Fly4free.pl

Chcesz się wywinąć z podróżowania? Nic z tego! Obalamy najczęstsze wymówki!

para podróżników
Foto: Mikhail Kayl/Shutterstock
A to problem z finansami, czasem, albo mąż mi nie pozwala. Znacie te teksty? Nie ma problemu, na każdą wymówkę mamy argumenty i sposoby. I teraz nie da się już wywinąć z obiecanej podróży.

Idę o zakład, że spore grono ludzi założy sobie na ten nowy rok, że łohohoł, teraz to ja zacznę podróżować. Nowy rok, nowa ja, nowe miejsca. I nic tylko się cieszyć. Niech ludzie jeżdżą coraz więcej, niech czerpią z tego świetne doświadczenia, ogrom wiedzy i przyjemność, jaką i my wywozimy z naszych wojaży.

No chyba, że tylko tak gadają i skończy się na stosie wymówek – jak to zwykle z postanowieniami bywa. Jeśli wśród was są tacy, którzy tylko przyglądają się naszym ofertom – to właśnie zamierzamy wybić wam wszelkie usprawiedliwienia z głowy.

A jeśli nie, to chyba każdy z nas ma takiego znajomego, który jest bardziej rozemocjonowany naszymi podróżami niż my sami. Od wielu lat zarzeka się, że: „ooo stary, następny raz to jadę z tobą na bank” albo za każdym razem tak samo nie dowierza: „serio? Bilet za 39 PLN? Czemu nie dałeś znać?!” – chociaż podrzucałeś cynk przez ostatnich siedem wyjazdów.

Ważne, że jedną i drugą sytuację łączą wymówki. Z którymi zamierzamy się dziś rozprawić raz na zawsze.

Nie mam pieniędzy

Absolutnie najczęstsze hasło, jakie rzucają ludzie, którzy niby by chcieli, ale jakoś im nie idzie. Nikomu nie zamierzam zaglądać do portfela, bo bywają sytuacje naprawdę ciężkie, gdzie trzeba wybierać czy dziś kupić tylko chleb czy tylko ziemniaki. Ale w większości przypadków mówią to nasi przeciętni znajomi z przeciętną pensją. To właśnie oni chętnie wydają pieniądze w klubach, na drogie ubrania czy spłacając od lat kredyt za luksusowy samochód, żeby dziwić się, że nie wybrałeś podobnej drogi i na koniec rzucić pytaniem – „no dobra, ale skąd ty masz na te wyjazdy?”.

I jasne, niech każdy wydaje na co chce, wszak podróżowanie to nie jest ani obowiązek ani żadna bezwzględna życiowa potrzeba. Bywa jednak też tak, że komuś faktycznie się nie przelewa, umie oszczędzić tylko nie do końca ma z czego odkładać.

Na szczęście od wielu lat budżetowe wyjazdy cieszą się ogromnym powodzeniem, więc ich organizacja jest naprawdę prosta. Od tego mamy autostop, couchsurfing, zagraniczne wolontariaty albo programy typu work&travel, żeby móc bez bogatych rodziców i wygranej w totka zwiedzać świat.

Wystarczy spróbować.

Ale ja nie chcę być jak włóczęga

To jest zwykle argument, który pada tuż po informacji, że po świecie można podróżować za grosze. Chciałbym jeździć, chciałbym tanio, ale nie tak jak ty, że spanie po hostelach, cały czas przyklejony do plecaka i w nieporadnym koczku-warkoczku na głowie zamiast sensownie ułożonej fryzury.

Okej, podejmuję wyzwanie. Nie każdy jest stworzony do podróżniczej tułaczki, ja to rozumiem, akceptuję i nie potępiam. Co wtedy? Trzeba trochę elastyczności, trochę szczęścia i spontaniczności. A w zamian łapiemy super tanie oferty last minute w niezłych hotelach i za kilka dni grzejemy tyłek na wygodnym przybasenowym leżaku.

