Zamiast korzyści coraz poważniejsze problemy. Dlaczego w Hiszpanii coraz mniej lubią turystów?
Coraz głośniejsze protesty i głosy niezadowolenia mieszkańców hiszpańskich miast turystycznych wcale nie dotyczą stricte samych turystów. Oczywiście ich nadmiar jest na pierwszym planie, ale co do zasady chodzi o pogarszające się warunki życia. Najbardziej widać to w mieszkalnictwie – od czasów pandemii czynsze w wielu miastach znacząco wzrosły, a właściciele nierzadko zrywali umowy z hiszpańskimi najemcami, zmieniając charakter swojej nieruchomości na skierowaną dla turystów – informuje dziennik „The Local”.
- Majorka od 1819 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
- Wyspa Malta od 1952 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
- Słoneczny Brzeg od 1966 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Ceny najmu to jedna strona medalu. Druga to ceny zakupu nieruchomości. Już w ubiegłym roku wzrost oprocentowania kredytów hipotecznych powstrzymał wielu Hiszpanów od zakupu mieszkania czy domu. Dla zagranicznych inwestorów nie jest to problem, bowiem właśnie w Hiszpanii w wielu regionach ceny nieruchomości wciąż są tańsze niż w innych krajach. Napływ turystów sprawił, że inwestycje w tym zakresie szybko się zwrócą.
Co do cen nieruchomości, ponownie pojawiają się dwie strony medalu. Po ubiegłorocznym rekordzie liczby turystów (85,1 mln), Caixa Bank szacuje, że w 2024 roku może być ich więcej o 3,8 proc. Przełoży się to na wyższe przychody z tej branży, ale z drugiej strony jeszcze bardziej pogłębi problemy Hiszpanów, jeśli chodzi drożyznę i konieczność ponoszenia wyższych wydatków na wynajem czy zakup nieruchomości.
Serwis Idealista w połowie lutego prognozował, że do końca tego roku czynsze w popularnych turystycznie miastach wzrosną o kilka procent. W Barcelonie ma to być około 4 proc., w Madrycie 5 proc., a na Balearach i Wyspach Kanaryjskich nawet o 8 proc. Miguel Ángel Gómez Huecas, prezes stowarzyszeń pracodawców FADEI i AMADEI twierdzi, że to właśnie popyt generowany przez turystów jest jednym z powodów, obok inflacji, przez które dojdzie do takich podwyżek.
Jeden z głośniejszych wyrazów niezadowolenia dla masowej turystyki nadejdzie w najbliższych tygodniach. 20 kwietnia na Teneryfie zorganizowany zostanie „największy strajk w historii”, a jego hasłem przewodnim ma być „Wyspy Kanaryjskie osiągnęły swój limit. Potrzebujemy zmiany modelu”. Protestujący chcą w ten sposób wymusić na władzach zmiany w strategii w zakresie turystyki, która ich zdaniem gloryfikuje przyjezdnych i dobija mieszkańców.
Akcja ma być tak naprawdę kontynuacją tego, co m.in. w Maladze czy właśnie na Teneryfie jest widoczne od wielu miesięcy. Na murach i ścianach budynków od dłuższego czasu pojawiają się napisy, które mają pokazać turystom, że miejscowi wcale ich nie chcą. „Twój raj, nasza nędza” czy „Turyści, wracajcie do domu” – to przykłady łagodniejszych haseł; w wielu innych przekaz został wzmocniony wulgaryzmami.