Piwo? Elektronika? Zdjęcia? Poznajcie ludzi, którzy dzięki tanim liniom realizują za grosze najbardziej oryginalne pasje
O tym, jak bilety za równowartość ceny pizzy zrewolucjonizowały sposób, w jaki możemy realizować swoje pasje. Nie tylko te lotnicze!
– W sumie temu gościowi z Ryanaira to należy się pomnik. Jakby ktoś powiedział mi z 10 lat temu, że po skandynawską elektronikę, którą wynajduję na serwisach internetowych, będę latać samolotem na kilkugodzinne „wycieczki”, to roześmiałbym mu się prosto w twarz. A teraz to dla mnie coś normalnego.
„Ten gość z Ryanaira” to charyzmatyczny Michael O’Leary. A moim rozmówcą, który wypowiedział te słowa, jest Michał z okolic Katowic. Domorosły elektronik i fanatyk sprzętu hi-fi audio, szczególnie z lat 70-tych i 80-tych. Michał rozwój swojej pasji zawdzięcza m.in. liniom Ryanair i Wizz Air.
Audio hobby
Michał od wielu lat interesuje się urządzeniami służącymi do odtwarzania muzyki. Przeczesuje polski rynek i portale aukcyjne, w poszukiwaniu tych, którzy są skłonni do sprzedaży sprzętu muzycznego, liczącego więcej lat niż on sam – jest z rocznika 1985.
Nieprzypadkowo ten właśnie okres nazywany jest złotą erą hi-fi: to czas, gdy dobry dźwięk i solidna konstrukcja sprzętu audio – na przykład wzmacniaczy – były standardem, a nie wyjątkiem, zarezerwowanym tylko dla najdroższych urządzeń. Słuchanie muzyki na takim sprzęcie jest czymś niesamowitym i nieporównywalnym do obecnie produkowanych zestawów.
– Część urządzeń „odświeżam” i zostawiam dla siebie. Niektóre sprzedaję innym pasjonatom dobrego brzmienia – opowiada mi Michał.
Gdzie tutaj związek z tanim lataniem i niskokosztowymi liniami lotniczymi? Wbrew pozorom, jest bardzo duży.
Tanimi liniami po drogi sprzęt
– Żyłą złota jest dla mnie Skandynawia, zwłaszcza Norwegia. To właśnie tam nierzadko udawało mi się znaleźć, przeglądając lokalne serwisy internetowe z ogłoszeniami, rarytasy z lat 70-tych. Ale barierą zawsze był transport do Polski, który kosztował krocie – mówi Michał. – Co z tego, że mógłbym kupić stary wzmacniacz za kilkaset PLN, skoro paczka do Polski kosztowałaby niewiele mniej. Do tego część właścicieli niechętnie patrzy na takie opcje: to często są hobbyści, osoby starsze – i dla nich najlepszą opcją jest po prostu odbiór osobisty – dodaje audiofil.
I w tym momencie na scenę wchodzi, „cały na biało”, Ryanair do spółki z Wizz Air. Tanie linie lotnicze, które spowodowały, że wszystko w tej materii stało się znacznie prostsze.
Rozbudowana siatka połączeń z Polski do norweskich miast, w połączeniu z bardzo atrakcyjnymi cenami biletów, zmieniła reguły gry.
I, przy okazji, życie – oraz hobby – Michała.
– Jeżeli znajdę ciekawy wzmacniacz za symboliczne 500 czy 1000 NOK, a w opisie ogłoszenia jest informacja, że odbiór tylko osobisty w Oslo, Bergen czy Stavanger – od razu dzwonię lub mailuję, umawiając się na sfinalizowanie transakcji.
– Ale mieszkasz w Katowicach, nie w Oslo…
– I co z tego? Bilet z Wrocławia albo Katowic, w dwie strony, potrafi kosztować 78 PLN. A ponieważ posiadam kartę kredytową banku, który współpracuje z Wizz Air i zbieram na niej punkty, tak naprawdę bilet do Norwegii na pokładzie samolotu Wizz Air mam darmowy.
– Co robisz dalej?
– Sprawdzam kalendarz tanich linii, szukając możliwości najbliższej „jednodniówki” do Norwegii. Przeglądam oferty na Fly4free, sprawdzam wasze forum i inne miejsca. I jak mam datę plus dobrą cenę biletu, to właśnie ten dzień proponuję na odbiór osobisty na miejscu.
– I lecisz?
– Lecę. Na dosłownie 2-3 godziny, niekiedy na pół dnia, czasami na cały dzień, zależy od rozkładu połączeń. Na miejscu spotykam się z osobą, od której kupuję sprzęt, płacę gotówką, pakuję go do bagażu podręcznego i wracam do Polski.