Gdy jest się młodym i ogarniętym człowiekiem, to można też skorzystać z jakiejś fajnej wymiany międzynarodowej, gdzie mieszka się u miłej, normalnej rodziny. A starsi mogą poszukać stron typu Trusted House – znajdziecie tam domy, którymi trzeba się zaopiekować pod nieobecność właścicieli. W zamian za nasze doglądanie dobytku i zwierzaków, możemy mieszkać za darmo. Wystarczy dokupić bilety lotnicze i gotowe. A niektóre domy to prawdziwie luksusowe rezydencje.

dziewczyny w basenie

Fot. Alena Ozerova/Shutterstock

Nie mam z kim

Dobra, mogę zrozumieć, że nie każdy jest stworzony do podróżowania w pojedynkę, chociaż nie raz pisaliśmy, że nie ma w nich nic strasznego. Jeśli jednak jesteś stworzenie stadnym, samemu się nudzisz/boisz/gubisz, to spokojnie, nic straconego. Po pierwsze warto szukać towarzystwa wśród swoich znajomych, bo biorąc pod uwagę, jak wiele osób używa tego argumentu, to musi być ktoś, kto myśli podobnie.

Jeśli jednak nie możecie się zgrać czasowo czy finansowo albo po prostu macie totalnie inne charaktery, to zostaje wyjeżdżanie z „obcymi”. Od tego są grupy na Facebooku, dział na naszym forum „szukam towarzysza podróży”, żeby w tej naszej wyjazdowej niedoli nie zostać samemu. A towarzystwa szukają nie tylko ci, którzy będą włóczyć się przez pół roku po Ameryce Południowej. Nie brakuje też ogłoszeń o wypadzie na sylwestra, weekendzie we Wrocławiu czy krótkim wypadzie do Lwowa. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Poczekajmy aż będzie ciepło

To jest totalnie o mnie. Uważam nawet za jakieś absolutne niedopatrzenie natury, że zające nie zapadają w sen zimowy i jestem idealnym przykładem, że powinny. Nie znoszę zimy, podróżniczą chłostą byłby dla mnie wypad na Grenlandię i przez wiele lat czas od listopada do marca to był dla mnie absolutnie i bezdyskusyjnie czas biernej egzystencji pod kocem.

I znam też wielu podobnych ludzi. Owszem, od wiosny do wczesnej jesieni trudno ich złapać w konkretnym miejscu. Notorycznie się przemieszczają, kupują bilety, krążą po świecie, a potem nadchodzi stagnacja. Tu rozwiązanie jest na szczęście banalnie proste – wystarczy jeździć tam, gdzie jest ciepło. Tylko tyle i aż tyle. Nie musi być od razu koniec świata, wystarczy przecież że będzie odrobinę cieplej niż u nas – tak żeby można było bez czapki i ciężkich butów.

Sama kilka lat temu zmieniłam sposób podróżowania i teraz najdłuższy wyjazd zawsze planuję na zimę – po pierwsze dlatego, że zawsze fajnie trochę się zagrzać, a po drugie zazwyczaj inni wtedy siedzą w domu i nie ma wojny o urlop. Polecam ten styl. No i odpadła mi jedyna wymówka…

Na weekend to się nie opłaca

Jak urlop – to na bogato. Albo 3 miesiące przedzierania się przez amazońską dżunglę albo nic. Weekend w Rzymie? Toż to się szkoda pakować nawet! Oczywiście przesadzam, ale takich ludzi – dla których wyjazd musi być długi i konkretny – jest całkiem sporo.

Kilka tygodni temu podpowiadaliśmy, jak zacząć swoją przygodę z jednodniówkami i wyjazdami weekendowymi. Bo są też tacy, co wiedzą, że zawsze się opłaca – pod warunkiem, że bilet jest tani. Takie wypady, choć bywają męczące i intensywne potrafią dać mnóstwo radości. Nie zawsze zdążysz zobaczyć wszystko, co byś chciał, nie zawsze zjesz wszystkie ulubione dania i odhaczysz polecane knajpy. Ale spokojnie, zawsze można polecieć drugi raz. A przynajmniej urlopu nie ubywa.

Fot. Jacob Lund/Shutterstock

A, bo ja nie wiem jak

Nie wiem, skąd bierzecie te tanie bilety. Nie wiem, jak to ogarnąć. Nie wiem, od czego zacząć. Właśnie dla takich ludzi powstały biura podróży, w których można spokojnie wyłapać dobrą ofertę. A jeśli ktoś upiera się na wyjazd na własną rękę, to proszę bardzo. Właśnie dla nich stworzyliśmy poradnik – jak krok po kroku zorganizować taki wyjazd. No, i po wymówce.

Nie mam urlopu

I najczęściej usłyszysz to od ludzi, którzy biorą pojedyncze wolne dni, bo „są zmęczeni”, „trzeba wymalować pokój” albo z jakiegoś innego super ważnego powodu, który mogliby ogarnąć po prostu w weekend. Druga ekipa to ta, która swój urlop wykorzystuje co prawda na wyjazdach, ale nie do końca rozsądnie.

Patent na to – poza pozbyciem się szefa, pracy i trafieniem „szóstki” jest tylko jeden za to szalenie skuteczny. Planowanie. A my dobrze wiemy, jak z 26 dni urlopu zrobić 140 – wystarczy parę sprytnych sztuczek, o których pisaliśmy już na naszych łamach.

Nie znam języka

Brak komunikacji to jedna z tych wymówek, która jest konkretna i łatwo ją zrozumieć. Nie znam angielskiego ani żadnego innego języka, więc jeżdżę tylko po Polsce i trzymam się schematy Zakopane w zimie, Ustka w lecie. I tak też można, nie ma nic w tym złego.

Ale jeśli jednak chcielibyście, to spokojnie, język – a właściwie jego brak – nie jest żadną przeszkodą. Pewnie nie jeden z naszych czytelników wylądował z mniejszą lub większą premedytacją w miejscu, gdzie absolutnie nikt nie mówił w żadnym ze znanych mu języków. I te miejsca wspomina się z wielką sympatią czasem okraszając to wspomnieniem zakwasów po komunikacji niewerbalno-migowej.

Bywa też tak, że chcąc nie chcąc, masz przyśpieszony kurs języka. Do Wenezueli pojechałam z angielskim. Na miejscu okazało się, że mogę go sobie schować do plecaka, bo i tak nikt nie będzie ze mną gadał. Po 2 tygodniach machania rękami, zaczęłam łapać hiszpański. I byłam już nawet pewna siebie, dopóki na pytanie „która godzina?” odpowiedziałam „nie, dziękuję”. Takie życie.

Nieprzekonani mogą zabrać ze sobą kogoś, kto zna język albo po prostu… siąść do książek. Przykro mi, samo się nie zrobi.

Ale jak to tak bez żony?

Daj boże takich mężczyzn, co bez żony ani drgną z domu, ale niestety o wiele częściej to dziewczyny rezygnują z wyjazdu, bo mąż nie ma urlopu/nie pozwala/nie lubi jeździć. Jeśli taki układ pasuje wam obojgu, no to fajnie, sprawa załatwiona, wyjazdy odpadają. Ale jeśli ta kobieta chciałaby, ale nie chce, bo mąż itd., to warto jednak być czasem kurką domową z wolnego wybiegu i spróbować się zerwać choćby na weekend. Metoda małych kroczków jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiła. Najpierw weekend w spa z koleżankami, potem wypad na kilka dni. Nie musi być od razu trekking w Peru, spokojnie.

Pewnie najłatwiej byłoby znaleźć kogoś, kto wyjazdy kocha równie mocno, co nas samych, ale umówmy się, że serce nie sługa i lubi robić psikusy. Warto też pamiętać, że wiele biur podróży czy hoteli ma oferty tylko dla pań.

Boję się

Że mnie oszukają, okradną, że sobie nie poradzę albo zachoruję. Może się tak zdarzyć. Niestety przypadki chodzą po ludziach i uważać trzeba nie tylko na wyjeździe, ale też w drodze do sklepu. Na szczęście po to mamy internet, żeby móc się przygotować.

Jeśli masz obawy przed nieznaną kulturą, możesz wybrać kraj, który jest nam kulturowo bliski. Jeśli boisz się oszustów, poczytaj najbardziej popularne patenty na okradanie turystów i uważaj na to, co robisz. Czytaj opinie o hotelach, pytaj ludzi o zdanie, szukaj relacji z wyjazdów, a przede wszystkim ubezpiecz się i miej spokojną głowę. Zwłaszcza to ostatnie powtarzam do znudzenia.

podróż z dzieckiem

Fot. Natalia Deriabina/Shutterstock

Z dziećmi to nie wyjazd

Ja sobie za to ręki nie dam uciąć, bo nigdy w życiu nie byłam nigdzie z dzieckiem, ale obserwując znajomych podróżników, którzy przez lata dorobili się czasem bardzo pokaźnej gromadki dochodzę do wniosku, że posiadanie potomstwa to żadna przeszkoda. Zresztą całkiem niedawno pisał o tym na naszych łamach Paweł Kunz. Na World Travel Show gościliśmy małżeństwo z dwójką szalenie żywotnych dzieci, którzy podobnie do Pawła potwierdzali, że dzieci owszem – zmieniają totalnie sposób, w jaki wyjeżdżamy, ale na pewno nie sprawiają, że nagle nasze paszporty stają się nieważne, a plecaki zostają zatrzaśnięte w tajnym schowku z napisem „oddamy, jak wam dzieci dorosną”.

