Fly4free.pl

Tłok, tumult, rozczarowanie. Pułapki turystyczne, miejsca przereklamowane… i ich alternatywy

Stonehenge
Foto: Collage / Paweł Kunz, Fly4free.pl / Ruksutakarn studio
Czy naprawdę każdy turysta MUSI iść tam, gdzie idą inni – lub gdzie przewodniki wskazują, że to absolutnie najważniejszy zabytek bądź miejsce?

Podróżować, zwiedzać, przeżywać! Co za widoki, ależ miejsce – trzeba tam podejść, zrobić zdjęcie z tego samego punktu, co w naszym przewodniku. Musimy je zobaczyć. Zaraz, moment, co to znaczy „musimy”?

Czy odwiedziny w Paryżu naprawdę będą niepełne, jeśli nie wjedziemy lub wejdziemy na wieżę Eiffla? A może warto poszukać alternatywy do tych typowych, „obowiązkowych” miejsc i zabytków?

Poniżej lista topów-flopów. Subiektywna, bo przecież każdy z nas ma swoje własne typy, nieprawdaż?

* * *

Stonehenge, Wielka Brytania

Przygotowując się do odwiedzin słynnego Stonehenge, miałem spore oczekiwania. Jedna z najsłynniejszych europejskich budowli megalitycznych, legendarne, stojące kamienie, będące na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Ich widok jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Wielkiej Brytanii.

Szykowałem się na mistycyzm, na atmosferę tajemnicy, na ciekawe zdjęcia. Wsiadłem w wynajęty samochód (z Londynu to odległość blisko 150 km) i nie mogłem się doczekać odwiedzin w tym miejscu.

Zastałem dzikie tłumy, zapchany parking (byłem w środku tygodnia, w maju), głowy turystów wchodzące w każdy możliwy kadr. Może miałem pecha. Zamiast mistycyzmu doświadczyłem uczucia rozczarowania. Legendarne kamienie – widziane na żywo – są „mniejsze” niż na zdjęciach. Ścieżka, która prowadzi dookoła całej budowli pozwala na dokładne przyjrzenie się całości. Zajmie to kilka-kilkanaście minut. Czy można podejść bliżej? Nie.

Stonehenge

Fot. Collage / Paweł Kunz, Krustworth, Anstee

I to w zasadzie tyle. Centrum turystyczne nie powala swoją ofertą, dookoła nie ma żadnych innych atrakcji, widzimy wzgórza, drogę… i cóż, czas zbierać się w drogę powrotną.

Cena przyjemności? Bilet, który umożliwi nam wejście na teren Stonehenge (a nie oglądanie go zza płotu, jak to czynią niektórzy) to koszt 16,50 GBP, czyli blisko 80 PLN. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że to miejsce mogłem potraktować tylko jako „zaliczenie” atrakcji turystycznej. Dla miłośników historii być może to ważny cel odwiedzin. Dla normalnego turysty – całość (wraz z centrum wizytowym) to maksymalnie 40 minut, zanim zaczniemy się solidnie nudzić.

Alternatywa? Ze Stonehenge blisko jest do pięknego miasta Salisbury (polecam zwiedzanie katedry!). Inną możliwością jest wycieczka do Bath – po którym można się włóczyć godzinami, podziwiając budynki, słynny most czy łaźnie rzymskie. A jeżeli ktoś chce zobaczyć kręgi neolitycznych głazów, które są starsze niż Stonehenge – nieco ponad 35 km na północ od Stonehenge znajduje się Avebury.

Tam dostęp do kamiennych kręgów jest nieograniczony, a bilet wstępu kosztuje ponad dwa razy mniej niż do sławniejszego sąsiada (7,60 GBP, czyli 36 PLN).

Bath

Fot. Billy Stock, shutterstock

* * *

Manneken Pis, Bruksela, Belgia

– To tutaj – powiedział Paweł, mój przyjaciel z Brukseli.
– I… to tyle?
– A czego się spodziewałeś?

Paweł miał rację. Figurka-fontanna sikającego chłopca, wykonana z brązu, jest symbolem Brukseli. Spędziłem przy niej 3 minuty, z czego 2 upłynęły mi na oczekiwaniu, aż odrobinę się zmniejszy kolejka turystów, którzy koniecznie muszą sobie zrobić selfie na tle Manneken Pis.

Szybkim krokiem udałem się na Grand-Place, niesamowity brukselski rynek, położony nieopodal. Ratusz, Maison du Roi, wspaniałe domy cechowe – dwie godziny później wciąż ciężko mi było iść dalej.

Manneken Pis

Fot. Paweł Kunz, Flyfree.pl

Jeżeli koniecznie musicie, podejdźcie do figurki chłopca, zróbcie sobie zdjęcie na pamiątkę. Ale jeśli tego nie zrobicie, uwierzcie mi, nie macie czego żałować…

Alternatywą jest wspomniany Grand-Place albo jeden z setek małych sklepików, w których spróbujecie najlepszych na świecie czekolad. Grzechem byłoby także nie zahaczenie o lokale serwujące legendarne belgijskie piwa. Co jeszcze zamiast Manneken Pis? Zapamiętajcie adres: Rue des Sables 20. To Muzeum Komiksu. Gwarantuję wam – wsiąkniecie.

* * *

Mona Lisa, Paryż, Francja

A więc chcecie zobaczyć słynny obraz pędzla Leonardo da Vinci? Spróbować ulec magii tajemniczego uśmiechu, który gości na ustach Giocondy? Mona Lisa, symbol geniuszu artysty – który trafił do popkultury. Oglądanie na żywo dzieł malarskich to zawsze duże przeżycie.

Tylko musicie przygotować się na (niekiedy) dantejskie sceny. Mona Liza jest schowana za solidną warstwą pancernej szyby. Nie jest duża (77 cm x 53 cm), więc aby zobaczyć ją dokładniej, powinniście podejść bliżej. A to nie będzie łatwe zadanie. Zresztą, zobaczcie sami:

Luwr Mona Liza

Fot. Collage / Szczep82, Paweł Kunz, Fly4free.pl

Luwr to niesamowite muzeum. Można tam spędzić długie godziny, wychodząc nienasyconym. Wenus z Milo, Nike z Samotraki, prace Hieronima Boscha, Rubensa, Tycjana, Rafaela – przy większości z tych arcydzieł nie ma takich tłumów, jak w sali, gdzie jest eksponowana Mona Lisa.

Z perspektywy czasu żałuję, że spędziłem tyle czasu na 1 piętrze, czekając na możliwość „dopchania się” bliżej dzieła Leonardo da Vinci. Mogłem w tym czasie podziwiać inne cuda zgromadzone w tym muzeum.

Bilet wstępu do Luwru kosztuje 15 EUR (63 PLN). To bardzo dobrze wydane pieniądze.

* * *

Krzywa Wieża, Piza, Włochy

Zamiast podziwiania nietypowego budynku – oglądanie cudownych wygibasów setek turystów, którzy ustawiają się do zdjęcia w pozie „podtrzymującej” wieżę przed upadkiem. Czy to naprawdę będzie takie oryginalne? Śmieszne? Unikatowe w kolekcji zdjęć z podróży po Italii, wrzuconych na Instagram? Cóż, co kto lubi.

Piza

Fot. Collage / Paweł Kunz, Fly4free.pl / hipinion

Znacznie większe wrażenie zrobiło na mnie sąsiedztwo słynnej wieży. Na Piazza dei Miracoli moje oczy kierowały się na niesamowitą katedrę, zdobioną kamiennymi blokami układającymi się w czarno-białe pasy. Albo na baptysterium, które jest starsze od wieży.

Sama kampanila (Krzywa Wieża to tak naprawdę dzwonnica) to generator zysku dla władz miasta. Chcesz wejść po 250 stopniach? Kup bilet za 18 EUR (75 PLN). Ale można inaczej. Chcesz zobaczyć katedrę? Wejdź za darmo!

… lub zapłać 5 EUR (21 PLN) za bilet do baptysterium i poczekaj aż pracownik zacznie śpiewać. Akustyka tego budynku jest czymś nieprawdopodobnym. Zaręczam ci, że wspomnienie tego wydarzenia będzie mocniejsze niż widok Krzywej Wieży.