– A jak się nie mieści?
– Zawsze wcześniej znam dokładne rozmiary tego, co chcę kupić. Niekiedy biorę ze sobą kabinówkę, czasami plecak podręczny. I jak wiem, że nie zmieszczę tego do plecaka podręcznego, to wykupuję na powrót z Norwegii bagaż rejestrowany.
– Opłaca się?
– W ciągu ostatnich 2-3 lat przywiozłem z okolic Oslo, Bergen i Stavanger blisko 30 sztuk sprzętu vintage. Nie narzekam.
– A osoby, od których kupujesz ten sprzęt audio, nie dziwią się, że jakiś facet z Polski specjalnie przylatuje na parę godzin po ich wzmacniacz?
– Na początku tak. Każdemu musiałem tłumaczyć, że to dla mnie jest znacznie tańsza i wygodniejsza opcja niż wysyłka, korzystanie z usług pośredników itd. Do tego, widzisz, ja po prostu lubię taki kontakt osobisty. Mogę porozmawiać, spojrzeć komuś w oczy, zapytać o dokładną historię urządzenia, a nawet nawiązać fajne znajomości. No i wkręciłem się w takie wyjazdy, to przerwanie monotonii i okazja na zobaczenie czegoś nowego. Bo nawet przez kilka godzin w innym kraju można coś ciekawego zobaczyć lub zrobić.
* * *
W pełni rozumiem Michała, jego pasję i jego system wykorzystywania tanich linii lotniczych do rozwoju hobby. Ja również pod tym względem mógłbym wnioskować o dyplom pochwalny dla szefów niskokosztowych linii.
Dlaczego? Ponieważ… także jestem audiofilem, miłośnikiem sprzętu audio, w tym vintage. I spora część z mojego aktualnego zestawu, w tym ukochanego norweskiego Electrocompaniet, przebyła taką samą drogę:
–> znalezienie ogłoszenia – dogranie szczegółów – wylot na jednodniówkę do Norwegii – powrót z przedwzmacniaczem (lub inną elektroniką) w plecaku <–
Bez tanich biletów oraz opcji złożenia połączeń, umożliwiających takie kilkugodzinne wycieczki z Polski – nie byłoby to wykonalne. Dziękuję Wam, szefowie lowcostów 😉
Samolotem po piwo
Ale tanie linie lotnicze „zrobiły dobrze” nie tylko audiofilom, polującym na rozmaite okazje. Dzięki tanim biletom lotniczym (spójrzcie sami na oferty, które pojawiają się na naszych łamach!) tysiące Polaków realizuje swoje pasje, nierzadko bardzo oryginalne.
Przeskoczmy od sprzętu audio do… piwa kraftowego. W ciągu ostatnich kilku lat obserwujemy prawdziwą eksplozję popularności złocistego trunku. To już nie jest tylko moda, ale dla wielu osób także hobby, któremu poświęcają się z dużym entuzjazmem.
Zapomnijcie o piwie serwowanym przez duże koncerny – triumfy na świecie, ale także w Polsce, święci piwo rzemieślnicze. Niezależne, małe browary, które stosują tradycyjne metody warzenia piwa.
* * *
Gdzie tu miejsce na wycieczki lotnicze? Ależ to proste: jeżeli bez trudu można znaleźć bilety lotnicze za kilkadziesiąt PLN, które pozwolą nam na szybki wypad do Belgii, Czech czy Niemiec… to grzechem byłoby nie skorzystać z możliwości zwiedzania lokalnych browarów i/lub konsumpcji lokalnego piwa.
Do rzadkości nie należy widok grup – także z Polski – które wybierają się na beer-toury, jako główny cel swojego wyjazdu obierając nie tyle zabytki i cuda architektury, co właśnie wyroby małych browarów.
– Rajem jest Belgia. Dla nich piwo to nie tylko po prostu trunek, ale część kultury. Za każdym razem, jak lecę na weekend do tego kraju, cieszę się jak małe dziecko – mojemu rozmówcy świecą się oczy, gdy tylko zaczynamy temat piwa.
Maciek lata sam. Czeka na bilety, które umożliwiają okołoweekendowy wypad z Warszawy do Belgii. I jak tylko ma je w kieszeni, zaczyna planować właśnie taki wypad, piwnym szlakiem.
Dodatkowo prowadzi na swój prywatny użytek notatki, gdzie ocenia każde wypite piwo. Jest bywalcem na specjalistycznych forach, które zrzeszają miłośników piwnych specjałów. Eksplozja popularności piwa kraftowego (i oferta browarów w Europie) jest niesamowita.
