Miał być wielki upadek, a król przestworzy wciąż miesza w branży. A380 wraca do gry!
Gdy zaledwie kilka dni temu Qantas ogłosił, że do czynnej floty przewoźnika wracają kolejne z uziemionych przed ponad dwoma laty Airbusów A380, wśród fanów lotnictwa rozgorzała burzliwa dyskusja. Taki powrót to odwrót od wszystkich zapowiedzi, jakoby wraz z nadejściem koronawirusa nadszedł koniec tego słynnego modelu, ale także… ogromne koszty i problemy. Tego aspektu nie krył też sam prezes linii – zwłaszcza teraz, gdy do świąt Bożego Narodzenia już sześć A380 będzie aktywnymi elementami floty przewoźnika. Kolejne cztery mają wrócić do pracy przed końcem 2024 roku.
Costa Blanca od 2395 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Korfu od 2400 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Alanya od 2184 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Rzeszów)
– Samo wybudzenie A38O to 4500 godzin, czyli dwa miesiące siły roboczej. To 10 inżynierów pracujących przez dwa miesiące na pustyni Mojave, na jeden samolot – powiedział Alan Joyce, prezes Qantas. – Wymieniają wszystkie 22 koła, wszystkie 16 hamulców, pozbywają się wszystkich butli z tlenem i gaśnic. Wszystko na pokładzie samolotu jest wymieniane – dodał.
Linie potrzebują więc sporo środków i jeszcze więcej czasu na przywrócenie A380 do czynnej pracy. W podobnej sytuacji jest zresztą nie tylko Qantas, ale także np. Cathay Pacific. Przypomnijmy jednak, że zdanie w kwestii A380 zmieniło wielu przewoźników. Dziś, te ogromne samoloty ponownie możemy zobaczyć w barwach takich przewoźników jak: Emirates, Singapore Airlines, ANA czy British Airways. Nawet Lufthansa zapowiedziała wielki powrót, choć zarzekała się, że nie ma takiej możliwości. Stopniowo zwiększa się też liczba tras, na których operują.
Już 1 listopada A380 należący do Emirates wróci do Perth pierwszy raz od marca 2020 roku. Na podobny ruch zdecydował się Qatar, który na pokładzie A380, zacznie wozić pasażerów z tego australijskiego miasta już od 6 grudnia. A to tylko przykłady z ostatnich tygodni.
A380 powinien się rozwijać czy przejść do historii? Zdania są podzielone!
Od wybuchu pandemii, sprawa A380 powraca jak bumerang co kilka miesięcy. Lotnicza legenda ma bowiem niemal tylu samych zagorzałych przeciwników, jak i zwolenników. W tym samym czasie z jednej strony barykady mamy np. Emirates, który próbuje przekonać Airbusa do… wznowienia produkcji największych samolotów świata. Z drugiej czyhają natomiast władze lotniska Ben Gurion w Izraelu, który już w przyszłym roku nie będzie obsługiwał A380 i innych maszyn czterosilnikowych. Od 31 marca zacznie bowiem obowiązywać zakaz lotów dla tego typu samolotów, z uwagi na chęć ograniczenia hałasu i zmniejszenia szkodliwej emisji. W efekcie eksperci coraz częściej zastanawiają się, czy tym tropem pójdą również inne państwa i lotniska.
A o co właściwie tyle szumu? Mówiąc po krótce, o jedną z najbardziej charakterystycznych i niezwykłych maszyn. A380 to bowiem największy pasażerski samolot świata. W zależności od konfiguracji może mieścić na pokładzie nawet 853 pasażerów. Ma ponad 72 m długości i niemal 80 m rozpiętości skrzydeł. Dla wielu osób lot A380 był lub jest spełnieniem lotniczych marzeń – szczególnie, jeśli udało im się kupić lot w klasie biznes lub pierwszej. Nie można jednak pominąć jego ciemnej strony – rozmiar maszyny w prosty sposób przekłada się bowiem na gigantyczne koszty użytkowania. Rentowność jest więc w dużej mierze zależna od wypełnienia na konkretnej trasie i nawet drobne zawirowania gospodarcze czy polityczne mogą wpłynąć na koszty utrzymania.
Miałeś okazję lecieć na pokładzie tego lotniczego giganta? Daj znać w komentarzu, jak wrażenia i czy Twoim zdaniem A380 powinien przejść do historii czy jednak zostać czym prędzej odkurzony przez przewoźników!