Tajlandia otwarta! Jak wyglądają procedury wjazdowe? Testujemy je na własnej skórze
Trudno znaleźć na świecie drugi kraj, za którym w czasie pandemicznych lockdownów tęsknilibyśmy bardziej niż za Tajlandią. Azjatyckie państwo przez długie miesiące pozostawało zamknięte dla turystów, dzięki czemu udało się im opanować przyrost nowych zakażeń, jednak każdy kij ma dwa końce: Tajlandia jest krajem żyjącym z turystyki, więc brak zagranicznych gości mocno wpłynął na gospodarkę i portfele mieszkańców. Stąd władze tego kraju wielokrotnie próbowały otwierać granice, jednak pomysły zmieniały się tak często i były tak pokrętne, że jedyne co Tajlandia zyskała, to kompletna dezorientacja podróżników.
Wszystko zmieniło się 1 listopada, gdy Tajlandia w końcu szerzej otworzyła swoje granice dla podróżnych z 46 krajów, w tym z Polski. Oczywiście, wjazd do tego kraju wciąż wiąże się ze spełnieniem kilku warunków (obowiązek zaszczepienia czy wykonania 2 testów na obecność koronawirusa), ale to i tak ogromny przełom. Jak wyglądają te restrykcje w praktyce i czy wjazd do Tajlandii wiąże się z dużymi kłopotami?
Costa Blanca od 2929 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Sousse od 2100 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Alanya od 1687 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Kilka dni temu media (w tym m.in. brytyjski „Independent”) informowały o problemach, jakie napotkali pierwsi zagraniczni turyści, którzy po przerwie wybierali się do tego kraju. Na co narzekali? Największym problemem było wypełnienie specjalnego formularza niezbędnego do uzyskania Thailand Pass – na jego podstawie otrzymujemy specjalny kod QR, który jest skanowany na lotnisku po przylocie i jest podstawą do naszego wjazdu na teren Tajlandii. Problemy? Poczynając od technikaliów po bardzo długi czas oczekiwania na otrzymanie kodu – wielu turystów skarżyło się, że albo nie otrzymało dokumentu w ogóle albo czekało na otrzymanie kodu przez kilka lub kilkanaście dni. Tajskie władze zapewniają, że pracują nad rozwiązaniem tych problemów, a my postanowiliśmy sprawdzić, jak sytuacja wygląda w rzeczywistości. Na miejscu jest nasz redakcyjny kolega Kamil Walinowicz, który przyznaje, że… też musiał długo czekać na swój kod QR.
– Na swoje pozwolenie na wjazd też czekałem 8 dni. Powoli przygotowywałem się już na zmiany terminów wylotu, ale ostatecznie na 3 dni przed wylotem otrzymałem kod – mówi Kamil.

Jednocześnie wskazuje on na kilka istotnych rzeczy, na które warto zwrócić uwagę przy wypełnianiu Thailand Pass
– nie można wrzucać dokumentów w PDF (system przyjmuje tylko pliki jpg)
– negatywny wynik testu PCR wykonanego przed wylotem musi być w języku angielskim
– na pierwszą dobę należy zarezerwować hotel ze specjalnym certyfikatem SHA+, w którym będziemy oczekiwali na wynik testu przeprowadzonego na lotnisku. Do hotelu należy się udać od razu
– konieczne jest ubezpieczenie na kwotę minimum 50 tys. USD pokrywające koszty leczenia i hospitalizacji w przypadku zakażenia COVID-19. W dokumencie wysyłanym do aplikacji muszą się wyraźnie znaleźć te warunki;
– test po przylocie do Tajlandii należy wykupić przed wyjazdem. Kosztuje 2400 THB (ok. 300 PLN), choć możliwy jest też zakup od razu na lotnisku
– certyfikat zaszczepienia musi zawierać także datę przyjęcia pierwszej dawki szczepionki.
– Ja nie miałem takiego problemu, bo szczepiłem się szczepionką jednodawkową, ale czytałem, że niektóre osoby miały problem z zatwierdzeniem Unijnego Certyfikatu COVID tylko z datą drugiej dawki – mówi Kamil.

Sam nie miał właściwie żadnych problemów. Leciał na Phuket liniami Emirates z przesiadką w Dubaju.
– Już na lotnisku w Krakowie przy odprawie bagażowej sprawdzano mi wszystkie dokumenty. Nie wiem, czy trafiłem na jakiegoś nowego pracownika, ale zajęło mu to dość dużo czasu. Z kolei w Dubaju przed boardingiem sprawdzali tylko Thailand Pass i negatywny wynik testu. Boeing 777 lecący na Phuket był prawie pełny, ale na lotnisku w Phuket panował pełny profesjonalizm. Na miejscu jest mnóstwo ludzi, którzy pomagają, każdy wie, co ma robić. Widać, że są dobrze przygotowani, bo cała procedura idzie niezwykle sprawnie – relacjonuje Kamil.

No właśnie, a jak wygląda cała procedura?
Po wyjściu z samolotu wchodzimy do specjalnie wydzielonej strefy. Na każdego czeka krzesło i pasażerowie zajmują je po kolei. Następnie obsługa wstępnie sprawdza dokumenty, żeby przyspieszyć cały proces. Stąd szybko udajemy się na kontrolę paszportową, a następnie do mobilnych punktów, gdzie przechodzimy test na koronawirusa.
– Wszystkie procedury od momentu wyjścia z samolotu do opuszczenia lotniska zajęły mi około 30 minut, ale gdybym nie nagrywał filmików i nie przyglądał się procedurom, to myślę, że trwałoby to jeszcze krócej. Maksymalnie 20 minut – mówi Kamil.

O czym jeszcze warto pamiętać?
Od razu po wykonaniu testu na lotnisku musimy udać się do hotelu, gdzie oczekujemy na jego wynik. Ile trwa to czasu? W przypadku Kamila – wynik był dostępny po 6 godzinach. I to właściwie cała procedura – po uzyskaniu negatywnego wyniku testu, możemy swobodnie poruszać się po Tajlandii.