– Ktoś może powiedzieć: to niepoważne. Jak to, lecieć na weekend do Brukseli po to, aby po prostu chodzić od knajpy do knajpy i próbować różnych piw? Dla mnie to połączenie rozrywki, pasji, sposobu na spędzenie wolnego czasu… i rozszerzanie moich horyzontów. Czy piję? Zaręczam ci, że podczas takiego weekendu nie chodzi o to, aby stracić nad sobą panowanie i się upić. To nie w tym rzecz, absolutnie. Jeżeli przesadzisz z ilością, to każde kolejne piwo będzie dla ciebie udręką, nie poczujesz żadnej przyjemności, nie wyniesiesz z tego totalnie nic – śmieje się Maciek.
* * *
Beer-week
Piwo podobno najlepiej smakuje w towarzystwie. I zapewne z tego samego założenia wychodzą grupki naszych czytelników, którzy dostępność biletów lotniczych „za drobne” traktują jako pretekst do wyjazdów typu city-break. Są i tacy, którzy zabierają ze sobą swój ulubiony kufel-szklankę, na miejscu uzupełniając ją zawartością wyrobów piwowarów-rzemieślników z Czech, Niemiec, Belgii czy Ukrainy.
Przeglądając relacje z podróży, widać także walor edukacyjno-praktyczny tego typu wyjazdów: co ciekawsze piwa nierzadko pakowane są do bagażu rejestrowanego i zabierane do Polski, aby móc dokonać degustacji w spokojnych i domowych warunkach.
– Wizyta na Ukrainie to nie tylko tanie jedzenie i zabytki. Te nowe połączenia tanimi liniami do Kijowa i Lwowa to strzał w 10-tkę. Lwowski „Teatr Piwa Pravda” odwiedzam częściej niż Operę – śmieje się jeden z naszych forumowiczów. – Czuję, że przyjdzie czas na kupowanie biletów na zapas, jak tylko w systemie się pojawią – dodaje.
Inspiracje
Im więcej rozmów na ten temat prowadzę, tym bardziej wzrasta mój szacunek i podziw dla osób, które w kreatywny sposób wykorzystują fakt, iż z Polski naprawdę da się do wielu miejsc polecieć bardzo tanio.
Jeden z moich poznańskich znajomych, który chciał „dołożyć” ciekawych zdjęć do swojego fotograficznego portfolio, wybrał się na okołoweekendowy wyjazd, którego celem była Islandia. Szybki wypad, bez rodziny, tylko z bagażem podręcznym i zestawem fotograficznym. Cel prosty: zrobić ciekawe zdjęcia, które może później wykorzystać do różnych celów. Wszystko w bardzo budżetowy sposób.
– Bałem się kosztów takiego wypadu. Słyszałem o islandzkim poziomie cen i usług. Ale skoro bilet lotniczy w dwie strony kosztował nieco ponad 100 PLN, jedzenie w dużej mierze wziąłem ze sobą z Polski – nie było aż tak źle. Teraz kupiłem bilet na taki sam wypad, ale do Marrakeszu. I także tylko na zdjęcia się nastawiam, nie na zwiedzanie – opowiada Radek.
Właśnie, jak już o marokańskie tematy zahaczamy. Znam osobę, która wybrała się do Maroka (ponownie: ekspresowy wyjazd, bilety na połączenie niskokosztowym przewoźnikiem za niewielką kwotę) tylko po to, aby przywieźć sobie do Polski… sporo pięknej ceramiki oraz tkanin barwionych przez Berberów. A bagaż uzupełniła glinianym naczyniem do przygotowywania potrawy tadżin (tagine, tajine).
* * *
Ciekawe, czy włodarze linii w rodzaju Ryanair, Wizz Air czy easyJet, zdają sobie sprawę z poziomu takiego wykorzystywania dostępności tanich biletów w rozmaite zakątki Europy? Dawniej podróż samolotem była czymś wyjątkowym, specjalnym, wymagającym przygotowań i sporych wydatków.
Teraz? Cóż, to środek transportu nieco podobny do tramwaju: masz pasję, chcesz coś kupić / zobaczyć / dostać / przywieźć… więc kupujesz niedrogi bilet, wsiadasz i to robisz. Bez nadmiernej ekscytacji, traktując to jako sposób na szybkie przemieszczenie się z punktu A do punktu B.
Czy siatka połączeń z Polski, którą oferują tani przewoźnicy, umożliwia Wam realizację Waszego hobby? Dajcie znać w komentarzu na Facebooku lub pod artykułem.