Uber rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie. Firma działa już w siedmiu największy aglomeracjach w Polsce i podbija serca pasażerów łatwą obsługą oraz niskimi cenami. To oczywiście nie podoba się taksówkarzom, którzy dążą do zdelegalizowania usługi. Na to się jednak nie zanosi – Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stwierdził pół roku, że działanie firmy nie narusza prawa, sprawy wnoszone przez taksówkarzy oddalają też sądy. Jednak, jak czytamy w „Pulsie Biznesu”, w tym sporze po stronie taksówkarzy działają władze największych miast.
I tak – w Łodzi od 1 lipca 2017 r. wszyscy taksówkarze będą musieli mieć specjalne identyfikatory będące potwierdzeniem posiadania ważnej licencji i spełniania wszelkich wymogów.
W Warszawie postawiono na kontrole, które realizuje policja, straż miejska i inspektorat ruchu drogowego. Na 2376 kontroli u 1/3 stwierdzono nieprawidłowości i nałożono mandaty. Przy czym ukarani zostali nie tylko „uberowcy”, ale też tzw. „przewóz osób”. Według szacunków warszawskich taksówkarzy „szara strefa” obejmuje ponad 30 firm.
Kraków z kolei do walki z Uberem wykorzystuje kodeks wykroczeń. W 2016 r. miasto złożyło do sądu 29 wniosków o ukaranie kierowców podpiętych pod hitową aplikację. W każdym przypadku sąd orzekał karę grzywny w wysokości od 100 do 2 tys. PLN.
Co na to Uber? Oficjalnie firma stoi murem za swoimi kierowcami. Jednak w umowie, którą każdy z nich podpisuje, zastrzega, że wymaga od nich posiadania wszelkich licencji, pozwoleń i upoważnień. Z umowy wynika też, że kierowcy świadczący usługi przewozowe za pośrednictwem Ubera robią to na własny rachunek i na własną odpowiedzialność.