Dzieciaki są różne, ale i miejsc na świecie – do wyboru, do koloru. Jedni jeżdżą ze swoimi pociechami na drugi koniec świata i dalej prowadzą życie godne włóczykija, dzielą się radami na swoich blogach, w grupach i na forum. Inni wybierają spokojniejszą wersję, czyli szukają ofert dla rodzin z dziećmi, decydują się na usługi biur podróży albo zamieniają samolot na samochód i „gnają” przez Europę. Da się. Trzeba tylko wybrać odpowiedni dla naszego dziecka sposób i miejsce.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Ciekawa mapa z pierwszej fotki - współczesne granice a Rosją opisana jako Związek Radziecki ?
Tomo14, 21 grudnia 2017, 19:47 | odpowiedz
Avatar użytkownika
@Tomo14 - aż się przyjrzałem. Faktycznie coś jak po wojnie nuklearnej, Mongolia znikła i coś nie tak z Polską a układ lądów i mórz też jakiś nietypowy.
eskie, 21 grudnia 2017, 20:50 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Fajny artykuł, znam te wszystkie wątki, ale moi znajomi z kolei po pierwszych wspólnych wyjazdach tak się wkręcili, że teraz sami podróżują na własną rękę częściej ode mnie! Najtrudniejsze jednak dla żony i matki jest podróżowanie "samopas", albo ze znajomymi. I to nie dlatego, że porzucam rodzinę na kilka dni, tylko dlatego, że świadomość niektórych ludzi jest tak ograniczona i można uslyszec komentarze typu" jak mozesz zostawiac dziecko" bądź "a mąż Cie pusci?" No coż - puści, a dziecko z tatą i dziadkami ma się dobrze. Podróżuję od 10 lat i teraz mialabym nagle z tego zrezygnować? No way.... I uwielbiam wracać do domu ! :)
Magma, 22 grudnia 2017, 9:31 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Tomo14 Ciekawa mapa z pierwszej fotki – współczesne granice a Rosją opisana jako Związek Radziecki ?
1. Mapa jest na fotce 2 (nie licząc fotki pod samym tytułem). 2. Sama mapa to już ciekawostka - zapewne przedstawia stan sprzed II wojny światowej.Świadczą o tym chociażby:granice ZSRR - sprzed II wojny światowej, tak w Europie - z Polską i krajami bałtyckimi, Rumunią, Jak i w Azji - południe Sachalinu należące do Japonii. Ciekawostką jest Mongolia w granicach "Republiki Chińskiej" a także Indochiny łącznie z Tajlandią jako jeden kraj, Iran jako "Persja" a także Indie jako jeden organizm polityczny obejmujący dzisiejsze Indie, Pakistan i Birmę (Mianmar).
alborz, 22 grudnia 2017, 14:42 | odpowiedz
Avatar użytkownika
1. Mapa jest na fotce 2 (nie licząc fotki pod samym tytułem). 2. Sama mapa to już ciekawostka - zapewne przedstawia stan sprzed II wojny światowej. Świadczą o tym chociażby: granice ZSRR - sprzed II wojny światowej, tak w Europie - z Polską i krajami bałtyckimi, Rumunią, Jak i w Azji - południe Sachalinu należące do Japonii. Ciekawostką jest Mongolia w granicach "Republiki Chińskiej" a także Indochiny łącznie z Tajlandią jako jeden kraj, Iran jako "Persja" a także Indie jako jeden organizm polityczny obejmujący dzisiejsze Indie, Pakistan i Birmę (Mjanma).
alborz, 22 grudnia 2017, 14:51 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Z kolei mamy całkiem współczesne gadgety, chyba smartwatch, lornetkę w plastikowej obudowie i współczesny długopis. No powiem, że jestem coraz bardziej ciekawy historii tego zdjęcia.
eskie, 22 grudnia 2017, 19:02 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Czy podpowiecie w jaki sposób szukać do złapania "super tanich ofert last minute w niezłych hotelach"?
Pietrucha, 5 stycznia 2019, 20:06 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »