Tych lotnisk unikaj jak ognia. Znamy najgorsze miejsca do przesiadek i nocowania
Kilka dni temu na naszych łamach informowaliśmy was o wynikach corocznego rankingu portów lotniczych. Ranking skupiał się na tym, czy na danym lotnisku można… komfortowo spędzić noc. Pasażerowie doceniają rozmaite udogodnienia, które służą polepszeniu komfortu podróżnych – dotyczy to nie tylko samego aspektu noclegu na lotnisku.
W rankingu światowym, uwzględniającym ogólną ocenę wszystkich elementów, zdecydowanie przodują lotniska azjatyckie. Pierwsza trójka to odpowiednio: port lotniczy Singapur-Changi (SIN), Seul-Inczon (ICN) oraz port lotniczy Tokio-Haneda (HND). W Europie z kolei uznaniem cieszą się takie lotniska jak Helsinki-Vantaa (HEL), Monachium (MUC) czy Tallinn (TLL).
Fot. Changi Airport
No dobrze, ale wasze pytania po ukazaniu się owego artykułu zmierzały w inną stronę. Ciemną stronę mocy. Lotnisk, gdzie jest brud i hałas. Portów lotniczych, które zamykają terminal na noc, wyganiając pasażerów na chłód i ziąb. Miejsc, gdzie podłoga się klei, w toaletach papier pojawia się sporadycznie, a spanie przypomina walkę z wiatrakami (przy wydatnej pomocy szarpiących nas za ramię pracowników służb porządkowych).
Zatem, których lotnisk stanowczo unikać?
Grecja? Niekiedy gorzej niż w Afryce!
W rankingu sleepinginairports.net pierwsze trzy miejsca „od końca” na kontynencie europejskim zajmują lotniska… greckie. Przypadek? Patrząc na opinie, które rozgoryczeni i wściekli podróżni umieszczają w internecie – nie ma w tym nic z przypadku. Niechlubną palmę pierwszeństwa dzierży port lotniczy Heraklion (HER) na Krecie. Średnia ocen podróżnych? Cóż, sami zobaczcie.
Lista zarzutów wobec portu lotniczego na Krecie jest tak duża jak grecki dług publiczny. Długie kolejki, nieefektywny personel, brudne łazienki, przepełnienie, brak miejsc do siedzenia – to tylko część z uwag pod adresem lotniska położonego niedaleko Heraklionu.
Nie lepiej jest w przypadku portu lotniczego Santoryn (Santorini, JTR). Lotnisko jest znane turystom z Polski, którzy – lecąc czarterem z biurem podróży, takim jak Rainbow lub TUI – mają okazję na własne oczy przekonać się, że „greckie porządki” nijak się mają do tego, co pod tą nazwą powinniśmy się spodziewać. Terminal jest mały, wiecznie przepełniony (wielu pasażerów woli oczekiwać na zewnątrz), wszystko się klei i wygląda jak z poprzedniej epoki.
Trzecim „najgorszym” europejskim lotniskiem jest, a jakże, kolejny grecki port lotniczy, tym razem na wyspie Rodos (RHO). Przerażające łazienki, niewygodne ławki, ciasnota, duchota… w dużym skrócie to coś, czego wolelibyśmy uniknąć podczas podróży.
Fot. Kazihorka / instagram
Francja-elegancja?
Czy tylko porty lotnicze w Grecji cieszą się taką fatalną opinią? Ależ skąd, tuż za nimi znajdziemy lotnisko, które (przez część linii) określane jest jako „Paryż”… chociaż do Paryża mu wiele brakuje.
To port lotniczy Beauvais-Tillé (BVA) – międzynarodowe lotnisko, na którym operują głównie tanie linie lotnicze. Jak daleko stąd do Paryża? Drobnostka, zaledwie 84 km – dojazd do centrum niekiedy jest droższy niż lot (na przykład z Polski) na to lotnisko.
Chcecie spędzić tam noc? Zapomnijcie. Zostaniecie wygonieni z terminala – lotnisko jest zamykane na noc. Dookoła jest… no cóż, nie ma za wiele. Tylko wy i mrok nocy. Miałem okazję spędzić tam parokrotnie „upojne” godziny oczekiwania na kolejny lot – solennie sobie przyrzekłem, że w przyszłości będę unikać owego portu lotniczego jak ognia.
