Fly4free.pl

Jak łatwo oszukać turystę. „Odkryłem prawdziwy raj” kontra „matko, nigdy tu nie wrócę!”

Śmieci w turystycznym miejscu
Foto: Nicole S Glass / Shutterstock

Czy znowu daliście się nabrać? Opinia innych osób spowodowała zmiany w waszych planach wyjazdowych? Jak bardzo istotne jest zdanie bliskiej rodziny, znajomych podróżników, internetowych influencerów czy wpisy na turystycznych forach?

Ten sam kraj, ten sam region. Dwie osoby, dwie różne relacje.

Jedna, która skrzy się od emocji, uśmiechu, radosnych wspomnień – i powoduje, że miałbym ochotę od razu wyciągnąć kartę kredytową i rzucić się do zakupu biletów lotniczych w to miejsce, wołając: „zamknijcie się i bierzcie moje pieniądze”.

I druga, która jest pełna narzekań, stwierdzeń typu: „nigdy więcej!”, a gdyby uciąć z niej wszystkie wyrazy uznawane powszechnie za obelżywe, z długiej opowieści zmieniłaby się w nadzwyczaj krótką, wręcz lapidarną i oszczędną w słowach.

O co tu chodzi? Komu wierzyć?

W jaki sposób dokonujemy wyboru miejsca na kolejną podróż?

Żyjemy w dziwnych czasach. Rozkwit technologii i tanich linii lotniczych spowodował, że świat stał się globalną wioską: wczoraj byłem w Wiedniu, dzisiaj jestem w Krakowie, jutro mogę być w Lizbonie. Ogranicza nas tylko czas i wyobraźnia.

Z drugiej strony: w Polsce mamy aktualnie jakieś 38 mln osób, które znają się na podróżach. To grupa, która doskonale zna się również na piłce nożnej, polityce i każdej innej czynności, która staje się masowa. Co gorsza, spory procent z tej grupy wyraża chęć do dzielenia się swoimi opiniami na temat miejsc, atrakcji turystycznych, zaczyna polecać i odradzać.

Pal licho, jeżeli robi to w wąskim gronie przyjaciół. Ale co w przypadku, gdy swoje opinie zaczyna zamieszczać w internecie, w mediach społecznościowych? I staje się tak zwanym „autorytetem”, z którego zdaniem liczą się dziesiątki, setki, tysiące osób (aktualnie szaloną karierę robi słówko → influencer)?

* * *

Influencer podróżniczy, znany z wojaży w egzotyczne miejsca (wpis został już usunięty z internetu):

– Odkryłem prawdziwy raj! Niesamowite miejsce, wszyscy są uczynni i mili, pogoda petarda, piasek czyściutki. Stolica tętni życiem, wyspy są ucieleśnieniem marzeń o beztroskim wypoczynku!

Relacja Olir1987 z naszego forum Fly4free.pl

– Każda wyspa ma swoje wysypisko, które pali się dzień i noc, dokładniej rzecz biorąc tli się i dymi. Kiedy snorkujemy pod wodą, można poczuć nagle nieprzyjemny zapach w rurce, co niestety jest sygnałem tego, że znajdujemy się na wysokości śmietniska. W zależności od kierunku wiatru w różnych częściach czuć ten smród. Swoją drogą jest to po prostu szkodliwe dla zdrowia. Na wyspie jest sporo śmieci, które wałęsają się po brzegu, kawałki szkieł, na które trzeba mocno uważać. Ludzie kupują colę, puszki, słodycze i wszystko pakują do całej masy torebek foliowych, które wszędzie się plączą. Nikt tych ludzi nie edukuje i niestety sami sobie szkodzą i niszczą własne środowisko.

To o tym samym miejscu. Maafushi, Malediwy. Komu wierzyć? Hurraoptymistycznej opinii „półzawodowego” turysty, nader często korzystającego z uroków wyjazdów, za które nie musi płacić? Czy „amatorskiej” turystce z Polski, która wybrała się na wakacje swojego życia, za swoje własne pieniądze?

A może rację mają obie strony?

Malediwy
Foto: Robert D. / robertdee.pl

Czy łatwo nas, turystów, „oszukać”?

Świadomie wkładam kij w mrowisko, bo wybrałem dwa przykłady, dość rażące w swojej odmienności przekazu. Ale ta granica może być znacznie mniej płynna, a opinie bardziej jednorodne. Przeczytamy świetną recenzję danego regionu na forum podróżniczym i… mimo tego że wcześniej nie planowaliśmy wyjazdu do tego konkretnego miejsca, wciągamy dane miasto na swoją listę: „do odwiedzenia prędzej niż później”. Zainspirujemy się zdjęciem, które pokaże nam kuzynka na swoim Facebooku – i chcemy zobaczyć to samo, na własne oczy.

I… często popełniamy błąd. Wpadamy w klasyczne błędne koło. Ktoś nam mówi, że izraelski Red Canyon to cud na Ziemi. Czytamy o tym, oglądamy zdjęcia innych osób, dziwnym trafem omijamy te negatywne recenzje, upewniamy się, że to będzie super wyjazd. Kupujemy bilety, lecimy… i okazuje się, że to zwykłe miejsce, które (mówiąc kolokwialnie) „nic nam nie urywa”. Cykamy trzy zdjęcia i wracamy do Polski ze skwaszoną miną.

Mamy prawo czuć się oszukani? Przecież miało być tak fajnie – a nie było. I wracamy do punktu wyjścia: czy warto sugerować się zdaniem innych? Rodziny, podróżników, bywalców forów internetowych?

Foto: TripDeeDee Photo / Shutterstock

Rozsądek podróżniczy

– Nikt za nas nie przeżyje podróży. Poznawanie empiryczne świata to podstawa świadomej wiedzy. Niekiedy musimy się sparzyć, aby móc wyrobić sobie własne zdanie.

…opowiada mi psycholog Jacek Bąk, prywatnie zapalony podróżnik. Ale czy oznacza to, że powinniśmy z dużą dozą sceptycyzmu podchodzić do wszelkich podróżniczych relacji i rekomendacji (lub stanowczego odradzania) w internecie, mediach społecznościowych, na turystycznych forach?

– Absolutnie. Niekiedy musimy po prostu nauczyć się sortować informacje. Aktualnie mamy zalew wszelkiej maści blogów turystycznych, niekiedy wydaje mi się, że każdy podróżnik próbuje chwycić za wirtualne pióro, aby koniecznie podzielić się informacjami. Tyle, że nie znamy intencji tych osób, niekiedy mogą być mocno interesowne w przekazaniu takiego a nie innego wizerunku danego miejsca – kwituje dr Bąk.

Od razu nasuwa się wspomnienie starań, które czynił na przykład Katar, aby zachęcić turystów do odwiedzin ich kraju. Kilka lat temu w internecie roiło się od cudownych opisów tego kraju i możliwości wypoczynku w Katarze. Z czasem okazało się, że spora część z tych hurraoptymistycznych recenzji była po prostu sponsorowana – a ich autorzy otrzymali regularne wynagrodzenie za swoje starania (nazwijmy sprawę po imieniu: promocję).

* * *

Wspominałem Izrael? Czy dziesiątki tysięcy Polaków jeszcze kilka lat temu planowało wypad do tego kraju (pomijam kwestie religijne)?

– To była dość droga destynacja. Ruch turystyczny opierał się na grupach pielgrzymkowych – słyszę z ust kierowniczki jednego z krakowskich biur turystycznych.

Spójrzcie na zdjęcia i media społecznościowe swoich znajomych. Będę zdziwiony, jeżeli wśród nich nie dostrzeżecie obrazków z Izraela. Polscy turyści pokochali ten kraj, tak bezinteresownie, odkryli nowy raj?

– Sekretem jest cena. Jeżeli bilet lotniczy potrafi kosztować poniżej 100 PLN, to o czym mówimy? Nasi rodacy rzucili się na Izrael niczym Reksio na szynkę – śmieje się Maciek, nasz forumowicz.

A skąd się wzięła owa niska cena biletów? Być może nie wszyscy wiedzą, ale rząd Izraela… dofinansowuje linie lotnicze, które realizują bezpośrednie połączenia m.in. z Polski. Lecisz do Izraela, skuszony recenzjami i tanimi biletami – nie wiedząc, że twój przewoźnik może „skasować za Ciebie” nawet 640 PLN. Kto jest płatnikiem? Izrael.

Pisząc wprost: sztucznie wykreowano popularność tego miejsca, używając najstarszego (i jednego z najbardziej skutecznych) sposobu: pieniędzy. Jak bardzo zatem decyzja o odwiedzinach tego kraju była z kategorii tych „niewspomaganych”, podjęta pod wpływem racjonalnych argumentów?

Foto: Stasenia Yauheniya / Shutterstock

Jak dokonywać wyborów podróżniczych?

Czy warto w swoich wyborach podróżniczych kierować się zdaniem innych? Cóż, każdy powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie we własnym zakresie. W moim przypadku: wybór kolejnych miejsc podróży często jest efektem dogłębnego sprawdzenia różnych źródeł, poszukiwań, przeglądania relacji i dziesiątek zdjęć. Racjonalnego rozważania wszystkich „za” i „przeciw”, próby obiektywnego określenia: czy warto tam pojechać? Bez sugerowania się opiniami innych, niezależnie od ich wydźwięku.

…ale równie często jest to po prostu impuls. Decyzję o locie do Panamy podjąłem minutę po pojawieniu się super-okazji na tanie bilety – jeszcze pół godziny wcześniej (a także tydzień, miesiąc, rok wcześniej) ten kierunek nie był na wysokim miejscu na żadnej z moich podróżniczych list. W podróż do Kirgistanu udałem się po obejrzeniu jednego (dosłownie: JEDNEGO) zdjęcia, na którym było widać wioskę Sary Tasz i góry w tle.

A teraz czytam relację z Pakistanu na naszym forum Fly4free.pl – i już wiem, że odwiedzę ten kraj. Mimo że z racjonalnością niewiele ma to wspólnego. Dlaczego? Ponieważ chcę zobaczyć Peszawar, bazar szmuglerów, Karaczi. Czy autor mnie skusił? Trochę tak. Czy będę czuł się oszukany, gdy na miejscu będzie inaczej niż w relacji? Być może tak. Ale i tak chcę tam jechać.

* * *

Jak jest z Waszymi wyborami miejsc podróży? Opinia rodziny, znajomych podróżników, wpisy na turystycznych forach – wpływają na podjęcie decyzji o wyjeździe?

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »