Fly4free.pl

Ci turyści dali się zrobić! Spektakularne oszustwa, których łatwo można było uniknąć

podroznik
Foto: Kirill Skorobogatko / Shutterstock

Od wynajmu domu, który nigdy nie istniał, przez gigantyczne rachunki w restauracjach aż po kupowanie biletów lotniczych na… rynku w Krakowie – to tylko kilka przykładów oszustw, w które dali się wmanewrować turyści. Dziś chcemy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak do tego doszło i co zrobić, by samemu nie trafić kiedyś na pierwsze strony gazet.

Gdyby chcieć opisać wszystkie oszustwa jakie taksówkarze, hotelarze, restauratorzy czy po prostu pełnoetatowi kanciarze stosują na naiwnych, nieostrożnych czy po prostu niedoświadczonych turystach– to i książka zamknięta na setkach stronach byłaby za mała. Są jednak takie, które wydają się być powszechnie znane.

Tymczasem doniesienia o oszukanych turystach z różnych zakątków świata, które są tak banalne (a przez to spektakularne), że aż łapiemy się za głowę, powtarzają się notorycznie. Wybraliśmy 5 sytuacji, które teoretycznie nie miały prawa się udać – a jednak ktoś się na nie złapał. I oczywiście podpowiadamy, jak można było tego uniknąć.

1. 430 EUR za obiad w Rzymie

W ubiegłym tygodniu media obiegła historia kilku japońskich turystów, którzy zapłacili w rzymskiej restauracji 430 EUR za dwa talerze spaghetti, ryby i dwie wody. Może być też 180 PLN za dwie wody i dwie kawy w Wenecji czy cztery steki i woda za 4500 PLN – w sumie obojętne, o jaką kwotę i jakie miasto chodzi i który z wielu podobnych przypadków. Grunt, że wszystkie te sprawy łączy jedno – osłabiona czujność. Wszak – żaden z restauratorów, którzy wystawili osławione rachunki, właściwie… nikogo nie okłamał. Czasem po prostu ktoś nie zapyta o cenę polecanego dania, innym razem zamówi wino w ciemno albo po prostu usiądzie w restauracji w najbardziej turystycznym miejscu danego miasta, gdzie ceny zawsze są najwyższe. W grę wchodzą też opłaty za serwis i wszelkiego rodzaju „coperto”, które choć zwykle zamykają się w kilku euro, potrafią być też idealnym polem do popisu dla restauratorów czyhających na nieuważnych turystów. Zanim się obejrzycie, wasze talerze są puste, a rachunek urósł do niebotycznych rozmiarów. I na nic płacze, żale ani wzywanie policji – bo za chwilę okazuje się, że wszystko jest zgodne z cennikiem, a Wy po prostu tak daliście się zamotać, że nawet na niego nie spojrzeliście.

A jak można było tego uniknąć? Bardzo prosto. Nigdy, przenigdy nie zamawiajcie dań i napojów, nie znając ich cen. „Daj spokój, ileż tu może kosztować kieliszek sangrii?!” powiedział kiedyś mój znajomy do swojej towarzyszki w knajpie z tanią paellą. Jak się później okazało – dania owszem były tanie, ale haczyk tkwił właśnie w cenach alkoholu, które były absurdalnie wysokie – nawet jak na Barcelonę. W efekcie zapłacili nieprzyzwoity rachunek, z którym no cóż… trudno było dyskutować. Zapytajcie też, czy serwis jest wliczony (najczęściej też znajdziecie tę informację w karcie), sprawdzajcie, gdzie cena dotyczy całego dania, a gdzie jedynie mówi o koszcie za 100 gramów. I na wszelki wypadek sprawdźcie jeszcze nasz poradnik, w którym umieściliśmy wszystkie najpopularniejsze sztuczki i haczyki, jakie stosuje się w restauracjach. Nie zapomnijcie też sprawdzać opinii na Tripadvisorze – oczywiście nie warto ich traktować jako wyrocznię, ale jako drobną wskazówkę – zawsze warto.

