Fly4free.pl

Podróżnicze święte Graale. Miejsca trudno dostępne, o odwiedzeniu których marzą turyści z całego świata

Bhutan
Foto: Kai19, Shutterstock
Byłeś już wszędzie? Sprawdzamy, jakie miejsca są na szczycie podróżniczych list marzeń. Dostać się tam to prawdziwe wyzwanie.

Każdy ma inne marzenia podróżnicze. Jedni pragną zwiedzać włoskie katedry, inni przeżyć przygodę na pokładzie jachtu, żeglując u wybrzeży Chorwacji. Są i tacy podróżnicy, którzy mogą śmiało określić się mianem globtroterów: znają smak smoczego owocu, widzieli na własne oczy piramidy, Wielki Mur Chiński, fiordy jadły im z ręki. Wielki Kanion? Byli! Jezioro Titicaca? Zaliczone! Machu Picchu? Oczywiście, że tak!

Rozmowa z wytrawnymi podróżnikami przypomina nieco wertowanie atlasu geograficznego lub oglądanie National Geographic bądź Discovery Channel – można się wiele dowiedzieć o atrakcjach, które czekają na turystów w różnych częściach świata. Usłyszeć opowieści o miejscach bardziej i mniej znanych, zainspirować się oglądanymi właśnie zdjęciami… i zechcieć wyruszyć w podróż.

Są jednak miejsca, które powodują szybsze bicie serca u podróżników: także tych, którzy z niejednego pieca chleb jedli i niejeden wulkan w życiu widzieli. Turystyczne święte Graale – obiekty marzeń, westchnień i pragnień. Często bardzo trudno dostępne z racji położenia lub kosztów, które należy ponieść.

Spójrzmy, jakie to miejsca – lista jest oczywiście subiektywna.

Wyspa Wielkanocna

Fot. Amy Nichole Harris, shutterstock

Wyspa Wielkanocna

Trudno o bardziej odległe od innych zamieszkałych przez ludzi miejsce na świecie. Wyspa Wielkanocna, należąca do Chile, oddalona jest od brzegów tego kraju o blisko 3600 km. Od dziesiątek lat przyciąga wszystkich turystów, którzy spragnieni są przede wszystkim widoku słynnych posągów Moai.

Dostać się tutaj to nie lada sztuka. Droga morska jest długa i kosztowna, pozostaje transport lotniczy – na wyspie jest port lotniczy Mataveri. Znacie kogoś, kto był na Wyspie Wielkanocnej? Osobiście nie miałem jeszcze okazji tam zawitać, ale mój redakcyjny kolega, Paweł „JIK” Iwanczenko zdobył swojego podróżniczego świętego Graala, przebywając na Rapa Nui w maju 2017.

Dla tych spośród naszych czytelników, którzy zechcą dogonić marzenia i dostać się na Wyspę Wielkanocną, mamy kilka rad.

– Jednym z najtańszych sposobów na dostanie się na Rapa Nui jest podróż złożona z dwóch oddzielnych biletów. Na początek należy zdobyć bilet do Santiago de Chile. Dobra cena za taki bilet to ok. 1600 PLN, osiągalna jest z Włoch (Mediolan, Rzym, Wenecja) oraz Hiszpanii (Madryt, Barcelona) – radzi Paweł Iwanczenko. – Następnie należy zarezerwować bilety na lot z Santiago na Wyspę Wielkanocną, ale ostrzegam: tanio nie jest. Dobra cena za taką podróż to około 1300 PLN w dwie strony.

Jakieś rady praktyczne? Pamiętajcie: aby móc zobaczyć 90% wyspy potrzebny jest bilet wstępu do Rapa Nui National Park za 80 USD/osoba. Nasz redakcyjny kolega dodaje, że sprytnym sposobem na zakup biletów z Chile na Wyspę Wielkanocną jest skorzystanie z chilijskiej wersji strony przewoźnika LATAM. Bilety są tam ok. 30 proc. tańsze niż na pozostałych wersjach językowych. Możliwe są także loty za mile (avios), jednak bilety dostępne są tylko na podróże w klasie biznes.

Wyspa Wielkanocna

Fot. Paweł „JIK” Iwanczenko, Fly4free.pl

Tasmania

Innym miejscem, które często przewija się na liście marzeń podróżniczych wielu osób jest Tasmania. To wyspa, położona ok. 300 km na południe od Australii – najmniejszego kontynentu świata. Legendarna kraina diabłów tasmańskich i kangurów rdzawoszyich, zwanych również Walabia Bennetta.

Co przyciąga turystów? To piękny zakątek świata, który nie jest jeszcze mocno zadeptany przez masową turystykę – co oczywiście nie oznacza, że nie ma tam przyjezdnych (turystyka jest znaczącą częścią gospodarki tego stanu Australii).

Jeziora polodowcowe, rzeki, piękne lasy. Brzmi jak obietnica niesamowitej przygody. Jeden z redaktorów Fly4free.pl uznaje Tasmanię za swojego podróżniczego świętego Graala – i jest przekonany, że wcześniej lub później tam zawita.

Tasmania

Fot. Terry Sze, shutterstock

– Z diabłem tasmańskim najchętniej zrobiłbym sobie zdjęcie – śmieje się Tomek Świerczyński, wyszukujący dla was najlepsze okazje na tanie podróże lotnicze. – Jeżeli kiedykolwiek zdecyduję się na wizytę w tych okolicach, chciałbym także zobaczyć Wyspę Kangura. Leży znacznie bliżej od Tasmanii, bo ok. 100 km od wybrzeża. To miejsce, gdzie znajdziemy wszystko to, czego można się spodziewać po prawdziwej Australii, m.in długie i niezatłoczone plaże, na których baraszkują uszatki! Nie mam wątpliwości, że w takim miejscu można naładować baterie i uciec od zwykłej codzienności – dodaje Tomek.

Tyle nasz redaktor, twierdzący, że odwiedziny w tych miejscach sprawiłyby, iż jego podróżnicza mapa stałaby się znacznie bogatsza, a on sam – spełnionym globtroterem.

Jak się tam dostać? Do Australii dość rzadko spotykamy loty w niskich cenach, zwłaszcza z Polski. Jeżeli będziecie widzieli je w cenie ok. 2500 PLN lub mniej, warto się zdecydować. Na naszych łamach publikowaliśmy oferty, gdzie bilet (lecąc np. z Berlina) kosztował ok. 2000 PLN. Co dalej? Na Tasmanię najtaniej dolecicie z tamtejszego Melbourne, natomiast na lotnisko Kingscote na Wyspie Kangura latają samoloty z Adelajdy.

Kangur

Fot. Andrea Izzotti, shutterstock

Kamczatka

– A jaki jest Twój podróżniczy Graal, Paweł?

Hmm, trudne pytanie. Wiele z celów, które kiedyś jawiły mi się jako absolutnie niedostępne miejsca, rodem z marzeń – już jest za mną. Byłem na 7-tysięczniku, deptałem piaski Sahary, dotarłem do Kaszgaru na pograniczu Chin, Kirgistanu, Tadżykistanu i Pakistanu. W ubiegłym roku miałem okazję być m.in. na Grenlandii, Islandii, Svalbardzie i północy Syberii zimą…

Ale wiele cudownych i stosunkowo niedostępnych miejsc wciąż jest przede mną. Jednym z nich jest Kamczatka, rozdzielająca Morze Ochockie i Morze Beringa.

Kamczatka

Fot. Vita Fortuna, shutterstock

Co tam chciałbym robić? Chodzić po wulkanach, dotrzeć do plemion zamieszkujących te tereny, spróbować nauczyć się kilkudziesięciu słów w języku, którym posługują się Koriacy, Itelmeni i Czukcze – unikając spotkania z niedźwiedziami brunatnymi, które licznie (ok. 10 tys.) zamieszkują Kamczatkę. I szukać śladów działalności Benedykta Dybowskiego – polskiego podróżnika, odkrywcy i lekarza, który eksplorował te tereny ponad 100 lat temu.

Jak mogę zdobyć mojego podróżniczego świętego Graala? Polować na tani bilet w te rejony – na naszych łamach zdarzały się nawet okazje rzędu 1800 PLN za podróż z Warszawy. Ale to tylko początek przygody (i wydatków). Kamczatka potrafi być w kwestii wydatków turystycznych droższa niż Islandia czy Norwegia.

Cóż, wszystko przede mną.

Kamczatka

Fot. onyx9, shutterstock

Bhutan

Wszyscy doświadczeni podróżnicy radzą: odwiedźcie Bhutan, zanim do końca pochłonie go zachodnia cywilizacja. Nie jest to ani łatwe, ani tanie. To jeden z najrzadziej eksplorowanych przez turystów krajów świata. Powód jest prosty: rząd Bhutanu jeszcze do niedawna wyznaczał limit rocznych odwiedzin przez turystów, którzy pragnęli zwiedzić ten egzotyczny kraj.

Monika Witkowska, dziennikarka i podróżniczka opowiada, że pierwszych turystów wpuszczono do Bhutanu dopiero w latach 70-tych.

– To niesamowity kraj, enklawa tradycji w szybko pędzącym świecie – wspomina swoją wizytę w himalajskim królestwie.

Bhutan

Fot. ultramansk, shutterstock

Do dzisiaj podróżowanie po Bhutanie odbiega od klasycznych kanonów podróżniczych. Dzięki ukształtowaniu terenu (to górzysty kraj we wschodniej części Himalajów), Bhutan nie był podatny na zewnętrzne wpływy kulturowe. Ciekawostką jest to, że najwyższy szczyt Bhutanu, Gangkhar Puensum (7570 m n.p.m.) do dziś jest niezdobyty – jest to równocześnie najwyższy niezdobyty szczyt świata.

Aktualnie praktycznie niemożliwe jest uprawianie indywidualnej turystyki w tym kraju. Oprócz wizy (40 USD), niezbędne jest wykupienie oficjalnego pakietu poprzez jedno z biur podróży. Minimalny koszt (dzienny) to 200 USD w niskim sezonie i 250 USD w wysokim sezonie. Co otrzymujemy w tej cenie? Zakwaterowanie w hotelu 3*, wyżywienie i opiekę przewodnika. Co ciekawe, 65 USD z tej kwoty trafia do rządu Bhutanu i przeznaczone zostaje na zapewnienie jego mieszkańcom bezpłatnej edukacji, opieki medycznej oraz łagodzenie skutków ubóstwa.

Bhutan

Fot. Chandy Benjamin

Antarktyda

Byłeś na wszystkich kontynentach? Chwilka, nie zapomniałeś o Antarktydzie? To najmniej znany (i najrzadziej odwiedzany) kontynent. Barierą najczęściej nie jest pogoda. Tutaj przeszkoda ma na imię CENA.

Wyprawa na Antarktydę należy do kosztownych przyjemności. Lot do Ushuaia, najbardziej na południe wysuniętego miasta na kuli ziemskiej, to tylko początek wydatków. Jedynym sposobem na dotarcie dalej jest droga morska. Cena kilkunastodniowego rejsu na pokładzie jednego ze specjalnie przygotowanych statków wynosi od kilku do kilkunastu tysięcy USD. Tanio nie jest…

Antarktyda

Fot. Vadim Nefedoff, shutterstock

Rozmawiam z osobą, która sama o sobie mówi, że jest spełnionym podróżnikiem.

– Marzyłem o tej podróży. To ostatni kontynent, na którym nie postawiłem stopy. Wiedziałem, że nie mogę oczekiwać wygód, a wyliczanie tego, co można kupić lub zwiedzić w cenie, którą zapłaciłem za ów rejs, prowadziło do frustracji – opowiada Maciek, który odbył podróż w 2014 roku. – W sumie cały wypad z Polski na Antarktydę kosztował mnie tyle, co nowy samochód miejski.
– Czy było warto?
– Tak. Teraz już nic nie muszę, teraz podróżuję już tylko dla przyjemności, bez jakiegokolwiek ciśnienia. A bez Antarktydy wciąż czułbym, że mój święty Graal jest przede mną.

Antarktyda

Fot. katiekk, shutterstock

Pitcairn

Niedawno mieliśmy okazję na naszych łamach pisać o Pitcairn. To obiekt marzeń podróżników i turystów – z racji swojego położenia, dotarcie na tą małą wyspę wulkaniczną pośrodku Oceanu Spokojnego stanowi nie lada wyzwanie. Wyobraźnię rozpala jej historia, ponieważ pierwszymi mieszkańcami wyspy byli… buntownicy, którzy dokonali rebelii na statku HMS Bounty (słynny „bunt na Bounty”).

Po co tam jechać, narażając się na potężne koszty? Przypomnijmy: nie ma możliwości, aby dotrzeć na Pitcairn w sposób „budżetowy”, tanio.

Być może odpowiedzią są plany wyspiarzy, którzy oficjalnie rozpoczęli starania o to, aby Pitcairn została uznana za sanktuarium ciemnego nieba („dark sky sanctuary”). To miejsca na Ziemi, które są idealne do obserwacji nieba i gwiazd – ponieważ dookoła nie znajdują się absolutnie żadne inne obiekty emitujące światło.

PitcairnFot. VisitPitcairn

* * *

6 miejsc. Wyspa Wielkanocna, Tasmania, Kamczatka, Bhutan, Antarktyda, Pitcairn. Każde z nich jest inne, wszystkie są wyzwaniem dla wytrawnych podróżników. Brakuje na tej liście do kompletu jeszcze jednego, 7 miejsca. Twojego, drogi czytelniku.

Jaki jest twój podróżniczy święty Graal? Gdzie wędrują twoje podróżnicze marzenia? Podzielisz się?

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Myślę, że w obecnych czasach jest wiele trudniej dostępnych i odległych miejsc, aniżeli niektóre z listy, np. Smocza Wyspa - Sokotra :-)
Gietki, 22 lutego 2018, 19:44 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Moim jest Norylsk w Rosji.
Don_Bartoss, 22 lutego 2018, 19:51 | odpowiedz
Avatar użytkownika
"sposób budżetowy"? a co to takiego?
chartsman, 22 lutego 2018, 19:52 | odpowiedz
chartsman „sposób budżetowy”? a co to takiego?
Kolokwialnie: tanio. Odpowiednik różnicy w cenie między biletem z Polski do Dubaju na pokładzie Emirates i na pokładzie Wizz Air ;) Ad rem: podzielisz się swoim podróżniczym świętym Graalem?
Paweł Kunz, 22 lutego 2018, 20:02 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Grale niestety będą się zmieniać, jako ze staram się spełniać moje marzenie. Dawne Grale (i spełnione) to Machu Picchu, Petra, Nowy Jork, Titicaca, Mur Berliński i Moskwa (2 ostatnie, odpowiedzialny był mój ojciec jaki mi opowiadał o tych miast, i musiałem tam pojechać) Ale największym to Dzika Kamczatka, z wulkanami, lasami i zwierzyną którą można tam zastać
Zeus, 22 lutego 2018, 20:10 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Zdecydowanie Nauru!!
Bulusia, 22 lutego 2018, 20:34 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Dla mnie to tam gdzie jeszcze DC3 se polatam.. czyli Yellowknify czy wyspy Chatham..
tom971, 22 lutego 2018, 20:43 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Pitt Island, Kiritimati, south pole
nkozi, 22 lutego 2018, 21:11 | odpowiedz
Avatar użytkownika
U mnie niezmiennie od lat Nowy Orlean
oskiboski, 22 lutego 2018, 21:51 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Moje święte Graale... Somalia, DRK, Jemen, kraje środkowej afryki. Niby dostępne- kwestia bezpieczeństwa powstrzymuje mnie przed wyjazdem. Kolejny: Arabia Saudyjska- niby nic tam nie ma, a jednak... im mniej dostępne tym ciekawsze!
PePe_888, 22 lutego 2018, 21:59 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Dla mnie to: Korea Płn., Arabia Saudyjska i Grenlandia. Na razie NK zaliczona, Grenlandia już wkrótce a do AS trzeba czekać na wprowadzenie od lat obiecywanych wiz turystycznych.
DMW, 22 lutego 2018, 22:42 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Radom i Łódź. Jakos nie mogę tam dojechać od lat.
tybul, 22 lutego 2018, 23:06 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Papua-Nowa Gwinea - nigdy nie widziałem dobrej oferty lotów, a kraj duży i może być ciekawy...
sal_paradise, 22 lutego 2018, 23:24 | odpowiedz
Avatar użytkownika
