Pitcairn to mała wyspa wulkaniczna pośrodku Oceanu Spokojnego. Jest „świętym Graalem” podróżników i turystów – z racji swojego położenia, dotarcie na nią stanowi nie lada wyzwanie. Wyobraźnię rozpala jej historia, ponieważ pierwszymi mieszkańcami wyspy byli… buntownicy, którzy dokonali rebelii na statku HMS Bounty (słynny „bunt na Bounty”).
Aktualnie wyspę zamieszkuje około 50 osób, będących potomkami buntowników z 1789 roku, a cały teren (wraz z wyspą Henderson oraz wyspami-atolami Ducie i Oeno) jest terytorium zamorskim Wielkiej Brytanii. Burzliwa historia wyspy i jej odizolowanie od innych zamieszkałych terenów na Pacyfiku powoduje, że w notesach wielu podróżników Pitcairn figuruje jako miejsce „obowiązkowe do odwiedzenia”.
Fot. VisitPitcairn
Teraz do listy powodów można dodać jeszcze jeden punkt. Wyspa Pitcairn oficjalnie rozpoczęła starania o to, aby być uznaną za sanktuarium ciemnego nieba („dark sky sanctuary”). To miejsca na Ziemi, które są idealne do obserwacji nieba i gwiazd – ponieważ dookoła nie znajdują się absolutnie żadne inne obiekty emitujące światło.
Aktualnie tylko trzy miejsca na świecie mogą poszczycić się takim mianem. Są to Gabriela Mistral w Chile, wyspa Great Barrier należąca do Nowej Zelandii oraz Cosmic Campground w Stanach Zjednoczonych. Pitcairn ma ambicję dołączyć do tego grona. Lokalni przewodnicy mają zostać przeszkoleni w zakresie identyfikacji planet, gwiazd, mgławic i galaktyk – jak również dostarczać wszystkim chętnym informacji na temat czarnych dziur, kwazarów czy ogólnie pojętych zagadnień związanych z astronomią.
Wyzwanie
Brzmi świetnie. Tylko pozostaje jeszcze jedno ważne pytanie: jak tam się dostać? Pitcairn to jedno z najbardziej odległych i nieodkrytych miejsc turystycznych na świecie. Nie ma tam lotniska, nie ma możliwości dolecieć helikopterem z najbliższego zamieszkałego lądu. Czy podróżny z Polski ma realne szanse postawić stopę na Pitcairn?
Najpierw należy dolecieć na Tahiti. To koszt oscylujący w granicach 3000-4000 PLN. W styczniu prezentowaliśmy na naszych łamach ofertę przelotu z Oslo na Tahiti i do Nowej Zelandii – bilet kosztował 3205 PLN, a jedną z atrakcji był przelot na najdłuższej trasie lotniczej świata. Co dalej?
Fot. Air Tahiti
Air Tahiti dwa razy w tygodniu (wtorki i soboty) lata na wyspę Mangareva w Polinezji Francuskiej. Bilet kosztuje około 1400 PLN w jedną stronę. Czy to koniec drogi? Jeszcze nie – znajdujemy się 500 kilometrów od Pitcairn… i ostatni odcinek drogi musimy przebyć drogą morską, na pokładzie statku MV Claymore II.
32 godziny później dotrzecie na Pitcairn, a Wasz portfel będzie uboższy o 12 tys. PLN – tyle kosztuje rejs w dwie strony.
Fot. Claude Huot, shutterstock
Czy istnieje tańsza (lub inna) opcja na obejrzenie Pitcairn? Rozwiązaniem może być rejs jednym z kilku wycieczkowców, które podczas swojej trasy przybijają na kilka godzin do portu na wyspie. Chcecie zobaczyć Pitcairn w październiku? Holland America oferuje rejs z Ft. Lauderdale na Florydzie na Tahiti – po drodze „zahaczając” m.in. o Wyspę Wielkanocną i Pitcairn.
Rozpoczęcie rejsu planowane jest na 10 września 2018, całość ma trwać 34 dni… a na Pitcairn statek spodziewany jest w 27 dniu podróży, 7 października 2018. Koszt rejsu? 15 tys. PLN. Do tego musimy doliczyć cenę biletu lotniczego z Polski do USA (w promocji można go „ustrzelić” za kilkaset PLN) oraz powrót z Tahiti do Polski.
Fot. HollandAmerica
Drogo? Cóż, za realizację marzeń niekiedy trzeba zapłacić. Czy warto? Na to pytanie musicie odpowiedzieć już sobie sami. Na koniec mała ciekawostka: wyspa Pitcairn w ostatnich latach stała się sławna również z innej przyczyny, niekoniecznie związanej z turystyką.
Kilkanaście lat temu na jaw wyszły zwyczaje seksualne miejscowej społeczności, które łamały brytyjskie prawo. Odkrycie doprowadziło do procesu karnego w 2004 roku, który wpłynął na izolację wyspy. Osoby zainteresowane tematem mogą sięgnąć po świetną książkę Macieja Wasielewskiego „Jutro przypłynie królowa”.