W tym konkretnym, rzymskim przypadku obecnie recenzje są tymczasowo wyłączone, ale wystarczy spojrzeć na komentarze sprzed nagłośnienia historii, żeby przekonać się, że opłata za serwis wynosi przynajmniej 10 procent, a ludzie nie zawsze czują się potraktowani w porządku.

podroznik
Foto: Rasulov / Shutterstock

2. Apartament, który nie istnieje za 17 tys. USD

Ta historia też ma zaledwie kilkanaście dni. Starsze małżeństwo wynajęło niezwykły apartament na Ibizie, który znaleźli na Airbnb. Docelowo miał kosztować ich 17 tys. USD. Dopiero na miejscu okazało się, że obiecana wanna z hydromasażem, ogromne łóżko i prywatna winda prowadząca do luksusowego lokum to oszustwo, a gigantyczna zaliczka przepadła. Ale żeby nie było, że tylko na Airbnb można się naciąć podobna historia spotkała grupę znajomych, którzy wynajęli luksusową willę przez Booking. Ci stracili równowartość 27 tys. PLN.

Kluczowe jest jednak tu, że w obu przypadkach nieruchomości miały dobre opinie w serwisach rezerwacyjnych. Nie zmienia to faktu, że można było w łatwy sposób zweryfikować istnienie wspomnianych obiektów. W pierwszym przypadku wystarczyło skontaktować się z kompleksem apartamentów Las Bodas, w którym rzekomo miał znajdować się niezwykły apartament, bo to właśnie oni później potwierdzili, że wynajęte miejsce nie istnieje. W drugim zaniepokoić powinno nas już samo spojrzenie w Google Street View, gdzie pod rzeczonym adresem są jedynie jakieś pustostany. Najpopularniejsze oszustwa na Airbnb opisaliśmy też w osobnym poradniku. Jeśli wybierasz się, gdzieś z Airbnb po raz pierwszy, koniecznie dowiedz się, na co zwracać uwagę i co robić w razie kłopotów.

3. Wiza warta 30 GBP kupiona za… niemal 600 GBP

W trakcie zeszłorocznych wakacji brytyjskie media podróżnicze żyły między innymi sprawą małżeństwa, które zupełnie nieświadomie zapłaciło absurdalnie wysoką kwotę za wizę do Uzbekistanu. Sprawa jest o tyle ciekawe, że agencję, która pomagała załatwić formalności poleciło im biuro podróży, z którym wybierali się na wyjazd trasą Jedwabnego Szlaku. Sprytny pośrednik szybko podoliczał dodatkowe usługi – jak ekspresowe wyrobienie wizy, samo pośrednictwo itd. i nagle okazało się, że do zapłaty jest ponad 290 GBP od osoby. Tymczasem całą procedurę mogli załatwić sami, wydając jedynie 30 GBP. Podobne naciąganie, a czasem i porządne oszustwa znajdziecie w przypadku wiz do wielu krajów świata. Niedawno ostrzegaliśmy przed nieuczciwym procederem dotyczącym Nowej Zelandii.

Jak można było tego uniknąć? Zanim skorzystamy z pośrednika, warto zorientować się w sytuacji. Być może procedura wizowa, którą jesteśmy zainteresowani, nie jest wcale skomplikowana i wystarczy wypełnić formularz na oficjalnej stronie rządowej? A nawet jeśli jest i chcemy, żeby ktoś zrobił to za nas, to zanim uiścimy płatność, zawsze sprawdźcie dokładnie co się na nią składa. Porównujcie też oferty, bo prowizje bywają różne. Dla przykładu polskie firmy za promesę do wizy wielokrotnego wjazdu do Wietnamu (takiej nie można załatwić przez e-wizę) życzą sobie 122 PLN + opłata za samą wizę. Tymczasem wietnamskie biuro policzyło za tę samą usługę jedynie 23 PLN + opłata za samą wizę. Stówa w kieszeni.

zakupy na wakacjach
Foto: Bobex-73 / Shutterstock

4. 10 tysięcy PLN za shawarmę w Jerozolimie

Wydaje wam się, że ten patent na naiwnych turystów opisałam już w pierwszym punkcie? Nie tym razem. Amerykańska turystka kilka tygodni temu toczyła bój z jedną z lokalnych knajpek w Izraelu, gdy okazało się, że ci „przez przypadek” nabili na terminalu zupełnie inną kwotę niż była w menu. Shawarma – lokalny przysmak – był wyceniony na 80 ILS (czyli ok. 80 PLN). Na rachunki i na wyciągu z karty cena była absurdalna – 10,1 tys. ILS, czyli ponad 10 tys. PLN. Dziewczyna pogubiła się w zerach i przeliczeniach obcej waluty, zapłaciła kartą i nawet nie odczuła oszustwa. Dopiero w domu zorientowała się, co ją spotkało. Sprawę nagłośniły jednak lokalne media, a do zrozpaczonej dziewczyny odezwał się właściciel restauracji, który obiecał zwrócić pieniądze.