* * *

Hollywoodzka Aleja Sławy, Los Angeles, Stany Zjednoczone

Dialog w redakcji:

– Koniecznie napisz o Los Angeles. Miasto które w całości kandyduje do miana nudnego i niewartego dłuższych odwiedzin miejsca.
– No bez przesady, tam nie było aż tak źle…
– Było. Człowiek ma głowę nabitą historią kina, Hollywood, budynku, w którym rozdają Oscary… a to wszystko jest takie zwykłe i nie budzące na miejscu żadnych emocji. Większe już miałem, zwiedzając studia filmowe.
– Przyłożyłeś rękę do gwiazdy w Alei Sław?
– Tak, mam ten zestaw obowiązkowy. Z napisem „Hollywood”, na Rodeo Drive, na plaży w Santa Monica. Ale będąc w Los Angeles 5 dni, uważam że spędziłem tam przynajmniej o 3 dni za dużo.
– Coś proponujesz w zamian?
– Wypożyczyć samochód i jeździć po winnicach, wybrać się do parku narodowego Joshua Tree, albo śmignąć do San Francisco. To znacznie lepszy pomysł.

Los Angeles

Fot. oneinchpunch, shutterstock

* * *

Za stratę czasu – z mojego punktu widzenia – uważam także wizytę przy Schodach Potiomkinowskich w Odessie, przy „balkonie Julii” w Weronie,  w „zamku Drakuli” – Bran w Rumunii (te upiorne plastikowe zęby, które świecą na każdym stoisku). Szczerze współczuję każdemu, kto Malediwy poznał tylko z perspektywy Maafushi i stołecznego Male.

A może to tylko moje błędne odczucia? Może niepotrzebnie się uprzedziłem do niektórych miejsc – i najzwyczajniej w świecie nie potrafię ich odpowiednio docenić? Cóż, nie do końca.

Poruszając ten temat w szybkiej sondzie, którą zrobiłem wśród swoich znajomych podróżników i globtroterów… okazało się, że zaskakująco często pewne propozycje miejsc przereklamowanych – które są po części „pułapkami turystycznymi” – powtarzały się.

Werona

Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl

Przykłady? Jezioro Titicaca („Boże, co za komercja i patrzenie na mnie jak na bankomat – a ja spodziewałam się autentyczności!”), Wielki Mur Chiński („To był ewidentny błąd, zero atmosfery, milion Chińczyków dookoła”), Tadź Mahal („Z jednej strony mauzoleum, z drugiej – straszny syf, nie da się na to patrzeć”). Opinii o piramidach w Egipcie – i polu golfowym 200 metrów od Piramidy Cheopsa oraz „ten dollar my friend” może nie będę przytaczać.

Indywidualne podejście

Jak to z tymi najbardziej znanymi atrakcjami świata jest, drodzy czytelnicy? Warto je na własne oczy zobaczyć, zapłacić za (niekiedy drogi) wstęp, nawet w celu zrobienia tylko szybkiego zdjęcia?

Macie swoją własną listę rozczarowań? Miejsc, które są wymieniane w przewodnikach, „internetach”, gdzie poczuliście, że ich sława jest stanowczo przereklamowana?

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
„Boże, co za komercja i patrzenie na mnie jak na bankomat – a ja spodziewałam się autentyczności!” No ale to jest właśnie autentyczność, właśnie to :) Trzeba to zaakceptować, ide nad morskie oko to ide z dzikim tłumem ludzi i jest autentycznie bo tak to wygląda :)
spoon212, 7 lutego 2018, 20:04 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Trochę dziwny artykuł i dziwne wybory. Rozumiem jechanie do Stone 150 km może okazać się kiepskim pomysłem marnującym czas, ale będąc w Brukseli w Centrum jaki sens nie podejść do Manekina ? skoro nic nas to przecież nie kosztuje. Nie jedziemy tam zobaczyć tylko jego. To samo w Luwrze, uważam, że wcale nie zajmuje to długo podejść i zobaczyć kopię Mony Lisy, ale będąc już Luwrze po prostu warto.
oskiboski, 7 lutego 2018, 20:17 | odpowiedz
oskiboski jechanie do Stone 150 km może okazać się kiepskim pomysłem marnującym czas, ale będąc w Brukseli w Centrum jaki sens nie podejść do Manekina ? skoro nic nas to przecież nie kosztuje [...] uważam, że wcale nie zajmuje to długo podejść i zobaczyć kopię Mony Lisy, ale będąc już Luwrze po prostu warto.
W artykule jest mowa m.in. o miejscach przereklamowanych. I do tej kategorii bym zaliczył Manneken Pis – to, czy to „nic nie kosztuje” w tym przypadku jest wtórne. Co do przebicia się przez tłum turystów do obrazu Leonarda da Vinci – ów czas jednak można spożytkować w Luwrze w nieco inny sposób. Ale masz rację, każdy ma prawo do własnych wyborów i własnych list. Podzielisz się swoim typem na miejsce turystyczne, które jest stanowczo przereklamowane?
Paweł Kunz, 7 lutego 2018, 20:23 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Z drugiej strony są miejsca które są równie znane, a warto je zobaczyć: Niagara, Yosemite, Empire State, Victoria Peak (HK), sam nie widziałem ale słyszałem że Machu Picchu też warto zobaczyć, etc. Tak więc warto zweryfikować te "mega" atrakcja zanim wokół nich zbudujemy sobie plan podróży.
ponchek, 7 lutego 2018, 21:02 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Piramidy w Gizie owszem rozczarowują atmosferą dookoła, ale raz w życiu warto je zobaczyć i już tam nie wracać. Stonehenge fajne miejsce dla miłośników historii, ale warto je z czymś połączyć i Salisbury to dobry wybór. Samo Stonehenge może być rozczarowaniem. Barcelona była dla mnie dużym rozczarowaniem. A byłem tam w 2011 roku, czyli chwilę przed dzikimi tłumami. Osobiście wolę Girone. Muzeum Antropologii w mieście Meksyk - kolejne muzeum o wszystkim i o niczym. Tulum jest nudne, Chichén Itzá pełna turystów, ale raz w życiu warto, natomiast do Uxmal chcę wrócić (bardzo fajny klimat). Park Narodowy Taroko (Tajwan) - rozczarowanie. Dużo szlaków pozamykanych, a do wielu trzeba mieć specjalne zezwolenia. Nowy Jork: Times Square totalne nic. Zaliczyć raz wieczorem i trzymać się z daleka. Bolonia - miasto porażka, lepsze wrażenie zrobiła na mnie Wenecja pomimo tłumów. Może dlatego, że byłem na to przygotowany. Poza tym to miasto to już nie atrakcja turystyczna, to bardziej doświadczenie :) Rzym: Schody Hiszpańskie - zwykłe schody :) Natomiast Narodowa Galeria Sztuki Współczesnej (wciąż Rzym) to takie miejsce nieodkryte, ale bardzie dla osób, które się taką sztuką interesują. Poza tym Włochy były dla mnie wielkim rozczarowaniem, a szczególnie Włosi.
specialk, 7 lutego 2018, 21:31 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ach ci biedni podróżnicy i globtroterzy. Chyba ciągnie się za nimi niemal nieustające pasmo niepowodzeń i rozczarowań odwiedzanymi regionami, oglądanymi obiektami...:-( Jako zwykły turysta - który cieszy się każdą chwilą w miejscu, w którym do danej chwili nie był, jak i w miejscu, w którym wielokrotnie był - ślę wyrazy współczucia:'(
patpul, 7 lutego 2018, 21:37 | odpowiedz
Avatar użytkownika
@specialk "Barcelona była dla mnie dużym rozczarowaniem. A byłem tam w 2011 roku, czyli chwilę przed dzikimi tłumami. Osobiście wolę Girone." Mnie Barcelona nigdy nie rozczarowała, choć bywam tam od 2009 średnio raz w roku. Owszem, zgodzę się, że Girona może być lepszym wyborem. Ale jeszcze ciekawszym, bardziej fascynującym, ładniejszym, bardziej klimatycznym jest w mej opinii Tarragona.
patpul, 7 lutego 2018, 21:56 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ludzie... po co Wy podróżujecie skoro wam się prawie nic nie podoba. Wszystko co znane jest be i brzydkie. Wszystko ma swój urok, trzeba tylko wiedzieć z której strony na to spojrzeć... przypomina mi to trochę artykuł o Kitach2018, czyli celowo kij wbity e mrowisko zeby wywołać duża dyskusje o niczym.
tybul, 7 lutego 2018, 23:46 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ja byłem niesamowicie rozczarowany Dubajem. Cała otoczka jaka jest stworzona dla tego miejsca sprawia, że wyobrażamy sobie niewiadomo co. A prawda jest taka, że w zasadzie wiele tam nie ma. Większość czasu spędzamy w klimatyzowanych chodnikach, w słynnej marinie nie zobaczymy żadnej ciekawej łodzi, na ulicach większość samochodów to białe Toyoty, a nie tak jak przedstawiają to obrazki i zdjęcia, że na każdym skrzyżowaniu stoją przynajmniej 5 Ferrari, 3 Lamborghini, przynajmniej jedno Bugatti i od biedy przewinie się kilka Porsche. Burju Khalifa no spoko, wygląda ekstra, możemy obejrzeć te kilka innych wieżowców, a oprócz tego place budowy i reszta wszystko płaskie. W sensie było to ciekawe mimo wszystko, ale po prostu byłem rozczarowany i czułem spory nie dosyt, przez tą otoczkę, że mamy się spodziewać tam niewiadomo czego, a w rzeczywistości jest tak średnio. Ja na szczęście miałem tam tylko międzylądowanie i tylko w takiej opcji polecam zobaczyć to miejsce. Natomiast jak ktoś odkłada pieniądze, żeby wybrać Dubaj jako miejsce docelowe swojej podróży, to polecam poszukać innego miejsca, żeby nie żałować ;)
Damian Walisiak, 8 lutego 2018, 0:46 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Damian Walisiak Ja byłem niesamowicie rozczarowany Dubajem. Cała otoczka jaka jest stworzona dla tego miejsca sprawia, że wyobrażamy sobie niewiadomo co. (...) Ja na szczęście miałem tam tylko międzylądowanie i tylko w takiej opcji polecam zobaczyć to miejsce. Natomiast jak ktoś odkłada pieniądze, żeby wybrać Dubaj jako miejsce docelowe swojej podróży, to polecam poszukać innego miejsca, żeby nie żałować ?
Nie zgodzę się absolutnie. Mnie Dubaj oczarował, a nie rozczarował, co więcej - chcę tam wrócić. Międzylądowanie to za krótko, by poznać miasto. Osobiście polecam pobyt dłuższy niż kilka/kilkanaście godzin.
greenka2000, 8 lutego 2018, 8:50 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ja mam jedną zasadę dotyczącą jeżdżenia po świecie - nigdy nie słucham "dobrych" porad. Ile to już razy słyszałam teksty "nie jedź tam, było beznadziejnie, pełno ludzi, strata czasu", a po przyjechaniu na miejsce okazywało się, że bardzo mi się podoba to, co widzę i gdybym posłuchała innych ludzi, to wiele by mnie ominęło. Tak było m.in. ze wspomnianym w tekście Luwrem - pomijając fakt, że jako student weszłam za darmo, to jeszcze w sali z Mona Lisą było może 20 osób? Każdy miał chwilę czasu, aby z bliska jej się przyjrzeć. Identycznie było z London Eye (podobało mi się, jednak nadal uważam, że stosunek ceny do jakości jest trochę nieproporcjonalny), katedrą Sagrada Familia w Barcelonie (generalnie wypad do BCN uważam za najlepszy city break w życiu, a widok z bunkrów na miasto i morze - rewelka!), Machu Picchu i Krzywą Wieżą w Pizie. Po prostu lubię sprawdzić wszystko na własnej skórze i wyrobić sobie własne zdanie na dany temat. I innym też gorąco polecam takie podejście :) Chyba powinno być w nas więcej wdzięczności za to, że mamy szansę oglądać te wszystkie niesamowite miejsca, bo dla niektórych (z różnych powodów) wycieczka na "oklepane" Maafushi czy pod Krzywą Wieżę może być spełnieniem marzeń.
Angiewpodrozy, 8 lutego 2018, 9:21 | odpowiedz
Avatar użytkownika
greenka2000
Damian Walisiak Ja byłem niesamowicie rozczarowany Dubajem. Cała otoczka jaka jest stworzona dla tego miejsca sprawia, że wyobrażamy sobie niewiadomo co. (…) Ja na szczęście miałem tam tylko międzylądowanie i tylko w takiej opcji polecam zobaczyć to miejsce. Natomiast jak ktoś odkłada pieniądze, żeby wybrać Dubaj jako miejsce docelowe swojej podróży, to polecam poszukać innego miejsca, żeby nie żałować ?
Nie zgodzę się absolutnie. Mnie Dubaj oczarował, a nie rozczarował, co więcej – chcę tam wrócić. Międzylądowanie to za krótko, by poznać miasto. Osobiście polecam pobyt dłuższy niż kilka/kilkanaście godzin.
I to jest właśnie piękny przykład, że wszystko jest kwestią subiektywną :) Mnie też Dubaj rozczarował i na pewno tam nie wrócę, ale fajnie było pojechać i wyrobić sobie opinię. Natomiast będę "bronić" Muru Chińskiego, bo dla mnie był bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Wystarczy pojechać nieco dalej, do mniej obleganych wejść, żeby cieszyć się bardzo ładnymi widokami, bez tłumu ludzi.
MykMyk, 8 lutego 2018, 11:50 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Angiewpodrozy Ja mam jedną zasadę dotyczącą jeżdżenia po świecie – nigdy nie słucham „dobrych” porad. Ile to już razy słyszałam teksty „nie jedź tam, było beznadziejnie, pełno ludzi, strata czasu”, a po przyjechaniu na miejsce okazywało się, że bardzo mi się podoba to, co widzę i gdybym posłuchała innych ludzi, to wiele by mnie ominęło. Tak było m.in. ze wspomnianym w tekście Luwrem – pomijając fakt, że jako student weszłam za darmo, to jeszcze w sali z Mona Lisą było może 20 osób? Każdy miał chwilę czasu, aby z bliska jej się przyjrzeć. Identycznie było z London Eye (podobało mi się, jednak nadal uważam, że stosunek ceny do jakości jest trochę nieproporcjonalny), katedrą Sagrada Familia w Barcelonie (generalnie wypad do BCN uważam za najlepszy city break w życiu, a widok z bunkrów na miasto i morze – rewelka!), Machu Picchu i Krzywą Wieżą w Pizie. Po prostu lubię sprawdzić wszystko na własnej skórze i wyrobić sobie własne zdanie na dany temat. I innym też gorąco polecam takie podejście ? Chyba powinno być w nas więcej wdzięczności za to, że mamy szansę oglądać te wszystkie niesamowite miejsca, bo dla niektórych (z różnych powodów) wycieczka na „oklepane” Maafushi czy pod Krzywą Wieżę może być spełnieniem marzeń.
Dokładnie tak. Wszystko jest kwestią bardzo indywidualną, więc fajnie samemu sprawdzić i wyrobić sobie opinię. Dobrze jest też nie nastawiać się z góry na "nie wiadomo co" :) Łatwo wtedy uniknąć rozczarowania, a o wiele częściej można być mile zaskoczonym.
MykMyk, 8 lutego 2018, 12:04 | odpowiedz
Dubaj? Bylem 4 razy i wroce jeszcze nie raz. Bardzo dużo do zobaczenia, wiele atrakcji których nie zobaczy się nigdzie indziej na swiecie. Do tego czyste plaże, wysoka kultura jak na kraj arabski i całkowite poczucie bezpieczeństwa. Aut drogich nie widać na ulicach? To nie wiem kolego pp jakich ulicach sie przemieszczales. Wystarczyło podjechać pod galerie handlową i zobaczylbys takie auta jakich nawet w internecie nie widziales.
tybul, 8 lutego 2018, 14:04 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Rozczarowuje Tel Aviv - najlepiej prezentuje się z samolotu ;) Warto zwiedzić Starą Jaffę, poszwendać klimatycznymi uliczkami z bauhausem, przereklamowanym streetartem i budynkami pokrytymi misternymi mozaikami z muszelek i kamyczków, wejść na Caramel Markel zobaczyć izraelskie dobra i ... to chyba tyle. Plaża jak plaża, a większość miasta to niezły syf. Dubaj mnie rozczarował, dlatego muszę tam wrócić i zobaczyć więcej. Odnośnie Wielkiego Muru Chińskiego - czy wiecie, że on jest nieco dłuższy, niż te kilkaset metrów w pobliżu Pekinu?
Inass_Shitsaw, 14 lutego 2018, 10:15 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »