Fly4free.pl

Tanie linie tworzą turystyczne hity w krajach, których normalnie pewnie byście nie odwiedzili. Dokąd polecimy już wkrótce za grosze?

Petra Jordania
Foto: S-F / Shutterstock

W Petrze brakuje miejsc w hotelach na kilka miesięcy do przodu, a miejscowi wynajmują im nawet… jaskinie. Kolejne kraje walczą o względy tanich linii, widząc w tym interes. Dokąd wkrótce polecimy za grosze? Ciekawy jest przypadek Kazachstanu, gdzie tanie linie nie bardzo chcą latać, więc odgórny nakaz stworzenia taniej linii wydał… prezydent tego kraju. Ale przykładów jest znacznie więcej.

O tym, że warto negocjować z tanimi liniami, bo dzięki temu można zyskać miano turystycznego hitu, najlepiej przekonał się Izrael, który przecierał ten szlak.

Umowa była prosta: ministerstwo turystyki do spółki z hotelarzami dofinansowuje połączenia lotnicze, przewoźnicy uruchamiają mnóstwo nowych tras, oferując tanie bilety, a skuszeni tym turyści masowo wykupują loty. O skuteczności tej strategii doskonale wiemy w Polsce, gdzie mnóstwo połączeń z polskich lotnisk realizują Wizz Air, Ryanair, ale też LOT. Efekt? W zeszłym roku Izrael odwiedziło aż 3,6 mln zagranicznych turystów – to absolutny rekord. Ale w tym roku z całą pewnością zostanie on pobity – z danych za I półrocze wynika, że w okresie od końca czerwca Izrael odwiedziło aż 2,1 mln obcokrajowców – o 19 procent więcej niż w analogicznym okresie rok temu. Zadowoleni są wszyscy, więc nic dziwnego, że tym samym tropem poszła sąsiadująca z Izraelem Jordania.

Petra
Foto: Kanuman / Shutterstock

Ryanair i spółka przywiozą tłumy

Jordania od dawna kojarzyła się z niesamowitymi zabytkami. Poczynając od słynnej Petry, portowe miasto Akaba, pustynię Wadi Rum, po liczne ruiny z czasów rzymskich. Do tej pory jednak dostęp do tych miejsc był utrudniony: wielu “low-costowych” turystów przeprawiało się do Jordanii choćby z Izraela, ale tu czekała na nich przykra niespodzianka. Wiadomo, jak to jest z większością turystów – chcą odfajkować najważniejszą atrakcję (czyli Petrę) i tyle. W Jordanii spotka ich jednak niespodzianka. Tak pisaliśmy 2 lata temu na łamach Fly4free.pl:

Standardowy bilet na oglądanie Petry kosztuje 50 jordańskich dinarów, czyli 280 PLN.

Analogicznie: na bilet dwudniowy trzeba wydać 55 dinarów, a trzydniowy 60 dinarów (335 złotych). Władze Jordanii próbują przy tym dodatkowo zarabiać na turystach, którzy wpadają do tego kraju tylko „na chwilę”, by zobaczyć Petrę i jechać dalej. Dla takich zwiedzających, którzy nie nocują w Jordanii, cena biletu wynosi aż 90 dinarów, czyli ponad 505 PLN!

Jeśli zaś macie nocleg, ale zwiedzacie Petrę pierwszego dnia po przekroczeniu granicy musicie zapłacić 90 dinarów, z czego 40 dinarów to depozyt, który… można odebrać następnego dnia.

Teraz sytuacja diametralnie się zmieniła, a odpowiadają za to tanie linie lotnicze, które zaczęły masowo latać do Jordanii. Najmocniejszą ofensywę znów przypuścił Ryanair, który od początku listopada uruchomił szereg rejsów, w tym z Modlina i Krakowa do Ammanu. W sumie Irlandczycy uruchomili 10 tras do stolicy Jordanii i 4 kolejne do Akaby.

Także do Akaby, ale z Berlina i Londynu, loty zaczęła linia easyJet. A to nie koniec, bo liczbę lotów do Jordanii zwiększył też Norwegian, pojawiły się też rosyjskie linie czarterowe, które dowożą turystów z tego kraju.

