Cwaniacy, naciągacze i podwójne cenniki. Na takie „atrakcje” lepiej nie natknąć się w podróży
Co jakiś czas słyszymy o różnych, mniej lub bardziej kreatywnych pomysłach na to, jak wyciągnąć od turystów więcej pieniędzy. Niektóre praktyki co prawda nie są powszechnie akceptowane, ale nie naruszają przepisów prawa. Są jednak też takie, które z góry nadają się na zgłoszenie do odpowiednich służb. Opisane poniżej historie możecie traktować zarówno jako ostrzeżenie, ale także informację na temat tego, jak łatwo można stracić całkiem sporo pieniędzy.
Fryzjer-naciągacz z Kuala Lumpur przyłapany na oszustwach
Niektóre przypadki zawyżania cen dla turystów trafiają nawet do krajowych organów. Przykład – malezyjskie Ministerstwo Handlu Krajowego i Kosztów Życia (KPDN) niedawno prowadziło dochodzenie w sprawie turysty, który został obciążony zbyt wysoką opłatą za strzyżenie w zakładzie fryzjerskim w dzielnicy Bukit Bintang w Kuala Lumpur.
Brytyjska para turystów zamieściła na TikToku nagranie z kłótni z fryzjerem, który za usługę policzył im 120 ringgitów malezyjskich (ok. 115 zł). Miejscowi powiedzieli im później, że powinni zapłacić najwyżej 50 ringgitów (ok. 48 zł), a zawyżona cena miała być spowodowana „turystyczną okolicą”. Jak się okazało, dochodzenie poskutkowało – cytowany przez „Channel News Asia” Salahuddin Ayub, minister KPDN przekazał, że fryzjer, którym okazał się być obywatelem Algierii, przyznał się do podwyższania cen za strzyżenie dla turystów.
- Pafos od 1712 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
- Costa Blanca od 1622 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Costa del Sol od 1939 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Łódź)
Wietnam walczy z falą oszustw na turystach
Próby oszustw i celowego wprowadzania w błąd podróżnych od dłuższego czasu szkodzą reputacji turystycznej Wietnamu. Tamtejsza gazeta „VnExpress” niedawno opisywała przypadek indyjskiego turysty, który w połowie stycznia został oszukany przez lokalnego sprzedawcę wody kokosowej. Co prawda dwukrotnie zarzekł się, że dostanie ją za darmo, ale po chwili „biznesmen” poprosił go o zrobienie zdjęcia jego wózka, za co zażądał 300 tys. dongów (ok. 54 zł).
Tylko w ostatnich tygodniach wietnamska gazeta opisywała kilka podobnych przypadków. Japońska rodzina została oszukana przez kierowcę taksówki, który odbierał ich z międzynarodowego terminala lotniska Noi Bai. Choć przejechali zaledwie kilometr (stawka za taki dystans w Wietnamie to mniej niż 3 zł), ostatecznie musieli zapłacić milion dongów (ok. 180 zł). Na początku stycznia natomiast dwóch turystów w Tajlandii zapłaciło 925 tys. dongów (ok. 166 zł) za posiłek w restauracji, który w rzeczywistości był trzy razy tańszy.
Władze Wietnamu od dłuższego czasu próbują przeciwdziałać takim praktykom, wprowadzając m.in. wysokie grzywny dla oszustów i naciągaczy w kwocie do 10 mln dongów (ok. 1800 zł). Uruchomiona została nawet specjalna infolinia dla pokrzywdzonych, gdzie mogą zgłaszać takie przypadki, ale większość zagranicznych turystów skarżyło się, że nie działa ona prawidłowo, ponieważ mało kto rozmawia po angielsku.
"Słynna" restauracja DK Oyster na Mykonos
DK Oyster to słynna restauracja na greckiej wyspie Mykonos, która doczekała się kilku tysięcy obserwujących na Facebooku i Instagramie, a także tysięcy opinii w recenzjach Google. Zdecydowana większość z nich nie dotyczy jednak wykwintnej kuchni czy wyjątkowej obsługi, a notorycznych oszustw, których ofiarami padają turyści. Pisaliśmy o tym na łamach Fly4Free.pl już nie raz (m.in. TUTAJ i TUTAJ).
W sierpniu ubiegłego roku zrobiło się głośno o parze turystów z USA, która zapłaciła łącznie ponad 460 euro (ponad 2,1 tys. zł) za… 12 ostryg, dwa drinki i dwa piwa. Jak opisuje „New York Post”, gdy zaskoczeni goście lokalu nie chcieli uregulować rachunku, przy ich stoliku pojawiła się grupa „masywnych kelnerów”, którzy nie ruszali się z miejsca do momentu zapłaty.
Raptem kilka tygodni wcześniej bardzo podobny los spotkał nowożeńców z Kanady, którzy wybrali Mykonos na miejsce swojej podróży poślubnej. Obsługa DK Oyster niemal zmusiła ich do zamówienia piwa, drinka i tuzina ostryg. Do tego kelner chciał im wcisnąć udka kraba lub deser, a gdy para odmówiła, ten niemal się obraził. Ostatecznie za to zamówienie policzono im 517 euro (ponad 2,4 tys. zł).
Pomimo fali negatywnych opinii w sieci i złych doświadczeń ze strony turystów z całego świata, właściciele restauracji na Mykonos pozostają przy swoim „modelu biznesowym”. Nie zmienił tego nawet fakt, że w ubiegłym roku zapłacili grzywnę w wysokości ponad 27. tys. euro za oszukanie dwójki amerykańskich turystów.
Niby cwani taksówkarze i naciągacze pod bazyliką w Paryżu
Na początku kwietnia „La Parisien” informował o wszczęciu dochodzenia przeciwko kierowcy taksówki z Paryża, którego oskarżono o wyłudzenie łącznie około 62 tys. euro od turystów, głównie obcokrajowców. 30-latek miał ich oszukiwać w okresie od listopada 2022 do marca 2023 roku. Ofiarami padło 71 osób – taksówkarz ukrywał sumę wbitą do terminala, po czym udawał, że system płatności zbliżeniowych zawiódł i prosił o ponowne wpisanie kodu PIN. Mężczyzna wpadł, gdy obciążył hiszpańską rodzinę kwotą 1540 euro za przejazd, który powinien kosztować 15,40 euro.
Generalnie kwestia taksówek w Paryżu jest warta uwagi, ponieważ oszustwa na turystach są dość powszechne, zwłaszcza pod lotniskami. Taksówkarze, zdając sobie sprawę z nieznajomości języka czy niewiedzy, często naliczają zawyżone opłaty. Oszukani mogą jednak zgłosić taki fakt w formie wniosku internetowego, który jest kierowany do najbliższego oddziału policji.
Z kolei w paryskiej dzielnicy Montmartre, w pobliżu bazyliki Sacré-Coeur często można spotkać teoretycznie miłych mężczyzn, którzy podchodzą do turystów i chcą z nimi porozmawiać, po czym zawiązać im bransoletkę na nadgarstku. Rzecz jasna nie za darmo – żądają za to stosownej opłaty. Taki sposób oszustwa jest powszechny i teoretycznie skuteczny – z uwagi na dużą liczbę osób, które zazwyczaj pojawiają się na schodach bazyliki, nie wszyscy są w stanie wdawać się w kłótnie i ulegają presji. Bliźniaczo podobnie przedstawia się kwestia wręczania rzekomo darmowych róż (choć nie dotyczy to tylko Paryża, ale także wielu innych miast).
Przypadków kreatywnych i cwanych pomysłów na oszukiwanie turystów w celu wyciągnięcia od nich pieniędzy można by wymienić znacznie więcej. Co więcej, opisane powyżej sytuacje nie dotyczą tylko danych miejsc – naganiacze czy sprytni właściciele restauracji mogą się trafić tak naprawdę wszędzie. Z drugiej strony to, że w powyżej opisanych lokalizacjach zdarzają się przypadki oszustw, wcale nie powinni być powodem usuwania ich z listy miejsc godnych odwiedzenia. Warto tylko wykazać się czujnością, aby długo wyczekiwany wyjazd nie zamienił się w przykre wspomnienie.
A Wy z jakimi przypadkami jawnych oszustw spotkaliście się w trakcie podróży i chcielibyście ostrzec innych?