavikiem a Los Angeles. Czas lotu: 8 godzin i 40 minut. A pamiętajcie, że mówimy o Airbusie A321ceo, w “low-costowej” konfiguracji, zabierającym na pokład 218 pasażerów, czyli niewiele mniej niż analogiczny samolot, którym lata Wizz Air (230 foteli). Samolot został użyty awaryjnie, w zastępstwie A330, który akurat doznał usterki, ale i tak wszyscy lamentowali wówczas, że to nieludzkie, że biedni pasażerowie, jak oni mogli tyle wytrzymać w takim ścisku.
Tymczasem minęło półtora roku i wydaje się jasne, że przyszłość branży lotniczej będzie wyglądała właśnie w taki sposób, a “wąski kadłub” na dalekich trasach będzie coraz bardziej powszechny. Wszystko za sprawą Airbusa, który wydaje przewoźnikom kolejne egzemplarze A321LR, ale też Boeinga, który zapewne prędzej czy później upora się z problemami z uziemionymi MAX-ami.
Wróćmy jednak do Airbusa A321LR, który dysponuje imponującym zasięgiem – samolot może przelecieć nawet 8,7 tys. kilometrów. I przewoźnicy ochoczo korzystają z nowych zasięgów: TAP Air Portugal lata między innymi na trasach z Lizbony do USA, ale też do Brazylii, a loty trwają nieco ponad 8 godzin. Airbus A321LR może też zmienić krajobraz na rynku lotów z Europy do USA, gdy w 2021 roku linia JetBlue uruchomi rejsy z Bostonu i Nowego Jorku do Londynu. Teoretycznie mogłoby się wydawać, że lot w wąskim kadłubie nie jest szczególnie komfortowym wydarzeniem, ale z drugiej strony – akurat A321LR jest przykładem na to, że linie lotnicze próbują mocniej dbać o komfort pasażerów – zarówno JetBlue, jak i TAP chcą podbić rynek klasą biznes w rozsądnych cenach.
A takich połączeń będzie jeszcze więcej, gdy w 2023 roku Airbus wypuści na rynek model A321XLR, o jeszcze większym zasięgu. Niewykluczone, że przy okazji możliwości tej maszyny poznają też pasażerowie z Polski, bo 20 takich samolotów otrzyma też Wizz Air.
Ale już teraz wielu przewoźników decyduje się na bardzo dalekie trasy w wąskokadłubowych samolotach – często kompletnie nieprzystosowanych do tego, by tak długo przewozić pasażerów. Jakie to połączenia?
Embraery i A220 - samoloty mocno (ponad)regionalne
Zacznijmy jednak od maszyny nowoczesnej, czyli Airbusa A220, którym poważnie zainteresowany jest zresztą LOT. W przypadku tego samolotu najdłuższe połączenie realizuje obecnie łotewska linia Air Baltic, która lata z Rygi do Abu Zabi. Czas tego połączenia to 5 godzin i 50 minut – w tym czasie samolot pokonuje ok. 4368 kilometrów.
Nieco krócej, ale niewiele, zajmują najdłuższe loty wykonywane na pokładach największego rywala A220, czyli Embraera. I tak, najdłuższy rejs na pokładzie Embraera E175 trwa 5 godzin i wykonuje go linia United Airlines – to połączenie z Madison w stanie Wisconsin do San Francisco.
Nieco dłużej trwa z kolei najdłuższa trasa realizowana tzw. E-Jetem, czyli Embraerem E190. Tu rekord należy do linii Air Canada, która pokonuje odległość 3374 kilometry, między Toronto a Portland, w czasie 5 godzin i 8 minut.
Z kolei w przypadku modelu E190-E2 najdłuższa jest trasa obsługiwana przez norweską linię Wideroe. Jest to połączenie z Bergen do cypryjskiej Larnaki – czas przelotu wynosi 4 godziny i 23 minuty, a dystans to 3485 kilometrów.
A jak to wygląda u Boeinga i Airbusa?
W przypadku amerykańskiego producenta samolotów musimy brać poprawkę na kłopoty z MAX-ami, choć nie da się ukryć, że niektóre linie lotnicze mocno “żyłowały” połączenia realizowane tym samolotem. Dobrym przykładem są brazylijskie linie lotnicze GOL Airlines, które w listopadzie 2018 roku uruchomiły loty z Miami i Orlando do Brasilii oraz Fortalezy. Połączenia, które co prawda szybko zostały zawieszone, były jednak rekordowo długie – odległość z Orlando do stolicy Brazylii to aż 6,1 tys. km, a czas podróży – ponad 8 godzin. Co ciekawe, było to tylko niewiele ponad 400 kilometrów mniej niż wynosi maksymalny zasięg samolotu, obliczony na 6510 kilometrów.
Z kolei w przypadku najpopularniejszego modelu tego samolotu, czyli 737-800, najdłuższą trasę realizują linie Copa Airlines – między urugwajskim Montevideo a Panama City. Odległość pomiędzy miastami wynosi 5446 kilometra, a czas lotu to 7 godzin i 25 minut.
Znacznie “lepsze” osiągi ma Airbus A321neo. Nie licząc wspomnianego na początku tekstu lotu WOW Aira, najdłuższą trasą obsługiwaną przez ten samolot jest połączenie linii Philippine Airlines z Manili do Sydney. Czas przelotu? 8 godzin 35 minut. Dystans? 6243 kilometry.
Turbośmigłowce też potrafią “polecieć”
Linie lotnicze potrafią też robić niezłe dystanse w samolotach turbośmigłowych, które tradycyjnie kojarzymy raczej z krótkimi trasami krajowymi. Tymczasem okazuje się, że często potrzeba jest matką wynalazku. Tak jest choćby w przypadku linii Icelandair, która na czas tegorocznych wakacji realizowała trwające 3,5 godziny połączenia z Reykjaviku do Manchesteru i Dublina na pokładzie poczciwego (i hałaśliwego) Bombardiera Q400.
Z kolei najdłuższa trasa realizowana przez ATR-a to połączenie linii Air Tahiti między Totegegie a Papeete. Odległość niby nie jest jakaś specjalnie duża, ale turbośmigłowej maszynie pokonanie jej zajmuje 3 godziny i 45 minut.
Macie jakieś doświadczenia z dalekimi lotami w samolotach wąskokadłubowych? Jak je wspominacie?