Totalna inwigilacja polskich pasażerów? Powstaje baza danych, zakres zbieranych informacji wprawia w osłupienie
Wszyscy żyjemy w czasach, gdzie trudno o anonimowość. Powinniście być przyzwyczajeni do tego, że w różnych miejscach są zbierane i przechowywane wasze dane. Gdy kupujecie bilety lotnicze, musicie „wyspowiadać się” z wielu wrażliwych danych – trafiają one do przewoźnika, który dba o ich bezpieczeństwo i zachowanie poufności.
Ale już niedługo wasze dane będą przesyłane do specjalnego systemu, który wdraża Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (projekt nadzoruje wiceminister Jakub Skiba). I wygląda to… niczym ze świata Wielkiego Brata, opisanego przez George’a Orwella.
Puls Biznesu donosi, że do rejestru trafią dane dotyczące pasażerów lotów z Polski za granicę (do UE i poza) oraz latających z zagranicy do naszego kraju. Obowiązek ich przesyłania spocznie na przewoźnikach lotniczych wykonujących przewozy regularne i nieregularne, loty czarterowe, świadczących usługi transportowe oraz w ramach tzw. taksówek powietrznych.
Anonimowość? Fikcja!
Baza będzie prowadzona przez Straż Graniczną. Zakres informacji, które w niej będą? Szeroki! Uprawnione organy będą widzieć w bazie wasze adresy zamieszkania, numery telefonów, imiona i nazwiska, szczegóły dotyczące waszego lotu (data, godzina, trasa… a nawet typ samolotu). Mało? To nie koniec – w bazie będzie także zapisany numer biletu i miejsce w samolocie, informacje o bagażu, numer karty kredytowej, dane osoby rezerwującej lot. Dodajmy do tego komplet danych związanych z waszymi ewentualnymi specjalnymi życzeniami (dotyczącymi inwalidztwa, asysty na lotnisku, ciąży).
Przewoźnicy będą musieli podać te wszystkie informacje – za uchylanie się od tego obowiązku lub jego nieprawidłowe wykonywanie grozić będą potężne kary finansowe. Baza osób podróżujących samolotami powstaje, ponieważ Polskę zobowiązuje do tego unijna dyrektywa z 2016 r. (Passenger Name Records — PNR).
Jak informuje dr inż. Tomasz Balcerzak z Katedry Technologii Lotniczych Politechniki Śląskiej:
– Gromadzone i przesyłane do rejestru mogą być także dane związane np. z wyborem posiłku (dania koszerne, halal), wynikającym z wyznawanej religii – stwierdza ekspert, cytowany przez Puls Biznesu. – Przewoźnicy lotniczy będą przesyłać dane do bazy co najmniej dwukrotnie: najpierw 48-24 godz. przed lotem, a drugi raz już po odprawie i wejściu wszystkich pasażerów na pokład samolotu, gdy nikt nie będzie mógł wysiąść – dodaje Tomasz Balcerzak
Dlaczego przewoźnicy będą musieli stosować się do takiego cyklu? Dzięki niemu odpowiednie służby będą mieć czas na ewentualną analizę, wychwycenie potencjalnie niebezpiecznych pasażerów… oraz reakcję, gdyby zagrożenie było realne.
Fot. Marius Dobilas, shutterstock
Bezpieczeństwo i obawy
Obawy może budzić informacja, kto będzie mieć dostęp do całej bazy. Tutaj lista jest spora – są na niej m.in. policja, skarbówka, prokuratura, generalny inspektor informacji finansowej… ale także szefowie wszystkich służb specjalnych w Polsce. Dane będą przechowywane przez 5 lat, dodatkowo wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej będą mieć do nich dostęp (na zasadzie wymiany informacji).
Założenia całego projektu są racjonalne – dzięki tym danym łatwiej będzie zapobiegać przestępstwom, takim jak pranie brudnych pieniędzy, przemyt, handel narkotykami czy terroryzm. Jednak niepokój może budzić fakt, że w jednym miejscu będzie aż tyle wrażliwych informacji o pasażerach lotów międzynarodowych.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia: czym innym jest samo zbieranie danych, czym innym ich analiza i ewentualne wnioski. Przykład? Część z naszych czytelników (blisko 50 osób) wybiera się w pierwszy weekend grudnia na spotkanie w Atenach. Prawie wszyscy będą lecieć jednym samolotem z Warszawy, prawie wszyscy w ramach żartu zamówili sobie na pokładzie koszerne jedzenie.
Czy – zakładając że ten system już byłby aktywny – nasi czytelnicy zostaliby uznani za grupę wyznawców judaizmu?