„Nadrobimy w trakcie lotu”. Czy piloci naginają przepisy, żeby dolecieć na czas?
W analogicznej sytuacji, kiedy np. wyjechaliśmy za późno samochodem, zazwyczaj staramy się jechać zdecydowanie szybciej albo używamy skrótów. Wtedy czasami udaje się nadrobić stracony czas. Ale w przeciwieństwie do kierowców, piloci przekonują, że oni potrafią robić to samo… bez naginania przepisów.
Jeśli lecisz opóźnionym samolotem, jest duża szansa, że już na początku pilot powie pasażerom, że: „ma nadzieję nadrobić czas w trakcie lotu”. Nie chodzi jednak ani o magiczne sztuczki, ani o ryzykowne manewry. Kluczem jest kontrola ruchu lotniczego i… pogoda.
W rozmowie z The Daily Mail, kilku pilotów zdradziło, że przyśpieszenie samej podróży zależy od wielu czynników, nie jest zbyt łatwe, a przede wszystkim, wbrew pozorom, nie polega wyłącznie na zwiększeniu prędkości samolotu.
– Jest wiele rzeczy, których kapitan może spróbować. Najczęściej jednak, prosi o zgodę na skrócenie trasy – mówi Patrick Smith. – Droga między dwoma miastami nie jest wyznaczana przez prostą linię, więc z reguły trasa samolotu przypomina raczej schemat typu „połącz kropki”. Przecięcie zakrętu lub ominięcie jednego czy kilku punktów może pozwolić zaoszczędzić kilka minut – opowiada.
Oczywiście zdarza się też, że samolot po prostu leci szybciej, jednak prędkość w dużej mierze zależy od prądów strumieniowych, czyli wąskiego i poziomego ciągu, który przenosi spore masy powietrza. Dodatkowo, zwiększenie prędkości oznacza też większe spalanie, a na to nie wszystkie linie mogą sobie pozwolić.
– Nowoczesne samoloty są projektowane tak, by osiągnąć optymalną prędkość przy jednoczesnym zachowaniu sensownego zużycia paliwa. Szybsze latanie jest możliwe, ale generuje koszty. W rzeczywistości można więc zaoszczędzić dosłownie kilka minut na kilkugodzinnym locie. – opowiada Dave Kistruck, wiceprezes ds. operacji lotniczych w Virgin Atlantic. – Wciąż najlepszym sposobem, żeby przylecieć na czas jest po prostu… start o czasie. Pozwala to nie tylko dotrzymać harmonogramu, ale również wywiązać się ze zobowiązań dotyczących zrównoważonego transportu.
Na trasach krótkodystansowych loty poukładane są z dużą precyzją i w przemyślany sposób. To oznacza, że jest mało miejsca na poprawki i nadrobienie czegokolwiek. Piloci potwierdzają, że możliwość przyśpieszenia jest niewielka. Za to trochę lepiej wygląda sytuacja na lotach długodystansowych, ale tam też nie należy się spodziewać cudów.
– Na długim dystansie sytuacja jest bardziej złożona, ponieważ kontrolerzy mogą tylko zakładać, jak będą wyglądać prądy strumieniowe w każdym sezonie, a m.in. na tej podstawie planuje się harmonogram lotów. Dlatego czasami zdarza się, że pogoda jest inna niż zakładano, a w zależności od tego możemy wylecieć o czasie i spóźnić się pół godziny lub odwrotnie – wystartować za późno, a być przed czasem na lotnisku docelowym – przekonuje inny pilot, na co dzień latający na Dreamlinerach.
Jednak wszyscy piloci są zgodni, co do jednego. Nie ma mowy o naginaniu przepisów, tylko po to, żeby dolecieć na czas. Stawką jest bowiem zaledwie kilka minut i jednocześnie życie wielu ludzi na pokładzie.