Fot. Lindsaypaigelawrence / instagram
W czołówce rankingu najgorszych lotnisk znajduje się 8 europejskich portów lotniczych, poniżej zestawienie:
Dżuba, Sudan (JUB)
Dżudda, Arabia Saudyjska (JED)
Port Harcourth, Nigeria (PHC)
Heraklion, Grecja (HER)
Lagos, Nigeria (LOS)
Santorini, Grecja (JTR)
Dar es Salaam, Tanzania (DAR)
Rodos, Grecja (RHO)
Paryż-Beauvais (BVA)
Taszkent, Uzbekistan (TAS)
Londyn-Luton, Wielka Brytania (LTN)
Rzym-Ciampino, Włochy (CIA)
Katmandu, Nepal (KTM)
Nowy Jork-LaGuardia, Stany Zjednoczone (LGA)
Chania, Grecja (CHQ)
Caracas, Wenezuela (CCS)
Kanton, Chiny (CAN)
Kluż-Napoka, Rumunia (CLJ)
Islamabad, Pakistan (ISB)
Okiem redaktora Fly4free
Patrząc na listę opublikowaną przez sleepinginairports.net, nie mogę oprzeć się przed kilkoma akapitami własnego komentarza. Uważam, że lotniska na powyższej liście to faktycznie prawdziwa „tablica wstydu”. Jednakże… wielu portów lotniczych mi na niej ewidentnie brakuje 😉
Gdzie lotnisko w Murmańsku (MMK), gdzie przymarzałem w nocy do ściany budynku? Gdzie sławetny port lotniczy Sandefjord-Torp (TRF), przez linie lotnicze opisywany jako Oslo-Torp – który wielu naszych czytelników zna doskonale (co za dziura, przynajmniej jest czysto).
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Co z portem Sztokholm-Skavsta (NYO), w środku niczego, blisko 100 km od Sztokholmu? Brak filmów w tablecie do oglądania dla zabicia nudy może spowodować palpitacje serca, bo lotnisko nie oferuje żadnej rozrywki, poza spacerem po terminalu (małym). O palpitację mogą również przyprawić ceny w tym małym porcie lotniczym.
Kolejna klasyka: lotnisko Frankfurt-Hahn (HHN) – cóż za ironia, wbrew swojej nazwie, port lotniczy jest odległy o ponad 130 km na zachód od Frankfurtu nad Menem. Czy lubię? Nie lubię! I nie tylko o odległość do Frankfurtu chodzi.
Słabe lotniska
Czy to koniec listy? Ależ skąd! Cierpię katusze, przeciskając się przez tłum podróżnych w budynku Terminalu 2 na lotnisku w portugalskiej Lizbonie (LIS) – kto był, wie o czym piszę.
Piszę o paskudnych miejscach na spędzenie „nocy lotniskowej”. Zapraszam was do portu lotniczego w Keflaviku (KEF): gwarantuję, że próba położenia się i zamknięcia oczu, będzie skutkowała karcącym głosem, pochodzącym z ust osób odpowiedzialnych za porządek w budynku lotniska.
Oczywiście, ciężko porównywać małe porty lotnicze, nastawione na tanich przewoźników, z ogromnymi hubami w rodzaju Singapuru czy Amsterdamu. Niemniej, są przykłady lotnisk, które nie należą do gigantów, ale ich oferta (i nie tylko o możliwości spędzenia komfortowo nocy tutaj piszę) może zadowolić nawet wybrednego podróżnika.
Z ciekawych historii związanych ze spaniem na lotniskach, zawsze się uśmiecham, jak sobie przypomnę moje nocowanie w rosyjskim porcie lotniczym Soczi-Adler (AER). Musiałem spać twardo, bo gdy się obudziłem, byłem przykryty kocem (nie, to nie był mój koc), a pani sprzątająca zapytała się mnie, czy nie napiję się „czaju” (herbaty). Miło 😉
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Nie odkryję chyba Ameryki, jeżeli przyznam się do swojej słabości, związanej z portem lotniczym w Tallinnie (TLL). Chciałbym, aby ten „komfort”, naprawdę bardzo szeroko pojmowany, mógł odczuwać w portach lotniczych w Gdańsku (GDN), Wrocławiu (WRO), Katowicach (KTW).
Albo w Modlinie.
Głos czytelników
Jakie porty lotnicze według was należy omijać? Które są waszym koszmarem? Podzielicie się z innymi swoimi typami?