Duży hub przesiadkowy Ryanaira we Wrocławiu – to bardzo możliwe! Jest jedno „ale”
O planach Ryanaira, który chciałby w Polsce stworzyć duży hub przesiadkowy, pisaliśmy jako pierwsi już pod koniec września.
– W tej chwili rozwijamy nasz produkt transferowy i z czasem moglibyśmy go przenieść do 2-3 polskich portów lotniczych. Takich jak: Kraków, Modlin czy Wrocław. Jeśli każde z tych lotnisk miałoby kilka połączeń ze Wschodem, to pomysł, aby Polska stała się łącznikiem między Wschodem a Zachodem jest jak najbardziej realny – mówił na naszych łamach Juliusz Komorek z Ryanaira.
Czy to faktycznie możliwe? Prezes lotniska we Wrocławiu uważa, że to ogromna szansa dla portów regionalnych.
– Jesteśmy gotowi na zostanie takim hubem przesiadkowym już teraz i bardzo podoba nam się ten pomysł. Taka koncepcja jest tym bardziej realna ze względu na zapychanie się dużych hubów – mówi Kuś.
Ta sytuacja wpływa negatywnie także na porty regionalne, choć może mieć też pozytywne strony. Jak to możliwe?
– Jako lotnisko jesteśmy już trochę na takim etapie, że znalezienie i przyciągnięcie dużego przewoźnika typu legacy jest dla nas niekiedy ważniejsze niż nowe trasy od low-costów, choć oczywiście w żaden sposób nie jesteśmy nasyceni trasami ze strony tanich przewoźników. Natomiast negocjując z tradycyjnymi przewoźnikami, zmagamy się już nie tylko z warunkami linii, ale znacznie poważniejszym wyzwaniem, jakim jest brak slotów i ograniczenia przepustowości na takich lotniskach jak paryskie CDG czy Amsterdam. I nawet jeśli przewoźnicy widzą potencjał, to często mają związane ręce, a danego połączenia nie da się uruchomić, jeśli wcześniej nie zamknie się innego. To wszystko pokazuje, dlaczego low-costy rosną w tak szybkim tempie. Największe lotniska w Europie są pozatykane i jeśli można podróżować z pominięciem dużych hubów, to na takie podróże będzie się decydowało wielu pasażerów. Jeśli chodzi o połączenia long-haul, nie ma wyboru, ale w przypadku point-to-point środek ciężkości przesuwa się w stronę portów regionalnych – mówi Kuś.
Choć oczywiście, najpierw same low-costy muszą zacząć uruchamiać połączenia ze Wschodem.
– Na razie stawiamy głównie na Wizz Aira, który zwiększa liczbę rotacji na trasach na Ukrainę, ale liczymy też na Ryanaira i innych przewoźników, bo lotniczy potencjał tego kraju jest ogromny. A sami analizując ten rynek widzimy jeszcze co najmniej 2 lotniska na Ukrainie, z których loty mogą okazać się sukcesem. Ze względu na ogromną liczbę studentów i pracowników z Ukrainy na Dolnym Śląsku, te przeloty to jest dzisiaj tak duży rynek jak przeloty z Polski do Wielkiej Brytanii w latach 2007-2009 – mówi Kuś.
Ukraińcy: Ryanair jest bardzo agresywny
Trudno wyrokować czy irlandzka tania linia szybko pojawi się u naszych wschodnich sąsiadów. Ryanair zapowiedział już uruchomienie nowych połączeń z Kijowa i Lwowa, jednak w lipcu zawiesił wszystkie trasy w atmosferze skandalu. Po kilku miesiącach obie strony usiadły do ponownych negocjacji.
– Mam nadzieję, że Ryanair zacznie latać z Ukrainy w 2018 roku. Jesteśmy ogromnym rynkiem, zamieszkałym przez 46 mln pasażerów i o wielkości Francji. Dla Ryanaira nie ma wielu tak dużych rynków w Europie. Sądzę więc, że uda nam się porozumieć – komentuje Daniel Bilak, szef agencji inwestycyjnej Ukraine Invest, która prowadzi negocjacje z irlandzkim przewoźnikiem.
Choć sam przyznaje, że Ryanair to nie jest łatwy partner.
– Nie mam przekonania, że nasze rozmowy kiedykolwiek zostały przerwane. Ryanair przyjął po prostu inną strategię negocjacyjną i rozpętał medialną nagonkę przeciwko Ukrainie. Ryanair jest bardzo agresywnym negocjatorem. Czy chcielibyśmy, aby zaczęli latać z Ukrainy? Absolutnie tak! Czy chcemy, aby Ryanair lub jakakolwiek inna linia lotnicza latała z Ukrainy za wszelką cenę? Absolutnie nie! – mówi Bilak.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?