Wiemy, ile pieniędzy LOT traci z powodu strajku. To zawrotne kwoty, ale przewoźnik ma o wiele więcej do stracenia
3,5 mln PLN wydał do tej pory narodowy przewoźnik na leasingowanie maszyn, które z powodu strajku wożą zastępczo pasażerów. Zdaniem “Rzeczpospolitej” całkowite koszty strajku są nawet 3 razy większe, a szacunki te nie uwzględniają np. kosztów odszkodowań dla pasażerów. Wciąż odwoływane są też kolejne rejsy.
Strajk w LOT trwa już ósmy dzień. Niezależnie od rozważań na temat jego legalności faktem jest, że przewoźnik ponosi z tego tytułu ogromne straty. Sama linia lotnicza robi jednak dobrą minę do złej gry.
– Nasza walka i dbałość o każdego pasażera to zobowiązania, których zamierzamy dotrzymać, mimo trudnej sytuacji w spółce – czytamy w komunikacie firmy wypowiedź Adriana Kubickiego, rzecznika prasowego LOT.
Przewoźnik szacuje, że od 18 października musiał z powodu strajku odwołać 56 rejsów na 2346 zaplanowanych operacji. Jak czytamy w komunikacie LOT, w tym okresie przewoźnik przewiózł 183 tys. pasażerów – regularność połączeń w tym czasie wyniosła 95 procent, a punktualność “utrzymała się na poziomie ok. 70 procent”.
Jednak według portalu “Rynek Lotniczy” liczba odwołanych lotów od rozpoczęcia strajku jest znacznie większa – w okresie od 18 do 24 października LOT odwołał bowiem w sumie 146 połączeń, a 5 było zawróconych lub przekierowanych. Dane te dotyczą jednak wszystkich lotów i nie biorą pod uwagę przyczyny odwołania konkretnych rejsów.
LOT traci miliony
Narodowy przewoźnik stara się łatać dziury w rozkładzie, wynajmując samoloty od innych przewoźników w formule ACMI, czyli razem z załogą. Obecnie we flocie LOT lata 5 wypożyczonych w ten sposób samolotów – są to trzy Boeingi 737 od linii GetJet, jeden Boeing 737-800 od Travel Service i Fokker 100 od linii CarpatAir.
Jak czytamy w “Rynku Lotniczym”, jak dotąd koszt wynajmu tych samolotów to 3,5 mln PLN i cały czas rośnie.
Dla spółki najbardziej bolesne są odwołania lotów dalekodystansowych obsługiwanych przez Dreamlinery. Jak czytamy w “Rzeczpospolitej”, każdy taki odwołany lot to dla firmy strata ok. 1 miliona PLN. Do środy odwołane z powodu braku załogi były 4 takie połączenia. Dzisiaj po południu doszło kolejne takie odwołane połączenie. Chodzi o LOT z Warszawy do Chicago, a powodem jest to, że wykonania lotu odmówił kapitan. To 11 zaplanowany na czwartek rejs, który został odwołany.
“Rzeczpospolita” szacuje straty LOT na 10 mln PLN, jednak w tej chwili są już one zdecydowanie większe. Tym bardziej, że nie da się przewidzieć, ilu pasażerów zdecyduje się wystąpić do przewoźnika o wypłatę odszkodowań.
Straty znacznie poważniejsze, czyli wizerunek
Przeciągający się strajk, a przede wszystkim sposób radzenia sobie z nim przez zarząd powoduje jednak znacznie bardziej długofalowe konsekwencje dla przewoźnika. Nie chodzi tu nawet o wiarygodność linii lotniczej w oczach pasażerów, choć z pewnością wielu z nich zastanawia się teraz, czy warto kupować bilet na lot narodowym przewoźnikiem, ale o wizerunek linii lotniczej. Wydarzenia, które miały miejsce w mijającym tygodniu, czyli zamknięcie strajkującym dostępu do toalet, wyproszenie ich z budynku czy przede wszystkim próba wręczenia im wypowiedzeniem w czasie negocjacji oraz dyscyplinarne zwolnienia wysłane mailem wpływają fatalnie na to, w jaki sposób odbierana jest firma.
Zgadzają się z tym zresztą eksperci ds. wizerunku. W rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.l ekspert ds. Strategii i wizerunku Jacek Kotarbiński komentuje, że sytuacja LOT jest dramatyczna.
– Nie podejmuję się oceny wewnętrznej sytuacji, moja wiedza na ten temat bazuje jedynie na informacjach medialnych. Niemniej moim zdaniem sposób podejścia zarządu LOT do całej sytuacji jest chyba najgorszy z możliwych. Dialog, poszukiwanie kompromisu, negocjacje są podstawą porozumienia. Na pewno temu nie służą dyscyplinarne zwolnienia z pracy czy próba obciążania kosztami za strajk. To są kuriozalne metody, które obniżają wiarygodność spółki – mówi Kotarbiński.
– Dobrze zarządzone sytuacje kryzysowe, to te o których w mediach nie słyszymy. Natomiast w przypadku LOT-u jest dokładnie na odwrót. Każdego dnia widzimy nowe, chętnie pokazywane przez media obrazy – jak kuriozalne klękanie i całowanie się po rękach prezesa i szefowej jednego ze związków, czy kolejne próby zastraszania pracowników poprzez wręczanie im przedsądowych wezwań do zapłaty na rzecz spółki kwot sięgających kilkuset tysięcy złotych (…) Działania podejmowane przez zarząd – to w zasadzie festiwal błędów – jasno pozycjonujący strony i pokazujący kto jest w kryzysie „tym złym”, a kto „ofiarą” – a opinia publiczna ze złym nigdy się przecież utożsamiać nie będzie. Kluczowy atrybut, którego należy unikać w tego typu sytuacjach to agresja i wrogie działania względem drugiej strony. Tymczasem tu widzimy prezesa dużej spółki goniącego po korytarzach pracowników – zaproszonych wcześniej na rozmowy – i próbującego, zresztą bezskutecznie, wręczyć im wypowiedzenia – zwraca uwagę Krzysztof Tomczyński z Alert Media Communications.
Dla długofalowej strategii LOT-u kluczowe jest jak najszybsze znalezienie kompromisowego rozwiązania. Nie tylko ze względu na doraźne straty finansowe – w przypadku dłuższego trwania w obecnym pacie zagrożony może być nawet flagowy projekt sygnowany przez narodowego przewoźnika, czyli Centralny Port Komunikacyjny. Projekt ten ma szansę realizacji tylko przy szybko rosnącym przewoźniku. A nie da się budować tego wzrostu, jeśli nie będzie woli porozumienia i nie zostanie ono szybko osiągnięte.