Overbooking. Czy liniom naprawdę opłaca się sprzedawać więcej biletów niż mają miejsc?
Co jakiś czas na łamach Fly4Free.pl informujemy o pasażerach, którzy na skutek overbookingu nie zdołali wsiąść do samolotu i nie dolecieli do miejsca docelowego. Wbrew pozorom, jest to całkowicie legalny i niekiedy niezbędny dla przewoźników sposób na to, aby zmaksymalizować przychody i jak najczęściej wypełniać pokład. Z drugiej strony, wiąże się to przecież z wysokimi odszkodowaniami, dlatego pojawia się pytanie – w jaki sposób liniom opłaca się taka praktyka?
Według amerykańskiego serwisu TechCrunch, w USA średnio 5 proc. podróżnych nie odbywa zarezerwowanej podróży, a niekiedy wskaźnik ten wynosi nawet 15 proc. W innych częściach świata wyniki z pewnością są dość podobne, dlatego linie, nie chcąc akceptować pustych miejsc podczas lotu, w dalszym ciągu chcą na nich zarabiać.
- Costa Brava od 1554 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Lublin)
- Costa Brava od 1737 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
- Costa del Sol od 1799 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Puste miejsca same w sobie nie oznaczają tylko i wyłącznie braku pasażera. Wielu podróżnych kupuje bilety, które pozwalają im na zmianę lotu w ostatniej chwili. Gdyby linie nie stosowały overbookingu, traciłyby dochód za każdym razem, gdy posiadacz takiego biletu zdecydowałby się na zmianę w przypadku w pełni zarezerwowanego lotu.
Jeśli samolot może pomieścić 400 pasażerów, a finalnie 5 proc. z nich się nie zjawia, na pokładzie zostaje 380 osób. Pozostaje więc 20 wolnych miejsc, na które bilety mogą niekiedy kosztować po kilkaset lub kilka tysięcy złotych. Dla linii bardziej efektywne finansowo jest więc uwzględnienie tych 20 miejsc z wyprzedzeniem, nawet pomimo potencjalnej wypłaty rekompensaty w postaci pieniędzy, rezerwacji w hotelu czy dostępu do poczekalni.
Alternatywną opcją dla linii, które dysponują różnymi typami samolotów jest podstawienie do lotu innej, mniejszej maszyny. Jeśli na dane połączenie będzie mniej chętnych (np. 170 pasażerów kupi bilety na lot Airbusem A321 mogącym pomieścić 190 osób), przewoźnik może wykorzystać 165-miejscowego Airbusa A320, oferując pięciu pasażerom rekompensatę za zwolnienie swojej rezerwacji.
Generalnie overbooking wymaga od linii mądrego podejścia do tego procesu, ponieważ pomiędzy strategicznym przepełnianiem pokładu a zadrą na wizerunku istnieje cienka granica. Pomyślano o tym m.in. w Air France. Francuski przewoźnik zaczął wykorzystywać dane i technologię do określenia tego, jak najlepiej zaplanować sprzedaż biletów. Uruchomił program o nazwie SWING, w ramach którego oprogramowanie wysyła wiadomość e-mail do wybranych pasażerów, oferując alternatywne połączenia i dodatkowe rekompensaty.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?