Efekt? Przeszedł najśmielsze oczekiwania

– W okresie od października do maja 2019 roku wszystkie pokoje hotelowe w Petrze są w pełni zarezerwowane – mówi Abdel Al Razzaq Arabiyat, dyrektor Jordan Tourism Board.

W całej Petrze jest obecnie ok. 2000 pokoi hotelowych.

– Kilka lat temu, gdy biznes nie rozwijał się tak dobrze, 10 hoteli musiało zostać zamkniętych. Teraz ich właściciele ponownie otworzyli te hotele i one też mają komplet – dodaje Arabiyat. I zaraz opowiada, że sytuacja noclegowa w Petrze wygląda tak, że miejscowi zaczynają nawet wynajmować turystom jaskinie do zamieszkania.

  Do tej pory głównym problemem hamującym napływ turystów do Jordanii były wysokie ceny biletów. Teraz, gdy ten problem został rozwiązany, jesteśmy przekonani, że turystyka będzie się bardzo szybko rozwijała – mówi.

Foto: JaySi / Shutterstock

Kto następny w kolejce?

Rozwój tanich linii w Jordanii i Izraelu pokazuje, że tanie linie idą tam, gdzie wietrzą biznes. Jest to też kuszące dla krajów, które mają zakusy, by czerpać dodatkowe dochody z turystyki. Ale biznes musi się zgadzać dla wszystkich – w przeciwnym razie transakcja jest opóźniona lub przeciągana. To dlatego Ryanair najpierw ogłosił rozpoczęcie lotów na Ukrainę, a potem zawiesił sprzedaż i wycofał bilety ze sprzedaży, by ostatecznie po kilku miesiącach ogłosić szczęśliwe zakończenie negocjacji.

To też idealny przykład nowego kraju do ekspansji – z jednej strony gwarantuje ona solidny ruch emigracyjny (vide wszystkie trasy z Ukrainy do Polski). Z drugiej zaś Ukraina jest pełna zabytków, ale nieodkryta turystycznie i przede wszystkim… tania – spełnia więc wszelkie warunki, by stać się turystycznym hitem.

Na Ukrainę, ale też Gruzję, gdzie od dawna rozwija się Wizz Air, z zazdrością patrzą kraje ościenne. Na przykład Armenia, która bezskutecznie stara się przekonać Ryanaira, by uruchomił loty do Erywania.

Jak pisaliśmy niedawno na łamach Fly4free.pl, pojawieniem się Ryanaira i Wizz Aira bardzo zainteresowana jest Białoruś, a przede wszystkim Aleksander Łukaszenka, czyli wszechwładny prezydent tego kraju.  Łukaszenka miał się zdenerwować na sposób, w jaki działa Belavia, czyli narodowy przewoźnik tego kraju. Skrytykował też fakt, że na Białoruś nie latają żadni przewoźnicy niskokosztowi, co według Łukaszenki, generuje ogromne straty dla krajowej gospodarki. Dzieje się tak, ponieważ pozbawieni dobrej oferty tanich lotów do Europy Białorusini masowo korzystają z oferty lotnisk w Warszawie, Kijowie czy Wilnie. Ale chodzi też o wpływy z turystów, na których Białoruś powoli się otwiera. Przypomnijmy bowiem, że od zeszłego roku obowiązuje przepis, w myśl którego podróżni lądujący na lotnisku w Mińsku mogą przez 5 dni zwiedzać cały kraj bez obowiązku posiadania wizy. I coś nam mówi, że kraj może się jeszcze bardziej otworzyć na turystów.

Co na to Ryanair i Wizz Air?

– Jedno jest pewne – nigdy nie polecimy do Moskwy, choć wiem, że wielu ludzi spekuluje na temat tego, że moglibyśmy zacząć latać do Rosji. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że zaczęliśmy latać na Ukrainę i nie wykluczam, że pojawimy się w innych postsowieckich republikach. Ale dużo zależy choćby od cen ropy. Długo przyglądaliśmy się na przykład Gruzji, ale na razie nie ma żadnej decyzji. Bardzo ciekawym kierunkiem jest dla nas także Bliski Wschód oraz Turcja. Tak, turecki rynek jest bardzo interesujący… – mówi w rozmowie z Fly4free.pl Kenny Jacobs, dyrektor marketingu w Ryanairze.