A, czyli co zrobimy, kiedy osiągniemy etap "byłem, byłem, byłem, proszę pani, ja wszędzie byłem, ale to wszystko jest nudne i oklepane, baseny, ciepłe kraje, zimne drinki - rzygam tym"... No to ja się zastanowię, co przegapiłem po drodze. Póki co, może pomyślę o Urugwaju, Wietnamie, Fidżi. A pojadę i tak do Włoch i Hiszpanii. Nuda.
Paulinho, 22 lutego 2018, 23:47 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Kiedyś, jeszcze w latach 90, moim św. Graalem był Angkor Wat - taki tajemniczy, zagubiony w dżungli. Dotarłem tam w 2007 roku. Pełnia szczęścia? Nie, już wtedy przetaczały się przez niego hordy turystów. Przeszło mi wyznaczanie sobie wielkich i znanych celów podróżniczych, zacząłem do nich podchodzić na luzie. Byłem 2 razy w Neapolu i nie udałem się ani na Wezuwiusza ani do Pompejów :-) Może kolejnym razem, chociaż nie wiem, czy tam jeszcze wrócę.
Kashpir, 23 lutego 2018, 0:11 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Kashpir Kiedyś, jeszcze w latach 90, moim św. Graalem był Angkor Wat – taki tajemniczy, zagubiony w dżungli. Dotarłem tam w 2007 roku. Pełnia szczęścia? Nie, już wtedy przetaczały się przez niego hordy turystów. Przeszło mi wyznaczanie sobie wielkich i znanych celów podróżniczych, zacząłem do nich podchodzić na luzie. Byłem 2 razy w Neapolu i nie udałem się ani na Wezuwiusza ani do Pompejów ? Może kolejnym razem, chociaż nie wiem, czy tam jeszcze wrócę.
Ja w Neapolu odzyskałem radość z piłki nożnej. Poszedłem na zapyziały, stary, dziadowski stadion San Paolo (podobno nawet Włosi nazywają go "kibel"), na zwykły mecz. Teraz rezerwuję w domu telewizor na każdy mecz Napoli. Ja tam wrócę na pewno. O, może to mój graal. Albo przeznaczenie.
Paulinho, 23 lutego 2018, 0:41 | odpowiedz
Paulinho
Kashpir Kiedyś, jeszcze w latach 90, moim św. Graalem był Angkor Wat – taki tajemniczy, zagubiony w dżungli. Dotarłem tam w 2007 roku. Pełnia szczęścia? Nie, już wtedy przetaczały się przez niego hordy turystów. Przeszło mi wyznaczanie sobie wielkich i znanych celów podróżniczych, zacząłem do nich podchodzić na luzie. Byłem 2 razy w Neapolu i nie udałem się ani na Wezuwiusza ani do Pompejów ? Może kolejnym razem, chociaż nie wiem, czy tam jeszcze wrócę.
Ja w Neapolu odzyskałem radość z piłki nożnej. Poszedłem na zapyziały, stary, dziadowski stadion San Paolo (podobno nawet Włosi nazywają go „kibel”), na zwykły mecz. Teraz rezerwuję w domu telewizor na każdy mecz Napoli. Ja tam wrócę na pewno. O, może to mój graal. Albo przeznaczenie.
Mecze w Neapolu mają coś w sobie. Także bardzo miło wspominam wizytę w Neapolu oraz sam mecz.
Paweł Iwanczenko, 23 lutego 2018, 9:24 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Tristan da Cunha...
mikuś, 23 lutego 2018, 9:40 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Kiribati, i oprócz tego najlepiej całe zycie w podrózy, z krótkimi powrotami do domu.
Wolnawola73, 23 lutego 2018, 9:56 | odpowiedz
"Jak mogę zdobyć mojego podróżniczego świętego Graala? Polować na tani bilet w te rejony – na naszych łamach zdarzały się nawet okazje rzędu 1800 PLN za podróż z Warszawy." Takie ceny na marzec i kwiecień (do 200PLN drożej) to już nie okazje. Można je znaleźć nawet teraz. Choćby na skyscannerze. Z podobnych klimatów (tyle, że bez wulkanów) można rozważyć Jużnosachalińsk w zbliżonej cenie.
alborz, 23 lutego 2018, 11:32 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Paweł Kunz
Nie, ograniczę się tylko do poprawy błędu - to są sposoby "niskobudżetowe"
chartsman, 23 lutego 2018, 19:48 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »