Pracownicy LOT zapowiadają wielki strajk na 1 maja. Majówkowe plany pasażerów legną w gruzach?
Szefowa największego związku zawodowego w LOT zapowiedziała strajk generalny pracowników spółki na 1 maja. LOT uważa, że protest jest nielegalny, ale nie wyklucza problemów z obsługą części lotów.
Pracownicy LOT już od dawna zapowiadali strajk generalny – w środę podali wyniki referendum strajkowego, w którym ponad 90 proc. głosujących pracowników LOT opowiedziało się za przeprowadzeniem akcji protestacyjnej.
Strajk ma się rozpocząć 1 maja i będzie prowadzony bezterminowo.
– Będziemy protestować, dopóki nie zostaną spełnione oczekiwania pracowników. Referendum strajkowe, mimo iż zgodnie z prawem jest organizowane przez związki zawodowe, to generalnie jest pracownicze. Mamy ponad 1,6 tys. pracowników, a kworum zostało spełnione, bo w referendum strajkowym wzięło udział ok. 900 pracowników. Poza parom głosami nieważnymi, 92 proc. było za podjęciem strajku – mówi Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.
Przez protest samoloty przewoźnika mogą nie startować, możliwe są też duże opóźnienia, a największe problemy mają dotyczyć Lotniska Chopina.
LOT powołuje sztab kryzysowy
– Obecnie uważamy, że ta nielegalna akcja strajkowa nie powinna mieć konsekwencji dla pasażerów – mówił w czwartek Rafał Milczarski, prezes LOT.
Jak dodał, linia dołoży wszelkich starań, aby strajk nie spowodował zakłóceń w operacjach lotniczych.
Czemu strajk jest nielegalny? Według LOT chodzi o to, że protestu nie poparły wszystkie związki zawodowe. W sporze zbiorowym z pracodawcą jest 6 organizacji związkowych, a pod informacją o strajku podpisały się tylko dwie.
Milczarski stwierdził, że zarząd spółki nie otrzymał oficjalnej informacji na temat wyniku referendum strajkowego, a kontakt ze związkami zawodowymi jest utrudniony.
– Mamy wdrożone prawne działania, które spowodują, że sąd orzeknie, że to jest działanie nielegalne. Powołujemy też sztab kryzysowy, by w taki sposób zaplanować loty 1 maja, by przebiegały one w sposób niezakłócony. Całe to działanie ma na celu wywołanie medialnej paniki i zainteresowania wobec spółki – mówi Milczarski, cytowany przez Rynek Lotniczy.