Śmiertelna ofiara niezwykłego lotniska. Kobieta chciała poczuć emocje
Lotnisko Princess Juliana jest jednym z najbardziej znanych i niebezpiecznych na świecie. Zlokalizowany między górami, a publiczną plażą pas startowy w dużej mierze rozsławił niewielką karaibską wyspę Sint Marteen. Nagrania i zdjęcia z tego miejsca robią furorę w internecie, dlatego turyści z całego świata ignorują ostrzeżenia i podchodzą jak najbliżej lotniska.
Jednym z nich była 57-letnia kobieta z Nowej Zelandii, która przyszła na plażę razem ze swoją rodziną. Kilkadziesiąt metrów dalej startował Boeing 737 należący do Caribbean Airlines. Choć turystka trzymała się ogrodzenia – co w jej opinii miało zapewnić bezpieczeństwo – podmuch powietrza z silników samolotu był tak silny, że kobieta przeleciała kilka metrów w powietrzu. Upadek zakończył się tragicznie. 57-latka uderzyła głową w kamień i mimo przewiezienia do szpitala, zmarła.
Lokalna policja zapewnia, że regularnie patroluje teren przy lotnisku, ale są też świadomi, że ludzie i tak będą się tam pojawiać.
Turyści traktują tutejszy port lotniczy jako główną atrakcję turystyczną wyspy. Chcą przeżyć emocje związane z samolotem lądującym tuż nad nimi – przekazano w oświadczeniu.
Kobiety nie odstraszyły ani liczne ostrzeżenia ani poprzednie zajścia, które zdarzały się w tym miejscu. Choć jest to prawdopodobnie pierwszy śmiertelny wypadek, w internecie nie brakuje filmów, na których widać jak podmuch wywraca ludzi czy wynosi ich do wody. W 2012 roku młoda kobieta odniosła poważne obrażenia po tym, jak uderzyła głową w betonową barierkę.
System raportowania w zakresie bezpieczeństwa lotniczego przygotowany przez NASA wskazuje jasno, że podmuch powietrza jaki wytwarza lądujący samolot może „podnosić i przerzucać ciężkie, przedmioty, rozbijać szyby czy nawet wyrywać drzewa”. W październiku 2016 roku na wyspę przestał latać Boeing 747 należący do KLM, który był najbardziej oczekiwanym gościem Sint Maarten. Nie zmieniło to jednak sytuacji na wyspie.
Dyrektor turystyki na wyspie, Rolando Brison, powiedział Newrael Herald, że rozmawiał z rodziną zmarłej turystki.
Dziś wieczorem spotkałem się z rodziną zmarłej kobiety. Rozumieją, że to co zrobili nie było mądre. Żałują, że zignorowali znaki informujące o niebezpieczeństwie i podjęli ryzyko – opowiadał. Skutki odczuli w najgorszy możliwy sposób.
Z podobnym problem borykają się służby lotniska na tajskiej wyspie Phuket. Zlokalizowana nieopodal portu lotniczego plaża Mai Khao, również była ulubionym miejscem turystów chcących podziwiać lądujące i startujące samoloty. W grudniu 2016 roku port lotniczy stworzył specjalną strefę bezpieczeństwa i system ostrzegawczy. Władze uprzedzają też, że za nieprzestrzeganie zakazów grozi 20 lat pozbawienia wolności, a nawet kara śmierci.