Największa linia mocno ogranicza ofertę z najbardziej pechowego lotniska w Europie. Złe wieści dla Polaków
O tym, jak ważną pozycję zajmuje easyjet w siatce połączeń berlińskiego lotniska, świadczy choćby to, że to samolot brytyjskiej linii był pierwszym, który jesienią 2020 roku przyleciał na nowe lotnisko im. Willy’ego Brandta (razem z samolotem Lufthansy) i pierwszym, który zabrał stąd pasażerów – inauguracyjny rejs odbył się na lotnisko Londyn-Gatwick. easyJet był przez długi czas największą linią w stolicy Niemiec: na początku 2020 roku przewoźnik miał w sumie zbazowane aż 34 samoloty na lotniskach Tegel i Schonefeld. Po wybuchu pandemii linia oczywiście znacząco zmniejszyła swoją liczbę operacji, ale w ostatnich miesiącach zaczęła się odbudować. Tymczasem we wtorek Brytyjczycy dość niespodziewanie ogłosili, że od jesieni zmniejszają liczbę samolotów zbazowanych w Berlinie z 18 do 11 maszyn. Z pewnością spowoduje to też drastyczne zmniejszenie siatki połączeń (linia nie poinformowała jeszcze, ile tras anuluje) oraz zwolnienie w sumie 275 pilotów oraz członów załóg pokładowych. Branżowe portale od razu przypomniały, że easyJet jeszcze nigdy nie był tak słabo reprezentowany w stolicy Niemiec: gdy w 2004 roku linia uruchamiała loty z Berlina, zbazowała tu 12 samolotów. Jakie są powody tak mocnej redukcji liczby operacji?
- Costa Brava od 1836 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
- Słoneczny Brzeg od 1503 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
- Wyspa Malta od 1554 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
W krótkim komunikacie easyJet wskazuje, że to połączenie kilku przyczyn, m.in. słabszego od oczekiwań ożywienia rynku lotniczego w Niemczech.
– Spodziewany popyt na podróże, wysokie opłaty lotniskowe oraz nasze plany prowadzące do optymalizacji siatki połączeń, będące konsekwencją pandemii koronawirusa sprawiają, że jesteśmy zmuszeni do przeprowadzenia restrukturyzacji naszych operacji – mówi cytowany w komunikacie Stephan Erler, country manager linii easyJet na Niemcy.
Brytyjska linia planuje się więc skupić na bardziej rentownych rynkach niż Niemcy.
„Jesteśmy przekonani, że przenosząc siedem samolotów z Berlina do innych baz w naszej siatce, osiągniemy lepsze zyski i rentowność niż w sytuacji, gdyby pozostały one w Berlinie” – to z kolei cytat z listu linii do pracowników, do którego dotarł branżowy serwis Aerotime.
Decyzję przewoźnika mocno krytykują związki zawodowe, zrzeszające m.in. pracowników linii easyJet.
– Ogłoszenie tej decyzji teraz, gdy ruch lotniczy zaczyna w końcu ożywać, jest bez sensu. Tym bardziej, że samoloty latają obecnie praktycznie w całości wypełnione – komentuje w rozmowie z „Tagesspiegel” Holger Roessler, przedstawiciel Verdi.
Złe wieści dla Berlina i pasażerów z Polski
Tak znaczące zmniejszenie liczby operacji to zła informacja dla pasażerów z Polski, bo Berlin od lat jest jednym z ulubionych lotnisk dla dziesiątek tysięcy pasażerów z zachodniej Polski. Jednak to zła decyzja także dla samego portu, bo wydawało się, że po latach problemów (przypomnijmy, że lotnisko w Berlinie zostało otwarte po 9 latach opóźnień w stosunku do harmonogramu i zgodnie zostało okrzyknięte mianem najbardziej pechowego w Europie) port lotniczy w końcu zacznie na nogi. Świadczą o tym nawet statystyki – pod koniec marca lotnisko otworzyło po raz pierwszy terminal 2 na berlińskim lotnisku, a w kwietniu obsłużyło aż 1,8 mln pasażerów – o pół miliona więcej niż w marcu i 1,5 mln ludzi więcej niż w kwietniu 2021 roku.
Ale problemy ma też sam easyJet
Wielu krytyków wskazuje na to, że sama brytyjska linia ma dość poważne problemy, zwłaszcza na swoim kluczowym rynku, czyli w Wielkiej Brytanii. Powodem jest w tym przypadku niedobór rąk do pracy, czego efektem są dziesiątki odwoływanych w ostatnich tygodniach rejsów. I choć media skupiają swoją uwagę głównie na linii British Airways, która dziennie odwołuje ok. 120 połączeń, także easyJet ma swoje za uszami. Brytyjski low-cost także odwołuje połączenia z powodu braku rąk do pracy, a także ima się desperackich sposobów, aby przyciągnąć do siebie nowych pracowników i utrzymać swój rozkład lotów. W połowie maja BBC informowało, że easyJet oferuje wszystkim swoim rekrutom na stanowiska członków załóg pokładowych 1000 GBP powitanego bonusu. Z kolei kilkanaście dni temu linia poinformowało o zmniejszeniu liczby foteli w swoich Airbusach A319. Powód? Banalnie prosty: dzięki mniejszej liczbie miejsc, loty może obsługiwać mniejsza liczba pracowników linii lotniczej.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?