Tymczasem wystarczy odpowiedni, niezbyt wysoki limit ustawiony do karty płatniczej i nawet w razie tak absurdalnej „pomyłki” restauratora, hotelarza czy kogokolwiek innego i naszego nieogarnięcia w przeliczaniu walut, transakcja zostanie odrzucona. Oczywiście warto zawsze dokładnie sprawdzić rachunek – zwłaszcza, gdy jesteśmy na wakacjach, więc czasu nie powinno nam brakować.

5. Fałszywe bilety na Wizz Aira kupione na rynku w Krakowie

Tak, przyznaję. To chyba jedno z najbardziej spektakularnych oszustw ostatnich miesięcy. 22 osoby nie zostały wpuszczone na pokład Wizz Aira w Katowicach, gdy okazało się, że… nie ma ich na liście. Dopiero w toku śledztwa okazało się, że pasażerowie, którzy chcieli lecieć na Teneryfę połakomili się na „promocyjne bilety”, które sprzedało im przypadkowe biuro podróży w Krakowie. Dopiero na lotnisku w Katowicach okazało się, że rezerwacje o danym numerze faktycznie istnieją, ale są przypisane do zupełnie innych osób.

To właśnie dlatego zawsze warto pamiętać, by w miarę możliwości kupować bilety bez żadnych pośredników. Zwłaszcza, jeśli chodzi o tanie linie, to nigdzie nie uda nam się zarezerwować lotu taniej niż na oficjalnej stronie linii. Oczywiście czasem wszyscy korzystamy z tzw. OTA (Online Travel Agency), które pośredniczą w sprzedaży biletów tradycyjnych przewoźników, ale i je należy zawsze dokładnie sprawdzić. Jak to zrobić? Przeczytajcie w naszym poradniku o wybieraniu właściwego pośrednika lub zasięgnijcie rady w odpowiednim wątku na forum.

Nie zapomnijcie też, żeby uważać na wszelkie konkursy, w których do wygrania są bilety lotnicze. Zawsze weryfikujcie bezpośrednio na stronach linii lotniczej, czy taka zabawa faktycznie ma miejsce. Swego czasu wiele osób dało się nabrać np. na „darmowe bilety od LOT-u”.

***

Oczywiście wiem, że łatwo się mówi, a oszustwo może trafić nawet na najbardziej wytrawnego podróżnika. Zdarza się, że mimo zachowania wszystkich zasad, które miały nas uchronić przed wtopą i tak nie udało się jej uniknąć. Często jednak turyści w ferworze przedwakacyjnych przygotowań, uszczęśliwieni planami i nadchodzącą realizacją marzeń, odkładają na bok rozsądek, usypiają czujność i pozwalają mamić się wizją świetnego posiłku, rewelacyjnego apartamentu czy tańszych biletów lotniczych.

Nie da się zabezpieczyć przed wszystkim, ale zawsze warto próbować.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Niski limit na karcie w czasie podrozy, to nie jest dobry pomysl. Przy kumulacji pre-autoryzacji hotelowych i wypozyczalni aut, zostaniemy bez dostepnych srodkow na karcie.
Aga_podrozniczka, 6 października 2019, 8:44 | odpowiedz
Nie musi to być przecież limit ogólny, a np. limit na poszczególne transakcje :) Można używać dwóch różnych kart - do hoteli, wypożyczalni i dużych wydatków i drugiej do drobnych na mieście, gdzie ustawiamy niski limit. Może być karta przedpłacona i wiele innych sposobów. Nie napisałam, że tak trzeba i to jedyne wyjście, ale ja stosuje ten patent od lat i się sprawdza. Jeśli wiem, że będę płacić dużo, zwiększam limit w apce, jeśli wiem, że wszystkie drogie rzeczy już poszły i teraz tylko potrzebuję kieszonkowego na miasto - zmniejszam limit. Ale każdy robi jak uważa ;) 
Aga_podrozniczka Niski limit na karcie w czasie podrozy, to nie jest dobry pomysl. Przy kumulacji pre-autoryzacji hotelowych i wypozyczalni aut, zostaniemy bez dostepnych srodkow na karcie.
Aneta Zając, 7 października 2019, 10:43 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »