Nowe megalotnisko w Berlinie otwarte! Czy zaszkodzi polskim lotniskom?
Choć trudno w to uwierzyć, port lotniczy Berlin Brandenburg jest w końcu otwarty. Lotnisko w stolicy Niemiec, które miało być najnowocześniejszym portem w Europie, zostało otwarte z ledwie 9-letnim poślizgiem…
Start nowego lotniska nastąpił bez wielkiej fety: na nowym lotnisku w Berlinie wylądował o godz. 14.19 specjalny samolot LH2020 Lufthansy, czyli lot z Monachium. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że tak jak start lotniska był opóźniony o 9 lat, tak i pierwszy samolot wylądował opóźniony o 19 minut.
O słynnym porcie, nazywanym “najbardziej pechowym lotniskiem Europy” napisano już całe tomy, dlatego przypomnijmy tylko w telegraficznym skrócie: pierwotnie miało być ono oddane do użytku w 2011 roku, jednak później termin oddania wielokrotnie przesuwano z powodu licznych niedoróbek. W pewnym momencie niektórzy eksperci radzili nawet, że taniej będzie… zburzyć lotnisko i zbudować je od nowa. Ostatecznie jednak w wielkich bólach BER został otwarty. Co wiemy o nowym lotnisku?
Port lotniczy Berlin Brandenburg to w tej chwili trzy terminale i dwa pasy startowe – nowe lotnisko będzie w stanie obsłużyć 27 mln pasażerów rocznie. Zastąpi ono słynne lotnisko Tegel, które zakończy działalność 8 listopada – tego dnia na BER zacznie też latać LOT. Drugie berlińskie lotnisko, czyli Schonefeld zostanie zintegrowane z portem Berlin Brandenburg i będzie istniało pod nazwą Terminal 5. Będzie on zarezerwowany przede wszystkim dla czarterów oraz niektórych tanich linii, m.in. Wizz Aira i Ryanaira, ale już nie linii easyJet, która będzie funkcjonować na nowym terminalu 1.
Czy lotnisko w Berlinie zagrozi CPK i innym polskim lotniskom?
Przy okazji startu lotniska Berlin Brandenburg warto odpowiedzieć na pytanie, które od lat jest roztrząsane i podnoszone przez polityków z praktycznie każdej opcji politycznej, a odpowiedź na nie zależy od aktualnego klimatu. Chodzi oczywiście o to, czy nowe lotnisko w Berlinie sprawi, że polskie lotniska zaczną bankrutować, a duże projekty, takie jak Centralny Port Komunikacyjny, staną się całkowicie pozbawione sensu? Odpowiedź na to pytanie brzmi: oczywiście nie. Nowy port w stolicy Niemiec w żaden sposób nie zmieni sytuacji na polskim rynku lotniczym. Wystarczy spojrzeć na listę połączeń z nowego lotniska.
Po zamknięciu Tegla BER będzie dysponowało siatką 83 tras do 41 krajów. Najpopularniejsze będą oczywiście połączenia krajowe: Monachium, Frankfurt (operowane przez Lufthansę), Stuttgart, Kolonia i Dusseldorf (Eurowings). Na nowym lotnisku brakuje jednak jednej rzeczy, która decyduje o tym czy dany port można uznać za hub z prawdziwego zdarzenia: nie ma tu dużej linii lotniczej, która chciałaby w Berlinie stworzyć duże centrum przesiadkowe i uruchomić stąd dużo lotów międzykontynentalnych, na przykład do Ameryki Północnej czy Azji. Brak dalekich tras to zresztą główna bolączka lotnisk w stolicy Niemiec od wielu lat.
Delikatne plany związane ze stworzeniem w Berlinie hubu miała kilka lat temu Lufthansa, jednak niemiecki przewoźnik zniecierpliwiony ciągłymi opóźnieniami na placu budowy porzucił te plany. Przez chwilę duże ambicje miała też linia Air Berlin, która jednak kilka lat temu zbankrutowała. W efekcie oferta nowego lotniska w Berlinie (zwłaszcza w świetle pandemii COVID-19) to miks połączeń typu point-to-point, czarterów i mocno rozbudowanej oferty tanich linii, z dobrymi połączeniami lotniczymi do wszystkich największych miast Niemiec (jak przystało na stolicę).
Czy nowe lotnisko zabierze więc pasażerów polskim lotniskom? Nie bardziej niż do tej pory – już przed pandemią z berlińskich lotnisk korzystało nawet po ponad 2 mln Polaków z zachodniej części kraju rocznie. Powód jest prosty: lepsza oferta i niższe ceny biletów. A odległość? Podróż z Poznania do Berlina autem zajmuje około 2 godzin, więc nie jest to żadna odległość. Nie sądzę więc, że lotniska w zachodniej Polsce mają się czego obawiać: na pewno nie bardziej niż przed otwarciem BER. Inną sprawą jest oczywiście to, w jakiej kondycji porty w zachodniej Polsce przetrwają pandemię koronawirusa. W przypadku Poznania istnieją obawy o siatkę połączeń (wiadomo, że w Berlinie zawsze będzie ona znacznie bardziej urozmaicona), z kolei w Goleniowie problemem jest sytuacja finansowa portu i tlący się spór między samorządem wojewódzkim, a PPL. Być może sytuacja zmieni się dzięki nowemu prezesowi PPL, ale na efekty tej roszady musimy zaczekać.
Tymczasem mamy więc nowe lotnisko w Berlinie.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?