Rekrutacja z piekła rodem! Kandydatkom na stewardesy kazali rozbierać się do samej bielizny
O specyficznych wymogach niektórych linii lotniczych długo by mówić – niedawno poświęciliśmy temu zagadnieniu osobny tekst. Ale i tak to, co miało miejsce w Madrycie podczas spotkania rekrutacyjnego dla linii Kuwait Airways, trudno jest sobie wyobrazić. Jak informuje „El Diario”, spotkanie zorganizowała na początku listopada agencja rekrutacyjna Meccti na zlecenie linii Kuwait Airways. Co samo w sobie nie jest oczywiście dziwne. Ale już wymagania, jakie podczas spotkania postawiła przed kandydatkami na stewardesy „komisja rekrutacyjna”, mogą co najmniej szokować.
- Sharm El Sheikh od 2675 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Costa del Sol od 2869 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
- Teneryfa od 2769 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
W samym ogłoszeniu napisano krótko, że poszukiwane osoby muszą mieć przynajmniej 160 centymetrów wzrostu, dobry stan zdrowia i „dobrze wyglądać”. Dopiero na miejscu zaczął się pierwszy przesiew. Jak relacjonuje One Mile At A Time, na samym początku poinformowano mężczyzn, którzy zgłosili się na rekrutację, że linia na pewno ich nie zatrudni, bo poszukiwane są tylko kobiety (informacji tej nie było w ogłoszeniu), a następnie rekruterzy z linii lotniczej zaczęli głośno komentować wygląd kobiet. Padały komentarze dotyczące tego, że komisji nie podoba się uśmiech kandydatek czy znamię na twarzy. W czym tkwi problem? Jak czytamy w serwisie Paddle Your Own Kanoo, odrzucenie kandydata ze względu na wygląd bywa dość powszechną praktyką w wielu liniach lotniczych, jednak nikt nie podaje tego jako oficjalna przyczyna. A już na pewno nie w tak bezpośredni sposób.
Jednak najgorszą rzeczą, jaka miała miejsce podczas tej rekrutacji, był kolejny punkt spotkania, w którym kandydatki na stewardesy wchodziły pojedynczo do sali, gdzie… kazano im się rozbierać do samej bielizny. Jak tłumaczyli rekruterzy, chodziło o sprawdzenie czy dana osoba nie ma znamion na ciele lub tatuaży.
– To było bardzo upokarzające – skarży się jedna z kobiet, która brała udział w procesie rekrutacji. I dodaje, że jeden z członków komisji kazał jej szeroko otworzyć usta i zajrzał do środka, by sprawdzić jej uzębienie.
– Czułam się jak pies. On prawie włożył mi oko do ust – mówi.
Inna z kandydatek została poproszona o… uniesienie w górę swojej spódnicy. Gdy zrobiła to w taki sposób, że odsłaniała kolano, jedna z rekruterek miała do niej podejść i podciągnąć ją wyżej, aż po samą bieliznę.
O sprawie zrobiło się głośno i zaangażowali się w nią politycy. Minister pracy Joaquin Perez Rey nazwał całą sytuacją kompletnie nieakceptowalną, dodając, że zachowanie przedstawicieli linii uderzało w godność i podstawowe prawa tych kobiet
– Jest to dyskryminacja i zbieranie danych, które są kompletnie niepotrzebne w procesie rekrutacji – dodał Rey. I zapowiedział wszczęcie śledztwa w tej sprawie. Sam przewoźnik na razie nie komentuje całej historii.