Chcesz lecieć obok swoich bliskich lub przyjaciół? Zapłać! Czy tylko Ryanair tak postępuje?
Gdybyśmy przeprowadzili sondę wśród czytelników dotyczącą najbardziej denerwującej zmiany w tanich liniach lotniczych, które operują na polskim niebie – „specjalne” rozdzielanie osób podróżujących razem z pewnością byłoby w czubie takiego zestawienia.
Jak to wyglądało jeszcze niedawno? Cóż, jeżeli bilety kilku osób zakupione zostały w ramach jednej rezerwacji, szanse na to, że cała grupa będzie siedzieć obok siebie były spore. No właśnie. Były.
Zmiany, zmiany, zmiany
Jak pisaliśmy na naszych łamach, część linii lotniczych zaczęła przydzielać miejsca losowo. W odróżnieniu od wcześniejszego przydzielania (które również było losowe – tak przynajmniej informowali przewoźnicy) – podróżni zaczęli masowo zgłaszać, że tajemniczy algorytm, na który powoływali się m.in. przedstawiciele Ryanaira, „szatkuje” pasażerów po całym samolocie.
– Przecież to nieprawdopodobne! Pół samolotu było puste, a nasza 4-osobowa grupa została rozrzucona po całym pokładzie. Ja siedziałem na środkowym siedzeniu z przodu, moja dziewczyna miała fotel w połowie samolotu, jej brat przy oknie w przedostatnim rzędzie, a jej ojciec wylądował w okolicy 10 rzędu – narzekał jeden z naszych czytelników. – Oczywiście bilety kupowaliśmy razem, całość była na jednej rezerwacji – dodawał rozżalony.
Takie głosy i informacje od pasażerów oraz naszych czytelników otrzymywaliśmy – i otrzymujemy – cały czas. Po co Ryanair zmienił coś, co wcześniej było wygodne dla pasażerów?
Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to najczęściej chodzi o… pieniądze. I nie inaczej było w tym przypadku.
Fot. Ververidis Vasilis, shutterstock
Świadome działanie?
Kenny Jacobs z Ryanair nie pozostawiał złudzeń:
– Nasz aktualny współczynnik obłożenia wynosi 97 proc., dlatego zachowujemy miejsca przy oknie i przejściu dla tych, którzy są gotowi za nie zapłacić – tłumaczył
Efekty były łatwe do przewidzenia. Osoby, które nie chciały mieć „przygody” z podróżowaniem w innej części samolotu niż ich znajomi – decydowały się na wykupienie miejsc obok siebie. A linia lotnicza zacierała ręce.
W rozmowie z „Telegraph” kilka miesięcy temu przedstawiciele Ryanaira przyznawali, że liczba pasażerów płacących za miejsce wzrosła do 50 proc. Czysty zysk!
Irlandzki patent?
Czy tylko tania linia lotnicza, dowodzona przez charyzmatycznego miłośnika wyrywania z pasażerów każdego możliwego dodatkowego grosza (pamiętna idea wprowadzenia opłat za korzystanie z toalet, który kiedyś rzucił Michael O’Leary) wpadła na ten pomysł?
Jak nietrudno się domyślić – znalazła naśladowców. Na „rozrzucanie” po całym samolocie narzekają pasażerowie m.in. linii Delta czy Allegiant Air. Niekiedy występują również problemy związane ze zmianą miejsc.
Fot. twitter / ian_prukner
Sytuacja stała się na tyle problematyczna, że sprawą zainteresował się brytyjski Civil Aviation Authority (CAA). Urząd bada te praktyki, aby dowiedzieć się, czy niektóre linie celowo rozdzielają rodziny (wskazując oddalone od siebie miejsca), niejako zmuszając pasażerów do wykupienia dodatkowej usługi w postaci foteli obok siebie.
Brytyjczycy chcą mieć pewność, że praktyka związana z alokacją miejsc jest uczciwa i przejrzysta. CAA skierował specjalne pisma do 20 linii lotniczych z żądaniem udzielenia wyjaśnień, w jaki sposób ich systemy komputerowe przydzielają miejsca w samolocie.
Powrót do bycia uprzejmym?
Paradoksalnie, owe zmiany przyczyniły się do… wzrostu poziomu uprzejmości w samolotach. Nie, nie chodzi o zachowanie personelu pokładowego – a o rozmowy pasażerów między sobą, w celu zamiany miejsc.
Uśmiechy i uprzejme prośby o zamianę foteli, aby móc spędzić podróż razem ze swoimi bliskimi, stały się czymś widocznym. Pasażerowie na własną rękę próbują naprawiać bałagan, który zapanował w tej kwestii.
Fot. rawpixel, shutterstock
Perspektywy?
Tutaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy to będzie trend, który przełoży się na działania większości przewoźników. Linie lotnicze balansują na krawędzi, testując niekiedy wytrzymałość pasażerów w kwestii wprowadzanych zmian. Dopóki narzekanie podróżnych nie wpływa na postrzeganie linii oraz wyniki finansowe – wszystko jest w porządku.
A skoro – mimo negatywnego odbioru takich działań – machina się kręci i pasażerowie decydują się na dopłacenie do możliwości siedzenia obok siebie w trakcie lotu to… raczej nie możemy spodziewać się zaniechania tego typu praktyk.