Z kolei prezes Wizz Aira Jozsef Varadi w niedawnym wywiadzie pytany o nowe trasy stwierdził, że potencjalnie interesuje go każdy kierunek, do którego w ciągu 6 godzin może dolecieć z Budapesztu, bo tyle wynosi zasięg Airbusów A321 latających we flocie węgierskiej linii.

Berat Albania
Foto: milosk50 / Shutterstock

Gdzie jeszcze możemy polecieć?

Wciąż niejasna jest przyszłość Albanii. Ten kraj notuje ogromne wzrosty popularności wśród turystów, jednak tylko jeśli chodzi o wycieczki zorganizowane. Turyści indywidualni nie mają tu “łatwego” życia, jeśli chodzi o tani dolot na miejsce, bo jedynym międzynarodowym lotniskiem w kraju jest port w Tiranie, który dyktuje bardzo wysokie stawki opłat lotniskowych. Z tego powodu low-costy są umiarkowanie zainteresowane lotami do tego kraju, choć powoli zaczyna się to zmieniać. Dobrym przykładem jest Wizz Air, który lata do Tirany z Budapesztu, Dortmundu i Londynu-Luton.

Wielką nadzieją na to, że tanie linie zainteresuje się Albanią, miało być zakończenie budowy lotniska dla tanich linii w Kukes. Jak pisały albańskie media, wstępne zainteresowanie lotami na to lotnisko wyraziły zarówno Ryanair jak i Wizz Air, jednak na razie nie ma żadnych konkretów w tej sprawie.

Nieustająco trzymamy kciuki!

A jeśli Ryanair nie chce... stwórz swojego low-costa!

Są też kraje, które są równie zachwycające pod względem turystycznym, ale ze względu na swoje położenie mają niewielkie szanse, by zainteresować tanie linie z Europy. Świetnym przykładem jest Kazachstan, który także chciałby korzystać na zwiększonej liczbie turystów. A skoro nie ma specjalnych szans na nowego przewoźnika, to… czemu nie stworzyć własnego?

Z tego założenia wyszedł przywódca tego kraju Nursułtan Nazarbajew, który podczas niedawnej narady z członkami rządu i narodowego przewoźnika Air Astana stwierdził, że… istnieje potrzeba, aby w Kazachstanie stworzyć własną tanią linię lotniczą. Osobą odpowiedzialną za ten projekt uczynił ministra rozwoju i inwestycji Zhenis Kassymbek i Petera Fostera, prezesa linii Air Astana. Można? Można! Wystarczy tylko słowo.

***

Gdzie chcielibyście, aby w najbliższym czasie pojawiły się tanie linie? Piszcie!

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Przecież po jatce zimowych rozkładów Wizzair i Ryanair doskonale wiecie, że głos ludu nie ma żadnego znaczenia. Linie będą latały tam, gdzie im się będzie bardziej opłacało.
Kashpir, 5 listopada 2018, 21:38 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Najbardziej chciałbym taniego połączenia Gdańsk-Berlin i krajówki Gdańsk-Katowice (logiczny byłby tu WizzAir).
Mario21, 5 listopada 2018, 22:57 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jeśli chodzi o Polskę to mi osobiście najbardziej brakuje LCC do Turcji, ale jak wiadomo jeszcze długo się to nie zmieni ...
Travel_World, 6 listopada 2018, 0:06 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Sprawdziłem - nie ma najmniejszego problemu ze znalezieniem wolnego pokoju w Petrze we wskazanych w artykule terminach.
polus, 6 listopada 2018, 9:37 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Od sierpnia tego roku na terenie Białorusi po przylocie przez lotnisko MIŃSK można przebywać już 30 a nie 5 dni.
kuternoga, 6 listopada 2018, 13:27 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »